piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział czternasty – Kolacja

„Chciał być jej jedyną myślą rano, gdy się budzi, i wieczorem, gdy zasypia.” [2]
16 grudzień 2014 r.
            Inga, stała przy blacie i kroiła warzywa na sałatkę do kolacji, na którą zaproszeni byli koledzy z drużyny Andrzeja. Już jakiś czas temu jej o tym wspominał, więc postanowiła wprowadzić to w życie. Karol z Olą, Mariusz z Pauliną, Wojtek, Srećko oraz Facundo – tak o to prezentował się skład ich dzisiejszych gości. Chociaż dziewczyna nie wiedziała, co Wrona pomyśli o obecności Conte to jednak przyjaźnili się, więc zaprosiła i jego. Miała nadzieję, że spędzą miło wieczór i obejdzie się bez kłótni. W głowie cały czas miała wczorajszy wieczór, kiedy to znowu poczuła magię jak sprzed kilku lat. Zaczynała wierzyć, że wychodzą na prostą, że to całe tornado w ich życiu w końcu się skończy. Wiedziała, że jeszcze długo droga przed nimi, ale czuła pewien optymizm. Tak bardzo go kochała, że nie wyobrażała sobie bez niego życia. Tylko w jego ramionach odnajdywała szczęście. Zawsze, gdy tylko ją obejmował cały świat przestawał się liczyć. Gotowa była w nich zostać na zawsze za wszelką cenę. 
            - Inga, zaprosiłaś też na dziś Facundo? Dzwonił przed chwilą i mówił, że się spóźni – do kuchni wszedł Andrzej, który ubierał czarną koszulę.
            - Tak, zaprosiłam. Sam o nim mówiłeś jak to omawialiśmy – stała przy blacie i kroiła warzywa na sałatkę.
            - Myślę, że jakoś by się odbyło to spotkanie bez niego – mruknął niezadowolony. Dziewczyna mocniej zacisnęła palce na nożu.
            - Sam mówiłeś, że to twój przyjaciel. Nie rozumiem, o co ci chodzi – próbowała silić się na całkiem neutralny ton. 
     Sądziła, że już mu przeszła ta cała zazdrość o Facundo. Nie chciała kolejnej kłótni. Za kilka dni mieli jechać do Warszawy, nie wyobrażała sobie, że podzieli się z nim opłatkiem, gdy będą na siebie warczeć jak osy. Nie chciała tego. Marzyły jej się święta w takiej rodzinnej atmosferze. Zwłaszcza, że pierwszy raz wigilię mieli spędzić wspólnie. Do tej pory każde z nich jadło kolację w ten wyjątkowy wieczór ze swoją rodziną. Jednak w tym roku rodzice Ingi, dostali zaproszenie od rodziny Olafa, więc nie mogli zbytnio odmówić skoro w maju miał odbyć się ślub. Dlatego Inga wylądowała, jako gość u Andrzeja, który nie ukrywał radości z tego faktu.
            - Przyjaciel to za huczna nazwa. Po prostu… Skoro ma się nam lepiej układać, to może zacznijmy od bardziej neutralnych znajomych? – Uniósł pytająco brew.
Chcę być blisko ciebie
W oczu twoich niebie
Znów odnaleźć to co kiedyś zakwitło w nas
Poczuć twoje dłonie
Serce które płonie
Krew zaszumi w głowie
Tak jak na wietrze las [1]
            - Nie wiem, co mam zrobić, żebyś mi uwierzył, że nie zamierzam cię zdradzić – nie spojrzała na niego. Wiedziała, że jeden zły gest i za chwilę zaczną się kłócić. Nienawidziła, gdy musiała pilnować każdego swojego słowa. Kiedyś nie musieli tak bardzo się kontrolować.
            - Kochanie – podszedł do niej i objął ją w talii. Wargami musnął jej szyję. – Nie o to mi chodzi. Nie chce się denerwować niepotrzebnie na wasz widok.
            - Ale kto ci każe się denerwować? Przecież ja od czasu naszej kłótni się z nim nie widziałam.
            - Dlatego dzisiaj będziecie nadrabiać – odruchowo mocniej przytulił się do jej pleców, jakby chciał w ten sposób zachować ją tylko dla siebie. Była dla niego wszystkim. Idealna i jego. Chciał być mężczyzną, który jest jej godny, który nigdy jej nie zawiedzie. Chciał być tym, kim ona potrzebuje i zasługuje, a za każdym razem ją ranił i powodował łzy w tak zielonych i ukochanych przez niego oczach.
            - Wrona, nie przeginaj, bo mam nóż w ręce – powiedziała chłodno.
