piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty drugi – Ciche dni

„Tak wiele pytań w mym sercu do ciebie mam.” [1]
27 luty 2015 r.
            Pobyt w Wiedniu niestety się przedłużył i Inga wróciła do Bełchatowa nie po weekendzie, ale po tygodniu. Marnym pocieszeniem okazał się również fakt, że udało się jej uratować projekt i dalszą współpracę z klientem. Ze stolicy Austrii codziennie po kilka razy próbowała skontaktować się z Andrzejem, ale on skutecznie odrzucał każde jej połączenie. Czuła, że rozpada się coraz bardziej i bardziej. Wieczory spędzała w pokoju, a nie w hotelowym barze i pilnowała telefonu. Liczyła, że środkowy w końcu się opamięta i odpowie na chociaż jedną wiadomość, którą mu wysłała lub zostawiła na poczcie głosowej. Niestety próżne były jej nadzieje. Jedyne informacje jakie o nim miała były od dziewczyny Karola oraz jak na ironię z mediów społecznościowych, z których korzystał Wrona.
Znowu nie dzwonisz i nie wiem co myśleć mam
Masz tajemnice przede mną?
Czy kogoś masz? [1]
            Gdy wróciła do Bełchatowa wcale nie było lepiej. Andrzej, przeniósł się do sypialni obok, a ją po prostu traktował jak powietrze. Była na niego wściekła, bo zachowywał się tak jakby popełniła najgorszą zbrodnię na świecie. Próbowała go nakłonić do rozmowy, ale on wtedy albo wychodził albo zakładał słuchawki na uszy. Nie chciał jej kompletnie wysłuchać ani zrozumieć. Pierwsze kilka nocy przepłakała. Nie zrobiła, z drugiej strony, aż tak wielkiej zbrodni. Nie pojechała tam balować tylko do pracy. Zadawała sobie pytanie dlaczego on tego nie rozumie? Sam utrudniał im jakiekolwiek porozumienie się czy dojście do kompromisu. Nawet nie próbował udawać, że on go cokolwiek interesuje. Bolało. Mocno bolało, bo nawet na meczach przestał ją zauważać. Po każdym spotkaniu wracała wolnym krokiem do mieszkania. Zaczynała się dusić. Nie mogła krzyczeć. Potrzebowała żeby ją przytulił i powiedział, że kocha, a dostawała tylko milczenie i ponure spojrzenie. Zamykała się w sypialni i czekała, aż on w końcu oprzytomnieje. Jednak mijały dni, a on dalej udawał, że jej nie ma. Zabierał swoje rzeczy i wychodził. Była nawet przekonana, że jeżeli wyjechałaby do Warszawy wcale by tego nie zauważył i nawet nie odczułby jej nieobecności.
Zamknięta w swym pokoju tęsknota w sercu gra
i nawet cisza nie może spać jak ja. [1]
            Po dwóch tygodniach od powrotu w końcu postanowiła zmusić go do rozmowy. Postanowiła, że jeśli to nic nie da, to więcej go prosić o to nie będzie i wyprowadzi się z mieszkania. Nie miała pojęcia jak wiele razy powinna go jeszcze przepraszać i prosić o chwilę uwagi. Też miała swoją godność i do pewnego momentu była w stanie z niej zrezygnować, ale potem on sam zaczynał już przesadzać i robić z jej wyjazdu coś na kształt zdrady. Gdy wrócił z treningu Inga poszła za nim do sypialni.
            - Andrzej proszę. Porozmawiaj ze mną. Nie traktuj mnie jakbym była powietrzem.
            - Ty nie masz problemów z takim traktowaniem mnie – wyjmował rzeczy z torby treningowej.
            - Jeśli ze mną nie porozmawiasz to równie dobrze mogę się wyprowadzić. Wielkiej różnicy ci to nie zrobi skoro i tak nie zamierzasz zamienić ze mną nawet słowa.
            - Spodobały ci się wyprowadzki, co? Lubisz igrać na moich uczuciach? – Uśmiechnął się gorzko pod nosem.
            - Nie, tylko najpierw nie odbierałeś moich telefonów, a teraz ignorujesz mnie drugi tydzień z rzędu.
            - Wiesz jaki miałem stosunek do twojego wyjazdu, a ty jeszcze sobie zabalowałaś dłużej. Co miałem myśleć?
