piątek, 10 lipca 2015

Rozdział szesnasty – Z tym światełkiem w oczach

„Piękno kobiety nie przejawia się w ubraniach, które nosi, w jej figurze lub sposobie, w jaki układa włosy. Piękno kobiety musi być widoczne w oczach, ponieważ są one drzwiami do jej serca – miejsca gdzie mieszka miłość.” [2]
31 grudzień 2014 r.
            - Pomógłbyś mi – stwierdziła Inga ze złością, gdy szukała w szafie sukienki.
            - Za godzinę musimy wychodzić, więc radzę ci się pośpieszyć – powiedział Andrzej, gdy przeglądał jakąś gazetę.
            - Kiedy ja nie wiem, co założyć – jęknęła zrezygnowana Inga i ponownie zaczęła przebierać wieszaki z sukienkami.
            - I to ja niby mam za dużo butów. Jakoś na trening pakuje się w pięć minut – rzucił rozbawiony i podszedł do niej.
            - Faceci – mruknęła sama do siebie. – Na trening zawsze bierzesz to samo.
            - Ciebie też lubię taką samą - objął ją od tyłu i zaplótł dłonie na brzuchu. Po chwili poczuła muśnięcie ust bruneta na ramieniu. - Tak samo rozebraną.
            - To nie, ta nie… Mogłam iść na zakupy po pracy - przerzuca kolejne wieszaki.
Czuła coraz większą irytację, bo jak to możliwe, żeby kobieta nie miała się, w co ubrać? Jednak żadna z jej sukienek nie nadawała się na kameralną imprezę sylwestrową w mieszkaniu Włodarczyka. Wszystkie były zbyt eleganckie lub zbyt mocno wycięte. Nie chciała powodować awantur, więc mając na uwadze obecność Argentyńczyka w tym samym mieszkaniu chciała wyglądać po prostu dobrze. Andrzej, dalej reagował na niego nerwowo, więc najlepszą metodą było unikanie kontaktu, a jeśli już to przeprowadzanie rozmów po angielsku w towarzystwie siatkarza.
            - A potem od razu do meblowego po nową szafę - prychnął. - Siadaj, ja przejmuję stery.
            - Nie, bo mnie ubierzesz jak zakonnicę. Dziwne, że w ogóle chcesz tam iść skoro ma być Conte – ogarniało ją coraz większe przerażenie.
            - Nieprawda. Powinien zobaczyć, że taka seksowna kobieta wybrała mnie - podał jej wieszak z czarną wydekoltowaną sukienką. Tą samą, o którą się wściekał jakiś czas temu.
Silni tak jak nigdy przedtem
w objęciach trwamy
dając dowód wszystkim wokół
którzy przegrali [1]
            - To jest impreza w mieszkaniu, będę wyglądać wyzywająco - popatrzyła na niego z politowaniem.
            - Nie wierzę - roześmiał się. - Dobrze, to może mini, ale bez dekoltu?
            - Nie śmiej się - szturchnęła go. - Ja mam poważny problem. Wiem, że tobie wystarczy jakaś koszula, spodnie i możesz iść. - Widząc, że on dalej się śmieje. - Nie widzę w tym nic śmiesznego.
            - Myślałem, że ci się spodobam - udał zasmuconego.
            - Chyba się spóźnimy, jeśli zaraz czegoś nie wymyślę.
- Mi się podobasz we wszystkim, więc, w czym problem? Na kimś jeszcze musisz robić wrażenie? - Odparł rozbrajająco.
- Na gospodarzu – wypaliła bez chwili namysłu.
- No, moja droga, tak to nie będzie - pogroził jej zabawnie. - Włodi i tak woli blondynki.
- Ty też ponoć wolisz blondynki – ręką przejechała po swoich ciemnych włosach. To była prawda, zawsze, gdy oglądali wspólnie jakiś program to on głównie zwracał uwagę na panie o jasnym kolorze włosów. Przywykła do tego, bo przecież i tak był tylko jej.
- Moja zazdrośnico – musnął jej policzek. - Niech będzie, że ci ufam. Wojtek najbardziej lubi niebieski. Wiesz, co z tym zrobić.
- Niech będzie? - Odwróciła się w jego stronę i lekko uderzyła go w tors. - Sądziłam, że mi ufasz.
- Ufam, ale wszyscy moi koledzy uwzięli się na uganianie za tobą - bezradnie rozłożył ręce.
- I kto tu niby jest zazdrosny, hmmm? - Do głowy przyszła jej myśl odnośnie sukienki, więc wróciła do szafy.
-  Ja? - Uniósł w zdziwieniu obie brwi. - Jak cholera.
- I musiałam na to czekać dziesięć lat związku. Dobra, ty mnie wolisz w czerwieni - wymruczała do siebie ostatnie zdanie.
