piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział czwarty – Szacunek

„Czasem czuję się, jakbyś wcale na mnie nie zasługiwał.” [1]
7 październik 2014 r.
            Inga, od południa miała wrażenie, że tego dnia zapomniała o czymś ważnym. Ogólnie tego dnia nie zaliczała do swoich najlepszych. Przede wszystkim zaspała do pracy i wpadła do biura spóźniona o półtorej godziny. Na dodatek klient, któremu robiła projekt tydzień temu zarzucił jakieś braki i próbowała rozszyfrować, o co mu chodziło, a szef wisiał jej nad głową w tej sprawie. Na dodatek Andrzej pół dnia próbował się z nią skontaktować, aż w końcu bateria w jej telefonie padła. W pracy nie miała nawet okazji żeby zjeść cokolwiek z wyjątkiem jednego kawałka chleba razowego. Wszystkie terminy jakby się zwaliły jej na głowy w ten październikowy dzień. Czuła się wypluta, gdy wychodziła z budynku w Łodzi. Marzyła tylko o tym by zjeść coś pożywnego i wziąć relaksującą kąpiel, a potem zakopać się łóżku i przespać spokojnie całą noc.
            Niestety o szybkim powrocie do domu mogła zapomnieć. Rozkopana Łódź oznaczała jednocześnie zakorkowane miasto i wolniejsze pokonanie drogi do Bełchatowa. Miała wrażenie, że żołądek przywarł jej do kręgosłupa, głowa zaczęła ją boleć i to przeklęte uczucie, że o czymś ważnym dziś zapomniała. Ze wszystkich sił próbowała przypomnieć sobie plan dnia, który miała zapisany w swoim telefonie komórkowym. Jednak wszystkie jej wysiłki spełzały na niczym. Mózg odmówił współpracy. Z ulgą przyjęła fakt, że w końcu znalazła się w znajomych bełchatowskich ulicach, które prowadziły ją prosto do domu. Miała tylko nadzieję, że Andrzej zaopiekował się swoją mamą. Dopiero ta myśl uświadomiła jej, o czym ważnym zapomniała. O cholera. Kompletnie wyleciało jej z głowy, że pani Wrona miała być w Łodzi na badaniach, a ona miała się nią zaopiekować do powrotu jej syna z treningu. Zapisała to w telefonie, ale nie dał jej o tym znać, bo bateria padła. Nie miała siły się nawet na siebie wściekać z tego powodu. Miała tylko nadzieję, że Andrzej wykaże, chociaż odrobinę zrozumienia dla niej i nie rozpocznie kolejnej awantury. Sama myśl o takiej perspektywie sprawiła, że poczuła uścisk w żołądku i mdłości. Coraz częściej w ten sposób reagowała na ich jakiekolwiek spięcia. Wtedy zazwyczaj jakikolwiek posiłek w tempie ekspresowym znikał w otchłaniach muszli klozetowej. Bała się tylko, że tego dnia nie będzie miała, czego oddać skoro nic nie zjadła.
            Zazwyczaj korzystała ze schodów, jednak tego dnia wybrała windę ze względu na brak jakichkolwiek sił. Weszła po cichu do mieszkania i położyła swoje rzeczy na stole w kuchni. Słyszała odgłos telewizora z salonu, więc tam skierowała swoje kroki. Tak jak się domyślała Andrzej coś oglądał. Położyła mu rękę na ramieniu, a on spojrzał na nią ze złością.
            - Przepraszam. Wiem, że miałam odebrać twoją mamę. Kompletnie zapomniałam. To był bardzo ciężki dzień. Zadzwonię do niej jutro i przeproszę. – Próbowała załagodzić sytuację, ale on strząsnął jej dłoń ze swojego ramienia, a to był zły znak.
            - Tu chodzi o moją mamę, a nie jakiegoś niezadowolonego klienta. A co, jeśli poprosiłbym, żebyś ją odebrała z dworca? Kwitłaby tam do wieczora? - Zaatakował.
            - Andrzej, proszę nie mam siły dziś się z tobą o to kłócić. Wiem, że nawaliłam. Telefon mi się rozładował, spóźniłam się do pracy, miałam jakiegoś niezadowolonego klienta... To poważnie nie jest mój dzień i jest mi przykro, że zawiodłam twoją mamę.