            - Nie zostałam tam, bo chciałam – powiedziała cicho i próbowała powstrzymać łzy. Coraz częściej gdy mieli gorszy okres zaczynała płakać. Nie wiedziała czemu. Może to było ze strachu, że jego serce za chwile przestanie należeć tylko do niej?
Tak wiele pytań w mym sercu do ciebie mam,
co stało się z nami?
Gdzie zniknął tamten blask?
Gdzie wiara w nas? [1]
            - Och, to samo możesz powiedzieć o mnie, co?
            - Co? Andrzej, naprawdę sądzisz, że nie mam uczuć i nie boli mnie twoje milczenie i że wolisz spędzać noce beze mnie?
            - Wytrzymałaś beze mnie trzy tygodnie, czyli jakoś sobie radzisz – zauważył cierpko, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Zamknęła oczy, by nie zauważył, że napłynęły do nich łzy. Wzięła głęboki oddech i podeszła do niego. Stanęła między Wroną a fotelem na którym opierał torbę treningową. Nakierowała jego twarz na swoją, co sprawiło jej trochę trudności, bo opierał się, a gdy patrzył na nią wzięła kolejny wdech.
            - Powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie potrzebujesz a nie będę ci więcej przeszkadzać. Tylko powiedz mi to prosto w oczy. – Milczał, a na jego obliczu rysował się kalejdoskop emocji. Był na nią zdenerwowany, ale nie posuwał się w myślach do takich wniosków. Kolejny raz, gdy się sprzeczali, Inga kładła sprawę na ostrzu noża.
            - Naprawdę chciałabyś to usłyszeć?
            - Nie, ale gdybyś to powiedział to uszanowałabym twoją decyzję, bo chcę byś był szczęśliwy. Jednak to jak mnie traktowałeś przez ostatni czas doprowadzało mnie do obłędu. Byłam tam tydzień, a ty nawet nie raczyłeś odpowiedzieć na chociaż jedną nagraną wiadomość. Nie miałam pojęcia czy wszystko u ciebie w porządku, więc co mogłam sobie pomyśleć? A jak wróciłam? Milczałeś, udawałeś, że mnie nie ma, nawet na meczach. Co mogłam sobie pomyśleć?
            - Czułem się tak samo od twojego wyjścia. W prezencie dostałem współczucie znajomych.
            - Posunęłam się nawet do tego by dzwonić do Karola i upewniać się czy wszystko w porządku, czy nie masz żadnej kontuzji, czy nic ci nie jest? Nie wyjechałam tam dla własnej przyjemności i nie zostałam tam dłużej, bo było tak cudownie. Pojechałam tam do pracy.
            - Nie potrafiłem udawać, że się z tego cieszę… Przykro mi.
            - Wiem. Przyznaję się do winy i próbuję to zrobić od kiedy przyjechałam, ale odpychasz mnie. – Zamilkła na chwilę, by zebrać się na odwagę. – Jeśli to sprawi, że uratuje nasz związek jestem gotowa zrezygnować z pracy.
            - Daj spokój, żadne z nas nie będzie z niczego rezygnować. – Nie przytulił jej. Już brakowało jej sił by go przekonywać. Odsunęła się od niego. Zrobili jakiś postęp, bo chociaż porozmawiali, więc to był plus.
            - Dalej jesteś chłodny. Dam ci tyle czasu ile potrzeba. Jakby coś to gdzieś się tu będę kręcić – skierowała się do salonu.
            - Ej, pani chodzący termometr!
            - Jeśli już to panna chodzący termometr – sprostowała.
            Westchną szybko z pobłażliwym uśmiechem. Była urocza, gdy unosiła się swoją kobiecą dumą. W dwóch krokach znalazł się przy niej. Podniósł do góry delikatne ciało dziewczyny, a gdy zrównali się twarzami bez słowa ją pocałował. Głęboko, zachłannie i nie czekając na jej reakcję. Objęła nogami jego biodra, a ręce zaplotła na jego szyi. Przylgnęła do niego całym ciałem i odwzajemniła pocałunek. Tęskniła za jego dotykiem, drażniącym zarostem, silnymi dłońmi i zapachem perfum. Krew w jej żyłach popłynęła szybciej. Jemu też jej brakowało. Była tak blisko, a on cały czas był zły na to, że go zostawiła i poleciała. Kochał ją. Zachłanność z jaką obdarowywał ją pocałunkami zaskakiwała nawet jego samego, ale bez niej, bez możliwości skradnięcia chociaż jednego przytulenia czuł się jak narkoman na głodzie. Nie protestowała. Tak bardzo jej tego brakowało, tej bliskości, która była między nimi niezależnie od tego czy żyli setki kilometrów od siebie czy też mieszali pod jednym dachem. Nie pozostawała mu dłużna.
