„Musimy trochę ogarnąć, ten
chaos odkurzyć.” [1]
5
październik 2014 r.
Andrzej, kolejny raz sprawdził wyświetlacz
swojego telefonu. Nie napisała. Wrona liczył, że Inga napisze do niego po meczu
w Sosnowcu. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Telefon milczał jak zaklęty.
Spojrzał przez okno. Zauważył, że on i jego partnerka zdecydowanie się od
siebie oddalili. Od awantury kilka dni temu praktycznie ze sobą nie rozmawiali.
Ona skupiała się na jakimś swoim nowym projekcie i cały czas coś szkicowała i
przeliczała. Wstawała skoro świt i jechała do pracy, a gdy wracała to jadła coś
na szybko i kontynuowała to, czego nie skończyła w Łodzi. Cieszył się, że ona
rozwija się zawodowo, ale czuł, że trochę go zaniedbuje. Nie pytała go jak było
na treningu czy jak się czuje. Kiedyś to było normalne. Jednak to już należało
do przeszłości. Wolała spędzać czas w pracy niż w ich wspólnym gniazdku.
Przypomniał sobie, że gdy wprowadził się do tego mieszkania na początku
poprzedniego sezonu wyglądało ono zupełnie inaczej. Owszem umeblowane w dobrym
stylu, ale brakowało mu ducha, który pojawił się wraz z walizkami jego kobiety
i wszelkimi jej bibelotami. Tchnęła życie w te cztery kąty. Początkowo była
sielanka, a za chwilę wszystko się posypało. Chyba za późno zdecydowaliśmy się na mieszkanie pod jednym dachem, taka
myśl przeszła mu przez głowę. Bo przez cały czas jego gry czy to w Częstochowie
czy też Bydgoszczy żyli w związku na odległość. Mieli zupełnie inne
przyzwyczajenia i tego nie dało się ukryć. Jednak to nie był główny powód tych
ciągłych awantur.
Czuli się po prostu zbyt
mocno samotni, a już zwłaszcza Inga, która widząc, że chociaż wracała wcześniej
z pracy to on i tak wychodził, a potem rozpoczęła się walka o miejsce w
składzie na Mistrzostwa Świata. Rozumiała jego zawód i chciała go wspierać, ale
wymagała od niego tylko niewielkiej części jego uwagi, którą poświęcał
siatkówce. Początkowo starała się, ale zauważyła, że przegrywa za każdym razem,
więc odpuściła. Westchnął cicho. Kochał wariatkę, z którą dzielił mieszkanie.
Pamiętał, że gdy zobaczył ją na licealnym korytarzu od razu wpadła mu w oko.
Szczery uśmiech, który gościł na lekko wystraszonej nowym miejscem twarzy
sprawiał, że obejrzało się za nią wielu chłopców. Czysto teoretycznie chodzili do innych klas, ale zajęcia mieli razem i
długo udowadniał jej, że oprócz siatkówki w głowie ma coś więcej. Ostatecznie
to on zatańczył z nią poloneza na studniówce, to on cieszył się z tego, że
dostała się na wymarzony kierunek studiów dziennych i to ona wspierała go w
każdym kolejnym sportowym kroku. Nie przeszkadzały jej miast oddalone od
Warszawy. Zamiast odpoczywać, w co drugi weekend, kiedy nie miała zajęć na
kierunku studiowanym zaocznie – bo przecież nie mogła być tylko studentem
architektury – to jeździła do niego. Poświęcała mu swój cały wolny czas.
W końcu zespół dotarł pod
halę w Bełchatowie. Andrzej zabrał swoją torbę i skierował kroki do samochodu.
Chciał załagodzić jakoś całą sytuację. W niedzielę niezbyt wiele miał opcji do
wyboru żeby móc coś jej kupić. Do głowy przyszły mu kwiaty, ale pamiętał, że
Inga nie jest zwolenniczką tego typu rzeczy. Postanowił jednak spróbować. Musiał
coś zrobić. Pożegnał się z kumplami i najpierw pojechał do centrum handlowego,
gdzie mieściła się kwiaciarnia.
- W czymś pomóc? – Od progu
zaatakowała go ekspedientka.
- Po proszę… - Zobaczył
czerwone róże. – Bukiet czerwonych róż.