- Mnie wystarczy bielizna w tym kolorze. Sukienkę wybierz pod siebie - świdrował wzrokiem jej plecy.
- Byłoby miło gdybyś mnie nie pożerał wzrokiem - zaśmiała się. - Krępujące to jest.
- Och, gdybyś się pospieszyła, to jeszcze zdążylibyśmy... - Zawiesił znacząco głos.
- Tobie ostatnio tylko jedno w głowie. No gdzie ta sukienka? – Skierowała kroki do drugiej szafy. Szukała jednej, która nadawała się na takie pół oficjalne wyjście do znajomego. Kreację kupiła jakiś czas temu i była pewna, że nie oderwała od niej jeszcze nawet metki. W końcu znalazła dopasowaną sukienkę w kolorze burgundy z zaokrąglonym dekoltem i bez rękawów, ale za to z wycięciem na plecach.
- Jakby, co, to zrobiłem ostatnio pranie. Nie zwalisz na mnie - z uśmiechem podniósł ręce w obronnym geście. Zaczęła się śmiać. Faktycznie zauważyła, że ostatnio Andrzej zdecydowanie więcej rzeczy robi sam z siebie. Podobało jej się to.
- Mam! Mówiłam, żebyś mnie nie rozpraszał to nie miałabym tylko pół godziny... Matko tylko pół godziny? Lepiej zadzwoń do Wojtka, że się spóźnimy - zaczęła w pośpiechu kompletować resztę rzeczy.
- Ja cię rozpraszałem? No wiesz, co! Człowiek dobrowolnie zgłasza się do pomocy, a potem zostaje wyzwany - udawał oburzenie. - Pewnie będzie miał zajęte, bo każdy dzwoni, że wybranka się grzebie.
- Perfidny siatkarz mi się trafił - rzuciła w niego jakąś bluzką.
- A do tego, jaki seksowny - odrzucił bluzkę do szafy z zawadiackim uśmiechem na ustach. - Poczekam w korytarzu.
- Widziałam seksowniejszych.
- O ty! - Odwrócił się gwałtownie i przycisnął ją do drzwi szafy nim mogła cokolwiek zrobić. Spojrzała na niego zaskoczona, a on zarzucił sobie udo dziewczyny na własne biodro i sunął po nim dłonią. - Jesteś tego pewna?
- Kochanie, bo się spóźnimy – przypomniała mu słodkim głosem, chociaż coraz bardziej podobała jej się ta gra i najchętniej dałaby się w nią wciągnąć, ale byli umówieni, więc nie mogli tak po prostu nie przyjść. On w tym czasie rozwiązał tasiemkę jej satynowego szlafroczka.
- Nikt nie pomyśli, że to z mojej winy. Uznają, że zbyt długo się stroiłaś - mruknął wędrując dłońmi po jej nagiej skórze i składając pocałunki na szyi.
- Wrona! Jak powiem, że nie widziałam seksowniejszych to pozwolisz mi się naszykować? – Próbowała się nie roześmiać. Jeszcze kilka tygodni temu taka sytuacja była nawet nie do przyjęcia, a tym bardziej nie do wyobrażenia. Czuła, że każdy jego dotyk rozpala w niej ogień. Znał doskonale każdy słaby jej punkt na ciele i potrafił to bezczelnie wykorzystywać.
- Jest taka opcja - wymruczał.
- Nie ma seksowniejszych od ciebie i nawet chętnie podjęłabym się kontynuowania twojej gry, ale obiecałeś przyjacielowi, że będziesz, więc nie możesz tak po prostu go wystawić - próbowała wyswobodzić się z jego uścisku. - Jesteś dla mnie za silny - westchnęła.
- Zawsze czułem, że nie możesz mi się oprzeć - odsunął się wyraźnie z siebie zadowolony.
Nic nas nie złamie
mamy siedem żyć
odrodzimy się
by wyjść z tej matni
musieliśmy przejść przez ogrody łez [1]
- Kiedyś się zemszczę. – Zawiązała szlafrok i spojrzała na zegarek. - I widzisz mam tylko piętnaście minut! - Pognała do łazienki by się naszykować. Nie lubiła się spóźniać. Szybko zrzuciła z siebie satynowy szlafrok i zaczęła ubierać bieliznę. Najdłużej zeszło się jej z makijażem. Nie do końca wiedziała, co chce uzyskać, więc ostatecznie postawiła na mocno podkreślone rzęsy.
W końcu wyszli z mieszkania. Do mieszkania Włodarczyka mieli tylko kilkanaście minut drugi, wiec wybrali spacer. Andrzej, objął dziewczynę w talii i mocno przyciągnął do siebie. Wyglądała seksownie w zwykłej sukience i czarnych butach na wysokim obcasie. Zauważył, że kilku mężczyzna, którzy ich mijali pożerali jej długie i zgrabne nogi. Poczuł się dumny, że to on może na nie patrzeć każdego dnia i dotykać ich. I to nie było prawda, że przez dziesięć lat wcale nie było o nią zazdrosny.  Potrafił to jednak kontrolować, na dodatek nie widział wszystkich tych prób poderwania jej. A od poprzedniego sezonu miał ją przy sobie i zaczęło to do niego docierać. Gdy wchodzili po schodach miał wrażenie, że nogi Ingi są jeszcze dłuższe niż normalnie. Miał ochotę przycisnąć ją do ściany i całować. Zza drzwi Włodarczyka dochodziła już głośna muzyka, więc chwila minęła nim gospodarz zorientował się, że ktoś dobija się do drzwi.