            - Nie masz prawda udawać, że nie istnieje. Nie wolno ci skazywać mnie na tortury, gdy jestem tysiące kilometrów od domu – wyszeptała, muskając po każdym słowie swoimi wargami jego usta.
            - Po prostu więcej cię nie puszczę samej – uśmiechnął się szeroko, centymetr od jej ust.
            - Odchodziłam od zmysłów. Poważnie się martwiłam – spojrzała mu w oczy i zatonęła w nich. Tym razem to ona jego pocałowała. Delikatnie i subtelnie. – Martwiłam się – powtórzyła.
            - A ja się zastanawiałem czy w ogóle wrócisz.
            - Och, daj spokój. W Austrii nie było ciebie, po co miałabym tam zostać?
            - Wiesz, jak mi połechtać ego – zaśmiał się cicho. – Czyli trochę mnie jednak kochasz?
            - Jak wariatka – trąciła nosem jego nos. – I ten fagas, o którego byłeś tak zazdrosny to cóż, ale wolałby ciebie niż mnie.
            - Poprosił o mój numer? – Kolejny raz w ciągu kilku minut uśmiechnął się szeroko.
            - Nawet mu go dałam – powiedziała poważnym tonem Inga.
            - Inga!
            - Co?! – spytała z udawanym oburzeniem.
            - Nie chciałabyś, żeby mnie podrywał, prawda?
            - Och, sam mówiłeś, że możesz być biseksualny. Nie chcę cię ograniczać – zaśmiała się pod nosem.
            - To nie jest śmieszne – obruszył się i przycisnął ją mocniej do siebie. – Nie będzie mi nikt taki wyznawał uczuć do słuchawki. – Inga zaczęła się głośno śmiać.
            - Póki jesteś ze mną to tylko ja będę podrywała cię przez telefon – musnęła jego usta.
            - Ulżyło mi – głośno odetchnął.
            - A teraz kieruj się do kuchni. Zrobię nam jakąś kolację – zarządziła.
            - Jakiś afrodyzjak? Lubczyk, czekolada, pomidory? – Żartował sobie, ale zaniósł ją do kuchni. Tęsknił za nią. Za ich bliskością, dotykiem, za tym by po prostu się do niego uśmiechnęła. Postawił ją na podłodze, ale nie wypuszczał z rąk. Ułożył je na jej biodrach i chodził za nią krok w krok. Był stęskniony jej bliskości.
- Kurczak na ostro czy słodko-kwaśny? - spytała Inga, gdy wyjmowała produkty z lodówki.
- Jesteś okropna, bo wiesz, że uwielbiam słodko-kwaśnego, ale jego trzeba zamarynować wcześniej - mruknął w jej włosy. Uśmiechnęła się triumfalnie i wyjęła z lodówki miskę z wcześniej zamarynowanym mięsem. - Zaplanowałaś to?
- Zaplanowałam to, że zmuszę cię w końcu do rozmowy, a reszta to był żywioł. Na dodatek podobno droga do serca mężczyzny wiedzie przez jego żołądek - zaśmiała się krótko i go pocałowała.
- Pomóc ci w czymś?
- Po prostu nie przeszkadzaj.
- No wiesz - rzucił oburzony. - Jak mógłbym ci przeszkadzać? - Jego dłonie powędrowały na jej talię. Uśmiechnęła się tylko i zabrała za przygotowywanie kolacji.
- Ryż czy pieczone ziemniaki? - spytała szybko.
- Z twoich rąk tylko pieczone ziemniaki - musnął jej szyję swoimi wargami. Nagle rozdzwonił się jej telefon. Pobiegła do salonu by go odebrać.
- Cześć mamo! - krzyknęła radośnie.
- Kochanie nie uwierzysz, ale tata dostał awans na ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratunkowego!
- Kiedy?! To wspaniale - wróciła do kuchni i usiadła na kolanach Andrzeja.
- Chcemy urządzić kolację dla najbliższych, więc czy możecie przyjechać za dwa tygodnie? Zaprosimy również rodziców Andrzejka, no i oczywiście również Olafa.
- Porozmawiam z nim.
On doskonale wiedział o czym ona chce z nim pomówić. Wszystko było częścią jego planu.
______________________

[1] Gosia Andrzejewicz – „Tracimy siebie”
______________________
Dajcie znać jak skończycie wieszać psy na biednym Andrzeju :P. 
A na serio to cieszę się, że jesteście :*. 
Zostało nam jeszcze dokładnie dwadzieścia rozdziałów plus epilog.
A przy okazji podzielę się z Wami nowym projektem: Jeszcze Jeden Raz
Jestem w fazie przygotowywania rozdziałów. Idzie mi wolniej, bo to będzie dość specyficzne opowiadanie. Mam nadzieję jednak, że również Wam się spodoba. 
Całusy :* 
Lady Spark  

11 komentarzy:

  1. Wrona, jesteś tępym ujem, o. Chodzi dwa tygodnie po mieszkaniu obrażony i naburmuszony jak księżniczka, bo jego kobieta pojechała do roboty... Ja piórkuję, serio?
    phi, nawet końcówka rozdziału mnie nie przekonuje... niech odkupuje swoje winy! niech się czołga! niech błaga o wybaczenie! Inga naprawdę przy nim zostanie świętą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, bo nerwicy dostaniesz.
      Może meliski?

      Usuń
    2. meliskę mam na gorsze momenty, na takie jak ten to mam cegłę, żeby go ciepnąć xD

      Usuń
    3. Melisa, cegła.. .Czekam na siekierę :P

      Usuń
  2. Nooo końcóweczka mi się podoba! Oby takich chwil więcej! WYCZUWAM ZARĘCZYNY I WIDZĘ ŚLUB <3
    moi drodzy, 10 lat razem więc brać się do rzeczy. I małe Wronki jeszcze awww :D


    Przybywaj do mnie moja droga :*
    http://twojaimojadlon.blogspot.com/2015/08/dwunasta-zabakana-gwiazda-spada-na.html
    http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/2015/08/xx.html
    http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/2015/08/dwadziescia-jeden.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrobię zaległości u ciebie w ten weekend :*. Obiecuję :)
      Dzięki za przybycie ;)

      Usuń
  3. Andrzej! Ty się chyba Boga nie boisz! Żeby tak się fochnąć, na tyle dni tylko dlatego, ze Inga musiała jechać do pracy! O matuchno no głupiś jak but! Przez dwa tygodnie się do niej nie odzywa, a potem udaje jakby w ogóle się nic nie stało! Na kolona i do Częstochowy, żeby za to odpokutować! Ciekawe, gdyby ten wyjazd wypadł później to jego okres ignorowania przedłużyłby się nawet na zaręczyny, które tak skrzętnie planował? Uch! No nie Andrzejku, tak to my się bawić nie będziemy!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, znowu zły Andrzej. Ja mu szczerze współczuję :P Waszych opinii :P

      Usuń
  4. Przez połowę rozdziału miałam ochotę przywalić Andrzejowi. Dosłownie! Czy on musiał być tak uparty by nie odzywać się parę dni. Choć rozumiem tez Andrzeja, nie wykluczone że na jego miejscu też byłabym zła, ale lepiej by było na spokojnie wyjaśnić. Na przyszłość... Andrzeju nie denerwuj się ! :D
    Ale najważniejsze, że się pogodzili !!! Oni są tacy cudowni! A i Andrzejek powoli planuje już chyba zaręczyny!
    To opowiadanie jest takie cudowne! Naprawdę kocham je czytać! Czekam na kolejny rozdział ! Dodawaj jak najszybciej!
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za przybycie :)
      Nie złość się tak na Wronę ;)

      Usuń
  5. A ci ci ci, ten sprytny Andrzejek :D dopiero by miał problem, gdyby się nie pogodzili :P
    Inga bardzo dobrze pomyślała z jedzeniem. Nie wierzę, że by się nie skusił na swojego ulubioneg kurczaczka. Już nie musi zgrywać maczu pikczu. Cieszę się, że poszedł po rozum do głowy i pokazał jej swoje uczucia. Dwa tygodnie! to jakiś cichy maraton!
    Inga wiadomo, może się ugiąć, ale nie płaszczyć. Wszystko w granicach rozsądku. Gdyby odebrał od niej telefon, to by się dowiedział co i jak.
    A teraz kombinuj Wrona, kombinuj dalej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń