piątek, 22 maja 2015

Rozdział dziewiaty – Zazdrość

„Jestem po prostu zazdrosnym facetem.” [3]
1 grudzień 2014 r.
            Andrzej, powoli otwierał powieki. Zawsze rano lubił chwilę poleżeć w łóżku i pozwolić organizmowi do zaakceptowania faktu, że wstanie z łóżka jest najwyższą koniecznością. Tego dnia jednak chciał jak najdłużej rozkoszować się ciepłem i z uśmiechem na twarzy spojrzał na Ingę, która spała odwrócona do niego plecami. Już dawno nie spędzili tak namiętnej nocy w łóżku. Czuł, że powoli odzyskują utracony rytm. Zerkną na zegarek. Była szósta rano. Jęknął cicho. Świetnie, wstajesz skoro świt. Wiedząc, że i tak już nie zaśnie cicho opuścił ciepłe łóżko. Poprawił kołdrę, która zsunęła się z nagiego ciała Ingi i poszedł do łazienki. Doszedł do wniosku, że już dawno nie rozpieszczał ukochanej śniadaniem do łóżka. Pamiętając, że dziewczyna cały grudzień ma wolny, więc wykorzysta to pewnie głównie na spanie do późnych godzin postanowił ją zaskoczyć. Wziął krótki prysznic, ubrał się i poszedł do osiedlowego sklepu, gdzie zrobił szybkie zakupy. Zima jeszcze nie zawitała do Bełchatowa. Ulice były szare, ponure i nijak nie pasowały do zbliżających się świąt. Siatkarz od dłuższego czasu zastanawiał się nad prezentem dla ukochanej. Zupełnie nic nie przychodziło mu do głowy. Uspokoił się jednak tym, że ma odrobinę czasu na to by coś wymyślić. Chociaż biegłego puchu widać nie było to dawało się odczuć, że temperatura spada blisko zera.
            Nucąc pod nosem szybko wrócił do mieszkania, gdzie zabrał się za zrobienie tostów, jajecznicy, a także pamiętał o tym, że Inga zawsze na śniadanie pije sok z wyciśniętego grejpfruta. Ułożył wszystko starannie na drewnianej tacy i zaniósł do sypialni.
W otwarte okno wskoczę nad ranem
Tuż obok się położę nim wstaniesz
Duszy stałość skradnę całą
Ty dostaniesz do łóżka podane
Nowe życie na śniadanie [1]
            Postawił wszystko na etażerce i usiadł na łóżku Delikatnie ucałował odsłonięty skrawek ramienia Ingi, ale dziewczyna tylko odsunęła się bliżej brzegu. Ponowił gest, ale to również nie przyniosło efektu.
            - Wstaniesz? – Spytał, gdy pocałował ją w ucho.
            - Co? – Jej odpowiedź była mało wyraźna, bo jeszcze przebywała w krainie Morfeusza.
            - Muszę za kilka chwil iść na trening, a chciałbym spędzić z tobą trochę czasu przed nim.
            - Yhym… A musisz iść? – Inga, odwróciła się w jego stronę i przetarła zaspane oczy.
            - Muszę. Jesteś głodna?
            - Jak wilk – zaśmiała się i skradła siatkarzowi pocałunek.
            - W takim układzie smacznego kochanie – postawił przed nią tacę z posiłkiem.
            - A czym zasłużyłam sobie na taki poranek? – Usiadła wygodnie i poprawiła kołdrę, która zsuwała się z jej nagich piersi.
            - Tym, że jesteś. – Widząc, że dziewczyna uważnie lustruje śniadanie trochę się zaniepokoił. – Coś nie tak?
            - Pamiętałeś nawet, że piję sok codziennie rano – spojrzała na niego z taką czułością, że jego serce zabiło dwa razy mocniej.
W otwarte okno wpuszczę promienie
Niech wreszcie nas do końca ogrzeją
Wśród owoców otwórz oczy
Już się śmiejesz [1]
            - Nie o wszystkim zapominam i nawet ja przez dziesięć lat wiele się o tobie nauczyłem… - nie skończył, bo rozdzwonił się jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz. – To Włodi, przyjechał już po mnie. Zjedz wszystko. – Pocałował ją szybko i poszedł po swoją torbę by spakować świeże rzeczy na trening.