- Oczywiście. – Wrona w
ostatniej chwili zauważył kolor kwiatów, które Inga uwielbiała i których nigdy
nie wyrzuciłaby do kosza. Białe róże z czerwonymi bądź różowymi zakończeniami
płatków.
- Albo nie! – Sprzedawczyni,
aż podskoczyła ze strachu. – Te poproszę – wskazał dłonią, o które mu chodzi.
- Oczywiście. Dobry wybór.
Po dziesięciu minutach wracał
na osiedle, na którym znajdowało się mieszkanie. Wszedł, ale powitała go cisza.
Wydawało mu się, że nikogo nie ma. Wystarczyło jedno spojrzenie na wieszak z
kurtkami, by upewnić się, że Inga jest w mieszkaniu. Odłożył torbę na parapet i
skierował kroki do pokoju dziennego. Od razu zgadł gdzie była. Stała przed
dużym regałem ze swoimi książkami. Opuszkami palców delikatnie wodziła po
grzbietach swoich papierowych przyjaciół. Uśmiechała się błogo – tak jak już
dawno tego u niej nie widział. Książki dawały jej poczucie szczęścia i czegoś,
czego nie umiała nazwać. Obserwował jak z wielką czułością jej smukłe palce
poruszały się po brzegach.
I kiedy czasem się zgubisz i przestaniesz lubić mnie
W Naszym pokoju Cię znajdę, w salonie niedużym. [1]
- Inga – wyrwał ją z
rozmyślań, a ona odskoczyła od regału jak oparzona. Oplotła się połami swojego
białego swetra i wpatrywała się w niego swoimi zielonymi oczami. – Wróciłem.
- Widzę. – Miała już dodać
jakąś uszczypliwą uwagę, ale powstrzymała się.
- Ja chciałem… To nie tak, że
nie jesteś dla mnie ważna… Wiem, że ostatni byłem nieznośny… To wszystko jest
takie skomplikowane… - Dziewczyna przygryzła wargę, by się nie roześmiać. W jej
oczach pojawiły się dwie zdradliwe iskierki. Nie przerywała mu. – Owszem jestem
siatkarskim maniakiem, ale to nie tak, że ty już dla mnie nie istniejesz… -
Dopiero po chwili zauważył, że ona stara się nie parsknąć śmiechem. - Mogę
widzieć, co cię tak śmieszy?
- Ty – wydusiła, próbując
zachować powagę.
- Ja? A co jest we mnie
takiego śmiesznego?
- Uroczo, próbujesz mnie
przeprosić. – Podeszła do niego, a on objął ją w pasie.
- Wiesz, że nie jestem w tym
dobry – wymamrotał.
- Wiem, wiem, ty mój dumny
mężczyzno.
- Wiem, że nie lubisz
dostawać kwiatów, ale może dziś je przyjmiesz bez słowa sprzeciwu?
- Dziś wyjątkowo tak. –
Chciała go pocałować w policzek, ale nakierował jej twarz tak by napotkała jego
wargi.
- Usta mam tutaj kochanie.
- Wiem. – Pocałował ją
namiętnie, a dziewczyna westchnęła. Czuła się wspaniale za każdym razem, gdy
trzymał ją w ramionach. Tęskniła za smakiem jego ust, za dotykiem jego warg, za
jego spojrzeniem tuż po chwili zbliżenia. Tęskniła za nim całym.
- Wstawię kwiaty do wazonu.
- Ja się tylko odświeżę i
jestem twój całą resztę dnia.
- Och, czuje się jakbym
wygrała szóstkę w totka – zaśmiała się.
- Złośnica.
Włożyła bukiet do wazonu i
postawiła na blacie w kuchni. Musieli, od czego zacząć, a nawet głupie kwiaty
mogły być dobrym krokiem do przodu. W oczekiwaniu na Wronę w salonie skakała po
kanałach w telewizji.
- Już jestem – zajął miejsce
obok niej i przygarnął do siebie tak by mogła oprzeć się o jego tors. Pocałował
w czubek głowy i wziął od niej pilota. Znalazł jakiś film, który oglądali
bardzo dawno temu, więc zostawił, nie słysząc protestów ukochanej. Gładził ją
po ręce, a ona zamarła jakby była kamiennym posągiem. Nie poruszyła się nawet o
milimetr. Jedyną oznaką, że żyje była poruszająca się równomiernie klatka
piersiowa.
