„Chcę mój świat, Tobie dać, by był coś
wart.” [2]
11
grudzień 2014 r.
- Inga, proszę cię, porozmawiaj
ze mną. Daj mi to wszystko wyjaśnić. Dajmy sobie jeszcze szansę. Jeśli nie
wrócisz do końca tygodnia, to ja przyjadę do ciebie. Kocham cię.
-
Co z tym poczniesz? – Spytała Olga, gdy wspólnie odsłuchały nagraną przez
siatkarza wiadomość.
-
Nie wiem. – Brunetka odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Wiedziała, że musi w końcu
wrócić do Bełchatowa. Musiała z nim w końcu porozmawiać, jednak tak naprawdę
chciała pobyć jak najdalej od Andrzeja. Przemyśleć. Ułożyć sobie wiele rzeczy.
Odpowiedzieć sobie czy chce być w związku, który z pewnością nie doprowadzi jej
do białej sukni – chyba, że ona oświadczyłaby się Wronie, ale to kompletnie
odpadało. Nie upadła tak nisko. Nie musiała tylko odpowiadać czy go kocha, bo
jej miłość była tak samo wielka jak sprzed dziesięciu lat. Nie wierzyła, że
jest już z nim tyle czasu.
- A co jeśli przyjedzie?
- Co? – Inga nawet nie
zarejestrowała, że jej siostra coś do mówi.
- Wiesz, że jest zdolny i
może przyjechać.
- Nie przyjedzie, przecież ma
cały czas albo treningi albo mecze.
- Inga, jakbyś go nie znała –
siostra pokiwała z politowaniem głową. – Wiem, że go kochasz i że on ciebie,
ale zastanów się czy chcesz być w związku, który zawsze będzie tak wyglądać? Że
będziesz uciekała zawsze, gdy przestaniesz dawać sobie radę?
- A jak sądzisz, co ja robię?
Każdego dnia o tym myślę.
- I do czego dochodzisz?
- Że nie wyobrażam sobie
życia bez niego.
- A on bez ciebie, ale to ty
marzysz o jakimś kroku do przodu, a on ci tego nie da. Może po prostu z nim
porozmawiaj?
- Nie chce żeby czuł się
naciskany. Chcę żeby sam do tego doszedł…
- No to może bliżej
sześćdziesiątki zaproponuje ci małżeństwo. Wcześniej na to nie licz – przerwała
Olga siostrze.
- Trudno…
- I właśnie odpowiedziałaś
sobie czy chcesz tego związku dalej. – Starsza z sióstr kolejny raz weszła w
zdanie młodszej. – Pakuj swoje rzeczy i wracaj do Bełchatowa.
- Wyrzucasz mnie?!
- Nie. Chronię przed
popełnieniem błędu. Znowu zaczęłaś się spotykać z ludźmi ze studiów. I
potrzebujesz tylko około dwóch dni żeby wylądować z Łukaszem w łóżku, a to
raczej nie rozwiąże twoich problemów.
- Zołza – mruknęła Inga.
- Zawsze do usług –
powiedziała Olga i wyszczerzyła zęby jakby grała w reklamie pasty do zębów.
To
już siódmy las, siedem rwących rzek,
za
tym wszystkim już, bajka zacznie się,
napiszemy
ją, dla kolejnych par,
jako
dowód na nieśmiertelny czar.[1]
Inga, zdawała sobie sprawę,
że Olga ma rację. Powinna wrócić do Bełchatowa i porozmawiać z Andrzejem.
Spróbować to wszystko naprawić kolejny raz. Pozostanie kolejnych dni w
Warszawie mogło skończyć się tak jakby tego nie chciała. Łukasza znała od czasu
studiów. Od samego początku przypadli sobie do gustu. Jednak ona nigdy nie
ukrywała, że kogoś ma i że ten ktoś pracuje w innym mieście. Wręcz przeciwnie,
gdy Andrzej przyjeżdżał zawsze zabierała go na studenckie imprezy. Jednak ona i
Łukasz zawsze byli blisko. Zawsze byli parą podczas jakichkolwiek prezentacji,
ćwiczeń czy innych wystąpień. Nigdy nie przeszkadzało jej to, że obejmował ją
ramieniem podczas przerw między wykładami. Nigdy nie dawała mu znaków, że
kiedykolwiek będą razem. Zbyt mocno zakochana w Andrzeju, nie szukała pocieszeń
w innych ramionach. Kolega jednak nie do końca wszystko rozumiał i pod koniec
piątego roku mocno się posprzeczali. Nie rozmawiali ze sobą do momentu odebrania
dyplomów. Podczas tygodniowego pobytu w Warszawie spotkała się z kilkoma
osobami ze studiów, a w jednej z grup był również Łukasz. Wyjaśnili sobie
wszystko, ale wyczuła, że ona dalej nie jest mu obojętna. Znowu kręcił się
niebezpiecznie blisko gotowy w każdej chwili porwać ją w ramiona. Inga, jednak
nie będąc pewna jak rozwinie się jej dalszy ciąg związku z Wroną nie pozwalała
mu na zbyt wiele. Olga, ma rację.