            - Czyste koszulki są w salonie na fotelu! Zapomniałam je wczoraj schować do szafy! – Krzyknęła, gdy upiła łyk soku.
            - Dzięki! Kocham cię – słyszała jak ubiera kurtkę i buty, bo coś zrzucił z okna.
            - Ja ciebie też! – Uśmiech tego dnia nie schodził jej z twarzy.
3 grudzień 2014
            Inga, wracała z Łodzi. Musiała pojechać do pracy złożyć jeden podpis, który zamykał pewien projekt i do końca roku nie musiała już pracować. Podobał jej się taki układ. Zresztą grudzień nie był nigdy zbyt obfitym miesiącem dla architektów, więc pracę dostawali głównie ludzie zatrudnieni na stałe umowy, a nie tak jak ona na kontrakty. Zerknęła na zegarek i stwierdziła, że może pojechać po Andrzeja, którego samochód od dłuższego czasu był w naprawie. Doszła do wniosku, że najwyżej posiedzi chwilę na trybunach i poogląda trening. Zajechała pod halę i zaparkowała samochód. Weszła bez większych problemów do środka i zajęła gdzieś miejsce. Uśmiechnęła się do trenera i naciągnęła rękawy swetra. Nie przychodziła często na treningi. Głównie z powodu, że nudziła się jak mops. Jednak, gdy już czasem udawało jej się zbłądzić i trafić do Energii uważnie przyglądała się Andrzejowi. Lubiła to robić. Mogła wtedy bezkarnie sycić się nim całym. Kochała go głównie za charakter, bo gdy zaczynali być to niczym nie przypominał obecnego Wrony. Wtedy chudy i szpakowaty oraz przede wszystkim bez brody. Zupełne przeciwieństwo obecnego siatkarza.
            - Cześć – usłyszała obok siebie głos Facundo.
            - A ty pomyliłeś części hali? – Spytała ze śmiechem.
            - Nie. Naciągnąłem sobie trochę mięsień. Nie ma, co przetrenowywać. Czekasz na Andrzeja?
            - Yhym. Mam nadzieję, że długo wam to jeszcze nie zajmie. Chce wrócić do mieszkania.
            - Nie pasuje ci moje towarzystwo? – Zapytał.
            - Lepszego nie mogłabym sobie wyobrazić – odpowiedziała po hiszpańsku, czym wprowadziła swojego rozmówcę z zaskoczenie.
            - Mówisz po hiszpańsku?
            - Tak wyszło.
            Zaczęli rozmawiać. Argentyńczyk opowiadał jej o swojej rodzinie, o kraju o wszystkim. Ot taka zwykła pogawędka dwójki znajomych. Nawet nie wiedzieli, kiedy minął im cały trening i zawodnicy poszli do szatni, a oni dalej siedzieli na trybunach. Śmiech Ingi, co jakiś czas rozbrzmiewał po całym pomieszczeniu. Dziewczyna rzadko rozmawiała z kolegami Andrzeja. Ogólnie mało przebywała w ich towarzystwie. Nie, dlatego, że ich nie lubiła, ale po prostu godziny spotkań nie pokrywały się i Wrona najczęściej chodził sam. Facundo raz objął Ingę ramieniem, kiedy zaśmiewali się do łez z jakiejś historii z jego dzieciństwa. Trwało to chwilę i architekt nawet nie zanotowała tego w pamięci, ale ktoś, kto im się uważnie przyglądał. Andrzeja skręcało od środka, gdy widział ukochaną tak swobodnie rozmawiającą z Argentyńczykiem. Kompletnie nie zwracała uwagi na to, co się dzieje dookoła. Gdy w końcu usłyszał od trenera, że mogą iść pod prysznic już po piętnastu minutach był przy Indze.
            - Możemy iść? – Pomógł wstać dziewczynie.
            - Już. Momencik – rzuciła i wróciła do rozmowy z Conte. Sekundę później wymaszerowała z Andrzejem z budynku.
            Usiadła za kierownicą. Próbowała zagadać o cokolwiek środkowego, ale on siedział i wpatrywał się tylko w szybę. Dłonie zaciskał w pięści. Ledwo powstrzymał się przed obiciem twarzy Facundo. Miał wrażenie, że przyjmujący próbuje poderwać każdą dziewczynę, która pojawia się w hali, od kiedy został singlem. Jeszcze ją obejmował. A Inga nic sobie z tego nie robiła. Na dodatek wydawała się zadowolona, że on jej poświęca uwagę. Nie mógł na nią spojrzeć.