            - Lepiej żebym ja nie miał, gdy padniecie sobie w ramiona.
            - Dlaczego taki jesteś? – Nie kryła, że boli ją brak jego zaufania. Ona musiała, bo inaczej już dawno by się rozstali. Wymagało to od niej wiele pracy. Jednak zawsze powstrzymywała się przed tymi wszystkimi uwagami na temat jego fanek.
            - Bo cię kocham? – Rzucił retorycznie. Kochał ją jak wariat i przerażała go myśl, że uświadomił sobie to dopiero wtedy, gdy byli na poważnym zakręcie. Kiedyś dla niego było sprawą oczywistą, że będą ze sobą wiecznie, ale od pewnego czasu nic już nie było pewne. Drżał na samą myśl, że ktoś inny mógłby ją trzymać w ramionach i wypowiadać słowa miłości. Była tylko jego i tylko ona się dla niego liczyła. Drobna, bezbronna Inga – jego Inga.
Słońce zawsze świeci gdzie indziej
Chociaż jest o krok
Słowa dwa (jeszcze raz)
Ty i ja (zobaczą nas)
Dwa ciała jeden cień. [1]
            - Jakoś wcześniej nie byłeś taki zazdrosny. Co się zmieniło?
            - Sam nie wiem. Nie było nikogo tak przystojnego jak ja? – Chciała zacząć się śmiać. Ewidentnie brakowało mu skromności. Zachowała jednak powagę. To nie był dobry moment na rozładowywanie jakichkolwiek emocji głupimi żartami.
            - Miałam równie przystojnych kolegów na studiach – stwierdziła i wymieszała sałatkę.
            - Naprawdę? Nie zauważyłem.
            - Tak. Zauważyłam, że reagujesz w taki sposób tylko na Facundo. Co on ci takiego zrobił? I dlaczego karzesz za to mnie? – Nie chciała płakać, ale słona łza rozczarowania spłynęła po jej policzku. Nie ufał jej, a to bolało. Szybko ją starła.
            - Doskonale wiem, jaki on jest. Odkąd znowu został singlem podrywa wszystko, co się rusza.
            - Ale dlaczego rykoszetem obrywam ja? Dlaczego nie ufasz mi? – Wytarła ręce w ścierkę i odwróciła się w jego stronę. Spojrzała mu w oczy.
            - Tu chodzi o dwie osoby. Nie dasz rady przeciwstawić się dwumetrowemu facetowi. – Nie wierzyła w to, co usłyszała. Nie chciała, zaakceptować faktu, że Conte mógłby jej zrobić krzywdę. Nigdy go tak nie postrzegała. Owszem spędzała z chłopakami z ekipy mało czasu, ale przecież to byli normalni ludzie, a nie jacyś psychopaci.
            - Chyba nie mówimy o tym samym Conte. I unikasz odpowiedzi na moje pytanie.
            - Nie unikam. Odpowiedziałem, że nie ufam jemu.
            - Nie chcę się kłócić – powiedziała i poprawiła mu kołnierz koszuli, który drażnił ją od dłuższego czasu.
            - Myślisz, że to moje ulubione zajęcie? Chcę być jedynym mężczyzną w twoim sercu.
Chciał, aby tylko o nim myślała, gdy przeżywa radość, podejmuje decyzje, jest wzruszona lub rozmarzona. Żeby tylko o nim myślała, gdy słucha muzyki, która ją fascynuje, gdy śmieje się do łez z dowcipu lub płacze rozczulona w kinie. Chciał, aby o nim myślała, gdy wybiera bieliznę, szminkę, perfumy lub odcień farby do włosów. Żeby tylko o nim myślała na ulicy, gdy odwraca onieśmielona głowę na widok całującej się pary. Chciał być jej jedyną myślą rano, gdy się budzi, i wieczorem, gdy zasypia. [2]
            - Jesteś. Dlaczego w to wątpisz? Mam wrażenie, że zrobiłam coś i czymś cię zraniłam – czuła się tak zawsze, gdy on rzucał takim tekstem. Wtedy usilnie próbowała, przypomnieć sobie, co takiego mogło go zranić.
            - Po prostu zobaczyłem w tobie i nim nas z młodszych lat, nas z przed tego całego cyklonu.
            - Widocznie muszę się udać do okulisty – nie mogła się powstrzymać, więc zaczęła się śmiać. – Ja nic w nim i we mnie takiego nie widzę.
            - Przypominam ci, że we mnie też kiedyś nie widziałaś potencjalnego partnera.
            - Tylko przez trzy miesiące i to było dziesięć lat temu! Wypominasz mi to przy każdej okazji – fuknęła oburzona i odsunęła go od siebie.
