„Kim był ten człowiek, z
którym dzieliłam swój sen?” [1]
8
październik 2014 r.
Brunetka,
następnego dnia wstała około godziny ósmej. Jednak nie zdążyła pomyśleć o
niczym konkretnym, bo natychmiast musiała znaleźć się w łazience. Jeden skurcz
i resztki wczorajszej kolacji były już poza obszarem jej żołądka. Stanęła przed
umywalką i spojrzała w lustro. Krople potu zrosiły jej czoło. Nie miała pojęcia,
co się z nią dzieje. Może jestem w ciąży?
Szybko wyrzuciła myśl z głowy. To było kompletnie nie możliwe. Przede
wszystkim zabezpieczali się, a na dodatek w ostatnim czasie ona pilnowała swojego
kalendarzyka, a jakby to było mało, to spotkania w łóżku w przeciągu kilku
miesięcy była gotowa policzyć na palcach jednej dłoni. Na dodatek nie wiedziała,
co zrobiłaby gdyby to okazało się, że mają zostać rodzicami. Nie w takiej
atmosferze powinni witać nowego członka swojej rodziny. Wczorajsza awantura jej
to uświadomiła, zwłaszcza, gdy Andrzej prychnął czy chce zbudować im dom. Zdecydowanie
nie był jeszcze gotowy żeby wziąć odpowiedzialność za kogokolwiek, a już z
pewnością nie za bezbronną istotkę. Na dodatek Inga była przeciwniczką
ratowania związku dzieckiem. Tak nie powinno się to odbywać. Umyła zęby i
opłukała twarz zimną wodą. Zakręciło się jej w głowie. Postanowiła, że nie
pojedzie dziś do pracy, a gdy będzie na zakupach wstąpi do apteki po test
ciążowy. Wyszła z łazienki w momencie, gdy Andrzej wychodził z mieszkania.
Trzasnął tylko głośno drzwiami i tyle go widziała. W sypialni podłączyła
telefon do ładowarki i wybrała numer do prezesa.
Między
ziemią, a niebem szukamy się
Wciąż
dalecy od siebie jak gwiazdy dwie,
jak
gwiazdy dwie. [1]
-
Nie mogę dziś być w pracy. Chyba mam grypę żołądkową – powiedziała, ale dobrze
wiedziała, że do tej choroby jej daleko.
-
Nie dobrze. Jesteś tu potrzebna.
-
Mało mogę być przydatna, jeśli spędzę dwanaście godzin w toalecie zamiast przy
biurku. Daga, wszystko wie. Da sobie radę z tym projektem. Wrócę w przyszły
poniedziałek.
-
Zgoda. Jedziesz do rodziców w ten weekend?
-
Chyba tak. Zobaczę jak się będę czuła. W poniedziałek będę w biurze.
Dowidzenia.
Nie
lubiła swojego pracodawcy. Był to człowiek z przerostem ambicji nad formą.
Zdecydowanie marny architekt, który sukcesy osiągał głównie poprzez pracowanie
w wybitnych grupach. Inga, kilka razy przyłapała go na tym, że próbował
przywłaszczyć sobie jej projekt, ale za każdym razem szybko udowadniała, że
praca jest wyłącznie jej. Trzymając telefon w dłoniach wykręciła numer mamy
Andrzeja. Kobieta odebrała już po pierwszym sygnale.
-
Coś się stało Inga? – Przyjazny głos kobiety upewnił dziewczynę, że
prawdopodobnie jej przyszła teściowa nie jest na nią zła.
-
Dzień dobry. Mam nadzieję, że nie obudziłam.
-
Nie. Wszystko w porządku? Masz taki dziwny głos.
-
Nigdy nie było lepiej. – Skłamała. – Chciałam panią przeprosić za to, że
wczoraj zapomniałam. Wyładował mi się telefon i nie odezwało mi się
przypomnienie…
-
Nie przejmuj się kochana... Andrzejek wyjaśnił, że masz ostatnio sporo pracy.
Mam nadzieję, że dbasz o siebie.
-
Oczywiście. Jeszcze raz przepraszam. Więcej to się nie powtórzy.
-
Inga, nie gniewam się. Muszę kończyć. Widzimy się na rocznicy twoich rodziców?
-
Tak. Ja będę, nie wiem tylko, co z Andrzejem, w końcu te mecze… Miłego dnia. –
Rozłączyła się nim rozpłakała się na dobre.