Zazdrość to nic dobrego, ale kiedy się ją odczuwa to znak, że kochasz drugą osobę. Dowód, że jest dla ciebie ważna. [2]
- Powiesz mi, co cię ugryzło? Nie odzywasz się do mnie, bo…? Co zrobiłam? – Dziewczyna od razu próbowała wyjaśnić całą sytuację. Kompletnie nie podobało jej się zachowanie Andrzeja. Nie miała pojęcia, o co znowu mogło mu chodzić.
- Ty się jeszcze pytasz? - Warknął brunet i nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem.
- Tak. Nie wiem zupełnie, o co ci chodzi.
- O gołąbeczki z bożej łaski.
- Jakie znowu gołąbeczki? Z drzewa spadłeś czy jak? – Patrzyła na niego i zaczynała podejrzewać, że stracił zdolność logicznego myślenia oraz kontakt z rzeczywistością.
- Nie udawaj. Wszystko widziałem. Przyszłaś tylko, dlatego, żeby się z nim zobaczyć.
- Ale, z kim? – Nie podobało jej się to, że grał z nią i nie mówił otwarcie tylko półsłówkami. Mógł przecież powiedzieć wszystko otwarcie.
- Ćwierkaliście sobie z Facundo, aż się mdło robiło.
- Słucham? – Zaczęła się śmiać. Nie mogła uwierzyć, że on był zazdrosny o Facundo. Przecież przez dziesięć lat związku nigdy czegoś takiego nie okazywał. - Ty tak serio?
- Ciebie to bawi? To nie jest normalne.
- Andrzej, my tylko rozmawialiśmy.
- A ja tylko widziałem, jak się do siebie mizdrzycie.
- Powiedz, że teraz po prostu sobie ze mnie żartujesz i że wcale nie jesteś zazdrosny o zwykłą rozmowę z Facundo?
- On cię obejmował! Mam patrzeć jak wpadacie sobie w ramiona i nie reagować?
- Kilka sekund! – Oskarżał ją, chociaż nie miał racji. Nie chciała awantury. Nie teraz, gdy wychodzili na prostą i chciała poruszyć z nim tak wiele tematów.
- Co was tak nagle wzięło na czułości, hmm? Tobie się to pewnie podoba - żachnął się.
- To były tylko żarty. Może od razu mnie oskarż, że sypiam z połową Skry i na dodatek z przyjezdnymi klubami.
- Nie dramatyzuj. Mówię, co widziałem. Nie podoba mi się to.
- Mnie nie podoba się to, że fanki po meczu rzucają ci się na szyję i jakoś nie przypominam sobie żebym ci o to robiła awanturę. – Podczas każdego meczu czuła to dziwne ukłucie zazdrości w sercu, gdy piszczące dziewczyny namawiały go do zdjęcia czy złożenia autografu. Co bardziej śmiałe rzucały mu się nawet na szyję.
- Serio? Fanki? Z każdą zamieniam może kilka słów w ich życiu. Nie porównuj tego do was.
- Nie? A pomyślałeś jak ja się czuję, gdy tak widzę, że one przymilają się do ciebie, a ty nawet nie próbujesz tego przystopować? Po prostu rozmawiałam z Facundo tak jak rozmawiam z Karolem, Mariuszem czy innymi twoimi kolegami z klubu i kadry.
- Doprawdy?
- Nie rozumiem cię.
- Obserwowałem was. Przegadaliście prawie połowę treningu i świetnie się przy tym bawiliście, a jak ja chciałem już iść, to nie mogłaś się od niego odkleić.
Czułem się niepewnie
Przecież mogłaś przestać mnie kochać
Cały dygotałem [3]
- Andrzej, proszę cię żebyś się opanował. – Nie podnosiła głosu. Chciała to jakoś załagodzić. Czuła, że z tego nie wyniknie nic dobrego.
- Ja mam się opanować? To ty mogłaś się opanować na sali i przypomnieć sobie, kto jest twoim facetem!