            - Nie złość się, przecież tylko wspomniałem. Śniłem o tobie po nocach, wpatrywałem się jak ciele w malowane wrota, a ty nic – lekko uśmiechnął się na wspomnienie jego podchodów. 
     Wiecznie go spławiała, a z innymi chłopakami rozmawiała normalnie. Dla niego miała tylko zawsze krótkie ‘cześć’ i nic więcej. A on dostawał wściekłości, gdy jakiś inny siedział obok niej i pochłaniał całą jej uwagę. Dopiero po pewnym czasie zgodziła się spotkać i dać mu szansę. Długo musiał jej udowadniać, że siatkówka to nie jest tylko jedyna myśl, która zaprząta mu głowę. Jednak opłaciło się być wytrwałym, bo w końcu i ona go pokochała. Zawładnęła jego sercem tak mocno, że sam się czasem zastanawiał, czemu wszystkie inne dziewczyny przy niej bladną? Nie wiedział tego, ale dla niego była jedyna i niepowtarzalna. Pełna dziewczęcego wdzięku i zawsze, gdy tylko na nią spoglądał czuł to przyjemne uczucie miłości, które wypełniało go całego.
            - A jak sądzisz, dlaczego? Bo już wtedy wybrałeś siatkówkę i sądziłam, że w głowie nie masz nic więcej z wyjątkiem sportu. Jak ciele w malowane wrota? Nigdy o tym nie wspominałeś – zaśmiała się radośnie. Poczuła przyjemne uczucie, gdy wspominał o tym jak na początku ją kochał. Owszem dawała mu kosza, ale to, dlatego, że nie chciała być zabawką. Nie ufała mu, bo przecież należał do sportowej części jej klasy, a ona nie ufała takim osobom. Nie chciała być zraniona.
            - Noo… W sensie zakochany byłem – zmieszał się lekko, bo ciężko mu było mówić o swoich uczuciach z liceum. – Na kobiety zawsze jest czas i miejsce.
            - Byłeś? Znaczy, że już nie jesteś?
            - Inga, nie bierz mnie za słówka. Teraz jestem zakochany z wzajemnością.
            - Spędźmy po prostu miły wieczór w towarzystwie znajomych i oczywiście twojego najlepszego przyjaciela Karola, o którego chyba powinnam być zazdrosna.
            - Przecież on ma dziewczynę! – Oburzył się Wrona.
            - I co w związku z tym? To nie przeszkadza wam spędzać mnóstwa czasu razem.
            - Przecież ze sobą nie sypiamy – jęknął.
            - No tego nie mogę być nigdy pewna. Jeden pokój na wyjazdach. Różne rzeczy mogą się tam dziać – utrzymywała śmiertelną powagę, chociaż najchętniej wybuchłaby śmiechem na widok jego miny.
            - Inga! – W jego głosie słychać było coraz większe oburzenie. – Chyba się nie czujesz dobrze.
            - Żartowałam – w końcu zaczęła się śmiać. – Zresztą wczoraj wieczorem pokazałeś, na co się stać. Wybiłeś mi jakikolwiek argument z ręki na temat twój i Karola – westchnęła lekko rozczarowana, ale uśmiechnęła się na samo wspomnienie minionego wieczoru.
            - Zawsze mogę być biseksualny – poruszył sugestywnie brwiami.
            - Wykopie cię wtedy z mieszkania – zapiszczała przerażona na samą myśl.
            - Nie bądź taka. Możemy się razem zabawić – zaczął zbliżać się do niej.
            - Ani kroku dalej! Pamiętaj, że mam nóż!
            - Kochanie, do wszystkiego można się przekonać.
            - Andrzej, bo będę siedziała obok Srećko!
            - Następny do odstrzału? – Zapytał ze śmiechem, bo dobrze wiedział, że Inga ze Srećko w całym swoim życiu zamieniła może kilka zdań.
            - A przeszło ci już?
            - Ok. Przyznaje, nasze łóżko pomieści tylko dwie osoby.
            - Jesteś czasami okropny – odetchnęła z ulgą i doprawiła sałatkę.
            - Też cię kocham, też – poczuł jak ogromny ciężar spada mu z serca. Obyło się bez awantury. Tego potrzebowali.
            - Zanieś to na stół. Goście zaraz powinni być. Tylko błagam zachowuj się przy Facundo.
            - Dobrze, jakoś powstrzymam się przed złapaniem go za kolano – mrugnął do niej i wyszedł z kuchni, a ona zaczęła się śmiać.
Chodzimy tak mijamy się wciąż
I gdzieś na południe od nieba
Szczęście znika znów
Każdy ich zna i jego i ją
Takie serca dwa którym trzeba rozpalonych słów [1]
            To był dobrze spędzony wieczór. Wszystkim dopisywał humor i nawet Andrzej nie był zbyt opryskliwy w stosunku do Facundo, który siedział tak daleko od Ingi, że nawet nie było sposobu by zamienili jakieś zdanie tylko między sobą. Środkowy cały czas trzymał rękę na krześle Ingi i delikatnie dotykał jej szyi. Uśmiechała się i promieniowała blaskiem. Nie mógł również zarzucić jej tego, że była złą kucharką. Świetnie dobierała smaki i mieszała je w tak różny sposób, że praktycznie nigdy nie podała mu dwa razy tego samego dania, gdy już zasiadali do jakiejś romantycznej kolacji. Architekt również czuła się zrelaksowana. Lubiła w zasadzie wszystkich kolegów Andrzeja. Czasami bywały takie dni, gdy wzajemnie się gościli, ale należały one do rzadkości, bo przecież sezon klubowy gnał jak szalony, więc siatkarze nie mieli czasu nawet porządnie wypocząć. Inga usiadła wygodnie i pozwoliła by palce Andrzeja gładziły ją po ramieniu. Ona w jednej dłoni trzymała kieliszek wina, a drugą położyła na kolanie środkowego. Uśmiechnął się. Wiedział, że ona również się stara. Dała mu właśnie kolejny znak, że nikt poza nim się nie liczy. Nie chciał się przyznać, ale zazdrość, jaka w nim ostatnio wzbierała, wystraszyła również jego. Nigdy się tak nie zachowywał i rozumiał jej przerażenie. Srećko, poprosił o herbatę, więc Wrona zebrał zamówienia i udał się do kuchni, gdzie dobiegała go wesoła rozmowa przy stole.
            - Inga, musimy porozmawiać o przyjaźni naszych mężczyzn – zaczęła dziewczyna Karola ze śmiechem.
            - Też zauważyłaś, że spędzają podejrzliwie wiele czasu ze sobą?
            - Oczywiście! Nawet ostatnio Karola próbowałam wypytać czy czegoś przede mną nie ukrywa, ale uciął szybko temat. Może ty coś wiesz?
            - Come on! Dziewczyny, gdzie ja i Wrona? Przecież on za Ingą to płacze jak ledwo wyjedziemy z miasta.
            - Tak? – Kowalska spojrzała na Kłosa z zaciekawieniem.
            - No proszę cię! Jak wyjechałaś do stolicy to rozpaczał nam cały czas…
            - Tobie Karol coś powiedzieć – Andrzej wrócił do gości z herbatą i usiadł obok Ingi.
            - Mówię ci Inga. Zachowywał się okropnie. Weź nie zostawiaj go na tak długo samego. – Kłos odchrząknął i zaczął parodiować Andrzeja. - Inga wróć, chlip chlip, pralka się zacięła, chlip chlip, jestem głodny, gdy wracałem z treningu nie było już chleba chlip chlip nie umiem włączyć piekarnika żeby podgrzać mrożoną pizzę chlip chlip. – Dziewczyna nie mogła przestać się śmiać, aż się popłakała.
            - Nie było, aż tak źle, prawda? – Spojrzała na Wronę i otarła kąciki oczu.
            - Bez ciebie zawsze jest źle, a ty Karol już nie jesteś moim przyjacielem! – Rzucił do kumpla i uderzył go w ramię.
            Goście rozeszli się chwile przed północą. Inga, zaczęła sprzątać wszystkie rzeczy i chować brudne naczynia do zmywarki, której używała od wielkie dzwonu, bo na dwie osoby kompletnie się nie opłacało. Od razu również zmieniła obrus na stole. Nagle poczuła, że Andrzej obejmuje ją w pasie i mocno do siebie przytula. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Stali przytuleni do siebie i ich jedynym marzeniem było by chwile szczęścia nigdy ich nie opuszczały.
Miłość nie jest linią prostą, jest jak sinusoida. Góra, dół i tak na przemian. Chwile szczęścia - przepłakane noce. Radość - ból. Upadki - wzloty. Mimo to jest piękna i jest sensem życia. [3]
_____________________
[1] Volver – „Chcę być blisko ciebie”
[2] Janusz Leon Wiśniewski
[3] Gabriela Gargaś
__________________________
Dobra. Sielanka trwa. Ja nie wiem jak ja napisałam te rozdziały i powstrzymywałam się, żeby ich nie pokłócić.
W środę obrona. Trzymajcie kciuki :*

12 komentarzy:

  1. Ostatnio mnie wszystko wkurw... to znaczy bardzo mocno irytuje, więc tutaj też nie mogło być inaczej, mianowicie rozmowa Andrzeja z Ingą. Co on się tak usrał do tego Facu? Może trochę zaufania, bubku.
    Ogólnie to podziwiam Ingę, że jeszcze z nim jest. Kolacja na pewno wypadła świetnie i wszyscy byli szczęśliwi ;]
    Czekam na kolejny *siorbie meliskę*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko... Znowu mu się oberwało. Biedny Wrona.
      Meliska dobra?

      Usuń
    2. Dobra,mam nadzieję, ze jeszcze go pochwalę :D
      Meliska dobra, ale wystygła od tamtego tygodnia xD

      Usuń
    3. a jak się poparzę? xD

      Usuń
    4. Nie zakładaj od razu czarnych scenariuszy xD

      Usuń
  2. Taaaaaa... ja się cieszę, że obeszło się bez kłotni tej dwójki :) ostatnio było ich za dużo :)
    Czy tylko mam wrażenie czy naprawdę chcesz coś poważnie zmienić w ich życiu? :)
    Może Wronka przesadza? Nie wiem sama :/
    Do następnego i zapraszam do siebie! Poprawiłam się!
    http://twojaimojadlon.blogspot.com/
    http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
    http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/

    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może chce, a może nie chce :P
      Sami się przekonacie czy przesadza w najbliższych rozdziałach :*

      Usuń
  3. Hahahahahaha matko :D najpierw Andrzej z tym, że nie było nikogo przystojniejszego mnie powalił, potem żarciki o trójkącie no i na deser Karol :D wyobraziłam sobie takiego Wronę na skraju wytrzymałości, czytającego instrukcje do sprzętu AGD xD
    Naprawdę, aż dziw, że nie wywiązała się kłótnia przed kolacją. Dobrze, że skończyło się na śmiechu, bo Andrzejek dziwne teksty rzucał i cóż, zazdrość do pewnego stopnia schlebia partnerce i ją dowartościowuje, ale łatwo przegiąć.
    No gdzie taki uroczy Facundo by skrzywdził Ingę? Come on :D Chłopak do rany przyłóż.
    Jest tak dobrze, tak milusio, ale wszyscy wiemy, że już czekasz, żeby zepsuć :(
    Ja to bym się zgodziła na trójkąt, ale argentyński :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu czekam! O co ty mnie posądzasz... Dobra, masz rację czekam na ten moment xD

      Usuń
  4. Andrzejku, Andrzejku - czasem ta twoja chorobliwa zazdrość jest naprawdę urocza, wiesz? Ale zaznaczam, tylko czasem! Bo jak się w nim odezwie ZAZDROŚNIK to o matuchno, szukać tylko schronienia pod stołem lub krzesłem! No, ale muszę Andrzejku sprowadzić Cię na ziemie - nie jesteś najprzystojniejszym facetem pod słońcem, ot co! Spójrz sobie kochanieńki na takiego Bąkusia - toż to sam sex! :D Tylko proszę tutaj nie trzaskać rzęskami, nie fochać się i nie wydawać oburzonych efektów dźwiękowych Panie Wrona! A jak Karollo zaczął się tak wypierać tego rzekomego związku to od razu pomyślałam, ze ta jego obrona jest aż za bardzo nagła - wewnętrzny psychologu ucisz się! Ale dobrze, że ra ich przedkolacyjna rozmowa odbyła się bez żadnej kłótni i bez tak zwanego "gościowego wkurwu" - można? Można! Trójkąt - Inga, Wrona i Kłos - obawiałabym się, że Panowie w ogóle zapomnieliby o biednej Indze :D A swoją drogą, jakby Wrona bardziej nalegał to Inga mogłaby zawsze jako argumentu na swoją obronę użyć stwierdzenia - sam naszedł mi na nóż! Każdy sąd by ją uniewinnił! :D

    Trzymam mocno kciuki w środę! :*

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, ale masz świadomość, że z tym Bąkiem to przesadziłaś?
      Och no lekka scena zazdrości bez awantury ;) musiała być.
      :*

      Usuń