Jeszcze kilka dni i z pewnością zdradziłaby siatkarza, a po tym nie miałaby,
czego szukać w Bełchatowie. Nigdy by jej tego nie wybaczył.
Na
to, że potrafimy razem być,
ani
złotówki do dziś nie postawił nikt,
a
tak naprawdę tylko Ty i ja,
słyszymy
siebie, wiemy co nam w duszy gra. [1]
Pod czujnym okiem siostry spakowała
swoje rzeczy do walizki. Jeszcze nie wiedziała, co zrobi dalej. Te kilka dni,
które miały jej pomóc w podjęciu decyzji nic nie dały. Chyba przede wszystkim
potrzebowali długiej i szczerej rozmowy. Chciała zostać jeszcze chwilę, ale
siostra wypchnęła ją za drzwi i radziła jechać póki jest zdecydowana. Miała
rację, bo im bliżej Inga była Bełchatowa tym większą miała ochotę zawrócić do
Warszawy. Nie wiedziała, jaki widok może zastać. Bała się. Panicznie się bała,
że to wszystko zakończy się nie tak jak powinno, że ich bajka nie będzie miała
szczęśliwego zakończenia.
Zawsze
bądź taki sam,
chociaż
wszystko płynie wokół nas,
zawsze
bądź, trzymaj ster,
i
nie pozwól by skończyło się. [1]
Weszła do mieszkania. Postawiła walizkę
przy oknie. Zdjęła kurtkę i buty. Cały czas w myślach powtarzała sobie, że jej
siostra ma rację. Musieli porozmawiać, zdecydować, co dalej i być może dać
sobie kolejną szansę. Straciła rachubę i nie miała pojęcia, którą z rzędu, ale
przecież się kochali. Nie mogli tego tak po prostu porzucić. Miłość polegała
właśnie na tym by być ze sobą nie tylko w chwilach szczęścia, ale właśnie w
momentach, gdy cały świat wali się nam na głowę.
Wiesz,
ile jest takich spraw
co
na pół, będą nam dzielić świat.
Czy
więcej ze smutku, czy ze wzruszeń
będzie
łez.
I
jak mam Ci przysiąc, że już nigdy,
nie
będzie źle. [2]
Poszła do kuchni, która była
pozostawiona w tym samym porządku, jakim ją zostawiła. Jakby nikt z niej nie
korzystał. Uspokoiła się trochę. Znaczyło to, że nie sprowadził tu nikogo
innego. Nie czułaby się dobrze gdyby wyczuła obcy zapach w jej królestwie.
Nalała sobie wody do szklanki i upiła łyk. Cisza jej nie przeszkadzała, wręcz
przeciwnie była jej sprzymierzeńcem. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania
poczuła się jak w domu, jakby nagle wszystko wróciło na swoje miejsce. Znajome
meble i kolory ścian ukoiły jej nerwy i ściśnięty żołądek. Andrzej, miał rację.
Tu był jej dom. Przy nim, obok niego. Wszędzie indziej czuła się obco. Nie chciałaby
był o nią zazdrosny. Nie miał, o co. To ona czuła się przy nim wiecznie gorsza
i nie warta uwagi. Zawsze otaczały go media, zawsze ktoś do niego podchodził
podczas głupiego spaceru po parku, a ona? Wycofywała się do tyłu, bo tłum otaczał
go szybciej niż zdążyła go złapać za rękę. Zawsze gdzieś z tyłu głowy miała ten
tłum fanek, które chciały zamienić z nim kilka słów, zrobić sobie zdjęcia czy
wziąć autograf i zawsze wtedy pojawiała się obawa, że nagle stanie przed nim
dziewczyna, która przyćmi ją. Przyćmi Ingę Kowalską, zwykłą architekt i
projektantkę wnętrz, szarą myszkę, która od dziesięciu lat każdego dnia
walczyła z siatkówką o serce ukochanego mężczyzny.