Podobał się jej ten czas.
Spokój i tylko on obok. Chociaż wiedziała, że powinni zamiast milczenia,
porozmawiać. W jego ramionach zawsze znajdywała poczucie bezpieczeństwa.
Uspokajał ją i pozwalał się wyciszyć. Tęskniła za tym tylko ją przytulał.
- Śpisz? – Spytał, gdy oparł
policzek o jej głowę.
- Nie. Odpoczywam. Brakuje mi
takich chwil Andrzej. – Zaryzykowała próbę rozmowy. Odruchowo jakby w akcie
obrony wbiła swoje długie paznokcie w jego rękę.
A po kolejnej podróży, po kolejnej burzy
Musimy trochę ogarnąć, ten chaos odkurzyć.
Wiem, że mamy tylko, to, co Nas dzisiaj otacza
Bo do hotelu chwil drugich raz się nie wraca. [1]
- Ała, Ała! Inga nie wbijaj
mi swoich szponów. – Splótł ich ręce. – Mnie też. Tęsknię za tobą, za nami
sprzed lat.
- Nie chcę rywalizować z siatkówką,
bo wiem, że nie mam szans…
- Inga, nie rywalizujesz –
przerwał jej. – Jesteś dla mnie najważniejsza. Wiem, że czasem tracę umiar w
pewnych sprawach. Chcę żebyś czuła się tu dobrze.
- Raczej ciężko będzie o to,
gdy będę spędzała sama wieczory.
- Postaram się to zmienić.
Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że ze mną mieszkasz.
- Serio?
- Lepiej, że to ty niż taki
Włodarczyk.
- Brakuje mi takich prostych gestów,
jak chociaż te głupie kwiaty, których nie znoszę lub też, sms gdy jesteś na
wyjeździe. Nie chcę odcinać cię od sportu. Nie mogłabym. Po prostu nie chce
żebyś pamiętał o mnie tylko wtedy, gdy jest ci źle.
- Postaram się to zmienić.
Inga…
- Hmmm… - wtuliła się mocniej
w jego tors.
- Czy ty oczekujesz jakiegoś
poważnego kroku z mojej strony? – Usiadła zaskoczona.
- Słucham? – Nie kryła
swojego zdziwienia.
- Oczekujesz zaręczyn?
- Co? – Jasne, że oczekiwała.
Przecież byli ze sobą już tyle czasu. Jednak nie chciała wywierać na nim
nacisku w tej sprawie. – Co to za pytanie?
- Normalne. Pytam się czy
oczekujesz zaręczyn.
- Przecież ty nie przepadasz
za tego typu szopkami – próbowała, wymigać się od odpowiedzi.
- Wiem. Pytam się czy
oczekujesz.
- Skończmy ten durny temat –
zasugerowała trochę zbyt ostro.
- Po prostu chciałbym, wiedzieć,
czego oczekujesz.
- Oczekuje, że nasz świat w
końcu się ustabilizuje. – Wróciła do poprzedniej pozycji i z wielkim
zainteresowaniem zaczęła oglądać film, z którego i tak nic nie wiedziała.
- Mój skrycioch – wyszeptał
jej do ucha.
Musiał przyznać, że czas,
który spędzili wspólnie był przyjemny. Inga, była szczęśliwa. Widział to.
Uśmiechała się. Już dawno nie słyszał jej perlistego śmiechu w tym mieszkaniu.
Zmienili się. Zarówno on jak i ona. Już nie byli tymi nastolatkami z liceum,
którzy musieli robić na złość rodzicom, którzy nie popierali ich związku. Teraz
budowali coś, co w przyszłości miało wydać owoc w postaci dzieci. To niebyło
też tak, że Wrona nie lubił szopki zwanej „zaręczyny”. Brał je pod uwagę, ale
po prostu nie czuł się gotowy do tak poważnej deklaracji. Domyślał się, że
dziewczyna na to czeka, ale nie chciało mu się wierzyć w to, że z tego powodu
chodzi sfrustrowana. Byłą na to zbyt inteligentna. Po prostu oddalili się od
siebie, zaniedbali swoje uczucie i to zaczęło wychodzi. Musieli po prostu
ponownie rozpalić w sobie tamten płomień sprzed dziesięciu lat.