            - Mi też jest przykro, bo się na tobie zawiodłem.
            - Nie przesadzasz? Zapomnę o jednej rzeczy podczas miliona innych, a ty potrafisz zapomnieć, że byliśmy umówieni na randkę i jakoś nie widzisz w tym nic złego.
            - My widujemy się codziennie, a moja mama przyjechała do nas w odwiedziny tylko na chwilę. Naprawdę tak słabo ci na mnie zależy?
            - Słucham? Co ty pieprzysz?
            - Skoro traktujesz tak najbliższego członka mojej rodziny, to tak jakbyś mnie tak potraktowała.
Jesteś jedynym, o którym pragnę zapomnieć.
I jedynym, którego kochałam wystarczająco, by mu nie wybaczyć.
I chociaż łamiesz mi serce, jesteś tym jedynym. [1]
            - Andrzej, zdarzyło mi się to raz i przeprosiłam cię za to. Co mam jeszcze zrobić? Nie zrobiłam tego celowo. Byłam w pracy. – Miała ochotę się rozpłakać, ale obiecała sobie, że nigdy nie pokaże swoich łez żadnemu mężczyźnie. Było jej bardzo przykro, że zapomniała zwłaszcza, że mama jej chłopaka była cudowną osobą i daleko było jej to stereotypu typowej teściowej. Inga, czuła, że ta kobieta ją lubiła i odwzajemniała te uczucia.
            - Dobra, nie mam zamiaru wysłuchiwać w kółko tego samego tłumaczenia. Skoro praca jest dla ciebie ważniejsza niż ja. – Dziewczyna czuła, że traci grunt pod nogami. Wrona umiejętnie potrafił odwrócić kota ogonem tak żeby cała wina leżała po jej stronie. Jednak nie rozumiała jego dzisiejszego zachowania. Przecież przyznała się do winy, przeprosiła.
            - Odezwał się ten, co nie przekłada swojej pracy ponad nasz związek. – Nie chciała wyciągać takich argumentów, ale nie zamierzała tego wszystkiego potulnie przyjmować ze spuszczoną głową. Nie mogła go wiecznie usprawiedliwiać pracą
            - W przeciwieństwie do ciebie, na moją pracę patrzy cała Polska.
            - I dlatego marginalizujesz moją? Jesteś poważny? – Nie wierzyła w to, co słyszy. Nigdy nie dała mu odczuć, że jego praca nic dla niej nie znaczy. Z kolei on jej nie traktował chyba nigdy poważnie, a przynajmniej tak wszystko wyglądało z tej rozmowy. Nie chciała w to wierzyć.
            - Och, ty masz tylko szefa nad sobą. Ja mam na głowie trenera, sezon kadrowy i media.
            - Mam współczuć czy co? Bo nie wiem, o co ci chodzi...
            - Po prostu porównywanie naszych zajęć jest bez sensu. Nic tym nie zyskasz.
- Jasne... Pewnie, że nie. Przecież jestem tylko głupią panią architekt, która nic nie znaczy... Zapomniałam, że prawdziwy bohater stoi przede mną. Znowu będziesz grzał ławeczkę w tym sezonie, kochanie? - Nie kryła ironii, która aż wylewała się z jej ostatnich zdań.
- Chcesz nam zbudować dom? - Prychnął. - Jestem częścią drużyny Mistrza Polski. Do każdego tytułu dołożyłem cegiełkę.
- Dość minimalna ta cegiełka musi być. Skoro i tak jej nikt nie zauważa.
- Jak się nie znasz, to się nie odzywaj - wycedził przez zęby.
- Troszkę się znam i jeszcze lepiej poznałam ciebie... Bardzo bolało siedzenie poza składem na Mistrzostwach? - Inga, straciła poczucie litości dla Andrzeja. Nie miała zamiaru pozwalać obrażać siebie i tego, co wykonuje. Tyle lat poświęcała się dla niego. Studiowanie dwóch kierunków oraz ciągłe dojazdy do jego miejsca klubowego jak widać były dla niego niczym, więc i ona zapomniała o jakichkolwiek hamulcach.
- Jak śmiesz! - Warknął. - Równie dobrze mogło mnie tam w ogóle nie być, a jednak jestem wśród czternastu najlepszych siatkarzy w kraju. To niby nic nie znaczy? Niedługo odwołasz wszystko, co powiedziałaś.
