piątek, 27 marca 2015

Rozdział drugi – Mętlik

„Między nami znów zaiskrzy odnajdziemy blask i wdzięk” [1]
1 październik 2014 r.
            Następnego dnia rano, dziewczyna obudziła się w tym samym momencie, w którym dzwonił jej budził. Wyłączyła go szybko by nie obudzić, śpiącego obok Andrzeja. Po cichu wyjęła z szafy sukienkę i skierowała się do łazienki. Pod względem psychicznym czuła się okropnie. Nie zapomniała o tym co miało miejsce wczoraj. Jednak nie mogła zawalić tego dnia w pracy. Jeśli wszystko poszłoby dobrze na jej konto wpłynęłaby znaczna premia, która pozwoliłaby jej przez kilka miesięcy przyjmować mniej zleceń, co pozwoliłoby jej naprawić relację między nią a Andrzejem. Jednak postanowiła o tym w tym momencie nie myśleć. Ubrała czarną bieliznę, rajstopy z motywem z tyłu i jedną z dwóch sukienek w tym kolorze, które miała. Nie chciała jej ubierać. Miała ona zdecydowanie zbyt duży, kopertowy dekolt jak na spotkanie służbowe, ale jej wczorajszy wybór był mokry. Poprawiła koronkowe rękawy i oceniła swój wygląd. Z pewnością nie czuła się komfortowo. Dekolt był zbyt odważny jak na taki dzień. Nie chciała zdobywać kontraktów poprzez pokazywanie swoich części ciała, których widok zarezerwowany był tylko i wyłącznie dla Wrony. Przejechała ręką po swoich ciemnych włosach. Ułożyły się delikatne fale i swobodnie spływały na ramiona i plecy. Postanowiła już nic więcej z nimi zrobić. Zaczęła robić makijaż. Dokładnie przykryła cienie pod oczami, które nawet po przespanej nocy nie zniknęły. Mocniej podkreśliła oczy i wytuszowała swoje długie rzęsy.
            - W tym zamierzasz iść? – z boku usłyszała głos Andrzeja. Z kredką w jednej dłoni spojrzała na niego i zmierzyła od góry do dołu. Dopiero wstał, bo włosy miał w potargane i nie założył żadnych spodni.
Żadne z nas już nie pamięta,
Jak beztrosko biegły dni,
Wiele nam nie było trzeba,
Ja i Ty i długo nic. [1]
            - A ty w tym? – Wskazała na bokserki mężczyzny. – Macie jakiś zlot fanek w Energii czy co? – Wróciła do robienia makijażu.
            - Nie. Mam sesje do Men's health – próbował zażartować, ale Inga nie była skłonna do tego typu rzeczy tego ranka.
            - Och, to pewnie dla tych wszystkich fanek i pewnie z powodu dbania o dobry wizerunek? – Spytała pakując rzeczy do podręcznej kosmetyczki. - Tylko mi nie płacz jak cię fanki znowu po meczu obskoczą. Ja nie zamierzam cię ratować. Nawet nie zamierzam iść. – Wyminęła go i skierowała się do sypialni.
            - Co? Inga, ty nie przesadzasz? Zemsta za to, że nie wywiesiłem ci głupiej sukienki?
            - Nie. Mam zamiar dziś doprowadzić do podpisania najważniejszego kontraktu w moim życiu, więc będę zawalona robotą. Ale przecież będzie Kłos – posłała mu ironiczny uśmiech, a z szafy wyjęła białą marynarkę z czarnymi wykończeniami. Założyła ją i oceniła, że dzięki temu jej zazwyczaj karnawałowa kreacja zmieniła się w bardziej stonowaną i poważną. Uspokoiła się. To dodało jej pewności siebie. Nie lubiła epatować seksem. Wolała stonowane stroje, które podkreślały w odpowiedni sposób jej kształty. Zamknęła szafę i podeszła niewielkiej komody na której trzymała kuferek z biżuterią. Wybrała srebrny zegarek, który dostała od rodziców na osiemnaste urodziny oraz długie srebrne kolczyki.
            - Naprawdę ta sukienka? Inaczej nie podpiszesz kontraktu, czy co?
Nie zadawaliśmy pytań,
Nie prowadziliśmy gier,
Dziś kalkulujemy wszystko,
Nie ma w tym szaleństwa, wiem.
Co z tym możemy zrobić? [1]
