„Chcieć mieć razem dzieci i być razem, by
je wychowywać, na tym naprawdę polega miłość.” [3]
15
grudzień 2014 r.
Inga, robiła gruntowne porządki w ich
bełchatowskim mieszkaniu. Za kilka dni mieli pojechać na święta do Warszawy,
więc według Andrzeja nie miało to sensu. Jednak postanowił się nie wtrącać i
zostawić jej wolną rękę. Pocałował ją w policzek i wyszedł na popołudniowy
trening zostawiając ją ze sprzątaniem. Środkowy wiedział, że w tej kwestii
najlepiej po prostu nie proponować jej pomocy. Dziewczyna wysprzątała wszystkie
pokoje i można się było nawet pokusić o stwierdzenie, że nawet najdrobniejszy
okruszek nie znalazł się przypadkiem na podłodze. Ostatnią rzeczą, jaka jej
została do uporządkowania była szafka pełna różnego rodzaju dokumentów,
gwarancji czy też paragonów. Zabrała je z Warszawy, kiedy na początku
poprzedniego sezonu przeprowadzała się do Bełchatowa. Wzięła wtedy ze sobą
kilka sprzętów domowego użytku, które jeszcze wtedy obejmował czas gwarancji
lub ubezpieczenia. Skrupulatnie wszystko przeglądała i to, co było już
niepotrzebne wyrzucała.
Siedziała
na podłodze i co jakiś czas upijała łyk czerwonego wina. W radiu leciała jakaś
świąteczna piosenka. W pewnym momencie natrafiła na coś. Wydawało się, że jest
to jakaś gruba książka. Gdy ponad rok temu Andrzej pomagał jej rozpakowywać
wszystkie kartony pokazał jej owiniętą w folię jakąś grubą cegłę, którą wzięła
za podręcznik ze studiów. Kazała mu włożyć do tej szafy i kompletnie o tym
zapomniała. Podczas porządków zrozumiała jednak swój błąd. To był jej album ze
zdjęciami. Natychmiast przeniosła się do kuchni, gdzie usiadła na krześle. Otworzyła
go, a na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Prowadziła go od czasów
licealnych. Dostała od rodziców na urodziny, którzy chcieliby gromadziła w nim
najcenniejsze chwile. Zaczęła oglądać i co jakiś czas wybuchała głośnym
śmiechem. Przypomniała sobie te wszystkie radosne chwile, wspaniałych ludzi,
których spotkała na swojej drodze. Zauważyła też, że i tak na większości zdjęć
jest gdzieś Andrzej. Jej Andrzej, którego już wtedy kochała. Ten album stał się
namacalnym dowodem na to, że przed Bełchatowem też byli szczęśliwi. Zmienili
się. Nie tylko pod względem fizyczny, bo już dawno nie wiedziała Andrzeja bez
brody, a ona tylko na początku liceum miała okres, gdy ścięła swoje długie
włosy na krótko.
- Co robisz? – Zajęta
przeglądaniem zdjęć nie usłyszała, gdy wszedł do mieszkania. Dopiero, gdy
usiadł na krześle obok niej i odezwał się, zauważyła jego obecność. Podskoczyła
ze strachu.
- Wystraszyłeś mnie! –
Krzyknęła oburzona i przysunęła się do niego bliżej. – Patrz, co znalazłam.
- Pokaż – lewą ręką zaczął
przeglądać album, a prawą zabrał z jej ręki kieliszek czerwonego wina i upił
łyk.
- Ej, ej! Panie siatkarzu,
pan nie może pić – oburzyła się.
- Łyk jeszcze nikomu nie
zaszkodził. Na dodatek to nasze ulubione wino. Gdzie znalazłaś ten album? – On
również się uśmiechał na widok tych wszystkich zdjęć.
- W szafce z dokumentami.
Sądziłam, że został w Warszawie. Muszę go uzupełnić.
- Jakie to szczęście, że już
nie chcesz ścinać swoich włosów. Wyglądałaś wtedy jak mój bardzo przystojny
kolega.
- Kłamczuch! Mówiłeś, że
wyglądałam wtedy seksownie.
- Zacznijmy o tego, że zawsze
wyglądasz seksownie – zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem, aż zrobiło się jej
gorąco.
- To nie zmienia faktu, że
wtedy kłamałeś.
- Nieprawda. Teraz mam po
prostu porównanie i stwierdzam, że lepiej ci w długich.
- I jak ci tu wierzyć w
cokolwiek? – Udając zrezygnowaną oparła głową na dłoniach.
- Ej, przecież nigdy cię nie
okłamałem – lekko się przestraszył. Dotknął jej ramienia. Nie chciał żeby
kłócili się o jakąś głupotę.
- Wiem – powiedziała ze
śmiechem. Już dawno jej tak radosnej nie słyszał. – Wystraszyłeś się trochę
panie Wrona.
- To nie fair – mruknął i
zapatrzył się na fotografię roześmianej dziewczyny z czasów licealnych. – Byłaś
wtedy szczęśliwa, nie?
- Bardzo – złapała go za rękę
i splotła ich palce.
- A teraz? Jesteś szczęśliwa?
– Spytał ją poważnym tonem.
W
myślach jedno życzenie,
na
zawsze z Tobą być i dla Ciebie.
Magia
spadających gwiazd,
która
będzie trwać tysiące lat. [1]
Zamyśliła
się. Tak bardzo banalne pytanie, a ona nie wiedziała, co odpowiedzieć. Kochała
go, ale to nie była jej definicja szczęścia. To on był jej szczęściem. Tylko
świadomość, że on jest tylko jej dawała jej to przyjemne uczucie, gdy ludzie
kochają cały świat. I chociaż czasem się kłócili to zawsze miała świadomość, że
za kilka dni wszystko sobie wyjaśnią. Zaczynało też do niej docierać, że to nie
chodzi o to by ślubować sobie przed ołtarzem, chodziło o to by się kochać i być
ze sobą zawsze. Nawet pogodziła się już z myślą, że nigdy nie założy białej
sukni. Jeśli tylko on byłby zawsze jej nie potrzebowała tego.
-
Tak – odpowiedziała stanowczym głosem i spojrzała w jego oczy.
-
Powiedz prawdę. Chciałbym, żebyś była ze mną szczęśliwa tak samo jak wtedy –
zaniepokoiła go jej milczenie. Bał się odpowiedzi.
-
Jestem. Nie ma dla mnie lepszego miejsca niż to obok ciebie, gdziekolwiek
jesteś. A tak jak wtedy już nigdy nie będzie. Już nie jesteśmy parą beztroskich
nastolatków, którzy robią na złość rodzicom i umawiają się ze sobą. –
Uśmiechnęła się na wspomnienia, które pojawiały się jedno po drugim w jej
głowie.
Wtedy
cieszyli się swobodą, bo prawie w ogóle się nie znali, byli radosnymi
posiadaczami nieśpiesznej przyszłości, do której wszystkie drzwi były nadal
otwarte, a wszelkie obietnice ciągle jeszcze mogły się spełnić. [2]
-
Pamiętasz, jak wdrapywałaś mi się na barana żeby wejść do pokoju przez okno?
Dobrze, że już wtedy byłem tak wysoki. – Pamiętała. Oczywiście, że pamiętała.
Olga zawsze pilnowała, żeby okno było otwarte, gdy ona wymykała się na noce
randki z Andrzejem. Siostra zawsze była ich sprzymierzeńcem.
-
Pamiętam. A pierwszy obiad u moich rodziców? Oblałeś się cały barszczem. Mama
do tej pory się z tego zaśmiewa do łez.
-
Wyobrażam sobie jej minę, gdy obrus się nie doprał. Myślałem, że przyśle mi
rachunek.
-
Powiedziała do mnie wtedy: Ingo, mogłabyś
sobie wybrać bardziej kulturalnego chłopca. Oczywiście zrobiła przy tym
swoją poważną minę, której z Olgą zawsze się bałyśmy. – Spojrzała na mężczyznę
z miłością, którą on czuł cały czas. Musnął wargami jej skroń.
-
A ty jej nie posłuchałaś. Rebeliantka z ciebie, Ingo.
