piątek, 31 lipca 2015

Rozdział dziewiętnasty – Mecz

„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko kocha się za nic.” [2]
20 styczeń 2015 r.
            Cała Polska z wypiekami na policzkach zasiadała wieczorami przed telewizorem by wspierać piłkarzy ręcznych, którzy walczyli podczas Mistrzostw Świata w Katarze. Nie mogło być również inaczej w bełchatowskim mieszkaniu Andrzeja i Ingi, którzy z w pewien styczniowy dzień zgodzili się gościć Karola Kłosa, który siedział a fotelu, a Inga i Andrzej na kanapie. Miała być z nimi jeszcze wybranka drugiego środkowego, ale musiała pilnie pojechać do Warszawy, więc Karolowi przypadła rola przyzwoitki jak to sam określił. Inga, pokręciła tylko głową i poprosiła w myślach, żeby nie zwariowała siedząc z dwójką środkowych. Jednak tak naprawdę dla młodej kobiety najważniejsze było, że siedział obok niej Andrzej. Jego obecność była całym jej światem. Czasami nie mogła sama siebie zrozumieć, dlaczego dalej z nim jest. Nie zawsze był mężczyzną z jej marzeń, a już dawno przestał być tym chłopakiem z liceum, który ją czarował podczas przerw. To nie zmieniało faktu, że go kochała i chciała stworzyć z nim rodzinę, dom, do którego wracałby po każdym ciężkim treningu. Miejsce, które pachniało by domową radością, wesołym i beztroskim śmiechem dzieci.  Nie musieli brać nawet ślubu. Już jej gdzieś przeszły pragnienia związane z białą suknią i przysięga małżeńską. Owszem dalej o tym marzyła, ale mogła z tego zrezygnować. Mogła żyć obok niego bez tego wszystkiego byle tylko nigdy jej nie zostawił.
            Mecz od początku był bardzo zacięty. Inga próbowała ze wszystkich sił ochronić się przed gestykulacją Wrony, która mogła grozić jej nabiciem jakiegoś siniaka. Ostatecznie doszła do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli oprze się o jego tors i tak też uczyniła.  Po pierwszej połowie operator zrobił zbliżenie na twarz Kamila Syprzaka, co nie uszło uwadze Ingi.
            - Wiecie, co? W sumie to ten Syprzak niczego sobie. Mogłabym się zakręcić koło młodszego. – Dziewczyna podzieliła się spostrzeżeniem ze swoimi towarzyszami. Wrona spojrzał na nią zaskoczony, ale ona nawet nie skierowała na niego swojego wzorku.
            - No słucham, co cię skusiło jednak na związek ze starszym? – Patrzył na nią wyczekująco, a Karol próbował nie parsknąć śmiechem.
            - Młoda i głupia byłam – mrugnęła do Kłosa.
            - Uuuu… Andrzejku albo szukasz eliksiru odmładzającego albo pójdziesz w odstawkę – Karol zażartował z kumpla.
            - Tylko bez przesady. Nie będę mu pieluch zmieniać!
            - Młodszy – mniej doświadczony. –Wrona rozsiadł się wygodnie na kanapie i niby przypadkiem mocniej przytulił do siebie ukochaną.
            - Odezwał się ten doświadczony – Inga przewróciła oczami.
            - No, przyjacielu chyba masz spore braki – Kłos nie miał litości dla kolegi z zespołu.
            - Tobie zaraz może brakować jedynek – burknął Wrona.
            - Młodszych się nie bije – zaoponowała dziewczyna i posłała karcące spojrzenie swojemu partnerowi.
            - Jak się tak świetnie razem dogadujecie, to może wam przeszkadzam? – Mężczyzna powoli tracił resztki dobrego nastroju.
            - Nie. Całkiem wygodnym oparciem jesteś – Inga, położyła rękę na kolanie Wrony i posłała mu uśmiech. Nie mógł się nie uśmiechnąć pod nosem, gdy usłyszał jej odpowiedź.
            - Uprzedmiotowiony przez własną kobietę. Oto jak skończyłem – musnął wargami jej policzek.
            - Czyli praktycznie pantofel – Kowalska i Kłos zaczęli się śmiać, jak tylko spojrzeli na bruneta, który był bliski wybuchu.