            - Chciałam założyć inną, ale zapomniałeś ją wyjąć z prania. Nie mam zamiaru się z tobą dziś kłócić. Jak masz iść na trening to idź, czy na sesje, czy gdzie chcesz. Nie zamierzam ci suszyć głowy swoimi… Jak to wczoraj stwierdziłeś? – Udała, że zastanawia się dłuższą chwilę. – Pierdołami… Wiem, że masz ważniejsze sprawy, a ja i moje pierdoły damy sobie radę sami. – Przy okazji spiorunowała go wzrokiem pełnym żalu i wściekłości.
            - Przeinaczasz moje słowa! Po prostu zrobiłaś awanturę o nic… Jak widzę znalazłaś sukienkę – zironizował. – Jesteś tak bardzo zdesperowana skoro, aż tak musisz pokazywać swoje kształty.
            - Podobnie jak ty i Kłos, skoro co chwila musicie nagrywać jakieś durne filmiki. Och, wybacz to dla wyższego dobra. Zapomniałam. – Założyła czarne szpilki i ułożyła rzeczy w aktówce. Następnie spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy do niewielkiej torebki, którą używała gdy musiała wyjechać gdzieś na noc czy dwie. – Nie wiem czy wrócę dziś na noc. Jeśli wszystko pójdzie jak chce to prześpię się u koleżanki z pracy. Mamy mieć bankiet.
            - To wyjaśniałoby strój.
            - Za to nic nie wyjaśnia twojego zapatrzenia w siebie i swój sukces. Nie zamierzam przeszkadzać ci się w nim pławić – wyminęła go i skierowała się do wyjścia. Próbował ją złapać za rękę, ale skutecznie mu ją wyrwała. Z wieszaka zdjęła skórzaną kurtkę. Skoro nie wiedziała czy zostanie w Łodzi czy nie to musiała ją wziąć. Jej koleżanka mieszkała w znacznej odległości od biura korporacji, więc musiałyby spory kawałek przejść, noce robiły się już znacznie chłodniejsze.
            - Inga… Musimy tak…
            Wyszła z mieszkania szybciej niż mógł cokolwiek powiedzieć. Widna znajdowała się akurat na ich piętrze, więc wsiadła do niej i zjechała na parter.
Między nami znów zaiskrzy,
Odnajdziemy blask i wdzięk,
Zakończymy smutny shopping
Sztucznych, galerianych szczęść. [1]
            Westchnęła ciężko gdy siadała za kierownicą swojej Skody Ocatvi. Spokojnie wycofała ją z parkingu i ruszyła w kierunku Łodzi. Włączyła radio i oddała się przyjemności prowadzenia. Miała przed sobą długą drogę. Nienawidziła się z nim kłócić. Przez dziesięć lat wiele się o sobie nauczyli, ale nie byli przygotowani, że nawet ich kiedyś dosięgnie kryzys. Może byli sobą po prostu znudzeni? A może fakt, że przez tak wiele lat dopiero od roku mieszkają wspólnie spowodował, że czuli się rozczarowani swoimi przyzwyczajeniami?
[…] kiedy ludzie mieszkają pod wspólnym dachem, to takie proste, codzienne sprawy, wzajemne przyzwyczajenia stają się dla obu stron oczywistością [2]
Inga nie wiedziała od czego to wszystko zależy. Potrafiła również przyznać się przed sobą, że jest w tym sporo jej winy. Oczekiwała zaręczyn od dobrych kilku lat, a jak na razie dostawała tylko dociekliwe pytania rodziny. Marzyła żeby mu przysięgać miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Dla niego może to było mało ważne, bo przecież już żyli jakby byli rodziną. Jednak dziewczyna czuła, że nawet jakby teraz poprosił ją o rękę to musiałaby odmówić. Nie chciała żeby ratowali swój związek w ten sposób. Chciała żeby najpierw pokonali przeszkodę, która przed nimi wyrosła. Zacisnęła dłonie mocniej na kierownicy.
I będzie jak dawniej,
Przestańmy się spieszyć,
Zacznijmy od nowa,
Od tych małych rzeczy. [1]