- Opowiadał mi o swojej rodzinie i o Argentynie. I nie zapominam, kto nim jest. Od dziesięciu lat mam jednego. Wiesz, że nie mam, z kim porozmawiać po hiszpańsku, a to była tylko rozmowa w jego języku. Nic wielkiego.
- Zwłaszcza, że nic nie rozumiałem - burknął. - Umówiliście się już na lekcje?
- Jakie znowu lekcje? Andrzej, nie psuj tego wszystkiego - próbowała się do niego przytulić. Chciałaby zrozumiał, że nie ma nikogo poza nim. Jednak on jej kompletnie nie słuchał.
- Prywatne - powstrzymał ją ręką i przeszedł na drugi koniec pomieszczenia.
- Dla twojej informacji, jeśli miałabym cię zdradzić to zrobiłabym to z jakimś klientem, który proponował mi projekt za większe pieniądze. – Poczuła się urażona, gdy ją odsunął. W jej zielonych oczach zgromadziły się kropelki łez. Przygryzła wargę i spojrzała na niego.
- Świetnie wiedzieć, że masz tyle okazji. To, kiedy planujesz jakiś awans? Jak żona szefa wyjedzie do spa?
- Nie przeginaj! Pozwalasz sobie na zbyt wiele. Próbuję ci wyjaśnić, że nic nie zrobiłam, a ty nawet nie próbujesz przyjąć tego do wiadomości. Nie szło ci na treningu czy jak? Nie wiem trener się na tobie wyżył i teraz ty na mnie? Tak bardzo chcesz rozpieprzyć ten związek?
- Gdybyś nie wdawała się w hiszpańskie pogawędki, to byś wiedziała, jak mi szło na treningu - wytknął. - Nie muszę niczego rozpieprzać, samo się rozwala.
- Czyli te dziesięć lat nic dla ciebie nie znaczy? Nic a nic? Już mam się wyprowadzić czy może dasz mi łaskawie czas do rana? – Nie wytrzymała. Pozwoliła łzom płynąć swobodnie po jej policzkach. Przecież jeszcze kilka dni temu wszystko wydawało się takie normalne i zwyczaje i niepozbawione ich miłości. A on jej mówił, że to już i tak się rozwala. Nigdy nie poczuła się tak upokorzona jak tamtej chwili.
Nie chciałem cie zranić
Przykro mi, że doprowadziłem cie do płaczu
Nie, nie chciałem cie zranić
Jestem po prostu zazdrosnym facetem [3]
- Przypominam, że Conte mieszka z Uriarte. Może być wam ciasno - wyszedł z salonu i zostawił ją samą na środku z dziurą w sercu.
- Jesteś tak okropnie zapatrzony w siebie, że nie widzisz nic z wyjątkiem własnego nosa! – Miała go dość. Serdecznie dość.  Poszła do sypialni i wyciągnęła walizkę. Zaczęła na oślep wrzucać do niej rzeczy. Nie chciała walczyć sama. Nie zamierzała pozwalać się tak traktować. Nie była jego własnością i nigdy go nie zdradziła by nie miał do niej zaufania.
- Inga - na chwilę stracił rezon. - Co ty wyprawiasz?
- Skoro dla ciebie ten związek nic nie znaczy, to ja nie będę go na siłę ratować. Nie zamierzam się przed tobą płaszczyć ani rezygnować z kariery czy kontaktów ze znajomymi. Mam nadzieję, że jakaś fanka lepiej cię zrozumie. I przepraszam, że zmarnowałeś na mnie dziesięć lat swojego cennego życia. – Nie kryła łez. Już nie. Obnażyła się przed nim jak nigdy. Jaka byłam głupia! Nie chciało jej się wierzyć we własną naiwność, na fakt, że przez tyle lat wierzyła w coś, co nigdy miało się nie spełnić. Że wierzyła w niego, w białą suknie i niewielki kościółek gdzieś w Warszawie.
Miłość potrafi ranić. Nie ma nic bardziej bolesnego, niż rozstanie. Aby pokochać po raz drugi, trzeba nauczyć się ufać. [4]
- Ty mówisz serio?
- A ty nie? Dość mi dziś powiedziałeś…
- Nie myślałem... - Urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. - Zostań.
- Po co? Znowu usłyszę, że za bardzo się do kogoś uśmiechnęłam czy tym razem zupa będzie za słona? Po co mam zostać? – Gorycz rozczarowania przepełniała każde jej słowo.
