piątek, 13 marca 2015

Rozdział pierwszy – Kłopoty w raju

„Dzwony weselne pordzewiały” [1]
30 wrzesień 2014 r.
            Inga, nigdy nie sądziła, że ich związek może znaleźć się w takiej sytuacji. Ciągłe kłótnie i awantury, wieczne przerzucanie na siebie winy oraz obowiązków domowych, a przede wszystkim coraz mniej czasu dla siebie. Wszystko się sypało i chociaż dokładała wszelkich starań by zatrzymywać Andrzeja czasem w domu to on jednak wychodził i zostawała sama w czterech ścianach. Dokładnie policzyła w pamięci ile lat byli już razem. Dziesięć. Dekadę. Jak stare dobre małżeństwo – wielokrotnie to słyszała od swojej mamy. Niestety do małżeństwa było im dalej niż bliżej. Andrzej, kompletnie nie wspominał o jakiejkolwiek legalizacji ich związku. Po prostu rozmawiali tylko o wspólnej przyszłości a jakikolwiek wątek ślubny podejmowany przez ich najbliższych zbywał stwierdzeniem „Mamy jeszcze czas”. Może on miał, ale nie ona. Nie chciała już obskakiwać kolejnych wesel w roli tylko jego dziewczyny. Nawet do łapania welonu wychodziła jako ostatnia i tylko wtedy gdy ktoś zauważył jej nieobecność w wąskim gronie panien na wydaniu.
            Te wszystkie myśli przechodziły jej przez głowę podczas, gdy ona stała w łazience i próbowała się uspokoić. Poprosiła go o jedną rzecz, że jak wróci z porannego treningu żeby wywiesił pranie. Bardzo jej na tym zależało. Jutro miała ważne spotkanie z klientem i potrzebowała swojej czarnej sukienki, która była w automacie. Niestety mogła o niej zapomnieć w dniu jutrzejszym. Ubrania zbyt długo leżały zamknięte w mokrym bębnie i zaczęły po prostu śmierdzieć, więc konieczne było jeszcze jedno pranie. Bluźniła pod nosem jak szewc. Próbowała go wielokrotnie usprawiedliwiać nawet przed sama sobą, ale nie mogła dłużej. Od kiedy zamieszkali razem wszystkie domowe obowiązki spadły na jej barki. Gdy żył sam w Częstochowie czy Bydgoszczy to dawał sobie ze wszystkim radę. Jednak od przeprowadzki do Bełchatowa wszystko się zmieniło. Wracał z treningu rzucał torbę i brał prysznic a potem coś jadł, odpoczywał i spał. I tak ciągle. Próbowała go zrozumieć, że ciężko trenował, ale to była jego praca. Taki zawód wybrał sobie sam. Ona też chodziła do pracy. Też musiała wypełniać w niej swoje obowiązki. Pracowała po dziesięć godzin dziennie od poniedziałku do piątku plus czasami w soboty – to zależało czy były jakieś zlecenia do wykonania, bo gdy nie było żadnego to spędzała czas w domu. Była zatrudniana w firmie na podstawie kontraktów, które podpisywane były po przyjęciu zlecenia do klienta  i sama regulowała sobie kiedy pracuje a kiedy może mieć wolne. Jednak gdy było jakieś zlecenie do wykonania to musiała pracować tak jak koledzy zatrudnieni na stałą umowę. Wszystko zależało od projektu, który musiała wykonać. Jednak on wcale nie ułatwiał jej prowadzenia ich ogniska domowego.
            -  Ty leniwy wielkoludzie! Prosiłam Cię o jedną, głupią rzecz, a ty oczywiście jak zwykle miałeś ważniejsze rzeczy do zrobienia. – Inga wyszła z łazienki i nie mogła się powstrzymać, by nie zwrócić mu uwagi. – Co było ważniejsze od tego? Kolejna jakaś durna wojenka z Kłosem dla fanów?
            - Durne? Dbamy o dobry wizerunek! Nie czepiaj się Karola!
            - Och, świetnie. Może niech Karol wpadnie do nas i nam posprząta. To mieszkanie też wymaga dobrego wizerunku.
            - Nikt nie będzie biegać ze ściereczką, bo ty tak chcesz. – Poczuła się jakby dostała w twarz.  
            - Nie przeginaj, Andrzej. Wyobraź sobie, że nie tylko ty pracujesz w tym mieszkaniu.
            - Nie tylko ja pracuję, ale tylko ty robisz awantury o pierdoły.
            - Pierdoła?! Jutro mam ważne spotkanie z klientem i potrzebowałam, żeby ta sukienka była czysta! Nie prosiłam cię o nic więcej tylko byś to wywiesił!
            -  Chyba nie masz jednej sukienki w szafie - mruknął, w końcu przechodząc do kuchni.
            - Świetnie. Wielki Pan Wrona czuje się usprawiedliwiony. Nie jestem twoją sprzątaczką... Jak zwykle koledzy ważniejsi niż ja... Tylko jak będziesz chciał coś w łóżku to idź do Karola, może cię przyjmie. – Zasugerowała ironicznie.