- Kocham Cię, Inga.
- Wiem, Andrzejku. Wiem –
wyszeptała kobieta, a on poczuł się rozczarowany jej odpowiedzią. Chciał
usłyszeć od niej to samo wyznanie.
Jak długo się da chcę żyć jak najpiękniej w galaktyce lat
To mgnienie to Ty, to mgnienie to ja. [1]
____________________
[1] Sylwia Grzeszczak – „Hotel Chwil” ______________________
Nie wiem czy o takie jego oświecenie Wam chodziło ;).
Miało być za dwa tygodnie, ale chcę Wam życzyć zdrowych, spokojnych i szczęśliwych świąt Wielkanocnych. Mokrego jajka i smacznego kurczaczka... Cholercia to chyba szło inaczej. Po prostu wesołych.
PS To tylko przejściowe pogodzenie. Spodziewajcie się kolejnych kłopotów :)
O matko! Jak się słodziutko zrobiło chociaz przez chwilkę! Bosz...ta dwójka jak się nie kłóci jest najlepsza para z mozliwych! Kolejne kłopoty mówisz....aż się boję... :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Cudowny!
Pozdrawiam i również życzę Ci wesołych, spokojnych świąt. Bardzo dużo weny i smacznego jajka! :D
http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/
http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
Buziaki! :***
Masz rację jak się nie kłócą to są całkiem znośni - nawet ja to stwierdzam, chociaż jestem zwolenniczką słodko-gorzkiego życia. Kłopoty, kłopoty :)
UsuńDziękuję :*
U ciebie wszystko nadrobiłam :*
Całusy! :*
Ale Ty ich lubisz kłócić, co? A zobacz jak się nie jak jest pięknie! Aż chcę się zaśpiewać "Miłość rośnie wokół nas"! Andrzejek jak zwykle jest taki uroczo roztrzepany, takie to nieporadne i takie zakręcone, że nawet przeprosiny sprawiają mu niemało kłopotów, ale najważniejsze, że zrobili to co mieli zrobić - pogodzili się i oby tak było jak najczęściej!
OdpowiedzUsuńWesołego Jajka! I do następnego! :* :*
Uwielbiam :D! To jest moje ulubione zajęcie! Śpiewaj póki możesz :D. No jest uroczy, jest niech już Ci będzie :*
UsuńJejku jak cudownie.Bardzo mi się podoba ta słodycz i cieszę się że Andrzej choć trochę przemyślał sobie parę rzeczy.Dla mnie może być tak cały czas :D. Do tego kocham tą piosenkę <3. Czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam. A i Wesołych Świąt. Białych świąt :D Czy tylko u mnie jest śnieg :(?
OdpowiedzUsuńMnie trochę też się podobała ;), ale tylko trochę :D. Zdecydowanie wolę ich jak się kłócą :D.
UsuńU mnie pada śnieg, ale zaraz topnieje. Wczoraj przyszłam ze spaceru z psem i wyglądaliśmy jak dwa bałwanki -.-
Pozdrawiam :*
Same kwiotki? Zdzichu, Zdzichu. Dobrze, że nie goździki i rajstopy. Trochę, bardzo bardzo trochę go olśniło. Oboje muszą popracować nad swoim zachowaniem, bo oni nawzajem się posądzają o rzucanie w wir pracy. Więcej takich wieczorów jak te, więcej męskich decyzji Andrzejku i ćwicz kolanko do klękania, żeby ci jakiś staw nie poszedł w podniosłej chwili.
OdpowiedzUsuńSkoro za późno razem zamieszkali, to powinien wyciągnąć wnioski i się nie oświadczać za milion lat.
Och, jakbym mogła pomyśleć, że już będzie dobrze :P
Pozdrawiam
Goździki i rajstopy to na inną okazje się kupuje, a nie gdy chcesz przebłagać kobietę :D. Myślę, że na treningach dość ćwiczy :D, więc spokojnie o jego stawy.
UsuńA kto powiedział, że on planuje ją o rękę prosić? :D
Pozdrawiam :*