Postanowiła
wziąć się w garść i pierwszą czynnością, jaką zrobiła było wypicie miętowe
herbaty. Następnie przebrała się w jakieś dżinsy, lekki sweterek, a na nogi
założyła czarne baleriny. Musiała pójść do sklepu i zrobić zakupy podstawowych
artykułów spożywczych. Nie zajęło jej to dużo czasu. Myśli dalej krążyły jej
wokół Wrony. To nie był ten sam mężczyzna, którego pokochała dziesięć lat temu.
Ogólnie wiele się zmieniło przez ten cały czas. Przez chwilę myślała o tym czy
faktycznie odpuściła sobie aż tak bardzo jego klubowe mecze. Ze wstydem przyznała,
że tak. Ten sezon jeszcze się nie zaczął w Bełchatowie. W poprzednim jednak
zawiodła go w tej kwestii. Pamiętała, że była z pewnością, gdy zdobywali
Mistrzostwo Polski, a czy wcześniej? Nie mogła sobie tego przypomnieć. Może
gdzieś na początku sezonu, a potem na dwóch czy trzech spotkaniach. Faktycznie
miał prawo czuć do niej po tym względem złość. Jednak już wtedy kłócili się
znacznie częściej niż powinni. Z kolei sezon kadrowy przeszedł im bez większych
spięć. Towarzyszyła mu cały turniej. Siedziała na trybunach i wspierała.
Trzymała mocno kciuki, gdy w końcu pojawiał się na boisku. Zapłaciła za zakupy
i wróciła do mieszkania, gdzie zjadła bardzo lekkie śniadanie by nie obciążać
żołądka. Wpatrywała się w opakowanie testu ciążowego, który kupiła w aptece.
Bała się go zrobić. A co jeśli we mnie
rozwija się życie? Marzyła o zostaniu matką, ale nie takich warunkach
emocjonalnych. Była pewna, że Andrzej nie jest jeszcze do tego gotowy. To nie
jest dobry moment by miało pojawić się ich dziecko. Modliła się żeby to jednak
było zwykle zatrucie lub wyniki stresu. Czas na wynik dłużył się
niemiłosiernie. Jak poprzedniego wieczora usiadła na podłodze i wpatrywała się
w jeden punkt. Żołądek się trochę uspokoił, ale dalej towarzyszył mu dziwny
ucisk. Zamknęła oczy. Czuła się okropnie. Przypomniała sobie te wszystkie
okropne zdania, które wypowiedziała w jego kierunku. Nie szczędziła mu bólu. Chciałaby
poczuł się dokładnie tak jak ona, gdy marginalizował jej osiągnięcia zawodowe.
Zamiast go wspierać dołożyła mu kolejne ciosy. Przecież marzył o graniu w
Skrze. Dla Skry porzucił kontrakt w Rzeszowie. Za każdym razem obiecywała mu,
że po prostu będzie obok niego bez względu na wszystko, a wczoraj tak
bezczelnie wypomniała mu każdy najdrobniejszy szczegół. Mieli bardzo silne
osobowości i żadne nigdy nie chciało odpuścić. Jednak to częściej Inga
wycofywała się i dawała spokój, gdy nie miała zamiaru pogłębiać urazów.
Wszystkie
mosty, które między nami rozwiesiła noc,
Kruszą
się jak szkło, w świetle dnia.
I
coraz dalszy jesteś mi i znów nie znam Cię
Więc
kim był ten człowiek, z którym dzieliłam swój sen?
[1]
Przecież
tyle słyszała, że sportowiec powinien mieć stabilną sytuacje rodziną by odnosić
sukcesy. Ale czy ta zasada odnosiła się tylko dla nich? Czy ona by czuć się
komfortowo w pracy nie powinna też mieć poczucia, że w domu nic jej nie grozi,
że nie wybuchnie awantura o złą zupę na obiad? Przyłapała się na tym, że coraz
częściej opóźnia swoje powroty do domu, że więcej czasu spędza w pracy nad
projektami, których przyjmuje znacznie większą ilość niż kiedyś. Nie brała
pracy do domu, bo uważała, że to nie ma sensu skoro może w cichym biurze
spokojnie projektować. Wczesne wyjścia i późne powroty – tak o to wyglądało jej
życie. Na dodatek Wrona też ciągle grał na wyjazdach i więcej go nie było w
mieszkaniu jak był. Może faktycznie i ona zawiniła w tym wszystkim, skoro nawet
on zauważył jej wieczną nieobecność. Nie wiedziała jak długo siedziała na
podłodze w łazience. Jednak, gdy w końcu wróciła do rzeczywistości z lękiem
wzięła do ręki test. Jedna kreska. Odetchnęła z ulgą. Nie była w ciąży. Nigdy
nie sądziła, że właśnie tak zareaguje na ujemny wynik.