            - Matko, Inga, co cię dzisiaj ugryzło? Chcesz naprawiać cały świat? - Popatrzył na dziewczynę z niedowierzaniem.
            - Chce naprawić nasz świat, ale jak zwykle ty nie widzisz problemu. I sama mogę go nie naprawić, bo do tego potrzeba dwojga, a od dawna jestem w tym wszystkim sama. Szkoda, że nie zauważyłeś.
            - I niby jak posprzątam to naprawię nasz związek? – Prychnął.
            - Świetnie. Znowu moja wina. - Ze łzami w oczach z bezsilności mówiła dalej. - Wiesz, co? Idź do Karola lub Wojtka, skoro ja tylko stwarzam ci problemy.
            - Sama sobie stwarzasz te problemy, wiesz? Jasne, że moi kumple się tak nie zachowują. To faceci, nie wszczynają kłótni o nic.
            - Nie jestem twoim kumplem Andrzej, a dziewczyną i to od dziesięciu lat.
            - Mam wrażenie, że jestem z zupełnie kimś innym niż dziesięć lat temu - mruknął.
            - To może czas się rozstać?
            - I może wyprowadzić? Jasne, tak najłatwiej - oburzył się. Nie mógł uwierzyć, że Inga coś takiego zaoferowała. Sądził, że po przeprowadzce do Bełchatowa będzie im łatwiej. Będą razem mieszkać, nie będą ich dzieliły kilometry, ale okazało się, że jest zupełnie inaczej. A po Mistrzostwach Świata nie było dnia by się ze sobą nie pokłócili. - A ktoś tu niby chciał walczyć o związek.
Potrzebuje trochę miejsca
By odnaleźć siebie
Potrzebuję trochę przestrzeni
By to dopracować
Potrzebuję trochę miejsca
Tylko dla siebie [1]
            - Tylko nie widzę chęci z twojej strony, więc ja nie zbuduje tego sama. A ty masz mnie i moją pracę gdzieś... Dla ciebie liczy się tylko siatkówka i koledzy! Nie mam siły z  tym walczyć jeśli nie widzę w tobie oparcia. Próbuje, staram się. Obiad zawsze masz, posprzątane. Czasem cię o coś poproszę i wtedy zaczyna się problem. Co mam jeszcze zrobić?
            - Nie zajmuj się tyle takimi powierzchownymi rzeczami. Chyba problem leży gdzieś głębiej niż w obiedzie.
            - Więc mnie oświeć w czym - powiedziała z ironią. - Słucham.
            - Na początek może przestańmy sobie wyrzucać naszą pracę. To że jestem zapominalski, nie oznacza od razu, że siatkówka przesłoniła mi cały świat.
            - A tak nie jest? – Nie kryła swojego zdziwienia, bo ostatnio wiecznie przegrywała ze sportem.
            - Litości. Nie możesz mnie obwiniać za wszystko. Nie zamierzam potulnie brać wszystkiego na siebie i przepraszać.
            - Nikt nie mówi, że masz brać wszystko na siebie. Zawsze jak proponuję wspólny wieczór to wychodzisz. Cokolwiek nie zaproponuję masz zawsze wymówkę. Kiedy ostatni raz w ogóle porozmawialiśmy na temat chociażby jakiegoś filmu? – Pamiętała. To było jeszcze podczas poprzedniego sezonu klubowego. Praktycznie go do tego zmusiła. Stał i patrzył na nią intensywnie. Tak samo pracował jego mózg nad odpowiedzią. Faktycznie, nie pamiętał.
- Na szybko ci nie odpowiem, ale chyba przydałaby się nam rozmowa o czymś innym niż o filmie.
- Jasne... Tylko my od dawna nie mamy już nawet o czym porozmawiać. Dobranoc - zniknęła w sypialni.
Obietnice, obietnice obrócone w pył
Dzwony weselne pordzewiały [1]
Usiadła na łóżku. Przygryzła wargę żeby się nie rozpłakać. Czuła się kompletnie bezsilna. Jakkolwiek by nie próbowała mu uświadomić, że mają problem on zawsze znajdywał miliony argumentów by to na nią zrzucić winę. Owszem wiedziała, że i ona sporo zawiniła, ale próbowała. Z kolei on całkowicie nie wykazywał najmniejszego zaangażowania. Przede wszystkim czuła się samotna. Wracała po pracy, a on albo spał albo gdzieś wybył z kolegami. Brakowało jej tego zwykłego przytulenia i pocałunku w czoło. Czuła się tak jakby za chwilę miała się rozlecieć i to psychicznie, a wiedziała, że nie pozbiera się po czymś takim zbyt szybko. Liczyła, że po tym szaleństwie z Mistrzostwami Świata w Polsce wszystko jakoś się ułoży, ale to chyba poszło w zupełnie inną stronę. Tego dnia podczas rozmowy pierwszy raz wymsknęło jej się, że myśli o rozstaniu. Jednak czy był sens zabijać wzajemny szacunek do siebie jeśli wszelkie inne uczucia przegrywały z wiecznymi pretensjami? Chciała go chociaż zachować w pamięci jako człowieka, którego szanowała. Że go kochała to, w to nie wątpiła. Tak samo jak dziesięć lat temu reagowała jak wariatka gdy się uśmiechnął. Jego głos wywoływał przyjemne uczucie ciepła na całym ciele, a dotyk był magnetyczny. Nie mogła ukrywać, że oddalali się coraz bardziej od siebie. Przed ludźmi grali, że wszystko w porządku, ale zawsze po takiej akcji cicho płakała pod prysznicem. Szukała błędu, który popełniła i doprowadziła do tak okropnej sytuacji. Jeśli tylko coś by to dało to chciała wziąć całą winę na siebie. Jednak wiedziała, że czegokolwiek nie zrobi to i tak coś pójdzie nie tak. Brakowało jej tego czasami spontanicznego okazywania uczuć. W ich związku wszystko zaczęło być takie schematyczne. Dosłownie wszystko.
Zdecydowała się zrelaksować. Wzięła potrzebne rzeczy i przemknęła jak wiatr do łazienki byle tylko z nim nie musieć rozmawiać. Było to zbędne posunięcie, bo już rozmawiał z kimś przez telefon i była pewna, że tym kim jest Kłos. Lubiła Karola. Znała go tak długo jak Wronę i można powiedzieć, że często się widywali i spędzali ze sobą sporo czasu, ale zaczęła mieć wrażenie, że rywalizuje z Karolem o Andrzeja, a w tym wypadku przegrana groziła po prostu pośmiewiskiem. Zmyła dokładnie makijaż i rozczesała włosy. Weszła do kabiny prysznicowej i puściła na swoje zmęczone ciało ciepłą wodę, która natychmiast zaczęła przynosić ukojenie i spokój. Zaczęła brać pod uwagę, że jej reakcja mogła być trochę przesadzona, że przecież ma wiele sukienek w szafie i nie musiała się upierać przy tej. Liczyła, że po prostu spędzą spokojny wieczór i może uda im się porozmawiać. Jednak ja zawsze wszystko wyszło na odwrót. Odprężała powoli każdą komórkę swojego ciała. Wmasowała dokładnie szampon w swoje brązowe włosy, a następnie dokładnie spłukała. Zrobiła te wszystkie czynności tak jak powinna. Owinięta puchowym ręcznikiem stanęła przed lustrem. Nie była w szoku, że zobaczyła dziewczynę z sińcami pod oczami i spojrzeniem bez blasku. Oceniła swoje ciało i doszła do wniosku, że chyba ostatnio trochę przytyła. Uda zdecydowanie miała grubsze niż jeszcze kilka miesięcy temu. Reszta pozostawała bez zmian. Średniego rozmiaru biust, szczupła talia i płaski brzuch, oraz odpowiednich rozmiarów biodra. Zastanawiała się czy może przestała go w jakiś sposób pociągać? W łóżku też brakowało iskier. Postanowiła, że weźmie się za siebie i zrzuci ten tłuszcz z ud, który powstał nie wiadomo kiedy. Rozczesała mokre włosy i podsuszyła je suszarką. Następnie wtarła w siebie balsamy i kremy. Wszystko robiła mechanicznie i bez większego zaangażowani w myślenie przy tych czynnościach. Wywiesiła również pragnie, które odświeżała po całodniowym staniu w pralce.
- Inga, wszystko w porządku? – Z tego transu wyrwał ją głos Andrzeja, który stał pod białymi drzwiami. Pochowała wszystkie swoje rzeczy i wyszła z pomieszczenia. Zerknęła tylko na niego i spokojnie poszła do sypialni, gdzie przebrała się w szorty i bluzkę.
Wolność, której tak pragnąłeś
Jest teraz Twoja
Obyś był szczęśliwy [1]
Na łóżku zaczęła przeglądać dokumenty na jutrzejszy dzień, ale nie mogła się na niczym skupić. Sprawdziła czy ma wszystkie najpotrzebniejsze do ewentualnego podpisania umowy z klientem i położyła się. Leżała i wpatrywała się w ciemne ściany pomieszczenia. Postanowiła więcej go o nic nie prosić. Dać mu tyle swobody ile będzie chciał. Może sam się opamięta, przeszło jej przez myśl nim zasnęła sama w wielkim łóżku.
W miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę. [2]
__________________________
[1] Beautiful South - A Little Time
[2] Nicholas Sparks 
__________________________
Dobra zaczynam coś, co w mojej głowie rodziło się od dobrych kilku lat tylko cały czas czegoś temu brakowało. Nie wiem czego. Mam nadzieję, że nie zepsuję. 
Specjalne podziękowania kieruję dla Marty ;) - ona wie za co :) 

8 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak! Bardzo, ale to bardzo cieszę się, że postanowiłaś nas uraczyć tym cudeńkiem już teraz, a ponieważ jestem wierną fanką Skry, a Ty już zapowiedziałaś, że Inga ma po swojej stronie Martę to mi nie pozostaje nic innego jak tylko, dla zachowania równowagi, być całym serduchem za Andrzejkiem! Oj tam zapomniał wywiesić prania - każdemu przecież to się może zdarzyć prawda? A szczególnie kiedy się jest Andrzejem Wroną! Toż to takie dziecko szczęścia, że on niedługo zapomni, jak się oddycha! A Inga założy jakąś inną kieckę i też pójdzie!

    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko... Powiedz coś Uli... O matko...
      Zapomniał? To lecytynkę zamiast białka! To, że jest mężczyzną go nie tłumaczy! Są razem to powinni się dzielić obowiązkami, a nie...
      Co on sobie myśli?

      Usuń
  2. Jedyną zaletą całego zajścia z praniem jest inna czarna sukienka Ingi :D nie mogę doczekać się tego momentu. Niby błahostka, a jednak ciężko zapamiętać i ruszyć tyłek. Zrobiłby gorszą awanturę, gdyby chodziło o jego strój treningowy.
    Jeśli związek się sypie, to dopuszczam winę obojga. Starać się też powinni we dwoje. Współczuję Indze, wypruwa sobie żyły bez rezultatu. Helo, Andrzej, pobudka! Jesteś dorosły i tworzysz związek! Ktoś może docenić Ingę bardziej i sprzątnie ją sprzed nosa!
    Wiesz, że zawsze ci pomogę we Wronowie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że zrobiłby gorszą ;) :D
      Jasne, że winne są obie strony :) Przecież tak jest zawsze :D
      Dziękuję :*

      Usuń
  3. Jestem :)
    No proszę. Pojawia się u Ciebie kolejna twarz Andrzeja W ;)
    Dziesięć lat minęło. Chyba w normalnych okolicznościach Inga i Andrzej powinni znać się jak nikt inny. A w tym związku to ona zna jego, a on ma na wszystko "wyjebane". Jeżeli się nie opamięta chłopina to Inga wyleci i już nie wróci, a potem będzie żałował. Ale może jest też tak, że wina leży po obu stronach? Oboje robią coś nie tak jak trzeba a potem nie układa im się?
    Mam wielką chrapkę na dalsze rozdziały! :*
    Będę zaglądała! :*
    I zapraszam wszystkich jeszcze do mnie na
    http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
    http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/
    Buziaki! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;)
      Masz rację dziesięć lat to długo i raczej obstawiam drugą wersje, że razem są winni, ale łatwiej zgonić winę na drugą stronę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Świetne! Szczerze powiem że nie przepdam za opowiadaniami z Andrzejem. Ale ta historia mnie zaciekawiła. Bardzo podoba mi sie postać Ingi, że też wytrzymała z facetem 10 lat, bez niczego można tak powiedzieć :p. Obserwuje! Czekam na kolejne perypetie tej dwójki.
    Pozdrawiam serdecznie Szczypiorek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ja sama ją podziwiam, bo im dalej wchodzę w ich relację to tym bardziej mam ochotę ją spakować :P
      Pozdrawiam :)

      Usuń