- Bo tu jest twój dom?
- To już dawno nie przypomina domu, chociaż sądziłam, że zaczęliśmy wychodzić na prostą, że możemy pomyśleć o założeniu rodziny. Jednak pomyliłam się. Tak boleśnie się pomyliłam. – Z łazienki zabrała kosmetyczkę i kilka potrzebnych drobiazgów. Odepchnęła go, gdy stawał jej na drodze. Nic nie mogło jej powstrzymać. Była gotowa to wszystko zakończyć tu i w tym momencie.  
- Dalej możemy to zrobić, ale nie osobno - chodził za nią krok w krok.
- Nie możemy. Sam stwierdziłeś, że to się rozwala.
- Ale chciałaś to naprawić. Inga, nie odchodź, tylko spróbujmy. Co ty na to?
- Potrzebujemy przerwy. Wyjadę na tydzień lub dwa... Jadę do Warszawy. Może jak wrócę to sobie to jakoś ułożymy, a może po prostu zabiorę resztę swoich rzeczy.
- Przerwy? Co ty wygadujesz? Przecież ja tu zwariuję bez ciebie. Najgorsze, co możemy zrobić, to się rozdzielić.
Rozstanie boli tak bardzo, dlatego, że nasze dusze stanowią jedno. Może zawsze tak było i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym wcieleniem żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu siebie odnajdowaliśmy. I może za każdym razem z tego samego powodu nas rozdzielano. Co oznaczałoby, że dzisiejsze pożegnanie równa się pożegnaniu sprzed dziesięciu tysięcy lat i stanowi preludium przyszłego pożegnania [4]
- Musimy zastanowić się, co dalej. Możliwe, że po prostu nasze priorytety są zupełnie inne. A może po prostu nasz czas minął. Nie wiem, co się dzieje, ale jedno się nie zmieniło. Dalej jesteś dla mnie wszystkim.
- Ty dla mnie też. To chyba oczywiste, że cię kocham. Dlatego tak mnie drażnił Conte. Nie chcę, żebyś odchodziła.
- To tylko przerwa. – Wyszła z sypialni ciągnąc za sobą ciężką walizkę. Ubrała kurtkę i buty, a z okna zgarnęła swoje klucze od samochodu. - Dam znać jak dojadę. Dbaj o siebie.
- Inga, jesteś tego pewna? - Złapał ją za nadgarstek. Nie mógł pozwolić żeby odeszła i go zostawiła. Miał złe przeczucia, że jeśli pozwoli jej wyjść to już nigdy nie poczuje smaku jej malinowych warg ani nie usłyszy delikatnego głosu, który pobudzał w nim każdą cząstkę do życia.
- Ta... Nie, ale to chyba najlepsze wyjście. Dajmy sobie po prostu czas.
- To nie jedyne wyjście. Proszę - patrzył na nią tak smutnym wzrokiem, aż ścisnęło jej serce. Łzy jeszcze mocniej spłynęły po jej policzkach. Nie ugięła się jednak. Musieli od siebie odpocząć. Przede wszystkim musieli przemyśleć czy to wszystko ma jeszcze sens. Czy ta miłość jest jeszcze w stanie pokonywać kolejne przeszkody?
- Za chwilę znowu zaczniemy się o coś kłócić. Nawet nie wiem czy ty myślisz poważnie o nas czy tylko jesteśmy razem, bo tak ci wygodnie. Musimy od siebie odpocząć, chociaż tydzień. Weźmy głęboki wdech i znajdziemy rozwiązanie.
- Dlaczego myślisz, że nie traktuję nas poważnie? Jak słyszę tekst o odpoczywaniu od siebie, to kojarzy mi się tylko z jednym.
- Bo tak się czuję, gdzieś poza tobą... To tylko tydzień. Dbaj o siebie i graj dobrze. Zadzwonię jak dojadę. Obiecujesz, że nie zrobisz nic głupiego? – Łzy ją dławiły, ale nie poddawała się, chociaż najbardziej w tej chwili pragnęła znaleźć się w jego ramionach i słyszeć zapewnienia, że ją kocha.
- Najgłupsze, co mogę zrobić, to dać ci teraz wyjść...