- Zrobię to z największą przyjemnością, jeśli ty również się kiedyś opamiętasz, co do mojego zawodu i mojej pracy. W odróżnieniu do ciebie umiem przyznać się do błędu.
- Jeśli nic nie runie w ciągu pięciu lat, nie ma sprawy - mruknął.
- Nie rusza mnie to już, Andrzej. Od kiedy pracuje, nie traktujesz mnie poważnie. I nie zamierzam pozwolić żeby tak dalej było. Oczekujesz wsparcia a sam mi go nie dajesz. Więc skończ oczekiwać, że ja wiecznie będę cię, głaskała po plecach i mówiła: ktoś się w końcu na tobie pozna.
Dojrzewała powoli do decyzji by w końcu walczyć o swoje prawa w tym związku. Rozumiała jego zawód i wiedziała, że był sportowcem, który nie ma łatwego życia, ale sam sobie taki zawód wybrał. Sam decydował o tym i musiał ponosić tego konsekwencje. Nie zamierzała również skakać tak jak on jej zagra. Miała swoje zobowiązania i była za nie odpowiedzialna. Powoli również jej nazwisko zaczynało być znane w kręgu architektów. Miała zmysł, poczucie stylu i smaku, a przede wszystkim potrafiła z czegoś niewielkiego zrobić coś naprawdę dużego. Miała po prostu talent.
- W czym mam cię wspierać? W rysowaniu prostokątów? Daj spokój. Gdybyś nie zauważyła, już się na mnie poznali. Nie potrzebuje takich pocieszeń. – Znowu to usłyszała. Znowu to samo zdanie. On najlepszy, a ona ta gorsza. Czy to ma jeszcze jakikolwiek sens?
Jest coś, co czuję, że muszę wyznać.
Ale do teraz zawsze się bałam,
że nigdy byś do mnie nie wrócił.
A ja wciąż chcę to zagasić.
Mawiasz, że najbardziej szanujesz mnie,
ale czasem czuję się, jakbyś wcale na mnie nie zasługiwał. [1]
- I grzejesz ławę. Nie wiem, czego oczekujesz ode mnie, Andrzej. Nie ważne, co zrobię czy też nie i tak zawsze masz o coś pretensje. Nie jestem workiem treningowym żeby się na mnie wyładowywać. – Myślała, że głowa jej eksploduje. Czuła dziwny posmak w ustach i wiedziała, do czego to się sprowadza. Za kilka chwil będzie musiała zniknąć w łazience. Miała budować im dom? Dla takiej atmosfery? Prędzej zabiłaby się na samym placu budowy niż doprowadziła do czegoś takiego. Dla niej rodzinny dom nie był tym, co oni robili. Nie w takiej atmosferze chciała wychowywać ich wspólne dzieci. A co jeśli on nie myśli o mnie w kategorii matki jego pociech? Różne myśli krążyły po jej głowie, ale nie dostawała na nie najmniejszej odpowiedzi.
- Liczyłem, że po prostu będziesz. Niedługo będziemy tylko nocować w naszym mieszkaniu.
- I niby to moja wina?
Miłość jest jak mieszkanie. W mieszkaniu zaś należy korzystać ze wszystkiego, niczego nie zakrywać, ani nie chronić. Żyje naprawdę tylko ten, kto na dobre zamieszkał w miłości i nie boi się żadnego z pomieszczeń, nie lęka się żadnych drzwi. Kłótnia czy czuły uścisk - jedno i drugie jest tak samo ważne. Przyciągać się i odpychać. Kluczowe jest, by korzystać z każdego pokoju miłości. Inaczej zadomowią się w nim duchy i złe zapachy. Zaniedbane pomieszczenia i domy bywają wszak upiorne i cuchnące... [2]
- Wiedziałaś, z kim się wiążesz. To tobie zamarzyła się nagle kariera.
- Miałam zostać kurą domową? Dobrze wiesz, że nigdy na coś takiego się nie pisałam. Ty również, co innego mi obiecywałeś. Pamiętasz? Mówiłeś, że siatkówka nigdy nie będzie ważniejsza niż ja. – Powtarzał jej to wielokrotnie, aż w końcu uwierzyła. Do pewnego momentu nawet tak było. Potem nagle czymś się zachłysnął i stracił nią jakiekolwiek zainteresowanie.
Jesteś dokładnie tym, czym łudziłam się, że nigdy nie byłeś.
I niczym z tego, czym myślałam, że mógłbyś być.
Jednakże wciąż żyjesz wewnątrz mnie,
więc powiedz mi - jak to jest? [1]
- Mam wrażenie, że wcale nie jesteś zainteresowana byciem na pierwszym miejscu u mnie.
- Bo ciężko rywalizować ze sportem. Nie zauważyłeś? Nie widzisz jednej podstawowej rzeczy, że jak grałeś w Częstochowie i Bydgoszczy to jeździłam do ciebie, studiowałam dwa kierunki, pracowałam, ale przede wszystkim to ty byłeś dla mnie najważniejszy. Jednak, gdy nagle ja zaczynam odnosić sukcesy to ty wysuwasz kolce i mnie kujesz.
- Doceniałem to i nadal potrzebuję cię na meczach, a widzę tylko puste miejsce.
- Właśnie ty potrzebujesz mnie... A pomyślałeś, że ja ciebie też potrzebuje?
- Niby, w czym? Kiedy? Przecież wracam po treningach i meczach do mieszkania.
- Właśnie do mieszkania, ale nie do mnie. A ja też mogę mieć problemy w pracy, jak klient, który sobie za dużo pozwala. A nie mogę ci tego powiedzieć, bo zawsze jesteś myślami gdzieś poza mną.
- Nie wiem, o co ci chodzi. Co za klient? - Zmierzył ją ostrym spojrzeniem.
- Jakbyś się, chociaż trochę interesował to byś wiedział...
- Skoro już spytałem, to nie wyskakuj z takimi tekstami. Konkrety - rzucił zirytowany.
- Łaskawca z ciebie.
- Nie jestem z tobą, żeby mieć się, z kim pokłócić, więc daj spokój.
- Skoro jestem tak beznadziejna to, po co jesteś ze mną?
- Właśnie nie wiem... - Odparł niespodziewanie.
- W takim układzie skoro ja ci nie wystarczam to może czas zmienić mnie na lepszy model? – Nie czekając na odpowiedź zniknęła w łazience. Zabolało ją to, co powiedział. Skoro on nie wiedział, po co z nią jest, to, co mogło to dla niech znaczyć? Czasami żałowała dnia, w którym go zobaczyła na szkolnym korytarzu. Żałowała, że go pokochała. Był jej jedyną miłością, jedynym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek miała. Nie mogła mu się zwierzyć nagle tylko, dlatego, że poczuł się zazdrosny o jakiegoś klienta.
Ale pozwól mi to powiedzieć -
nie chcę Cię kochać na żaden sposób.
Nie chcę złamanego serca.
I nie chcę grać załamanej dziewczyny.
Nie, nie, żadnej dziewczyny o złamanym sercu
Nie jestem załamaną dziewczyną. [1]
Wcześniej wszystko rozwiązywali inaczej. Przede wszystkim rozumieli się. Inga, siedziała na chłodnych kafelkach niewielkiego pomieszczenia. Żołądek chyba zrozumiał, że nie ma, czego oddać, bo przestał ją ciągnąć. Czuła, że jest rozpalona. Przyłożyła ciepły policzek do chłodnych kafelków na ścianie i z ulgą przyjęła bijący od nich chłód. Jednak po chwili już cała trzęsła się z zimna. Zmusiła swoje zmęczone ciało do wykonania kilku niezbędnych ruchów i wykąpania się w tempie ekspresowym. Następnie przebrana w jakąś białą piżamę poszła do kuchni, gdzie przygotowała sobie kolację. Chociaż żołądek dalej miała ściśnięty to wmusiła w siebie kanapki i wypiła miętę. Miała nadzieję, że to utrzyma posiłek w jej wnętrzu dłużej niż zazwyczaj to było. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. Słysząc zbliżającego się Wronę otarła słone krople z policzków i zaczęła po sobie sprzątać. Bez słowa zaczął szykować sobie kolację. Powstrzymywała płacz, aż nagromadzone w oczach łzy zaczęły utrudniać jej widzenie czegokolwiek. Odłożyła ściereczkę. Wyminęła go bez słowa i skierowała się do sypialni.
__________________________
[1] Beyonce Knowles - Broken-Hearted Girl
[2] Nina George
_____________________________
Mówiłam, że znowu będą kłopoty. To nie tak, że ja ich lubię kłócić - no, dobra. Lubię! Jednak nie może być za słodko, przecież są w kryzysie.
Dziękuję, że jesteście. Wasze komentarze wywołują na mojej twarzy gigantyczny uśmiech i gdy jest mi źle wracam do nich. 

Szczególne podziękowania dla Marty, która pomaga mi w pisaniu dialogów, bo one zawsze były moją słabszą stroną. Dziękuję, dziękuję :*.
Całusy! :*

7 komentarzy:

  1. Oczywiście, że muszę obstać za Andrzejkiem, obiecałam mu to na samym początku i muszę z tej obietnicy się wywiązać! Inga przyznała się do winy i przeprosiła - punkt dla niej, ale jej słowa o grzaniu ławy i zerowym wkładzie w MŚ i MP były ciosem poniżej pasa dla tak ambitnego sportowca, jakami jest Andrzej! Tak! Dobrze widzisz co piszę, to był cios poniżej pasa i moje zdanie na ten temat się nie zmieni!

    Ale Ty naprawdę uwielbiasz ich ze sobą kłócić! To Twoje nowe hobby! Bo jeszcze jak tak dalej pójdzie to te wszystkie lata spędzone razem pójdą w zapomnienie i nie będzie razem!

    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziała to w gniewie! Była na niego wściekła! Ona wcale tak nie myśli, tylko po prostu czuje się przez niego odtrącona i mniej ważna od siatkówki.
      Hobby? No może lekkie :P
      :*

      Usuń
  2. Przepraszam wszystkich, jestem zbyt dobrym złym Andrzejem :D
    Ich kryzys to pełną parą idzie, nie ma, że się pogodzą. Współczuję, bo życie od kłótni do kłótni to nic ciekawego. Oboje już wątpią w ten związek, ale Endriu poleciał po całości. Nóż w serce :(
    Niech ją zostawi, jak się tak wielce męczy i mu źle. Egoista z niego wyszedł, a jeszcze dostał trochę okrutnej prawdy prosto w oczy.
    Inga zapomniała o mamusi, no ale czasu nie cofnie. Mam nadzieję, że jakoś dogada się z panią Wroną :) bo z synkiem będzie ciężko :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taki z niego wątpiący Andrzejek :(.
      Myślę, że szybciej dogada się z mamusią ukochanego niż z nim samym xD
      :*

      Usuń
  3. Teraz bym chciała rzucić Andrzeja o ściane, albo do Wisły. Bo z tego co widziałam na snapie to w Warszawie właśnie pan Andrzej przebywa(miałabym blisko :D). Stworzyłabym nową legendę o Andrzeju który źle traktował Igne i został wrzucony do Wisły przez Szczypiorka :P ( jejku przepraszam wieczorami moja bujna wyobraźnia mnie załamuje :\) Ale naprawdę ja Igny będę bronić zawszę! Bo jestem po jej stronie.Taka kobieca solidarność :P I Andrzej i Igna w tej kłótni przesadzili powinni pomyśleś 10 razy zanim coś powiedzieli ( Ale i tak Andrzej bardziej :P) żartuję żartuję oboje, oboje. Przepraszam za ten cały komentarz jest strasznie dziwny, tak jak cała ja :P.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny!
    Szczypiorek :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że wspólnie powinni przemyśleć to co mówią, bo tylko się wzajemnie ranią.
      Dziękuję za komentarz :*
      Lady Spark

      Usuń
  4. Oni mnie zabiją... Raz słodko i pięknie a za chwilę takie coś!
    I wiesz co? Oboje bym zamordowała! Kochają się do cholery ciężkiej! Ileż można wyrzucać z siebie gorzkich słów? Owszem, oboje są winni, oboje niszczą swój związek i oboje cierpią ale słowa właśnie ranią najbardziej :(
    Liczę na to, że wreszcie każde z nich się opamięta :)
    Buźki! :***

    OdpowiedzUsuń