Nagle w drzwiach kuchni
pojawił się siatkarz. Lekko zaspany, ale wpatrywał się w nią jakby nie wierzył,
że to ona. Nie wiedziała, co robić. Sądziła, że jest na treningu. Jej serce
zabiło szybciej. Odstawiła szklankę do zlewu. Zaczęła się cała trząść. Sądziła,
że ma jeszcze chwilę by spokojnie sobie wszystko przemyśleć i ułożyć. Podeszła
do niego i natychmiast się przytuliła. Od razu zamknął jej drobne ciało w
swoich ramionach. Czuł się tak jakby minął rok od ich ostatniego spotkania.
Najdłuższy tydzień w jego życiu. Poczuł, że ona drży. Płakała. Znowu przez
niego. Czuł się okropnie. Za każdym razem doprowadzał ją do płaczu, a potem nie
umiał tego naprawić, bo chociaż ona zawsze płakała w ukryciu to on wiedział.
Poznawał to po wyrazie jej oczu, tak smutnych, że za każdym razem miał ochotę
ją przytulić, a ze sobą skończyć.
- Przepraszam. – Wyszeptał
jej do ucha. – Nawaliłem. Wszystko spieprzyłem. Nie zasługuje na ciebie.
Tamtego dnia nie wiem, co we mnie wstąpiło. Jesteś mi w stanie wybaczyć,
kolejny raz?
Proszę,
powiedz tylko słowo,
uwierz
we mnie znowu,
jak
nikt, jak nikt.
Tylko,
tu i tylko z Tobą,
Z
Tobą chcę na nowo
znów
być, być kimś, być kimś. [2]
- Tak – wyszeptała i otarła
łzy z policzków.
- Przemyślałem wszystko. To
był okropny tydzień.
Wspięła się na palce i
pocałowała go. Od razu zachłannie oddał pieszczotę. Doskonale pamiętał to, co
miało miejsce tydzień temu. Wtedy czuł, że ją traci. Nie mógł jej zatrzymać.
Wymykała mu się. Tamtego wieczora był przekonany, że już nigdy jej nie zobaczy,
że na zawsze stracił osobę, którą kochał ponad życie. Zaplotła dłonie na jego
szyi i nie pozwoliła mu się oddalić nawet na milimetr. Położył dłonie na jej
biodrach i obdarzał ją zachłannymi pocałunkami. Ich języki wciągnęły się
namiętną grę. Ich oddechy stawały się coraz szybsze. Podniósł ją delikatnie tak
by mogła zapleść nogi na jego biodrach. Za każdym razem czuła się bezpiecznie,
gdy tylko była przy nim. I chociaż mijały minuty ich pocałunki nie traciły
namiętności. Jakby za chwile mieli się stracić na zawsze. Powoli skierował
swoje kroki do ich sypialni. Ufała mu. Nawet przez głowę jej nie przeszła myśl,
że mógłby ją upuścić. Delikatnie położył ją na łóżku i cały czas obdarowywał
jej twarz kolejnymi pocałunkami. Zajął miejsce obok niej. Nie liczył się świat.
Byli ważni tylko on i ona. Istnieli dla siebie i dla nikogo więcej. Jego męski
dłonie rozgrzewały każdy centymetr jej ciała.
- Andrzej, nie dziś –
powstrzymała jego rękę, która zbliżała się do zapięcia jej stanika.
- Masz rację. Nie dziś –
pocałował ją w czoło. – Tęskniłem. Bałem się, że nie wrócisz.
- Obiecałam, że wrócę –
przytuliła się do niego.
- Ale jak już wyszłaś, to
mogłaś dojść do wniosku, że lepiej ci beze mnie i tak dalej - mruknął.
Poważnie się tego obawiał że
już nigdy jej nie obejmie, nie pocałuje i nie zobaczy tej miłości w jej oczach.
Nie umiał wyobrazić sobie tego mieszania bez jej obecności, swojego życia bez
niej. Inga była najlepszą osobą jaką mógł odstać od losu. Zawsze przy nim,
zawsze go wspierała. Przede wszystkim kochała go mimo tych wszystkich jego wad,
głupot, które zrobił w życiu. Jej szczupła dłoń zawsze znajdowała się blisko
niego, gdy tego potrzebował. Mógł przyjść i powiedzieć jej o wszystkim co go
trapiło, nawet jeśli to była siatkówka.
