piątek, 24 lipca 2015

Rozdział osiemnasty – Zaufanie

„Kochaj mnie, kochaj mnie, kochaj mnie nieprzytomnie.” [3]
[Perfect – „Kołysanka dla nieznajomej”]
18 styczeń 2015 r.
            Inga z uśmiechem na ustach wchodziła po schodach w bloku, gdzie mieszkała. Winda kolejny raz była zepsuta, ale jej to zupełnie nie przeszkadzało. Czuła, że może takie schody może pokonywać każdego dnia, jeśli tylko jej życie z Andrzejem już zawsze będzie przebiegało tak spokojnie jak do tej pory. Już nie bała się powrotów do domu i tego, w jakim nastroju go zastanie. Nawet, gdy musiała zostać dłużej w firmie to on i tak czekał na nią w salonie. Lubiła ten widok i sądziła, że szybko jej się on nie znudzi. To był jej świat, a w zasadzie ich mały świat, który stworzyli wspólnie. Wiedziała, że czasem będą się sprzeczać, bo takie jest życie i bez tego byłoby nudno, ale nagle poczuła, że jemu też na nich zależy. Znowu czuła, że między nimi coś iskrzy.
Był tylko jeden problem i nosił on imię i nazwisko argentyńskiego przyjmującego: Facundo Conte. Inga, próbowała go unikać, ale on zawsze po meczu znajdował jakiś sposób by do niej podejść i porozmawiać. Nie chciała go zranić, dlatego zgadzała się na tak krótkie wymiany zdań, z których zazwyczaj ratował ją Wrona. Nie mówił jej nic, co dzieje się na treningach czy podczas spotkań, ale była gotowa się założyć o parę swoich ulubionych szpilek, że atmosfera w drużynie nie jest najlepsza. Czuła się temu winna, bo gdyby Conte sobie czegoś nie ubzdurał to nic takiego by nie miało miejsca. Nie zamierzała wprowadzać w swoim życiu żadnych gwałtownych zmian. Było jej dobrze. Kochała i była kochana. Takie życie chciała. Nie musiała mieć luksusów materialnych, ale kogoś, dla kogo po prostu będzie najważniejsza. I środkowy jej to dawał. Poczucie bezpieczeństwa i miłości.
Otworzyła drzwi i weszła do mieszkania. Głos telewizora dobiegał ją z salonu. Odwiesiła swój zielony płaszcz i zdjęła czarne kozaczki.  Poprawiła przód sukienki, w którą była tego dnia ubrana i zerknęła w lustro. Czarna, skórzana sukienka dobrze układała się na jej szczupłym ciele. Lubiła sukienki, wolała je niż spodnie, dlatego jej szafa pękała od nadmiaru różnego rodzaju strojów. Odłożyła aktówkę na stół w kuchni i poszła do pokoju, gdzie była Andrzej. Przytuliła swój policzek do jego i musnęła wargami.
- Przepraszam, ale rozkopana Łódź to gigantyczne korki – zerknęła na ekran jego laptopa i zauważyła, że coś przegląda. – Wezmę sobie coś do jedzenia. Jadłeś?
- Yhym.
Uśmiechnęła się i wróciła do kuchni. Z lodówki wyjęła potrzebne produkty do kolacji. Nuciła pod nosem jakąś piosenkę, którą usłyszała w radiu. Przygotowała sobie trochę jakieś sałatki, którą Andrzej potocznie nazywał zielenioną. Część zostawiła na talerzu, a resztę schowała do lodówki. Lubiła jeść tego typu rzeczy. Nie przeszkadzał jej brak mięsa czy też ziemniaków. Najadała się i nie chodziła głodna, a dodatkowo to pozwalało nie martwić się zbytnio swoją wagę. Sama podjęła taką decyzję jeszcze nim nadszedł bum na całe zdrowe odżywianie. Z aktówki wyjęła czasopismo, które kupiła podczas przerwy w pracy i wróciła do salonu. Zajęła miejsce obok siatkarza, który zerknął na jej talerz i uśmiechnął się.
- Zieleninka – stwierdził i objął ją ramieniem tak by mogła się do niego przytulić.