            - Karollo, to twój ostatni dzień w tym mieszkaniu.
            - Nie martw się zaproszę cię jak go nie będzie – rzuciła teatralnym szeptem.
            - Na te smaczne gołąbki – powiedział rozmarzonym głosem Kłos.
            - Zamówienie przyjęte – uśmiechnęła się porozumiewawczo i chciała skupić się na tym, co mówiono w sportowym studiu o pierwszej połowie meczu Polaków.
            - Ach tak? A mnie to nigdy nie chcesz zrobić, tego, na co mam ochotę! – Zaperzył się Wrona i zmierzył Kłosa ostrym spojrzeniem.
            - Dbam o twoją linię, żebyś nie musiał tyle żelastwa przerzucać na siłowni – poklepała go po brzuchu, który nie zawierał nawet grama tłuszczu, a same mięśnie.
            - Skoro już ustaliliśmy, że nie jesteś mistrzem spalania kalorii w łóżku, to przykro mi, ale zostaje ci tylko dieta. – Inga zaczęła się śmiać ze zdania Kłosa.
            - Nigdy nie mówisz też, co byś zjadł, bo wychodzisz skoro świt. Sam jesteś sobie winien panie Wrona.
            - Od dzisiaj oczekuj smsa z listą życzeń, kochanie – musnął wargami jej skroń i uśmiechnął się.
            - Oto jak przekazuje się kobiecie wiadomości! Smsem! – Krzyknęła oburzona Inga i posłała Andrzejowi chłodne spojrzenie, a on rozłożył bezradnie ręce.
            - Jakbym ci list wysłał, to by doszedł za tydzień – bronił się środkowy.
            - Wystarczy rozmowa. Karol, też tak uważa.
            - Nie bez powodu Andrzej był w tej sportowej części twojej klasy. Polski to nie jego najmocniejsza strona – powiedział Kłos.
            - Aktor również z niego marny, to pewnie, dlatego został sportowcem – Inga i Karol przybili sobie piątki.
            - Wprowadziłem do własnego życia dwie żmije. – Andrzej, nie krył obrzydzenia na dźwięk ostatniego słowa.
            - Zawsze mogło być gorzej. Jakieś słonie czy hipopotamy – zauważył Karol.
            - Jutro sobie sam ugotujesz obiad, przecież żmije nie mają rąk – Inga sprzedała swojemu chłopakowi sójkę w bok.
            - Powinny również nie mówić, a wy mnie dręczycie cały wieczór.
            - Mogę nie mówić tylko nie wiem, kto będzie odbierał twoje przesyłki z butami – spojrzała na niego oburzona.
            - Karol, kupuje tyle samo i jego dziewczyna nie narzeka.
            - Że niby jestem marudna?
            - Skąd. Tylko nie zaczynaj swojej litanii. – Karol, słysząc sprzeczkę przyjaciół prawie płakał ze śmiechu. – A ty nie się tak nie śmiej – rzucił do Kłosa Wrona.
            - Nie zamierzam – odparła Inga, ale w myślach już szkicowała plan zemsty.
            - Ufff, czyli możemy spokojnie obejrzeć drugą połowę? – Dziewczyna obrzuciła go spojrzeniem pełnym gniewu i próbowała wyswobodzić się z jego objęć. Szybko rozpoczęła się druga połowa, a realizator dał zbliżenie na twarz obrotowego.
            - Tak, Syprzak jest zdecydowanie przystojny – mruknęła Inga i poczuła na swoim brzuchy ręce Wrony. Uśmiechnęła się z satysfakcją.
            - Może pójdziemy jak będą grali w Polsce? – Zasugerował Kłos, który nie usłyszał uwagi Ingi.
            - Po moim trupie – Wrona powiedział szybciej niż pomyślał.
            - Wiesz, jeśli się pobierzemy do tego czasu, to będziesz mógł czuć się bezpieczny. – Inga wstała z kanapy i zaczęła zbierać brudne naczynia. Niezbyt ją interesował dalszy przebieg spotkania, więc zamierzała przygotować jakąś kolację. – Karol, wody?
            - A nawet herbaty – uśmiechnął się szeroko.
            - Tylko się nie pozabijajcie – powiedziała i zniknęła w kuchni.
            W kuchni wstawiła czajnik z wodą i zajęła się przygotowywaniem jakiejś kolacji. Nie chciała mu mówić o oświadczynach. Po prostu jej się to wymsknęło. To już przestawało być dla niej ważne. Cieszyła się tym, co miała. Zaczęła przygotowywać jakąś kolację. Z salonu dobiegały ją głośne rozmowy panów. Pokręciła tylko głową. Czasami byli jak duże dzieci. Zastanawiała się, kiedy ona polubiła Karola na tyle by móc go nazwać swoim bliskim znajomym. Z pewnością dostała go w pakiecie razem z Andrzejem, bo panowie od dawna byli najlepszymi przyjaciółmi. Lubiła go. Był normalny i nie próbował za wszelką cenę rozdzielić jej z Andrzejem czy odsunąć go od niej. Wspierał ich. Dziewczyna przypuszczała, że doskonale zdaje sobie sprawę, w jakim punkcie znajduje się ich związek, ale kulturalnie nic na ten temat nie wspominał i nie wtrącał się. Jeszcze nigdy nie udzielał jej żadnych rad dotyczących Andrzeja. Była mu za to wdzięczna. Nigdy nie lubiła być w centrum wydarzeń, dlatego wolała rozwiązywać swoje problemy w zaciszu czterech kątów.
Gdybyś tylko wiedział
Co czeka w przyszłości
Po huraganie
Przychodzi tęcza[1]
            Zajęta przygotowaniem posiłku zapomniała o herbacie dla Karola i nie usłyszała, gdy w kuchni pojawił się Andrzej. Właśnie chowała blachę z tostami do piekarnika i ustawiała odpowiednią temperaturę. Zdał sobie sprawę, że bez niej to mieszkanie byłoby ogromnie puste. Każdy jej spóźniony powrót do domu, zarywanie nocy nad projektami, które nie były jej czy zwykły śmiech, gdy opowiadał jakąś śmieszną sytuację z treningu były częścią tego lokum i nie wyobrażał sobie by mogło jej braknąć. I owszem często się ostatnio kłócili, częściej niż sam by sobie tego życzył, ale nigdy w nich nie wątpił. Była dla niego największym wsparciem i cieszył się, że ma ją przy sobie tu w Bełchatowie. Też miał dość tego ciągłego życia na odległość. To był najwyższy czas żeby w końcu spróbowali żyć jak prawdziwa para, żeby nie musiał kraść tylko kilku godzin z weekendu, na który ona przyjechała, żeby mógł kraść ją całą, każdego dnia i każdej nocy. Czasami nie panował nad tym, co jej mówi, ale to nie zmieniało jego miłości do niej. Kochał ją tak samo jak na początku, tak samo szalenie i tak samo namiętnie. Wiedział, że mają swoje wady i zalety i to ich różni dość często, ale przede wszystkim mieli siebie i miłość i na tym chciał budować ich przyszłe życie.
            Podszedł do niej i położył swoje dłonie na jej biodrach. Podskoczyła jak oparzona i odwróciła się w jego stronę. Uśmiechała się tak jak tylko ona potrafiła. Pocałował ją powoli i delikatnie. Zaplotła swoje ręce na jego szyi i pozwoliła by to on nadawał ton tej przyjemności. Jego zarost przyjemnie ją drażnił, a silne dłonie nie pozwalały odsunąć się nawet na centymetr. Ciepło jej delikatnych warg rozgrzewało go od środka. Za każdym razem, gdy jej dotykał, uświadamiał sobie, że gdyby nie ona najprawdopodobniej już dawno porzuciłby siatkówkę, że ona nie pozwalała mu z tego zrezygnować, chociaż sama przez to musiała spędzać wieczory. Kochała go mimo jego pasji, jaką była siatkówka i tego jak wiele czasu poświęcał swojej pracy. Kochała go nie za to, że był jej, ale pomimo tego, że musiała się nim dzielić ze sportem.
Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko kocha się za nic. [2]
______________________
[1] Katy Perry – „Firework”
[2] Jan Twardowski 
___________________________
Rozdział taki nic nie wnoszący, ale jednocześnie wiedziałam, że muszę go dać. Taka tam zachcianka autorki ;). Mam nadzieję, że trochę się pośmialiście, bo ja i Martitta bardzo gdy to pisałyśmy :). 

Dziękuję wszystkim tym, którzy w końcu ujawnili się ze swoimi komentarzami. To bardzo miłe z Waszej strony. Dzięki, że jesteście :*. 
Całusy :*

14 komentarzy:

  1. Lubię zazdrosnego Andrzeja ^^ Widzę wtedy, że na prawdę darzy miłością naszą Ingę :) Troszkę sielankowato tutaj się zrobiło, ale coś czuję, że w następnym rozdziale szykujesz dla nas bombę :D Nie wiem czemu, ale uwielbiam te ich kłótnie :D
    Pozdrawiam!!

    http://ona-i-chichot-losu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mi się wydawało, że on on wybuchnie na poważnie, gdy Inga zachwalała Syprzaka, a potem robiła podchody w kierunku Karola, oczywiście na żarty. Po tym rozdziale przekonałam się, że oboje siedzą na bombie, która zaczyna tykać coraz głośniej, bo do eksplozji pozostało coraz mniej czasu ;/ Kurdę i pewnie będzie mi szkoda ich związku, ale już nie mogę się doczekać co dla nich zgotowałaś :)
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie mają lekko i trochę się pogubili we własnych uczuciach.

      Usuń
  3. Moja kochana Lady Spark, zanim przeczytasz resztę komentarza, to wiedz, że ja się naprawdę staram nie krytykować Wrony, naprawdę, ale mnie wrukwia noo... Czy ja wiem... Tutaj mi się wydawało, że się nie zna na żartach, i owszem, zazdrosny Wrona jest fajny, ale powinien przestać wszystko brać tak na serio, żeby potem wybuchać i drzeć papę...
    No, ale ogólnie to jest fajniutko :D No i już się boję, tego co im zgotowałaś za los.
    Całuski! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Wiem. Nie krytykujesz go, ale cię denerwuje. Ma tę umiejętność opanowaną do perfekcji :P

      Usuń
    2. I wystawia moją meliskę na próbę ;(

      Usuń
    3. Na tym opiera się urok Waszej znajomości xD

      Usuń
  4. No proszę Andrzejku, tak tak to pierwsze zęby reprezentacji jeśli chodzi o żarty, a tutaj co?! Taki sztywniak?! On chyba gra na zasadzie - żartować to ja, a nie ze mnie. No wiecie wy co? Panie Wrona tak się nie robi! Naprawdę tylko patrzeć, aż w ich relacjach w końcu coś pęknie i będzie spektakularne bum! Obawiam się tego jak cholera! Powiedz mi, że mimo wszystko oni będą żyli długo i szczęśliwie, prawda?

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Och :D pamiętam jak się świetnie bawiłyśmy i tak samo bawiłam się teraz ^^ Andrzejek był biedny, bombardowany z dwóch stron :D Karol jak zawsze pomocny przyjaciel, wesprze i w ogóle :P cieszę się, że on i Inga się dogadują dobrze i taki wieczór w trójkę nie był ani trochę krępujący czy drętwy
    Och, kupiłaś mnie tekstem o kradzeniu godzin i jej całej <3 tak, w tym momencie rozpłynęłam się i zapragnęłam pisać równie piękne rzeczy :D
    Tak, nie ma co ukrywać, opisy to twoja piękna bajka :) zatrudnię cię w moich tekstach hahaha
    Wszyscy bomba, bomba, a to pewnie będzie tylko przystojny Facundo :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdanie z jedynkami wygrało! I tak! Inga ma gust. Kamil Syprzak!
    Docinaja sobie jak przyjaciele. Są gotowi sięczasami pozabijac ale ich kocham <3
    Zapraszam na nowości :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha xD. Zęby Karola w niebezpieczeństwie.
      Wiadomo, że Inga ma gust, w końcu w innym wypadku by Wrony nie wybrała ;P

      Usuń