- Nawet tak nie pomyślałam,
dwumetrowy głuptasie – uśmiechnęła się czule do niego i pstryknęła go w nos.
- Z tygodnia mogły się zrobić
dwa, mogli cię w domu nastawić przeciwko mnie.
- Byłam u Olgi, a nie u
rodziców. Nawet się nie widziałam z mamą.
- To tym bardziej, mogłaby
zostać prokuratorem - zaśmiał się. Znał doskonale jej siostrę. Potrafiła być
bardzo przekonująca, gdy tego chciała i zwłaszcza gdy ktoś w końcu ją
zdenerwował tak jak to zrobił Andrzej.
- A jest nauczycielką muzyki
w szkole. Kochasz mnie chociaż trochę?
- Nigdy nie przestałem -
pogładził ją po włosach.
Od zawsze i na zawsze jego
serce biło tylko dla niej. Dla jej łagodnego usposobienia i tej ciągłej chęci
pomagania wszystkim i zapominaniu o sobie. Dla tych wspaniałych migdałowych
oczu, włosów w kolorze kory i tych dwóch uroczych dołeczków, które pojawiały
się zawsze na jej twarzy, gdy tylko się uśmiechała.
- To dlaczego nam się
wszystko sypie? Dlaczego jesteśmy cały czas o krok od rozstania? – Jej głos był
cichy i pełny obaw. Mocniej ją do siebie przytulił i musnął wargami jej włosy.
- Nie mam pojęcia. Im
bardziej chcemy tego uniknąć, tym częściej nie wychodzi.
Sam,
nie mam sił, lepszym być.
Chcę
mój świat, Tobie dać, by był coś wart.
Dziś
jeden Twój uśmiech, ma tę siłę, że cofnie czas [2]
Inga ułożyła się tak by móc
spojrzeć w oczy ukochanego. Lubiła w nie patrzeć i gdy on patrzył wtedy na nią.
Był jej księciem z bajki. Nikogo innego nie potrafiła sobie wyobrazić na jego
miejscu. Już od czasów liceum był tylko on i chciała by tak było do końca
życia.
- Nie umiem wyobrazić sobie
życia bez ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszym mężczyzną w życiu.
- To zaszczyt to usłyszeć od
kobiety, od kobiety którą darzę takimi samymi uczuciami - patrzył na nią z
czułością. - Kłótni nie da się uniknąć na zawsze, ale nie powinniśmy tego robić
tak często, ranić się po raz kolejny.
- Zdecydowanie nie powinniśmy.
Nigdy bym cię z nikim nie zdradziła i nie ważne jak bardzo mogłabym awansować
czy jak wielką premię mogłabym dostać za projekt.
- Gdyby ci zależało na
pieniądzach, to byłabyś kochanką Winiarskiego czy coś. Wiem, że mnie kochasz.
- Kochanką Winiarskiego? -
spytała ze śmiechem. - Czemu akurat jego a nie Bartmana?
- Bo myślałem, że masz gust -
wyszczerzył się głupkowato.
- No wiesz! - Fuknęła
oburzona i odsunęła się od niego. - Ciesz się, że spojrzałam na ciebie w liceum
skoro nie mam gustu.
- I już zaczynasz mój
nerwusku - trącił zaczepnie jej ramię.
Lubił, gdy to robiła.
Zabawnie wtedy marszczyła czoło i udawała, że jest na niego zła. Gdy niby
obojętnym tonem odpowiadała na jego pytania, chociaż tak naprawdę chciała
wybuchnąć śmiechem.
- Dzięki mnie masz w miarę
wyczucie stylu - odsunęła się dalej.
- Och, nie. Wtedy chodziłbym
bez ubrań po mieście, chodził na uroczystości w trampkach i koszulce -
żartował, przysuwając się dalej do niej. Znajdowali się prawie na krawędzi
łóżka.
- Chcesz mnie zrzucić z łóżka
czy dać do zrozumienia, że podobały ci się samotne noce i mam iść do drugiego
pokoju? - próbowała zachować powagę.
- Raczej to pierwsze -
mrugnął do niej.
- Jesteś okropny. Wcale za
mną nie tęskniłeś skoro chcesz mnie zrzucić z łóżka.
- Taki zimny ze mnie drań -
pocałował ją w ramię, a potem przeniósł się na szyję.
- Bardzo zimny... Mogłam
zostać jeszcze u Olgi - zaczęła przyglądać się swoim paznokciom.
- I co jeszcze, może frytki
do tego? - przekręcił się, kładąc się na niej.