- Chcesz? – Spytała i podała mu widelec z pomidorkiem koktajlowym.
- Jadłem. Zresztą tak mieszasz smaki, że nie wiem, czego się spodziewać. Smacznego. Muszę przejrzeć te wszystkie dane, bo mnie Miguel udusi.
- Wystarczy, że jesteś obok – uśmiechnęła się i zaczęła przeglądać gazetę, a nogi oparła o szklaną ławę. Pocałował ją w skroń i zabrał rękę by móc swobodnie analizować statystyki.
Zajęła się czytaniem jakiegoś artykułu i konsumowaniem kolacji. To, co sądziła, że jest filmem lecącym na jakimś kanale było po prostu stacją muzyczną. Nie przeszkadzało jej milczenie, a wręcz przeciwnie. Cieszyła się z tego spokoju w ich życiu i była pewna, że jemu też nie przeszkadza taka mało aktywna część wieczoru. Nawet to lubiła, gdy po prostu byli bez zbędnych słów, gestów. To dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Nigdy nie żałowała, że zdecydowała się przenieść z nim do Bełchatowa. Czuła się szczęśliwa, gdy on też był, a wiedziała, że gra w Skrze to było jego jakieś marzenie, więc chciała mu pomóc bez zbędnych dylematów. Udało jej się również nie zmieniać zbytnio pracy tylko przejść do filii jej korporacji, która swoje siedziby miała praktycznie na całym świecie i kilka w Polsce. Czuła się szczęściarą i czasami miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Kochający rodzice, którzy wspierali ją w dążeniach do celu i nie zaplanowali za nią całej przyszłości, siostra, na którą mogła liczyć i jej wiecznie uśmiechnięty partner Olaf. Ukończone dwa kierunki studiów oraz dobrze płatna praca, która pozwalała jej być w znacznym stopniu niezależną. I na dodatek był jeszcze Andrzej, któremu może i było daleko do ideału, o którym marzyła, jako mała dziewczynka, ale zdecydowanie to jemu oddała swoje serce. Może i nie rozumiał jej pracy i tego jak ważna jest każda precyzyjnie postawiona kropka. Jedno złe wyliczenie oznaczało, że cały plan mógł wziąć w łeb. Nauczyła się już puszczać jego uwagi mimo uszu, a jego samego wspierać w tym, co robi. To ona była strażniczką ich domowego ogniska, które próbowali stworzyć i sprawiało jej frajdę dbanie o tak podstawowe rzeczy jak chociażby pranie czy sprzątanie. Przypuszczała, że prędzej czy później jej się to znudzi, ale póki miała ochotę chciała to wszystko wypełniać jak najlepiej potrafi.
Jak to możliwe, że była szczęśliwa, podekscytowana i zakochana, a jednocześnie czuła wyrzuty sumienia, była przerażona i pogubiona?
Takie życie skarbie. Zacznij się przyzwyczajać. [1]
- Pójdę pod prysznic – powiedział, gdy zamykał laptopa. Inga podała mu pusty talerz z widelcem. Nie podniosła nawet na niego wzroku tylko czytała. Pokręcił głową. Nakierował jej twarz w swoją stronę i pocałował. Wyczuł, że się uśmiecha. Kochał ją jak wariat. Ją całą. Była jego szczęściem i największym sukcesem. To dzięki niej to wszystko trwało i chociaż bywały momenty, gdy go denerwowała i złościła, gdy prawie skakali sobie do gardeł to nie wyobrażał sobie by jakaś inna kobieta mogła zająć jej miejsce. – Słodkie i gorzkie… Mówiłem, że mieszasz smaki tak, że aż się boje – stwierdził, gdy się od niej odsunął.
- Mnie tam smakowało – wzruszyła ramionami. Pokręcił tylko głową i w drodze do łazienki odniósł talerz do zmywania.
Dziewczyna ułożyła się wygodnie na całej kanapie i dalej przeglądała gazetę. Czuła się trochę zmęczona. Bolał ją kark, więc długo szukała wygodnej pozycji, gdy już jej się to udało, usłyszała jak odzywa się telefon Andrzeja. Podniosła się z kanapy i wzięła go do ręki. Zdążyła tylko zobaczyć, że to była wiadomość od Konarskiego, bo Wrona natychmiast zabrał jej telefon z ręki.