-
Wolałbyś żebym jednak następnego dnia zostawiła cię przed pracownią chemiczną?
-
W życiu! Ratowałaś mi zawsze tyłek na zajęciach.
-
Bo ty tylko myślałeś o siatkówce – zaśmiała się. – Tego z kolei nie rozumiał
tata. Nie wierzył, że możesz mieć z tego swojego sportu pieniądze. Cały czas
pytał: Co on będzie miał z tego sportu?
- Radość z życia, pracę marzeń i takie tam – machnął na to
wszystko ręką. – A w dodatku miałem dziewczynę, która to wszystko akceptowała.
Musisz
przy mnie być,
musisz
trzymać mnie za rękę,
kochać
całym sercem,
bo
nie trafi się już więcej.
Dbajmy
o siebie,
niech
inni widzą to. [1]
-
Chyba dobrze wtedy zrobiliśmy, że trwaliśmy przy swoim – zerknęła na niego
niepewnie. Czasami do jej głowy przychodziły wątpliwości czy gdzieś w
przeszłości nie popełnili błędów. Na dodatek bała się każdej takiej rozmowy,
nigdy nie była pewna czy za chwile nie zaczną się kłócić o coś banalnego.
-
Nie mam, co do tego żadnych wątpliwości – w jego głosie słyszała pewność. Teraz
to on złapał jej dłoń i splótł ich palce. – Pokażmy im, że się mylili.
-
Myślisz, że nam się uda?
-
Jestem tego pewien – wyczuwał w jej postawie obawę i wcale się temu nie dziwił.
Nie dali sobie ostatnimi czasy pewności, a ona zawsze była taka krucha i
bezbronna.
-
A ty? Jesteś szczęśliwy?
-
Jestem i postaram się, żebyś ty też była. – Wielki kamień spadł z jej serca.
Odetchnęła z ulgą.
-
Chyba trochę się pogubiliśmy. Jednak wiesz, że nigdy niczego nie żałowałam?
Nawet tego, że wylądowałam w szpitalu z przemęczenia, ale zawsze czułam, że za
mało cię wspieram.
-
Wizytom w szpitalu mówimy stanowcze nie. Wspierasz mnie wystarczająco i nigdy
nie prosiłem o więcej. – Spojrzała na niego uważnie. Zauważyła, że on też
zaczynał coś rozumieć. Upiła łyk wina.
-
Nie prosisz o więcej?
-
Masz swoje życie. Nie mogę ci zabraniać z niego korzystać. Chyba powinienem się
cieszyć, że znalazłaś dla mnie w nim miejsce, prawda?
-
To nie tak, że musisz się cieszyć, bo ja mam miejsce dla ciebie. To nie tak, że
ja muszę być szczęśliwa, bo masz dla mnie czas po treningu czy meczu. Budujemy
to wszystko razem i nie chcę wprowadzać w to wszystko rywalizacji.
-
Nie rywalizujmy na swoje zajęcia. Po prostu będziemy się cieszyć każdą wspólną
chwilą.
Teraz
chcę być przy Tobie.
Teraz
uświadamiam sobie,
Ile
dla mnie znaczysz,
przekonałem
się,
potrzebuję
Ciebie,
dzisiaj
o tym wiem. [1]
-
Nie chce rywalizować. Chce żebyś miał stabilne życie, byś mógł się rozwijać.
Nie chce pewnego dnia stanąć przed tobą i powiedzieć, że będziesz ojcem, a
potem usłyszeć, że nie jesteś gotowy.
-
Nigdy bym nie stchórzył. Skoro jesteśmy naprawdę razem, to sobie poradzimy w
obliczu każdego wyzwania.
Stanie
w kościele czy urzędzie stanu cywilnego w wielkiej białej bezie i powtarzanie
mnóstwa prawniczego bełkotu nic nie znaczy. Chcieć mieć razem dzieci i być
razem, by je wychowywać, na tym naprawdę polega miłość. Do tego służy. [3]
-
Teraz tak mówisz. – Nie poczuła się pewniej. Dziecko nie powinno być dla nich
tylko wyzwaniem, bo wpadli. To powinien być owoc ich miłości. Rozczarowanie
owładnęło nią całą. Wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na niego.
Patrzył na nią z uczuciem, widziała je w jego błękitnych oczach. Uświadomiła
sobie, że nigdy nie patrzył tak na żadną inną kobietę.
-
Wiem, wiem, że łatwo się mówi, ale naprawdę nie jestem takim palantem –
uśmiechnął się z przekąsem. – Skoro się idzie do łóżka to trzeba wiedzieć, co z
tego może wyniknąć.
-
Nie jesteś palantem? Karol twierdzi coś innego – Inga zaśmiała się, bo podczas
ostatniego spotkania z Kłosem usłyszała od niego kilka obraźliwych epitetów
skierowanych w stronę Wrony.
-
Słuchaj Karola, a daleko zajdziesz – prychnął urażony.
-
No już, już. Nie bocz się tak panie Wrona. Uspokajam cię, że tatusiem nie
zostaniesz w ciągu kilku najbliższych miesięcy.
-
Jesteś tego pewna? – Uniósł brew i uważnie się jej przyjrzał. Poczuła się
kompletnie naga i na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
-
Coś sugerujesz?
-
Wspominałem, że jesteś seksowna… - jego dłoń wylądowała na jej udzie i
kierowała się niebezpiecznie ku górze, a po jej ciele przeszedł dreszcz.
-
Coś mówiłeś. Oj, Wrona, co ty ze mną robisz? – Próbowała zostać myślami w ich
kuchni i nie rzucić się na niego.
-
Jestem świadomy, że ciężko wytrzymać, na co dzień z kimś tak przystojnym i
czarującym jak ja – wymruczał, drażniąc jej policzek swoim zarostem. Kolejny
dreszcz przeszedł przez jej ciało. Jego dłoń nie przestawała wędrować po jej
udzie. – Mały Andrzej, to brzmi kusząco – wymruczał i zaczął całować ją po
szyi.
Nie
wytrzymała i pocałowała go namiętnie. Już wiedział, że mu ulegnie. Wziął ją na
ręce i zaniósł do sypiali. Położył delikatnie na łóżku i powoli rozpinał
perłowe guziczki czarnego swetra Ingi. Ich języki rozpoczęły namiętny taniec,
walkę o jak najwięcej przestrzeni. W końcu zdjęła z niego t-shirt. Ujrzała
doskonale wyrzeźbione ciało. Całowała każdy jego fragment. Nie śpieszyli się.
Nie mieli powodów. I jej sweter podzielił los koszulki Andrzeja. Uwolnił jej
piersi z czarnego, koronkowego stanika. W sypialni słychać było tylko ich
przyśpieszone oddechy i szepty wypowiadanych imion. Mężczyzna dbał o każdy
centymetr skóry Ingi. Dla niego była idealna. Chociaż tyle razy widział ją nagą
to za każdym razem odczuwał ten sam dreszcz podniecenia. Zostawiali na swoich
ciałach mokre ślady swoich ust. Drogę nieśpiesznego uczucia, miłości i
czułości. Pozbyli się również dolnych części garderoby. Jednak do zakończenia
aktu było im daleko. Tego wieczora po prostu chodziło o coś więcej niż
zaspokojenie swoich potrzeb seksualnych. Tego wieczora udowadniali sobie
wzajemnie, że potrafią być cierpliwi i pełni czułości. Inga, już dawno nie
pamiętała, by poświęcali sobie tak wiele uwagi. Nagle dwie dusze stały się
jednością. Szeptała do ucha jego imię oraz wyznania miłości. Liczył się tylko
on i to by nigdy jej nie zostawił. Każdy jej szept działał na niego
pobudzająco. Wymawiała jego imię tak miękko i zawsze czuł w tym wyraz miłości i
wdzięczności, a to przecież on dziękował, że wytrzymuje z nim. Wspólnie doszli
na szczyt uniesienia i rozkoszy. Oddychali ciężko. Opierał się nad nią dłońmi.
Pocałował ją namiętnie jak na samym początku. Wplotła swoje smukłe palce w jego
włosy. Zwolnił ich pieszczotę. Niespiesznie obsypywał jej całą twarz
delikatnymi pocałunkami, by ponownie wrócić do ust.
-
Kocham cię – wyszeptał i zamknął jej usta pocałunkiem, gdy chciała coś
powiedzieć.
Seks
jest dla wszystkich, ale wzajemna miłość po nim tylko dla zakochanych. [4]
___________________
[1] Verba – „Teraz chcę być przy Tobie”
[2]
A.S.A Harrison
[3]
Ella Griffin
[4] Harlan Coben _________________________
Jestem zdania, że całkiem dobrze mi wyszedł ten rozdział. Podoba mi się on. Ma w sobie jakąś magię.
Praca magisterka leży w dziekanacie. Obrona 1 lipca 2015 r. Czas w końcu na odkładane w czasie przyjemności w tym i na Wasze blogi. Wyczekujcie mnie :*.
Nigdy nie mogę zapamiętać, że komentarze są na górze xD co do odcinka to bardzo mi się podoba, bo jest tak miło i sympatycznie, a Andrzej nie odwala fochów i manianów. Kurde aż zaczynam się bać, że melisa się przeterminuje ;) z mojej strony to tyle, bo klawiatura w telefonie jest do rzyci. Całuski :*
OdpowiedzUsuńMelisa się przyda xD. Spokojnie :D. Może nie tylko z powodu zachowania Andrzejka!
UsuńCałusy :*
*biegnie 4 km do sklepu i wykupuje cały zapas melisy*
UsuńŻebyś tylko po tym opowiadaniu się od niej nie uzależniła :P
Usuńwolę od melisy, niż np od papierosów ;)
UsuńNo to z pewnością lepsze :), więc smacznej melisy xD
Usuńdzięki :D chcesz? *podaje kubek*
UsuńMelisa to nie jest mój ulubiony trunek xD
Usuńmam wino jeszcze, ale nie dam, mam na specjalne okazje xD
UsuńMogę mieć do Ciebie prośbę? Taką malutką, maluteńką? Czy u nich zawsze nie może być już tak? Tak sielsko, tak miło, romantycznie! Aż mi uśmiech z twarzy nie schodził jak czytałam odcinek! A szczególnie jak przyszedł czas na te wspominki przy albumie! No to było takie magiczne! I rozmawiali ze sobą, tak jak powinni rozmawiać zawsze - żadne nie robi wyrzutów, żadne się nie kłóci, nie wrzeszczą na siebie - czyli idealnie! Oby tak było już cały czas! :D
OdpowiedzUsuńBuźka :*
Prośba została odrzucona! Nie mogę sobie odbierać przyjemności kłócenia ich :D. No daj człowiekowi mieć coś od życia xD.
UsuńCałusy :*
Oooooo to pojechałaś. Czy jest kardiolog na sali? :) poproszę bo chyba mam atak serca.
OdpowiedzUsuńKocham Cię dziewczyno za to opowiadanie! I za to, że nigdy nie wiem co sie wydarzy!
Czekam na następny i zapraszam na starocie zamieniające sie w nowość jeszcze w tym tygodniu :)
http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/
http://twojaimojadlon.blogspot.com/
http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
Buziaki :**
Zajrzę, wszędzie będę :*
UsuńOch to tylko taki słodki, przejściowy rozdział :*
O matko, jak ja się szczerzyłam do ekranu przy wspominkach nad albumem :D to było tak urocze, zwłaszcza, że miałam okazję poznać trochę ich przeszłości ^^ nie ma co Andrzej, miałeś świetne początki xD
OdpowiedzUsuńWiesz co mam przed oczami? "Ja ci mogę zrobić brzuszek" hahahahaha to tak bardzo pasuje do sytuacji.
Dobrze, że porozmawiali i chyba powrót do przeszłości pomógł im jakoś dobrnąć do tematu tego, co dzieje się między nimi teraz.
Na kilometr widać, że obojgu zależy. Ja nie wiem, wolą sobie podkręcać atmosferę tymi kłótniami? Ja tam nie lubię się wyzywać.
Miałam coś pocisnąć Andrzejkowi? Wiesz, to by była hipokryzja xD
Pozdrawiam