- No tylko Wronek nam brakowało! Wchodźcie, wchodźcie – pomógł Indze zdjąć kurtkę i wciągnął powietrze na jej widok. – No, no, koleżanko… Ja już porywam cię do tańca – powiedział i podał Andrzejowi szklankę ze swoim lekkim drinkiem i zaprowadził Ingę na miejsce do tańczenia.
Dziewczyna, uśmiechnęła się serdecznie, a do Wrony puściła oko. Obserwował tańczącą parę. Inga, przy każdym siatkarzu wyglądała jak lalka, bo była od nich wszystkich sporo niższa, a przede wszystkim szczuplejsza i drobniejsza. Nie przeszkadzało jej to jednak w dobrej zabawie. Widząc tańczącą ją z Włodarczykiem, który próbował nadążyć za jej krokami zaczął się śmiać. Jego kobieta umiała zaplątać nogi najlepszemu tancerzowi i często robiła to specjalnie. W liceum razem z siostrą chodziły na kurs tańca, chociaż to Olga miała większy dryg do muzyki. Koniec końców obie po dwóch latach przestały i zajęły się tym, co ćwiczyły od dawna: Inga, kontynuowała lekcję rysunku, a Olga gry na pianinie. Przygotował im dwa drinki i znowu obserwował wybrankę serca. Rozgryzła go, uwielbiał, gdy miała na sobie czerwone, seksowne kreacje. Rozpalała wtedy jego zmysły, a na dodatek ten kolor idealnie do niej pasował. Miała lekko brązową cerę. Upił łyk napoju. Nie zamierzali się spijać na umór, bo następnego dnia popołudniu mieli trening, ale dwa lekkie drinki na powitanie Nowego Roku nikomu jeszcze nie zaszkodziły. Nagle przy brunetce pojawił się Conte. Wrona, zacisnął wolną rękę w pięść. Jednak dziewczyna szepnęła coś na ucho Włodarczykowi i uśmiechnęła się do Argentyńczyka. Przy wolnej okazji podeszła do Andrzeja, który podał jej drinka.
- Dziękuje – musnęła jego policzek. – Zatańczysz, w końcu ze mną? – Upiła łyk.
- Widziałem jak zaplątałaś nogi Włodarczykowi, nie wiem czy jestem gotowy – zaśmiał się.
- Proszę – mruknęła i pocałowała go w szyję. – Dawno wspólnie nie tańczyliśmy.
- Na uroczystości u twoich rodziców, w październiku – przypomniał jej i objął w talii.
- Sam widzisz, że wieki temu.
- Napij się i pójdziemy – ustąpił jej. Powoli dopiła drinka, by nie zaszumiało jej za szybko w głowie, a gdy skończyła wziął ją za rękę.
- Coś bardziej romantycznego – rzucił Wojtek i puścił jakiś wolniejszy utwór, a Indze pokazał kciuk do góry, odwzajemniła gest.
- Spiskujesz z moim przyjacielem? – Spytał Andrzej i okręcił ją wokół jej własnej osi, a następnie położył dłonie na jej biodrach.
- Troszkę. Zresztą Facundo trochę za blisko się mnie kręci. Lubię go, tak samo jak Winiara czy Wojtka, ale nic więcej i nie chce żeby sobie za dużo pomyślał.
- A mnie?
- Co ciebie? – Spojrzała na niego zdziwiona.
- Mnie tak samo jak ich lubisz? – Prowokował ją.
- Ciebie kocham. I najważniejsze jest dla mnie, że ty mnie.
- Jak wariat – przytaknął i skradł jej pocałunek.
Para obserwowana była przez Argentyńczyka. Wiedział, że nie powinien zbliżać się zbytnio do Ingi, bo przecież ona już była w związku i to długoletnim. Jednak ta dziewczyna miała w sobie coś. Przyciągała jego spojrzenie jak magnes i to od samego jej poznania. Nie chciał mącić w jej życiu, ale to było silniejsze od niego. Jednak ona zawsze była dla niego miła i uczynna, ale przede wszystkim zachowywała dystans taki jak do wszystkich. Tylko w ramionach środkowego wydawała się relaksować, a na jej twarzy widniał wtedy uśmiech. Tak jak w momencie, gdy pocałował ją w tańcu. Uczucie, które biło z całego jej ciała było widoczne chyba dla