- Co ty robisz? – Spytał z wyrzutem i kontynuował wycieranie włosów jedną ręką.
- O co ci chodzi? – Nie wiedziała, czemu jest taki oburzony. Zdarzało jej się czasem brać jego telefon i nigdy tak nie zareagował. Kompletnie ją zaskoczył. Jakby miał coś do ukrycia.
- Od kiedy to przeglądasz moje wiadomości?
- Nic nie przeczytałam. A od kiedy tobie to przeszkadza?
- To chyba nie jest zbytnio w porządku. Przecież sobie podobno ufamy.
„Mieć” zaufanie. Nigdy się nie „ma” zaufania. Zaufanie to nie jest coś, co się posiada. To coś, czym się obdarza. „Darzy się” zaufaniem. [2]
- Tyle razy miałam twój telefon w rękach i nigdy mi czegoś takiego nie zarzuciłeś - wstała z kanapy i poprawiła sukienkę. - Dostałeś smsa, chciałam zobaczyć tylko czy to nie od twoich rodziców.
- Odczytałbym po powrocie. Miałaś, kiedy cię prosiłem, żebyś coś odebrała. Teraz niepotrzebnie się wyrywałaś. - Przyjrzała mu się uważnie. Nie podobała się jej jego reakcja. Poczuła się urażona. Skoro sobie ufali to przecież nie powinien reagować tak gwałtowanie. Postanowiła przejrzeć papiery do pracy. Musiała czymś zająć głowę.
- Okej. Skoro tak. - Zabrała gazetę i poszła do kuchni, gdzie zaczęła wyciągać rzeczy do jakiegoś projektu. Założyła okulary i zabrała się za przeliczanie.
- Nie masz, co się obrażać. Tylko wyraziłem swoje zdanie o pewnych granicach w związku
- Nie jestem zła. Przepraszam i już więcej nie ruszę twoich rzeczy jak komputer czy telefon.
- Na pewno? Słyszę, co innego w twoim głosie - spojrzał niepewnie. - To ja tu jestem poszkodowany.
- Taaak? - Spojrzała na niego znad okularów. - Przeprosiłam, co jeszcze mam zrobić?
- Nie zgrywaj urażonej. Jasne, że możesz korzystać z moich rzeczy. Jesteśmy w dojrzałym związku.
- Kochanie, nie jestem zła. Przecież nie powiedziałeś mi nic złego, więc, za co niby miałabym być urażona? Wyraziłeś swoją opinie jasno i klarownie, a ja przyjmuje ją bez awantur. Wolałbyś, żebym zorganizowała ci kolejną kłótnię i zaczęła wyrzucać, że coś ukrywasz? - Uśmiechnęła się lekko.
- Właśnie tego chciałem uniknąć - odetchnął. - Nic nie ukrywam. Oto teraz możesz sprawdzić mój telefon.
- Nie muszę. Nie miałam zamiaru czytać tego smsa, ale skoro ci się tłumaczę to znaczy, że jednak nie do końca mi wierzysz. Może za jakiś czas zapracuje też i na to - westchnęła. Nie ulżyło jej. Przeciwnie wróciła niepewność, która powoli odchodziła w niepamięć. Zaczęła się bać, że kogoś ma. - No gdzie jest ten przeklęty błąd? – Warknęła, sama na siebie i skierowała wzrok na projekt.
Gdy nie bawi cię już
Świat zabawek mechanicznych
Kiedy dręczy cię ból
Niefizyczny [3]
- Może pomogę? Mam świeższe oko - pochylił się nad nią
- A kiedy skończyłeś architekturę?
- Inga, powiedz, czego mam szukać. Nie rzucaj się - położył ręce na jej ramionach i zaczął lekko masować. Czuł, że jest spięta, ale nie odepchnęła go. Nie wiele rozumiał z tego, co tam miała w papierach.
- Sama nie wiem, czego szukać. To nie jest nawet mój projekt. Ratuję skórę koleżance, ale cały dzień się w to wpatruję i nie mogę nic wyłapać.