- Trzymaj się – Otworzyła drzwi i wyprowadziła walizkę. Spojrzała na niego ostatni raz i próbowała się uśmiechnąć.
- Obiecaj, że wrócisz.
- Wrócę. – Tego była pewna, bo nie tak to musieli zakończyć. Przez dziesięć lat wiele rzeczy ich połączyło i wiele rzeczy musieli rozwiązać. Nawet, jeśli mieliby się rozstać to i tak musiała wrócić. W ostatniej chwili, tuż przed szczękiem drzwi, Andrzej wypadł na klatkę schodową. Porwał zaskoczoną Ingę w ramiona i pocałował. Trzymał dziewczynę mocno przy sobie, obdarzając zachłannymi pocałunkami. Bał się, że zaraz mu się wyrwie i ucieknie. Tak bardzo nie chciał, żeby to był ich ostatni pocałunek.  Odczuwał ogromny strach, że ona już do niego nie wróci, bo znajdzie kogoś, kto będzie ją traktował lepiej. - Wrócę - powtórzyła szeptem i wyrwała się z ramion, a po policzkach spływały jej łzy. Ostatnią rzeczą, jaką widziała to jak pieść Andrzeja ląduje na drzwiach.
(...) wziął mnie w ramiona, pieszczotliwie odgarniając mi włosy z twarzy. Coś we mnie nagle pękło. Po policzku jak lawina spłynęły rozpalone łzy. - Jeżeli cię stracę - rzekł półgłosem - stracę wszystko. [5]
_____________________
[1] Andrzej Piaseczny – „Śniadanie do łóżka”
[2] Blue Jeans
[3] Casey James – „Jealous Guy”
[4] Nicolas Sparks
[5] Becca Fitzpatrick
____________________
I się posypało, ale przecież skoro było dobrze to musiałam im coś zepsuć. Początkowo miała wyjechać do Warszawy zupełnie inaczej, czyli uciec i próbować wszystko sobie przemyśleć, ale jak już się Andrzejek tak uwewnętrznił to co się miała dziewczyna ociągać.
Całusy :*

8 komentarzy:

  1. To nie Andrzejek się uzewnętrznił, to Facundo się uzewnętrznił ^^
    Zaczęło się tak pięknie, troskliwie, cudownie, ćwierkające ptaszki itd. Jaki Wrona jest sprzeczny wewnętrznie, naprawdę. Chyba nie panuje nad sobą. Wszystkiego nie da się wepchnąć pod przykrywkę miłości.
    Facundo, ach Facundo, czemu ty jesteś Facundo :D czekałam na niego i proszę ;) Nie da się go nie lubić. Widać, że się polubili z Ingą, ale no ludzie, to nie znaczy, że mają romans albo plany iść do łóżka.
    W tym momencie Andrzej bardzo wyolbrzymił. Miarka się przebrała, ot co. Teraz niech się ogarnie w samotności, byle się nie zapijał w trupa. Żadne pocałunki nie pomogą, czas zmienić swoje zachowanie. Nie wystarczy, że się kochają.
    Martitta jest smutna :( Prawie płacze jak Inga :( To wyjście z walizką, pożegnanie, "obiecaj, że wrócisz". Rozdziera serce i człowiek się zastanawia, jak do tego doszło, kurna!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No było pięknie ^^, ale nie wiesz, że im dalej w las tym więcej drzew?
      Nie płacz, przecież wiesz jak to się wszystko skończy :*

      Usuń
  2. No jaaaaaaaaa Andrzej coś ty odpierdzielił za balet co? Dziewczyna cię nie zdradza a ty takie brudy wymyślasz na jej konto! Mam ochotę zatłuc. Ale w tym momencie jestem dumna z Ingi ot co! Nie dała się grze słownej i sama odpowiadała! Brawo kobieto! tak ma być! Tylko ta przerwa u nich jakoś tak nie zapowiada się dobrze. To może być najdłuższy tydzień życia :(
    Czekam juz na następny. Nie wiem co wymyśliłaś dalej i aż mnie skręca! Tyle mozliwości jest! :)
    Pozdrawiam :*
    I zapraszam:
    http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
    http://twojaimojadlon.blogspot.com/
    Buźki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zawalił i to po całości.