            Droga mijała jej spokojnie. Bez żadnych zbędnych atrakcji. Bezpiecznie dojechała do pracy i zaparkowała samochód. Skierowała swoje kroki do budynku, w którym mieściła się korporacja. Kilka razy poczuła na sobie męskie spojrzenia oceniającej od góry do dołu i poczuła się kompletnie naga. Z jednej strony było to w jakiś sposób przyjemne, ale z drugiej wolałaby mieć na sobie strój, który nie byłby tak bardzo wyzywająca i erotyczny jak ta sukienka. Znowu w jej myślach zagościł Andrzej. Zazwyczaj to dla niego tylko się stroiła. Inni ją nie interesowali. To on był jej numerem jeden i tylko on się liczył. Reakcja z poranka zdecydowanie ją zaskoczyła. Nigdy nie komentował jej strojów. Z pokorą akceptował jej wybory. Gdy dochodziła do swojego biura postanowiła na kilka godzin wyrzucić go ze swoich myśli. Przywitała się ze współpracownikami i z aktówki wyjęła potrzebne papiery. Zerknęła na zegarek i zauważyła, że ma jeszcze piętnaście minut. Wiedziała, że to czas najwyższy skierować się do jednej z kilku sal konferencyjnych i tam czekać na klienta. Zajęła pomieszczenie to które zawsze i przekazała sekretarce, gdzie ma skierować klienta. W końcu przybył. Mężczyzna w średnim wieku, dobrze zbudowany i bez grama tłuszczu jakby można się spodziewać. W szarmancki sposób ucałował jej dłoń i wysłuchał jej projektu z zaangażowaniem. Czuła na sobie jego spojrzenie i to nie ułatwiało jej koncentracji. Jednak ostatecznie wszystko oprowadziła do końca, a jej firma podpisała kontrakt, z którego ona zgarnie całkiem dobrą premię.
            Rozsiadła się wygodnie w fotelu i odetchnęła z ulgą. To były ciężkie dwa tygodnie, ale warte zachodu. Pomyślała sobie nawet, że odstąpi wykonanie całego zdania komuś innemu. Jej wystarczyła premia za podpisanie kontraktu. Z jej planów jednak nic nie wyszło, bo okazało się, że klient koniecznie chce by to ona nadzorowała dalsze prace. Widząc ostre spojrzenie szefa zgodziła się, ale zastrzegła, że nie będzie pracowała w soboty jeśli to nie będzie konieczne. Termin finalizacji umowy przypadał na połowę listopada, więc była pewna, że wszystko uda jej się zrobić w ciągu dni, które określane są jako pracujące. Reszta dnia minęła na załatwianiu formalności.
            Szła właśnie do biura uporządkować papiery, gdy rozdzwonił się telefon, który trzymała w ręce. Na wyświetlaczu widniało „Andrzej”. Odebrała.
            - Andrzej, oddzwonię do ciebie później. Nie mogę teraz rozmawiać.
            - Inga…         
Budujemy nasz dom na piasku,
Cena nie gra roli dziś,
Kupiliśmy prawie wszystko,
Ale wciąż nie mamy nic. [1]
            - Andrzej, później. – Rozłączyła się. Nie minęła chwila, gdy znowu usłyszała dźwięk telefonu. – Andrzej, mówiłam, że zadzwonię później. Mów szybko.
            - No wiesz, mnie to trochę do Andrzejka brakuje. Z całą pewnością brody i wzrostu. – Dziewczyna w słuchawce usłyszała dźwięczny głos swojej siostry. – Raczej nie byłaś przygotowana na miłą rozmowę z nim. Co się dzieje?
            - Kłopoty w raju, Olga. – Ona i siostra tak komunikowały sobie problemy w swoich związkach. – Mów szybciutko co chcesz, bo mam trochę pracy.
            - Wy i te wasze podchody do zaręczyn. Powiedziałabyś mu czego oczekujesz to może by coś przemyślał.
            - Olga…
            - Dobra! Dobra, to nie moja sprawa. Słuchaj rodzice mają za półtora tygodnia rocznice ślubu. Przyjedziecie?
            - Andrzej pewnie nie, sezon się zaczyna. A ja postaram się być. Kupisz ten komplet obiadowy i kawowy dla mamy, a dla taty nową skrzynkę z narzędziami? – Upewniła się Inga.
            - Tak, kupię. Inga, trzymaj się. – Olga, szybko się rozłączyła, wyczuwając, że siostra nie jest skora do zwierzeń.
            W biurze poukładała odpowiednio papiery i włożyła do teczki, którą przekazała asystentce prezesa by uzupełniła nimi odpowiednie segregatory. Nim się zorientowała razem z resztą ludzi z firmy była w największej sali konferencyjnej jaka tylko była w tym budynku. Na ten wieczór przeznaczona była jako bankietowa. Z głośników leciała spokojna muzyka. Inga przechadzała się po pomieszczeniu z lampką szampana w ręce. Zastanawiała się czy upić łyk czy może jednak wrócić na noc do Bełchatowa. Nie wiedziała co robić. Poczuła, że ktoś za nią stoi.