- Skoro ona coś w nim zepsuła, to niech ona nad nim noce zarywa - podsumował. Nigdy nie podobało mu się, że potrafiła zarywać noce tylko, dlatego, że ktoś w pracy coś zawalił. Czuł jak bardzo ma spięte wszystkie mięśnie, całe ciało. Powinna bardziej dbać o samą siebie. Pozwolić sobie na jakąś odrobinę przyjemność, wyjechać do spa, pójść na masaż. Zrobić cokolwiek tylko z myślą o sobie. Przecież gdyby wyjechała na weekend on by to przeżył i nie robił jej wyrzutów. Nie musiała rezygnować z tego tylko, dlatego, bo on miał, co chwila mecz. - Pomyśl o sobie, zasłużyłaś na chwilę relaksu. Może wpuścić ci wodę do wanny?
Swoje miejsce znajdź
I nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens
Słuchaj co twe ciało mówi
W miłosnej studni już nie utoniesz [3]
- Jakby ktoś z zespołu poprosił cię o pomoc, np. Winiar, bo nie czułby się pewnie w przyjęciu zagrywki to zostałbyś dłużej i mu pomógł, prawda? - Nakierowała jego dłonie na kark. - Musiałam nadwyrężyć lub coś, bo mnie boli - uśmiechnęła się lekko, gdy poczuła jak próbuje ją delikatnie masować.
- Akurat ja niespecjalnie się znam na przyjęciu, ale mógłbym w niego poserwować - zaśmiał się. - Na pewno nie robiłbym tego o tej porze. Posprzątaj te papiery, a ja ci przygotuję kąpiel, a potem zapraszam do salonu masażu.
- O to mi chodziło - przewróciła oczami, bo złapał ją za słówko. - Może faktycznie masz rację... Ale musi to oddać jutro prezesowi - wróciła do papierów. Miała poczucie obowiązku, gdy komuś coś obiecała i za nic nie mógł jej namówić by trochę wyluzowała i nie stresowała się wszystkim tak bardzo. Nie dziwił się, że coś ją bolało, była sztywna jakby połknęła kij od szczotki.
- To jutro wcześniej się umówcie do pracy i razem przeanalizujcie, a dzisiaj daj sobie odpocząć - zaciągnął ją w stronę sypialni.
- Jesteś uparty jak osioł i nie musisz stosować, aż takiej siły by mnie zaciągnąć do sypialni - zaśmiała się lekko, ale posłusznie za nim poszła.
- Wiem, mam cały wachlarz solidnych argumentów - mrugnął do niej.
- Pewniaczek - mruknęła. - Dobrze, więc co zaplanowałeś w ciągu kilku minut?
- Przedstawiłem ci już moją ofertę, kochanie.
- To mogłeś mnie od razu nakierować do łazienki, a nie do sypialni. Dobra, w jakim stroju mam wrócić skoro obiecałeś mi masaż? I bez skojarzeń, Wrona - zastrzegła i spojrzała na niego groźnie.
- Zachowajmy pełen profesjonalizm. W ręczniku - wyszczerzył się, a ona lekko się zarumieniła.
- Faktycznie. Pełen profesjonalizm. W takim układzie zaraz wracam - poszła do łazienki. Nie brała długiej kąpieli. Pozwoliłaby gorąca woda trochę ją odprężyła. Najchętniej od razu by zasnęła. Zmusiła się by wstać. Upięła mokre włosy spinką i osuszyła ciało ręcznikiem, którym potem się szczelnie owinęła. Zerknęła w lustro. Nie wyglądała najgorzej, więc nie wiedziała, o co Andrzejowi chodzi. Była trochę zmęczona, ale to przez nawał terminów. Wiedziała, że w końcu będzie mogła odpocząć jak swoje wypracuje. Wróciła do sypialni.
- Zapraszam - ręką wskazał łóżko. Zapalił kilka aromatycznych świec i przygotował krem. Wzruszył ją ten gest. Nie sądziła, że zadba o każdy szczegół. Uśmiechnęła się lekko.