każdej osoby w tym pokoju. Najgorsze dla Conte było to, że to nie było jakieś okazywanie sobie miłości pod publiczkę. W duchu musiał przyznać, że to był ich pierwszy pocałunek od czasu, gdy gdzieś przebywali w towarzystwie. I był jeszcze tak subtelny i krótki jak muśnięcie skrzydłami motyla. Po zmianie utworu na szybszy Andrzej nie wypuścił jej z rak, tylko okręcił kilka razy i zaczęli tańczyć. Na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce, które dodały jej jeszcze więcej uroku. Facundo, doszedł do wniosku, że chciałby być na miejscu Andrzeja. Chciałby, żeby Inga patrzyła tak na niego, z takim uczuciem i ukrytym gdzieś pod skórą pożądaniem. Odnosił wrażenie, że ich ciała idealnie do siebie pasowały. Jakby należeli tylko do siebie i tylko to się liczyło. Owszem śmiała się i czasami tańczyła też z innymi, ale zawsze jej wzrok ostatecznie spoczywał na Andrzeju. I zawsze w ten sam sposób. Nieśmiało, by potem pożerać go wzrokiem.
Piękno kobiety nie przejawia się w ubraniach, które nosi, w jej figurze lub sposobie, w jaki układa włosy. Piękno kobiety musi być widoczne w oczach, ponieważ są one drzwiami do jej serca – miejsca gdzie mieszka miłość. [2]
W końcu Wojtek zaczął rozdawać wszystkim po symbolicznej lampce z szampanem. Za kilka minut mieli powitać Nowy Rok. Para obserwowana przez przyjmującego skierowała swoje kroki na balkon. Andrzej, przy okazji zabrał z wieszaka kurtkę dziewczyny, którą założył jej na ramiona. Wyszli na balkon i widział tylko ich plecy, a w zasadzie plecy środkowego, bo Inga stała przed nim i opierała się o niego. Zaczęło się głośne odliczanie ostatnich dziesięciu sekund starego roku, aż w końcu niebo rozświetlone zostało całą masą sztucznych ogni. Inga i Andrzej upili trochę szampana, a następnie ona odwróciła się w jego stronę. Pocałował ją, a po chwili spojrzał z uśmiechem.
- Życzę nam, aby ten rok był lepszy od poprzedniego – powiedziała dziewczyna.
- Będzie. Dziękuję, że jesteś ze mną kolejny rok i proszę o następny – zbliżył twarz do jej twarzy.
- Z przyjemnością spełnię twoje życzenie – uśmiechnęła się i tym razem to ona musnęła wargami jego. Przedłużył pieszczotę. Obejmował ją w pasie i nie pozwalał się odsunąć. W głowach mieli te wszystkie wspólne pożegnania starego roku i nadzieje na znacznie lepszy nowy. Wyczuwał jak się uśmiecha, jak jej ciało przylega bliżej jego. Odsunął twarz i spojrzał na nią.
- Uwielbiam cię taką. – Wyszeptał jej do ucha i musnął wargami płatek jej ucha. –  Z tym światełkiem w oczach, z rumianymi policzkami i uśmiechem, który za każdym razem porywa moje serce. Gdy twoje włosy niesfornie spadają ci na twarz. Gdy jesteś taka radosna, ale i tak wiem, że za każdym razem szukasz mnie wzrokiem. – Po każdym zdaniu zbliżał się do jej ust.  – Gdy patrzysz na mnie tak jakbym był jedynym mężczyzną w pokoju. – Pocałował kącik jej ust.
- Jesteś jednym mężczyzną w moim życiu – wyszeptała wzruszona jego wyznaniem i pozwoliła się pocałować. Krew szybciej krążyła w jej żyłach i musiała mocniej się do niego przytulić by nie upaść. Nigdy jeszcze jej tak nie całował. Nogi same się pod nią ugięły, a ona pragnęłaby nikt im nigdy już nie przeszkodził. Chciała coś powiedzieć, ale nie przestawał jej całować, był zachłanny i zarazem delikatny, ale najważniejsze było jedno. Przede wszystkim był tylko jej. Nikt nie zauważył, że argentyński przyjmujący po złożeniu życzeń gospodarzowi wyszedł z mieszkania.
Wstań i razem ze mną walcz
z codzienności szarym tłem
i na polu bitwy już
samej nie zostawiaj mnie... [1]
_____________
[1] Kasia Cerekwicka – „Między słowami”
[2] Audrey Hepburn 
______________
Komuś zdradzałam, że Conte trochę namiesza i nie kłamałam. Lubię ten rozdział. Chyba jeden z najlepszych. Ma w sobie jakąś magię, jest taki uczuciowy, oni tacy zakochani i jeszcze nie wiedzą jak wiele burz dla nich przygotwałam. Podła ja. 

Całusy :*

10 komentarzy:

  1. No to lepiej niech się trzyma na wodzy i nie miesza, bo go znajdę i poszczuję moim kurduplawym pieskiem!
    Kochany ten rozdział jest *o* Taki fajny i magiczny, jak pisałaś. No i tak miło się czyta, jak się nie kłócą, ale czuję w kościach, że nie dasz im za dużo tej sielanki xD
    No cóż... Czekam co tam jeszcze wymyślasz :D
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, och, och!
      A sama jeszcze kilka dni temu mówiła, że chętnie poczytałaby o mieszającym bardziej Facundo!
      Kobieta zamienna jak pogoda!
      :*

      Usuń
  2. Serce me krwawi, bom przyłożyła rękę do tych przyszłych burz, przygotowanych w kociołku naszych wyobraźni i klawiatur :(
    Ja tu włączam rozdział z okrzykiem na ustach: klękaj Andrzej, klękaj, a on nic! zero! Powinien sobie życzyć, żeby w ciągu następnego roku ktoś mu jej nie ukradł, o! Na przykład taki Facundo :D
    Conte źle ulokował uczucia, biedaczek. Inga to zjawiskowa kobieta, ale zajęta i zdecydowanie nie szuka przygód na boku, nawet u argentyńskiego młodego boga (ciii, nie mów Gapciowi).
    Uwielbiam rozmowę przy ubieraniu :D naprawdę, wyszła nam :D i Wrona taki kusiciel i w ogóle śmiałam się, jak zawsze przy naszych głupotkach ;)
    A potem trochę demonstrowania samczej zazdrości i można się było bawić. Oj Facundo, Facundo, na cóż ci ta miłość, tyle innych pięknych Polek, a ja mam aż dwa ramiona w które możesz się wypłakać (tego też nie powtarzaj Gapciowi).
    Zapewniam inne czytelniczki, że będzie się działo.
    Pozdrawiam
    M. A. Z. W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ale przyznaj, że Andrzejek był uroczy z tym swoim wyznaniem xD

      Usuń
  3. matko nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału rozumiem że u naszych bohaterów cisza przed burzą
    pozdrawiam i kiedy następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No lekka cisza przed burzą.
      Miło mi, że wpadłaś do mnie ;)

      Usuń
  4. Uuu niedobrze. Conte coś odpierdoli? Aż strach się bać :/
    Nasze gołąbeczki! Jeeeej! Słodcy i aż żal, żeby coś się stało no :)
    Taaaaaacy super <3
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Conte niech pozostanie tajemnicą :)
      No tacy słodcy. Dobra, przyznaj. Najbardziej słodki Wrona i to on robił tu cały odcinek ;P

      Usuń
  5. Wiesz co? Ten odcinek jest wspaniały! Taki radosny, taki szczęśliwy i magiczny, przede wszystkim magiczny! Oni są tacy w sobie zakochani i jak możesz ich skazywać na na burze?! Zła kobieta z Ciebie! Toż oni tak się kochają, a tutaj takie buty?! Ale aż samej zachciało mi się pójść na jakaś imprezę sylwestrową, ot co! :D

    Przepraszam, że z takim tygodniowym opóźnieniem :*

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*. Starałam się by było im radośnie :D
      Całusy :*

      Usuń