            - Gratuluję świetnego zmysłu – to był klient, który od dłuższego czasu wodził za nią wzrokiem.
            - Dziękuję. Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony – uśmiechnęła się nieśmiało.
            - Nie pije Pani? – wskazał na kieliszek w jej prawej ręce.
            - Nie. Dziś muszę jeszcze wrócić do Bełchatowa. – Odstawiła napój na najbliższy stół.
            - Mąż chyba wytrzyma jedną noc bez swojej uroczej małżonki, a Pani odwaliła kawał dobrej roboty. Może być z Pani dumny.
            - Nie mąż, a chłopak. I wytrzyma ma Pan rację.
            - Więc proszę korzystać z wieczoru – posłał w jej kierunku perskie oko, które jej się wcale nie spodobało. – Kto wie jak się może on jeszcze skończyć. Moglibyśmy wspólnie przypieczętować pani sukces.
            - Skończy się teraz i wrócę do Bełchatowa. Liczę na owocną i bezproblemową współpracę. Dowidzenia. – Pewnym siebie krokiem przeszła całą salę i skierowała się do biura. Zabrała swoją torebkę, aktówkę i torbę z rzeczami. Ta sukienka od początku była złym pomysłem,  wyrzucała sobie w myślach. Nie lubiła gdy zbyt wielu mężczyzn się nią interesowało. Od dziesięciu lat miała jednego i czuła się z tym faktem cudownie. Nawet gdy jej związek był w dołku nie zamierzał kopać głębiej i szukać jakiś jednorazowych przygód. Czym prędzej wyszła z budynku i wsiadła do swojego samochodu, gdzie od razu zamknęła drzwi od wewnątrz. Korki pozwoliły jej się uspokoić. Dzięki temu do mieszkania dotarła już z normalnym biciem serca i bez oburzenia widocznego na twarzy. Zauważyła, że na parkingu stoi samochód Andrzeja, jednak jedno zerknięcie w ich okna upewniło ją, że mężczyzny nie ma w środku.
            Gdy jej stopy poczuły chłód parkietu natychmiast poczuła ulgę. Odłożyła szpilki do szafy. Wzięła relaksującą kąpiel, a nie jak dzień wcześniej prysznic. Zjadła byle jaką kolację i położyła się do łóżka. To był ciężki dzień. Cieszyła się jednak, że wróciła do Bełchatowa. Założyła na nos okulary do czytania i z etażerki wzięła książkę. Zagłębiła się lekturze i nawet nie usłyszała kiedy jej chłopak wrócił do domu. Dopiero gdy stanął w drzwiach spostrzegła go.
            - Wróciłaś. – Zauważył inteligentnie, ale w jego postawie nie widziała nawet grama szczęścia.
            - Tak. Rozbolała mnie głowa – skłamała jak z nut. Świetnie już kłamiesz z byle powodu, pogratulowała sobie w myślach.
            - Wzięłaś jakieś tabletki?
            - Tak.
            - Podpisałaś kontrakt?
            - Tak. Pewnie byłeś u Karola?
            - U Wojtka.
            - Jasne…
Chcę pozbierać znowu myśli,
Słyszeć bicie naszych serc,
Widzieć ile szczęścia w sobie,
Kryje każda mała rzecz [1]
_________________________
[1] Sylwia Grzeszczak – „Małe rzeczy”
[2] Dorota Gąsiorowska
____________________________
Oni jeszcze robią to co ja chce, ale nie wiem jak długo. 
I mam nadzieję, że doprowadzę to takiego stanu rzeczy, gdy oboje będą Was denerwować, a nie tylko jedno z nich. Powiem Wam, że pochłonęła mnie ta historia. Rozdziały powstają jak szalone. Mam już chyba napisaną połowę opowiadania. Napawa mnie to optymizmem, ale również obawa, bo boje się, że w pewnym momencie stanę i za żadne skarby świata nie ruszę do przodu. 
PS Jeśli chcecie zobaczyć sukienkę Ingi to wystarczy, że klikniecie na opis sukienki - automatycznie zostaniecie przeniesieni do zdjęcia. 