- Wiesz, że do najlżejszych
to nie należysz? – Nie czułą jego ciężaru, bo opierał się na rękach. Lubiła się
z nim drażnić.
- Ale do najsłodszych -
pocałował ją w nos.
- Tak sobie wmawiaj –
zmarszczyła zabawnie nos, a on lekko się uśmiechnął się, bo zrobiła to w
sposób, który uwielbiał, więc ponowił czynność.
- Powinienem być chociaż
ładny skoro nie najmądrzejszy - mruknął.
- Nie można mieć wszystkiego
- zaśmiała się.
- To nie fair, bo ty masz.
- Nie przesadzaj. To za tobą
zawsze piszczą fanki, a nie za mną mężczyźni - mrugnęła do niego.
- Dlatego mam tylko fanki,
moi fani wolą patrzeć na ciebie.
- Twoi fani nawet o mnie nie
wiedzą i całe szczęście. Lepiej gdy żyję sobie w twoim własnym cieniu -
zapewniła go.
- Nie mów tak. Nie jesteś w
niczyim cieniu, masz swój własny blask - oddechem ogrzewał jej policzek. Czuła
się bezpieczna w jego ramionach.
- Tylko dzięki tobie
kochanie. Dajesz mi sporo siły.
- I wzajemnie - wtulił głowę
w zagłębienie jej szyi. - Gdyby nie ty, nie wiem, czy byłbym w tym miejscu.
Nie
patrz proszę Cię nigdy wstecz,
to,
co przed nami liczy się,
zostaw
to, to wszystko może,
czeka
nas parę trudnych chwil,
może
to właśnie jedna z nich,
blisko
bądź, bądź blisko. [2]
- Jestem pewna, że byłbyś.
Tylko ze względu na to by być blisko ciebie nie rzuciłam pracy w Łodzi, gdy
dostałam pierwszą dziwną propozycję od klienta.
To była prawda, gdy na tym
bankiecie w październiku ten mężczyzna za dużo sobie pozwolił była nawet
skłonna rzucić pracę. Jednak to by oznaczało konieczność powrotu do Warszawy,
kolejny raz związek na odległość, a tego by nie zniosła. Rok mieszkali wspólnie
i to były najlepsze miesiące w jej życiu. Mogła w każdej chwili go dotknąć czy
siąść mu na kolanach i poczuć jego ręce na swoim ciele.
- Jesteś pewna, że nie będzie
ponawiał takich propozycji? – zmartwił się.
- Jestem. Dałam sobie radę
wtedy to i dam jak ponowi. Nie musisz się martwić - pogładziła jego policzek. -
Do łóżka chodzę tylko z tobą.
- Nie chodzi mi o to, tylko o
twoje bezpieczeństwo. – Nie zniósłby gdyby coś się jej stało. Chciał zapewnić
jej poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Była jego drobną Ingą, za którą
ponosił odpowiedzialność. Obiecał to sobie i jej rodzicom, gdy zabierał ją ze
sobą do Bełchatowa.
- Wszystko będzie dobrze. Nie
współpracuję z takimi klientami. Rezygnuję po prostu ze zlecenia albo spotykam
się z nimi w większej grupie. Wiem, że się martwisz o mnie.
- Wszędzie znajdzie się jakiś
seksista, który w kobietach widzi tylko atrakcję do łóżka, nic więcej.
- Wiem. Nie zamknę się
przecież jednak w domu, prawda? - pogładziła go po karku.
- Oczywiście. A jakby ktoś
podskakiwał, to jedno słowo i się pofatyguję do typa.
- Wiem. Mój obrońca -
pocałowała go.
- I can be your hero -
wyszeptał do ucha brunetki.
Zaplótł jej ręce na swojej
szyi, a następnie przekręcił się tak, że to ona znajdowała się nad nim.
Roześmiała się, a on miał wrażenie, że w środku grudnia rozpoczęła się wiosna. Rozgrzewała
jego serce, sprawiała, że przy niej był zupełnie innym człowiekiem. Ułożyła
głowę na jego torsie i słyszała bicie jego serca. Uśmiechnęła się do niego, a
on odpowiedział tym samym. To był dobry czas. Zwykła rozmowa, przytulenie i
prosty pocałunek. Spojrzenie w oczy i jego ramiona zapewniające jej
bezpieczeństwo, jej uśmiech dający spełnienie i stabilność. Nawet przez myśl
nie przeszło im by się rozstać, by nie spróbować kolejny raz.