      Ja też jestem z niej dumna ;), w końcu się mu w jakiś sposób postawiła ;)

      Usuń
  3. o nie... Ja tu teraz powiem, co mi leży na wątrobie! Andrzej, pałka się przegła!
    A więc: ja, jako że osobiście za Wroną nie przepadam, co pewnie wiesz, podchodziłam do tego opowiadania sceptycznie, jednak z czasem spodobało mi się i zostałam. I o ile rozumiałam, że Andrzej czasem odwala takie maniany, to jego dzisiejszego przedstawienia nie rozumiem!
    Andrzej, chopie, weź ty się palnij w łeb, najlepiej pustakiem i się zastanów, co ty wygadujesz! To ona ma siedzieć pod kloszem, bo on tak chce? Ma siedzieć w domu, prać, gotować obiadki i nie spotykać się z nikim, bo "Andrzej ją kocha"?! Bez sensu i przyszłości. Ja uważam, że skoro Endrju jest zazdrosny o taką pierdołę, jaką była rozmowa z Facu, to czas coś ze sobą zrobić. A z drugiej strony, może gdyby Andrzejek przestał widzieć czubek własnego egoistycznego nosa, to zobaczyłby, że Inga też czasem potrzebuje rozmowy, a nie tylko "on" i "on". Ponadto faneczki też nie muszą w swoim życiu odbywać rozmowy z Wroną, a skoro jemu to nie przeszkadza i z nimi rozmawia, to to się nazywa hipokryzja.
    Brawa dla Ingi za odważną decyzję! Dzielna dziewczynka!
    całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny raz powtórzę, że jestem dumna, że zostałaś chociaż czytasz o siatkarzu, za którym nie przepadasz :*. Mega doceniam!
      Wiem, że dzialna :D. W końcu moja krew ^^
      :*

      Usuń
  4. Wow bardzo odważny krok wykonała Inga. Nawet mi się zrobiło żal Andrzejka. No ale Inga ma rację. Może taka przerwa dobrze im zrobi? Może dzięki temu zrozumieją że po mimo przeciwności i różności pasują do siebie? Z tą zazdrością oczywiście Andrzej przesadził, lecz zazdrość jest oznaką miłości. Ale duża zazdrość to jednak nie jest fajna. Tak więc liczę że zrozumieją co nieco nasze gołąbeczki i szybko do siebie wrócą :D
    Pozdrawiam serdecznie.
    Życzę weny!
    I przy okazji zapraszam do siebie:http://gdyby-bylo-cos-nie-tak.blogspot.com/
    Szczypiorek :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tutaj czytam sobie odcinek. Zadowolona, przesuwam coraz niżej i niżej - Andrzejek i Inga ćwierkają jak gołąbki, on przygotowuje śniadanie uwzględniając jej nawyki, spędzają miło poranek w swoim towarzystwie... i w tym momencie zapaliła mi się czerwona lampka! Pomyślałam sobie "jest tak pięknie, że jak nic zaraz coś im pierdyknie" i co?! I pierdyknęło! I to jeszcze jak! I powiedz mi Andrzejku jak ja mam Ciebie bronić kiedy zachowałeś się nie mniej nie więcej jak skończony kretyn i buc! Jakie chore pomysły ze zdradą! Zazdrość jest takim ludzkim uczuciem, ale u niego to przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Szkoda, że jeszcze nie zarzucił jej prowadzenia drugiego życia z jakimś... nie wiem... Nico czy Winiarem! Ja się pytam więc jeszcze raz - Andrzejku, dzieciaku, coś Ty najlepszego zrobił! Wcale się nie dziwie Idze, że po usłyszeniu czegoś takiego chciała przerwy. Ten czas im obu powinien wyjść na dobre, a Andrzejek powinien zobaczyć, że kobieta to skarb i skarb ten trzeba szanować. A poza tym - zaufanie! Chyba Wrona się zagalopował i zupełnie zapomniał, że związek to przede wszystkim zaufanie - nie można być szczęśliwym wciąż podejrzewając drugą stronę o Bóg wie jakie rzeczy! I wiesz co? Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale proszę stało się - Inga! Dzielna dziewczyna, bardzo dobrze zrobiła!

    Jak zwykle spóźniona jestem - WYBACZ! :* Buźka :*

    OdpowiedzUsuń