10 komentarzy:

  1. A ja będę nadal obstawać za Andrzejkiem! Nie mogę go przecież samego na pastwę losu i Ingi zostawić! A widząc tą sukienkę to ja się wcale nie dziwię, że Andrzejek taką zazdrością się popisał! Przecież w tej kiecce Inga była wyeksponowana na męskie, wygłodniałe wzroki, a wiadomo jak to z facetami jest - o swoją lubą zazdrośni są niemiłosiernie! Ale mam jednak nadzieję, ze w końcu się ładnie pogodzą i Inga oraz Endrju (widzisz! nie jestem ślepa na jego przewinienia! :D ) przyznają się do swojej winy, przeproszą się i zaczną zachowywać się jak na kochającą się parę przystało :D

    Buźka! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie możesz! Ale pamiętaj, że ja pamiętam co ostatnio chciałaś zrobić pod wpływem chwili mojej słabości! Nigdy Ci tego nie wybaczę.
      Kiedyś może :D

      Usuń
    2. Ula morderca bez serca xD

      Usuń
    3. Dokładnie! Bez serca xD

      Usuń
  2. Moja Lady, gdy się zatniesz, wtedy pojawię się ja i wyczaruję dla ciebie milion pomysłów :D a ty krytycznym okiem wybierzesz jeden i kryzys zażegnany ^^
    Och mnie irytują oboje, ale z naciskiem na Andrzejka. Powinien jasno sprawę wyłożyć: Inga, żenić się będę i koniec. W końcu musi dopełnić formalności kto ma po nim dziedziczyć tą fortunę :P
    Dobrze rozumiem Ingę w kwestii ubioru. Też nie lubię uzależniać swojego sukcesu od wyglądu. Mogła zabrać kartę Wronki i sobie kupić coś nowego! Drogiego ^^ oczywiście buty też by się zdały. I kilka książek! Ewentualnie pińcet.
    Czekam na czołgającego się Andrzeja, błagającego o wybaczenie za te seksistowskie komentarze i obrażanie czyjejś pracy.
    Pozdrawiam, twoja M xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak dobrze, że mam Ciebie :D.
      Żenić? A z kim? :D
      Wyjdzie w kolejnych rozdziałach, że jeśli chodzi o kartę Wronki to Inga nie lubi, korzystać z jego pieniędzy.
      Czołgającego się Andrzeja to my razem chyba nie zobaczymy :D
      Pozdrawiam, twoja A. :D

      Usuń
  3. O nie! To prowadzi do końca! A to niemożliwe! Tyle czasu są parą! Nie mogą się rozstać. Ale Ty masz plan na wszystko więc się nie boję :*
    Wina po obu stronach, chociaż Inga już zaczyna coś robić w kierunku naprawy. A Andrzej? Potrzebuje boskiego oświecenia?
    Jestem zakochana w Twoim opowiadaniu na amen!
    Zapraszam do mnie w wolnej chwili na:
    http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/
    http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
    Nowości już wkrótce! :D
    Buziaki! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boskie oświecenie? To może być metoda :D
      Mam plan :D i jednak bym się o nich bała xD
      Dziękuję za tak miłe słowa :*
      Lady Spark

      Usuń
  4. Nie wiem czemu ale Andrzej mnie denerwuje! Tu Wojtek, Karol a gdzie Inga?! Chyba się powtarzam ale powtórzę że podziwiam Inge. Ja to bym go wyrzuciła z domu, może by przemyślał ? :P Rozdział świetny. Historia bardzo mi się podoba. Czekam na rozwój wydarzeń!
    Pozdrawiam Szczypiorek :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwie się, że denerwuje. Mnie też trochę, ale taki już jego urok.
      Czyli argumenty siłowe? :D No gdzie wyrzucić dwumetrowca?
      Dziękuję :*
      Lady Spark

      Usuń