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją
Co ludzie myślą - to nieistotne [3]
- Tylko proszę zauważ, że nie mam ciała Włodarczyka i nie możesz używać na mnie takiej siły – powiedziała, gdy położyła się na brzuchu.
- Przecież ja go nie masuję - oburzył się. - Potrafię być delikatny.
- Proszę cię tylko żebyś wziął pod uwagę, że jestem kobietą - westchnęła.
Chciało jej się spać, płakać i krzyczeć, a najchętniej robiłaby to wszystko jednocześnie. Czuła się po prostu zmęczona. Po chorobie nie mogła wyjść z zaległości w pracy. Czuła się potwornie zagubiona jakby została z tym wszystkim sama. Szef, co chwila przychodził sprawdzić czy wyjaśniła kilka spraw, czy projekty poszły dalej. Każdego dnia wychodziła z pracy z bolącą głową i oczami pełnymi łez. I na dodatek próbowała to wszystko ukryć przed Andrzejem. Nie chciała mu dawać powodów do zmartwień. Sezon ligowy trwał w najlepsze, na dodatek walka w europejskich pucharach. Miał, o czym myśleć. Próbowała się na nim nie wyładowywać, ale coraz częściej warczała na niego z banalnych powodów. Czuła się z tym źle. Nie zasługiwał na takie traktowanie. Pragnęłaby zostawił ją w spokoju i pozwolił jej w spokoju wypłakać. Czasami potrzebowała takiego wieczora, gdy mogła dać upust swoim emocjom, by następnego dnia spokojnie wrócić do kontynuowania swoich normalnych obowiązków. Jednocześnie chciałaby był przy niej i po prostu ją rozumiał, że ona też jest za coś odpowiedzialna, że jedno złe wyliczenie i może przynieść firmie milionowe straty.
- Ja o tym doskonale wiem - ostrożnie nałożył na jej plecy krem i zaczął wmasowywać. Nie chciał zrobić jej krzywdy. Przecież była jego Ingą. Drobną i całkowicie bezbronną. Nie chciał się z nią kłócić, ale wyczuwał, że nie jest sobą. Markotna, marudna i zła. Ukrywała to przed nim, a gdy ją pytał zbywała go jakimś zdaniem. Nie powinno to tak wyglądać.
- Może ci tu nie zasnę - zamknęła oczy. Musiała mu oddać, że potrafił być delikatny. Uwielbiała, gdy ją dotykał, gdy jego dłonie subtelnie sunęły po jej ciele, które znał doskonale.
- Mówiłem, że jestem zdolny. Zawsze mogę ci wymasować przednią stronę ciała - mruknął, sunąc dłońmi w dół jej pleców.
- I niby, co jeszcze? - Skrzywiła się, gdy dotknął jej za mocno przy prawej łopatce. Widząc to dłużej skupił się na tym miejscu.
- Nie będę zaczynał wymieniać, bo do jutra nie skończę - zażartował. - Na pewno mam miłe dłonie.
- Miło było tylko na początku. Teraz wszystko mnie boli.
- Przestań marudzić. Daj się wczuć. Muszę zejść na jakieś wdzięczniejsze partie ciała - odparł, obniżając coraz bardziej jej ręcznik.
- Dobra, dobra. Wczuwaj się - zaśmiała się cicho i pokręciła tylko głową. Czuła jak jego ręce wędrują w dół jej pleców. Zaczynała odczuwać przyjemne podniecenie i domyślała się, do czego to wszystko ma prowadzić. Postanowiła nie dać mu od razu takiej satysfakcji, chociaż z góry była na przegranej pozycji. Przecież była całkiem naga.
- I to ja lubię - rozmarzył się, masując jej pośladki. Znał doskonale całe jej ciało. Pamiętał ułożenie każdego jej pieprzyka i najmniejszej blizny. Nie mógł się opanować, ale zawsze, gdy ją widział bez ubrań odczuwał pożądanie, które rosło z każdą chwilą. Nie mógł nic poradzić na to, że dalej działała na niego w ten sam sposób. Nie przeszkadzało mu, gdy czasem jej się przytyło. Przecież dla niego była idealna w każdym calu. Nie kochał jej tylko za idealną figurę, ale przede wszystkim za ten uparty charakter i światełko w oczach, które miała od pierwszego dnia w liceum.