Resztę
dnia spędziła na sprzątaniu. Mdłości już jej nie dokuczały. Czuła się
zdecydowanie lepiej, ale bała się, że to może być powrót przeszłości. Dokładnie
tak samo reagował jej organizm, kiedy próbowała pogodzić dwa kierunki studiów,
pracę i dojazdy do Andrzeja. W końcu wycieńczona wylądowała w szpitalu. Gdy
doszła do wniosku, że w mieszkaniu nie ma nawet kawałka brudnej przestrzeni
usiadła na kanapie z kubkiem miętowej herbaty. Otworzyła książkę i w tej
pozycji spędziła dobre kilka godzin na czytaniu. Raz czy dwa musiała popędzić
jeszcze do łazienki, ale to były tylko odruchy i żadnego więcej posiłku nie
zwymiotowała. W końcu z treningu wrócił Andrzej. Nie zareagowała na dźwięk
otwieranych drzwi ani na fakt, że usiadł obok niej na kanapie.
-
Mama do mnie dzwoniła – przerwał ciszę.
-
Już ją przeprosiłam, więc nie zaczynaj znowu tego tematu – warknęła.
-
Powiedziała mi, że nie wiesz czy pojadę z tobą do Warszawy.
-
Rozmawialiśmy o tym i sam zaznaczyłeś, że decyzja należy do trenera. Nie
wymagam tego od ciebie. Pojadę najwyżej sama. – Nie mogła tego przed nim
przyznać, ale cieszyłaby się z tego gdyby nie pojechał. Czuła, że potrzebują od
siebie dłuższego odpoczynku niż dwa lub trzy dni.
-
Wszystko będę wiedział jutro. O której chcesz jechać?
-
Koło południa. Nie wiem, nie myślałam jeszcze o tym.
-
Jest jeszcze coś… - zaczął niepewnie. – Jesteś w ciąży? – Spytał i pokazał jej
ulotkę testu ciążowego, która musiała wypaść z kosza, gdy go wyrzucała po
sprzątaniu.
-
Nie. Fałszywy alarm. – Krótki komentarz sparaliżował siatkarza. Nie przeczył,
że poczuł ulgę. Dziecko byłoby najgorszym rozwiązaniem ich problemów. Jednak
chłód, który bił od niej z tego zdania przeraził go.
Więcej
nie wrócili do tego tematu, co więcej nie zamienili ze sobą tego dnia więcej
nawet zdania.
9
październik 2014 r.
Wrona nerwowo zerkał na zegarek. Trener do
tej pory nie odpowiedział mu czy może odpuścić sobie wyjazdowy mecz z Lubinem.
Rano Inga poinformowała go tylko, że wyjeżdża o piętnastej i wróci w niedzielę
wieczorem. Nie podobał mu się pomysł by jechała sama. Czuł, że oddalają się
coraz bardziej, a po ostatniej awanturze nawet nie spędzali wspólnego czasu w
jednym pomieszczeniu. Wyjątkiem były noce, gdy spali. Powrócił na chwilę do
treningu i zaatakował skutecznie ze środka siatki. Pokazał Uriarte podniesione
do góry kciuki i wrócił na swoją pozycję.
-
Wrona! – To trener przywołał go do siebie. – Możesz jechać do rodziny, ale w
poniedziałek rano widzę cię na treningu.
-
Dzięki.
-
No już zbieraj się i baw się dobrze. – Falasca klepnął go w ramię i wrócił do treningu.
Środkowy
pobiegł do szatni. Wyjął komórkę i próbował skontaktować się z dziewczyną, ale
nie odbierała. Miał tylko chwilę by wziąć szybki prysznic i złapać ją przed
wyjazdem do domu. Z klubowego parkingu ruszył z piskiem opon. Miał tylko
nadzieję, że Inga nie wyjdzie wcześniej. Bardzo chciał jej towarzyszyć podczas
tego rodzinnego spędu. Poznał już jej rodzinę i ciotki wykorzystywały
bezlitośnie każdą okazję, gdy go nie było obok by tylko uprzytomnić jej, że z
pewnością właśnie zabawia się z jakąś fanką. A jemu nawet przez głowę nie
przeszło żeby kiedykolwiek ją zdradzić. Przecież ją kochał.