W
miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę [3]
______________________
[1]
Sylwia Grzeszczak –
„Bajka”
[2] Łukasz Zagrobelny – „Tylko z Tobą”
[3] Nicholas Sparks___________________________
Mam wrażenie, że to jest najsłabszy rozdział jaki do tej pory napisałam. Jakoś nie mogłam się wczuć w tę scenę. Oczywiście pisany przy pomocy Marty ;). Problem blokady dalej się utrzymuje. Niby coś ruszyłam, ale stanęłam na pewnym momencie i nie jestem w stanie z niego ruszyć. Boję się, że czas będzie leciał, rozdziały będą publikowane, a ja w końcu dojdę do momentu, że nie mam Wam co wrzucić.
Przepraszam jak mam gdzieś zaległości. Wytrwajcie jeszcze kilka dni. Zbliża się termin oddania pracy magisterskiej i obrony, więc jak już ją oddam to w całości poświęce się Waszej twórczości.
Całuję,
Lady Spark
Dasz radę i będziesz magisterem! Nie, nie zrobiłam błędu w tym słowie xD
OdpowiedzUsuńAndrzej :O jest dobrze, nawet bardzo :D Aż się uśmiechnęłam, czytając ten rozdział ;) Serio, podobał mi się. Fajnie, że na razie jest w porządku i ona wróciła i Andrzej się kajał. W sumie mógłby ją błagać na kolanach :D Ale tak też jest w porządku ;)
Od razu na kolanach :D. No nie przesadzajmy. Przeprosił ją :D. To się liczy. :)
Usuńaż w szoku jestem, że do tego doszedł, żeby przeprosić xD
Usuńlepiej, żeby już tak nie robił, bo ja mam patelnię i nie zawaham się użyć :D
Rozumiem, że wyznajesz stosowanie hard power zamiast soft xD
Usuńja bym to raczej nazwała radykalnym wychowaniem :D
UsuńNa jego wychowanie to już raczej nie jest czas, nie sądzisz? :D
Usuńa czy ja wiem? to jak to nazwać? xD tresurą? czy po prostu groźbami karalnymi?
UsuńGroźby karalne xD idziemy w coraz gorszym kierunku jak widzę :D
UsuńOooo, jak to słaby jak z moją pomocą? xD Na serio, to naprawdę nie wiem, czego się czepiasz, bo bardzo dobry. Przemyślenia Ingi mi się podobają, Olga powiedziała co swoje, czyli samą prawdę.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny udało im się wyjść z tarapatów i to im się chwali. Andrzej wiadomo, jak słodki porzucony piesek. Tak samo słodki jak ja, rozumie się samo przez się :D
Oboje dalej się kochają i chcieli do siebie wrócić, więc nie rozumiem czemu by nie mieli się pogodzić. Zrobili tak, jak czuli w głębi serca ;)
A gdzieś w cichym kącie Facundo wzdycha tęsknie xD
Pozdrawiam
Biedny Facu xD
UsuńNo kochają się, kochają ;)
No co Ty gadasz? jaki najsłabszy? Gdzie? Zakochałam się i juz. Amen. Tyle. Po prostu.
OdpowiedzUsuńAndrzeju, melisa zadziałała i teraz powiem tak: JAK INGA ODEJDZIE TO OSOBIŚCIE CIE DOPADNĘ, ZAJEBIĘ, I USMAŻĘ. JASNE?
Mam nadzieje :D
Zapraszam:
http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/
http://twojaimojadlon.blogspot.com/
http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
Buziaki :****
Następna co się uparła na hard power!
UsuńA gdzie próby dyplomacji?! :D
Zajrzę do ciebie, ale jak tylko praca wyląduje w dziekanacie. Słowo ;*
Ale ja Ci tam po czuprynie za pisanie takich rzeczy jakby powyższy rozdział miał być słaby! Mi się ogromnie podobał! Jakoś nie mogłam się nie uśmiechnąć czytając o tym, jak Inga i Andrzej wyznawali sobie miłość! Widać, że się kochają i że są dla siebie stworzeni, więc cieszy to, że w końcu zdobyli się szczerą rozmowę. Taka przerwa, chociaż na pewno bolesna i dla niego i dla niej, to wyszła im na dobre. Oboje powinni teraz zmienić swoje zachowanie. A ja będę im mocno kibicować! Buźka :*
OdpowiedzUsuńPS. Jak Zbysio to przeczyta to będzie foch forever! :D
I wszyscy szczęśliwi... do czasu :P
Usuń