- Faceci. Kochanie, wracamy tu - nakierowała jego dłonie na plecy i starała się ukryć uśmiech.
- Tylko nie marudź, że boli - mruknął niepocieszony, ale uśmiechnął się.
- Bo mógłbyś być bardziej delikatny, mówiłam ci, że jestem kobietą. – Wyczuwała w jego głosie zawód i rozczarowanie. Nie zamierzała mu się tak łatwo poddawać. Może i byli parą dziesięć lat, ale to nie znaczyło, że będzie z nim spała zawsze jak on pstryknie palcami. Musiał zrobić trochę więcej niż do tej pory, by pozwoliła rozpalić tlący się w jej ciele żar.
- Staram się. Jak boli, to znak, że masuję w dobrym miejscu - wymądrzał się siatkarz. – Powinnaś bardziej o siebie dbać. Jesteś spięta i sztywna jakbyś połknęła kij od szczotki.
- Matko, mieszkam pod jednym dachem z sadystą. Gdyby to moja mamusia widziała.
- To by była zachwycona, że tak dbam o jej córkę.
- Jasne, złapałaby się za głowę ze strachu o mnie. Wrona, gdzie z tymi rękami znowu wędrujesz? - Czuła jak znowu zjeżdża w dół jej pleców.
- Chyba zapomniałem wspomnieć, że najlepiej wychodzi mi masaż erotyczny – wyszeptał jej do ucha.
- Który mam nadzieję, że praktykujesz tylko na mnie.
- Oczywiście. Przed tobą była tylko dmuchana lalka.
- Wariat - zaśmiała się i machnęła ręką by robił, co chce. Wiedziała, że to tak się skończy. Nie była z nim od wczoraj. Jednak i to była oznaka, że między nimi jest zdecydowanie lepiej. Jeszcze kilka miesięcy temu pewnie wymasowałby ją i poszedł spać.
- Trzeba było od początku zdać się na mnie - pochylił się do jej ucha i musnął delikatnie jej szyję.
- A niby to, czemu? – Zadrżała. Szyja była jej najbardziej wrażliwym na jego dotyk fragmentem jej ciała.
- Dla większej przyjemności - musnął ustami jej łopatkę.
- Przyjemności? - Zamruczała jak kotka. Nie mogła mu się oprzeć. Ogień i w jej ciele płonął z każdą chwilą coraz mocniej. Próbowała przypomnieć sobie czy to jest ten dzień, kiedy mogą sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa, ale jego dłonie wędrujące po całych jej plecach nie pozwalały jej skupić myśli. Ostatecznie odrzuciła od siebie obawę i postanowiła zaufać własnemu instynktowi.
- Dokładnie tak - dłonią zabrnął w okolice jej piersi.
- Mogłam się tego właśnie spodziewać - westchnęła i odwróciła się w jego stronę. Pochylał się nad nią, a na jego twarzy błąkał się uśmiech.
- Co to za wyrzuty? Ja chcę po prostu wymasować cię bardzo dokładnie - uśmiechnął się do niej.
- I tak kochanie jesteś mi winny dobrą wizytę u jakiegoś przystojnego masażysty - sunęła ustami po jego szyi.
- Masz go przed sobą? - Uniósł pytająco brew. - Naprawdę dużo potrafię.
- Tak? No to dziś chyba nie jest twój dzień - przygryzła wargę i dłońmi masowała jego nagie ramiona.
- Nie bądź dla mnie taka okrutna - trącił nosem jej nos i objął ją ramieniem by przyciągnąć ją bliżej do siebie i lepiej czuć każdy fragment jej ciała.
- Nie śmiałabym - przejechała paznokciem po jego torsie.
- Teraz to ty robisz wszystko, żebym zajął się, czym innym - przygryzł płatek ucha dziewczyny.