Jeśli
kochasz ją
jeśli
pragniesz jej
musisz
mądrym być
musisz
starać się [2]
Wjechał
na osiedle i zaparkował swój samochód. Praktycznie wbiegł po schodach, bo winda
zepsuła się tego ranka. Miał szczęście, bo Inga właśnie wychodziła z mieszkania
z walizką.
-
Jestem. – Położył swoją dłoń na jej. – Wezmę swoje rzeczy i możemy jechać. –
Kiwnęła tylko głową na znak zgody i wróciła do mieszkania.
-
Garnitur wisi w szafie w pokrowcu – poinformowała go.
-
Jaką masz sukienkę?! – Krzyknął z sypialni.
-
Czarną.
-
Możemy jechać – po piętnastu minutach stał obok niej ze swoją torbą. – Jedziemy
moim?
-
Obojętnie – odpowiedziała, gdy zamykała drzwi.
W
ciszy wsiedli do jego samochodu i ruszyli w kierunku Warszawy. Inga, wyjęła
książkę i skupiła się na lekturze. Andrzej zerkał na nią kątem oka. Widział, że
coś ją gryzie. Nie odzywała się. Przez chwilę pomyślał, że może czuje się
głupio z powodu tych wszystkich słów, które mu powiedziała kilka dni temu, ale
przypomniał sobie, że kto, jak kto ale Inga nigdy nie miewa wyrzutów sumienia. Sam
czuł się głupio, bo jego mama naprawdę nie czuła się zła na dziewczynę.
Rozumiała, że ma pracę i nie może się wyrwać. Nawet prosiła Andrzeja by się nie
gniewał na Ingę, bo przecież i on często o czymś zapomina. Jednak wszystko się
w nim gotowało. Sama zarzucała mu zapominalstwo, a ona wcale nie była lepsza.
Nie mógł tego znieść. Nawet nie wiedział, w którym momencie zaczęli się kłócić
o pracę. Przecież nigdy nie sadził, że coś takiego może ich poróżnić. Owszem
jego partnerka bywała zapracowana i często wracała późno, ale on sam nie był
lepszy. Coś się miedzy nimi popsuło i nie umieli tego naprawić. Co chwila
awantura i tak cały czas.
Jeśli
dobry wiatr
w
Twój skrzydła dmie
niechaj
czujność Twa
nie
opuszcza Cię [2]
Zastanawiał
się czy jego koledzy mieli również takie problemy w pewnych etapach swoich
związków. Karol i jego Ola wydawali się żyć w wiecznej bajce, a Mariusz i
Paulina nie widzieli poza sobą świata. Oni, gdy byli pokłóceni i musieli gdzieś
razem wyjść, bo było to związane z jego zobowiązaniami klubowymi czy
reprezentacyjnymi uśmiechali się i nawet rozmawiali ze sobą. Jednak, gdy tylko
wracali do mieszkania wszystko wracało do normy. Cisza, milczenie i ukradkowe
spojrzenia. Nie chciał jej stracić. Nie wyobrażał sobie, żeby jakakolwiek inna
kobieta mogła zająć miejsce Ingi. To ją widział w swoich planach na przyszłość.
Ona była zawsze obok. Ona nosiła pod sercem jego dziecko. Przeraził się, gdy
chłodno oznajmiła, że nie jest w ciąży. Owszem to był zły czas, ale odniósł
wrażenie, że ona kompletnie tego nie bierze pod uwagę. Przecież nie powiedziała
mu nawet, że ma jakiekolwiek podejrzenia. Zachowała to po prostu dla siebie i
gdyby nie znalazł ulotki na podłodze w łazience to nigdy by się nie dowiedział.
Zerknął na nią. Nie przerywała czytania, a jej oczy uważnie śledziły tekst.
Męczyła go ta cisza. Zawsze rozmawiali. Jednak już dojeżdżali pod kamienice
gdzie mieszkała siostra Ingi, Olga.
-
Pojadę do swoich rodziców i przyjadę za jakieś pół godziny.
- My z Olgą przygotujemy coś
do zjedzenia.
- Wniosę walizki później,
ok.?
Kiwnęła twierdząco głową i
posłała mu lekki uśmiech. Wysiadła z auta i zniknęła w bramie.
_________________
[1]
Anita Lipnicka – „Mosty”
[2] Anita Lipnicka – „Porcelana”______________________
Jakoś lubię ten rozdział. Ma wiele przemyśleń.
Całusy :*
Dziękuję, że jesteście :*
O nie. Znów budzi się we mnie nadzieja i znów się sypie. To rzeczywiście nie byłby dobry moment gdyby teraz pojawił się maluch... Oni oboje nie sa gotowi. Tylko ta końcówka...coś się będzie działo u Ciebie jak zawsze :) i kocham to! Nie mogę się doczekać następnych :D
OdpowiedzUsuńBuziaki! :****
Po prostu taki mają klimat :D. Musi się coś dziać :)
UsuńBuziaki :*
I to jeszcze raz ja :D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LIebster Award :D
http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html
Buziaki :***
Dziękuję :*
UsuńPrzepraszam, że dopiero teraz piszę jakieś słowo od siebie, ale zakręcona jestem jak słoik na zimę i stąd taka obsówka.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze mi się czyta co tu piszesz, bo mam wrażenie jakbym obserwowała wydarzenia, które ze 100 % pewnością mogły się wydarzyć. Takie życie codzienne, niewyimaginowane problemy, co dodaje temu opowiadaniu niesamowitego uroku i klimatu. Możesz być pewna, że masz mnie do samego końca ;)
Pozdrawiam :***
I to właśnie chciałam oddać. Prawdziwe problemy, takie z życia codziennego :)
UsuńDziękuję za komentarz :*
Pozdrawiam :*
No proszę teraz Indze głupio, że tak dokopała Andrzejowi - rychło w czas! Trzeba było wcześniej wypić szklankę octu, a nie takie rzeczy mówić naszemu biednemu Andrzejkowi! Dla sportowca tak ambitnego jak on to naprawdę był cios poniżej pasa! Okej, on też mógł na nią tak nie naskakiwać i swoje za uszami ma, ale zgodnie z tym co ja powiedziałam na samym początku odpowiadania - będę za Andrzejkiem cały czas! Wronka, możesz być spokojny, ochronię Cię przed złą Ingą! :D
OdpowiedzUsuńW sumie i ja odetchnęłam z ulgą, że objawy, które nękały Ingę nie okazały się być zwiastunami ciąży. Wiadomo dziecko to wspaniały dar, ale oboje przyznali, że to nie jest czas na powiększenie rodziny, nie kiedy o wszystko się kłócą i wszystko doprowadza ich do furii, zwłaszcza Ingę!
Jestem ciekawa co będzie miało miejsce na tej rocznicy, bo czuję w kościach, że coś tam się zadzieje!
Buźka! :*
P.S. Dalej bronić Andrzejka będę! :D
Się uparła!
UsuńPewnie jakby ją zdradził też znalazłabyś sposób, żeby go usprawiedliwić!
Co ten Wrona robi z kobietami xD
:*
Świetny <3 boję się Ignę. Czekam co się wydarzy na rocznicy. Jestem za Igną jak zawsze :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Szczypiorek przy okazji zapraszam do mnie
Hej! Należy ci się nominacja do Liebster Awards więcej dowiesz się na http://gdyby-bylo-cos-nie-tak.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńZ pewnością zajrzę :)
Matko, oni w końcu normalnie szczerze porozmawiają? Ech, Endriu, niczego cię nie nauczyłam? Oboje przesadzili ostatnio i teraz nie potrafią powiedzieć, że żałują, że się kochają.
OdpowiedzUsuńPrzykra sprawa z tym dzieckiem, bo chyba mimo wszystko we Wronie pojawił się przebłysk ojcowskiego instynktu. Najpierw niech się pogodzą, a potem myślą o dzieciach!
Naprawdę, nie mam do nich sił. Ogarnij ich :P Aż żałuję, że tyle kłótni pomogłam napisać :P z nimi jak z dziećmi.
Pozdrawiam
Kiedyś porozmawiają :D, ale to kiedyś.
UsuńNo masz rację chyba się pojawił ten przebłysk, ale cóż zły moment na dziecko :).
Ogarnę ich! Przecież wiesz :*