- I tak wiemy, że to zrobisz - po każdym słowie kierowała swoje usta od jego ucha w stronę jego warg, by na końcu je delikatnie musnąć i uśmiechnąć się szatańsko pod nosem. Pomogła również mu pozbyć się jego spodni, w których sypiał i bokserek. Po jej ciele przeszedł dreszcz.
- Jesteś zbyt seksowna, żebym mogło się skończyć tylko na masowaniu - wychrypiał.
Kochaj mnie Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę [3]
Pocałował ją i powoli kierował ją tak by położyła się na łóżku. Dłonią przejechał po jej kształtnych piersiach. Cichy jęk wydobył się z jej ust, ale nie pozwoliła mu przerwać pocałunku. Sama wodziła po jego plecach i umięśnionym torsie. Schlebiało jej, że nawet po tylu latach uważał ją za atrakcyjną. Wyrzuciła z głowy jakiekolwiek wątpliwości i pozwoliła ponieść się fali przyjemności. Nie wyobrażała sobie, żeby mogło jej być lepiej w ramionach kogokolwiek innego. Przez tyle lat nawet nie pomyśleliby szukać przygód u innych osób. Coś ich przy sobie trzymało, odpychało i przyciągało. Mimo tego wszystkiego dalej reagowali na siebie jak para zakochanych nastolatków. Inga, czując jak jego usta zjeżdżają niżej pozwoliła przejąć mu inicjatywę. Nie potrzebował większej zachęty. Gdy w końcu dwa cienie złączyły się w jeden z jej ust wydobył się krótki krzyk, który natychmiast przerodził się w szept jego imienia. Poruszał się w niej powoli i delikatnie, rozpalał ją jeszcze bardziej, a ręką kreślił kręgi na jej kształtnych piersiach. Z każdą chwilą przyśpieszał i zatapiał swoje usta w jej wargach. Przylgnęła do niego mocniej by mocniej odczuwać każdy bodziec, każdy jego najmniejszy ruch, dotyk, szept, gest i muśnięcie ciała o ciało. Jej ciało zalała fala przyjemności, krew zaszumiała w głowie i na chwilę znalazła się w innym świecie. Przygryzła wargę, a to podziałało na niego i za chwilę również jego ciało znalazło się w uniesieniu. Trwali w uścisku jeszcze dłuższą chwilę. Uspokajali oddech, by w końcu położyć się obok siebie. Dziewczyna od razu ułożyła głowę na jego torsie. I ciała zroszone były mokrymi kropelkami potu. Ucałowała delikatnie jego obojczyk, a on natychmiast przytulił ją do siebie. Leżeli w ciszy, wdzięczni losowi, że mają siebie.
Kochaj mnie namiętnie tak
Jakby świat się skończyć miał [3]
_________________
[1] Cecily von Ziegesar
[2] Eric – Emmanuel Schmitt
[3] Perfect – “Kołysanka dla nieznajomej”
_______________
No dobra! Ja już mam dość ich słodkości! Serio! A tu jeszcze tyle do następnej awantury :<. 
Wybaczcie, że ten rozdział taki jakiś nijaki. Ni się nie pokłócili ni sie nie pogodzili. 
Jak widać zmieniłam trochę kolory bloga i tekst na nagłówku, którego nie chciałam ruszać, bo dalej jestem w nim zakochana. I zmieniłam piosenkę przewodnią. 
Trochę bardziej letnio się zrobiło na Wronowie :) 
Całusy :*

13 komentarzy:

  1. TEN KOMENTARZ NIE MA NA CELU OBRAŻANIA GŁÓWNEGO BOHATERA.
    Trochę nie spodobało mi się to, jak Andrzej zareagował na to, że Inga wzięła jego telefon. Okej, może nie powinna była, ale jak dla mnie to trochę za ostro zareagował tak,jakby miał coś do ukrycia, ale mam nadzieję, że nie ma.
    Końcówka cudooowna *-* rozpłynęłam się normalnie (może to też przez gorąc, przez który komentuję to dopiero teraz) w każdym razie chyba się toczy ku dobremu :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na miejscu Ingi zrobiłabym mu awanturę, że usłyszeliby mnie nawet w kosmosie :P. Jednak dziewczyna ma chyba dość awantur, więc po prostu postanowiła to przemilczeć.
      Och końcówka jest taka... No nie wiem... Może to za sprawą piosenki? :)
      A gorąc u mnie też. Rozpływam się w dzień, a funkcjonuję nocą ;).

      Usuń
  2. Nie mogą się podejrzewać o romanse ciągle, bo zwariują. Każde tak nerwowo reaguje. Naprawdę niewiele brakowało, by to się przerodziło w jakąś mega kłótnię. Na szczęście Zdzisiu przeistoczył się w masażystę :-D
    No cóż, nie ma się oszukiwać. Ciało do ciała i tak dalej. Krew nie woda, Wronki :D Jestem pewna, że obojgu odpowiada takie łagodzenie sytuacji. Więc niech nie kłócą się, bo po co się ranić.
    Wiem, że i tak to zrobisz. Za bardzo cię kusiło. A że ja do tego rękę przyłożyłam? Ech, błędy młodości.
    ^^
    Fa, fa, fa, fa-fa, Facundo xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że zwariują jeśli nie będą sobie ufać ;). Na szczęście pokazał swoją drugą stronę xD masażysty xD.
      Facundo za chwile będzie. Nie bój żaby :D.

      Usuń
  3. Uuu Wrona masażysta! Biorę! :D
    O co chodziło z telefonem? :/
    I Conte...facet za dużo by chciał. Sorry, koleś. Nie ta liga. Prawda? :D
    Zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym brała! :D
      Z po prostu Andrzej chce mieć jakąś prywatność i poczuł się urażony, że Inga tego nie szanuje, ale spokojnie. Nic nie ukrywał ;).
      No raczej, że nie ta! :D

      Usuń
  4. Ja oczywiście z komentarzami jestem sto lat za murzynami, ale możesz być pewna, że czytam na bieżąco ;) I jestem naprawdę wielką fanką wykreowanej przez Cb pary. W ostatnim czasie moje zauroczenie Andrzejem wzrosło, a to opowiadanie ma na pewno jakiś wspływ na to, że patrzę na niego jak przez jakieś różowe okulary. A że jest zazdrosny chorobliwie o Conte? No jakbym była na jego miejscu i miała u swojego boku taką laskę, a obok niej kręciłby się taki facet to na pewno moja wyobraźnia działałaby na najwyższych obrotach i na pewno nie wierzyłabym w czyste intencje Argentyńczyka, bo jak widać bruździ on w ich związku jak tylko może. Chwała Indze za to, że potrafi się cały oprzeć tym zalotom Facu, ale jak tak czytam Twoje posty pod notkami t przeczuwam, że nie długo to potrwa. Mam rację? :D
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego zazdrość też rozumiem. W jakiś sposób.
      Czy się oprze? Czas pokaże :)

      Usuń
  5. Właśnie nadrobiłam rozdziały :)
    Kobieto! Jesteś fenomenalna :D
    Czytam i buzia sama mi się otwiera :)
    Nie dosyć, że styl pisania świetny, to jeszcze historia oryginalna !
    Naprawdę , brawa i pokłony w Twoją stronę <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto! Kocham to opowiadanie! Właśnie przeczytałam jednym tchem wszystkie osiemnaście rozdziałów *.*
    Jesteś genialna!!! Uwielbiam te ich kłótnie o nic :D Lubię jak coś się dzieje, zostaję tutaj na dłużej :D

    PS: Zapraszam na nowe opowiadanie:)
    http://ona-i-chichot-losu.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się. :)
      Zajrzę w wolnej chwili :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. No, no, no Andrzejku! Ja się przyznam szczerze, że po tym odcinku od razu pomyślałam, że ma kogoś! Na początku to jego naskoczenie na biedną Ingę o nic, potem po pewnym czasie dany telefon do "sprawdzenia" (10 razy mógł wykasować niewygodne treści!), a potem jeszcze ten masaż, jakby w ramach przekupienia! No wiecie Wy co! Andrzejku, czyżbyś miał coś za uszami? Mam nadzieję, że nie bo wtedy osobiście bym Cię wykastrowała tępym narzędziem... najlepiej kamieniem! Bój się i uważaj!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń