„Oddałabym wszystko, co mam dla Twojej
miłości dziś w nocy.” [1]
5 luty 2015 r.
Środkowy zerkał nerwowo na zegarek. Inga powinna być w domu
już godzinę temu. Wysłała mu tylko smsa kilka godzin temu, że może się spóźnić.
Nie podobało mu się to. Byli umówieni na kolację u Oli i Karola. Ponownie
wykręcił numer telefonu ukochanej, ale odpowiedziała mu poczta głosowa. Czasami
zastanawiał się, które z nich ma bardziej aprobującą pracę. Gdy Inga wpadła w
cały ciąg projektów nie mógł jej od tego odciągnąć. Wtedy zostawała dłużej w
pracy, zabierała papiery do mieszkania i w domu je ogarniała. Z jednej strony
cieszył się, że podczas jego wyjazdów ma zajęcie i nie staje się zrzędliwa z
powodu nudy, ale wolałby żeby czas wolny, którego on i tak nie miał za wiele,
spędzali razem. Potrzebował jej. Dawała mu namiastkę domu rodzinnego, za którym
tęsknił. Lubił też patrzeć gdy w skupieniu wyliczała najdrobniejsze szczegóły,
a gdy coś się nie zgadzało to marszczyła w charakterystyczny sposób nos. Był
dumny, że ukończyła dwa kierunki studiów i w tym całym zamieszaniu znajdywała
czas dla niego, a w zasadzie co by się nie działo zawsze był wtedy dla niej
najważniejszy. Owszem to był gorszy okres w ich związku, ale czuł, że wychodzą
na prostą. Inga, już nie patrzyła na niego smutnym spojrzeniem kiedy wracał z
treningu, przestawała czuć, że siatkówka przesłania mu cały świat. Zresztą tak
nigdy nie było. Dla niego zawsze liczyła się tylko Inga i jej szczęście było u
niego na pierwszym miejscu. Wierzył, że skoro przetrwali tyle to i przetrwają
resztę i spędzą ze sobą całe życie. Był tego pewien. Nikt go nie rozumiał jak
niska brunetka o zielonych oczach, które schowane były za kurtyną długich,
czarnych rzęs.
Kolejny
raz nerwowo spojrzał na zegarek. Minuty mijały, a jej dalej nie było. Kolejny
raz spróbował się do niej dodzwonić, ale ponownie odezwała się poczta głosowa.
Zaczynał tracić cierpliwość. W końcu usłyszał szczęk otwieranych drzwi i szybki
krok dziewczyny w butach na wysokim obcasie. Jak burza wpadła do sypialni i
zaczęła się pakować.
-
Andrzej, przepraszam, ale musisz iść sam do Karola i Oli. – Nawet na niego nie
spojrzała. Na szybko wrzucała rzeczy do walizki.
-
Co ty wygadujesz? – Patrzył na nią zdezorientowany.
-
Muszę lecieć do Wiednia na weekend.
-
Teraz?
-
Tak. Dowiedziałam się dwie godziny temu, a za kolejne dwie mam samolot. Kolega
na mnie na dole czeka. – Z łazienki zgarnęła swoją kosmetyczkę.
-
Żartujesz sobie? – Wściekły zagrodził jej drogę. Nawet na niego nie patrzyła.
-
Chciałabym żartować – wyminęła go i wrzuciła rzecz do walizki.
-
Jesteś poważna? Już jesteśmy spóźnieni na kolację, bo za tobą czekałem.
-
To nie moja wina. Też wolałabym spędzić czas z tobą, wypić lampkę wina w
towarzystwie Oli, wrócić do domu, obejrzeć coś niż siedzieć w samolocie, a
potem próbować ogarnąć jakiś burdel, który zrobił ktoś kto nie posłuchał moich
wskazówek.
Oddałabym
wszystko co mam, by spędzić
Jedną
noc więcej z Tobą
Zaryzykowałabym
swoje życie, by czuć
Twoje
ciało obok mojego
Bo
nie mogę trwać
Żyjąc
wspomnieniem z naszej piosenki
Oddałabym
wszystko, co mam dla Twojej miłości dziś w nocy [1]
-
To tak zrób. Nie możesz rzucać nagle wszystkich swoich planów, bo ktoś tak ci
każe. – Nie zamierzał ustąpić. Wiedział, że ma rację. Najbardziej go bolało, że
mówiła o wszystko tak swobodnym tonem jakby nic wielkiego się nie działo, jakby
wcale go nie wystawiła do wiatru. Jego Inga, tak się nigdy nie zachowywała.
Zawsze dla niej najważniejsze było życie prywatne i ich związek. Nigdy nie
przekładała pracy ponad nich. Teraz jej nie poznawał. Nie była jego brunetką, to była jakaś obca
osoba, której kompletnie nie znał. Przeraził się.
-
Zrobię tak, a potem będziesz mnie utrzymywał, bo jednocześnie stracę pracę –
wrzuciła jeszcze kilka bluzek do walizki.
-
Nie chciałbym pracować gdzieś, gdzie nie szanują mojego życia prywatnego –
rzucił z wyrzutem. – Pewnie nawet nie wspomniałaś, że jesteś zajęta.
-
Wspominałam i próbowałam się wymigać tak jak to zrobiłam z czterema ostatnimi
wyjazdami. Teraz postawiono mi sprawę jasno albo jadę albo wylatuję. – Nie
chciała się z nim kłócić. Jej też te wyjazd kompletnie nie pasował. Wolałaby
dowiedzieć się o nim dużo wcześniej i poinformować Andrzeja niż stawiać go
przed faktem dokonanym. Chociaż on powinien ją rozumieć. Sam co chwila miał
mecze na wyjazdach i nigdy nie protestowała. To była jego praca i to rozumiała.
Ona w każdym kontrakcie miała zapisaną klauzulę o możliwości wysłania na
delegację. Mówił mu o tym gdy podejmowała pracę w agencji, a on zapewniał, że
to rozumie.
-
Gdybyśmy mieli jutro ślub, też byś poleciała?
-
Co? Nie. Nie mamy ślubu. Nie jesteś moim narzeczonym czy mężem bym mogła się
wiecznie powoływać na ciebie – rzuciła szybko i rozglądała się po sypialni czy
czegoś nie zapomniała.
-
Zaczęło się. Bez pierścionka nigdy nie potraktujesz mnie poważnie, co? –
odwrócił się do niej plecami, a ona nawet do niego nie podeszła.
-
Czy kiedykolwiek wypomniałam ci brak pierścionka? Nigdy. Jest nam dobrze tak
jak jest, więc po co to zmieniać? A ja nie chcę stracić pracy. – Głośno
zamknęła walizkę. – Czy to źle, że chcę być samodzielna i nie chce żyć ani na
twoim utrzymaniu ani rodziców?
-
Jedyna zła rzecz w tym zachowaniu to, fakt, że poświęcasz czas, który mieliśmy
spędzić razem.
-
Nie zachowuj się jakbym odwołała jakieś nasze wspólne wakacje. Przecież będzie
jeszcze wiele takich spotkań, a to jest pierwsza taka sytuacja, gdy muszę
wyjechać nagle.
-
Pewnie z wakacjami też nie miałabyś wątpliwości – prychnął wściekły i spojrzał
na nią ze złością. – Pierwsza nie ostatnia.
-
Aż tak bardzo uważasz, że jesteś u mnie na ostatniej pozycji na liście wśród
osób, które kocham? – Spojrzała na niego zdziwiona.
-
Ty mi powiedz gdzie jestem na tej liście. Właśnie odsyłasz mnie samego na
kolację do znajomych, żebym patrzył na ich szczęście.
-
Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy. Tylko dla ciebie przeprowadziłam
się do Bełchatowa. Tylko dla ciebie spędzam każdą wolną sobotę w hali na meczu.
Nie widzisz tego? – Zaczynała czuć się okropnie. Była jednocześnie wściekła i
rozżalona, że on nie widział jej poświęcenia, że zgodziła się żyć w tak małym
mieście tylko dla niego, by w końcu być blisko niego.
-
Och, zbytek łaski! – Poniosły go emocje, a dziewczyna ze strachu podskoczyła w
miejscu. Nigdy tak się do niej nie odzywał. – Myślałem, że robisz to sama z siebie.
Do niczego cię nie zmuszam.
-
Robię to, bo cię kocham i chcę być blisko ciebie. Miałam serdecznie dość
naszego związku na odległość.
Ale
może właśnie do tego wszystko się sprowadza. Do miłości, która nie jest falą
namiętności, lecz decyzją, by poświęcić się czemuś, komuś, niezależnie od tego,
jakie przeszkody stoją nam na drodze. I może podejmowanie tej decyzji wciąż,
dzień po dniu, rok po roku, mówi więcej o miłości, niż gdyby w ogóle nie było
trzeba stawać przed takim wyborem. [2]
-
Dlatego wspaniałomyślnie wybywasz na weekend do Wiednia z jakimś fagasem z
pracy! – Nie mógł powstrzymać swojego wybuchy. Nie wiedział jak może mu
wmawiać, że robi coś dla niego by za chwilę wyjechać do innego państwa i kazać
mu iść samemu na kolację do Karola. Czy to źle, że chciał spędzić z nią trochę
czasu? On też za nią tęsknił, za jej bliskością, za nią całą.
-
To tylko kilka dni – próbowała go uspokoić, bo poważnie zaniepokoił ją jego
wybuch. Nigdy wcześniej tak się zachowywał. To nie był jej Andrzej. Jej Wrona
owszem wściekłby się, ale nigdy nie krzyczałby na nią takim tonem. Przecież
podobno ją szanował.
-
Pokój też dostaniecie wspólny?
-
Nie zaczynaj z tą swoją zazdrością – warknęła, gdy usłyszała jego pytanie.
Sądziła, że akurat ten etap związku mają już za sobą.
-
Gdyby olśnili cię wcześniej, może udałoby mi się pojechać z tobą.
-
W środku sezonu klubowego? Dobrze wiesz, że nie dostałbyś zgody.
-
Jasne! Lepiej od razu powiedz, że mnie tam nie chcesz!
-
Jesteś… nawet nie umiem tego określić. W ciągu ostatnich kilku miesięcy twoja
zazdrość urosła do rozmiarów tak wielkich, że nie jestem w stanie sobie jej
nawet wyobrazić. Przez dziesięć lat się tak nie zachowywałeś. Co się zmieniło
do cholery?
-
Sam nie wiem. Odkąd pracujesz i stroisz się w te kiecki, faceci lgną do ciebie
jak muchy do miodu.
-
Zawsze nosiłam sukienki! – To była akurat prawda. Od czasów licealnych zawsze
ubierała się w sukienki czy spódnice. W spodniach widywano ją sporadycznie.
Należała do grona tych dziewczyn, które wolały pokazywać swoje nogi niż je
zakrywać i nigdy mu to nie przeszkadzało. Nie chciało jej się wierzyć w to, że
nagle zaczęło mu to przeszkadzać. – Matko za każdym razem podajesz mi coraz
bardziej banalny powód! Może za chwilę zamkniesz mnie w jakimś klasztorze czy
gdzieś? – Indze zaczynały puszczać nerwy.
-
Jasne, to ja mam wymówki. Niestety w tym wypadku to ty się tłumaczysz i to
jakoś mało przekonująco. Nie wiem czy potrafiłabyś nosić takie długie habity. –
Nie krył ironii, która towarzyszyła jego wypowiedzi.
-
Nie musiałabym ci się tłumaczyć, gdybyś chociaż trochę mi ufał! – Zdjęła
walizkę z łóżka i skierowała się w stronę wyjścia. Zgarnęła zostawione na
parapecie rzeczy i wyszła trzaskając drzwiami.
Była
wściekła. Chciała od niego tylko odrobiny wsparcia. Nic więcej, tylko trochę
wsparcia i zrozumienia dla tego co ona robi. Zjechała na dół – w końcu
naprawioną – windą i wsiadła do samochodu kolegi. Zapięła pasy i mruknęła, że
mogą jechać na łódzkie lotnisko. Nie zaszczyciła mężczyzny nawet jednym
spojrzeniem. Nigdy w takiej atmosferze nie żegnała się z Andrzejem. Zawsze
starali się rozstawać na kilka dni pokojowo i w zgodzie. Tylko dlatego żeby
niczym nie zaprzątać sobie głowy podczas prac zawodowych. W myślach posyłała mu
różne epitety. Jednocześnie chciała również wrócić do mieszkania i przeprosić
go za wszystko. Nie umiała się na niego długo gniewać i wiedziała, że w tym
wypadku wina ponownie leży po jej stronie. Powinna być bardziej asertywna w
pracy jeśli chodzi o tak niespodziewane wyjazdy. Szef nie mógł nią dyrygować
jak chciał. Owszem w kontrakcie był zapis o delegacjach, ale były one z góry
wcześniej ustalone. I ostatnio faktycznie z kilku się wymigała, ale to nie był
powód żeby stawiać ją pod ścianą. Leciała w sprawie projektu, na który nanosiła
tylko drobne poprawki i nie była wcale za niego odpowiedzialna. Jak się okazało
była w błędzie i właśnie razem z kolegą pędziła na złamanie karku przez
lotnisko by wsiąść do samolotu. Nie próbowała nawet skontaktować się ze
środowym. Doszła do wniosku, że należy dać mu trochę czasu na ochłonięcie i
przemyślenie swojego zachowania i zrozumienie, że nie może jej tak traktować
nawet jeśli wina leży po jej stronie. Już za nim tęskniła. To było zadziwiające
jak bardzo była od niego uzależniona i od jego obecności w swoim życiu. Stał
się dla niej centralną postacią i kimś w rodzaju słońca. Bez niego lub gdy byli
pokłóceni czuła pustkę i chciało jej się płakać. Jednak ze względu na obecność
kolegi próbowała powstrzymać słone kropelki przed ozdobieniem jej policzków.
Tak bardzo się bała, że nie przetrwają tego kryzysu, że w końcu któreś z nich
powie dość i że to najprędzej będzie ona. Już miewała takie myśli i to, ale
zawsze ją przy sobie zatrzymywał i przekonywał, że to wszystko ma sens. On w
nich to widział, a ona zawsze wątpiła. Czuła się niegodna jego miłości i uwagi,
ale nie wyobrażała sobie by jakakolwiek inna kobieta mogła stać u jego boku.
Owszem była piekielnie zazdrosna, ale potrafiła to chować w sobie i nie
okazywać, na dodatek ufała mu.
Wpatrując
się w ciemną noc przez niewielkie okienko w samolocie cały czas była przy nim.
Chciała być teraz obok niego i czuć na swoim ramieniu jego długie palce, które
delikatnie by ją gładziły. Widzieć jego uśmiech, gdy na nią spogląda. Wrócić
spacerkiem przez śpiący Bełchatów i trzymać go za rękę. Nie wiedziała czemu gdy
już odnajdują dobrą drogę nagle coś znowu się psuje. Nie umiała znaleźć na to
recepty i czuła się coraz gorzej. To było ponad jej siły. Chciała jak
najszybciej naprawić ten bałagan i wrócić by z nim porozmawiać i wyjaśnić.
Chciała kolejny raz zapewnić go o swojej miłości i wielkim uczuciu, że nie
potrzebuje pierścionka by traktować go poważnie, bo zawsze był u niej na
pierwszym miejscu. Gdy grubo po północy zameldowała się w hotelu i odebrała
klucze do swojego pokoju próbowała się do niego dodzwonić. Po pierwszym sygnale
odrzucił jej połączenie, a następnie wyłączył telefon. Przełknęła gorzkie łzy i
wystukała krótką wiadomość, że dotarła na miejsce i że tęskni. Następnego dnia
nie odpowiedział jej nikt. Poczuła się samotna, że nawet nocny widok starego
miasta nocą nie robił na niej wrażenia.
Kochanie,
czy możesz mnie poczuć?
Wyobrazić
sobie, że patrzę w Twoje oczy?
Ja
widzę Cię wyraźnie,
Żywo
przedstawiony w mojej wyobraźni
I
jeszcze jesteś tak daleko
Jak
odległa gwiazda
Będę
marzyć dziś w nocy [1]
_________________
[1] Mariah Carey – „My All”
[2] Emily Giffin
_________________
Tyśś, masz meliskę? Bo chyba w końcu zacznie się przydawać :P.
No i w końcu coś się u nich dzieje.
Wiem, że mam u Was zaległości, ale są u mnie przyjaciółki, więc wszystko nadrobię jak już będę miała wolną chwilę.
Całusy :*,
Lady Spark
No oczywiście nie byłabyś sobą, gdybyś ich nie pokłóciła, prawda? No bo jak sobie żyją razem w szczęściu i miłości to trzeba ich rozdzielić! Zła, zła Lady Spark! :( Nasze serduszka krwawią strasznie i niemiłosiernie :( Andrzejku twoją chorobliwą zazdrość się już leczy! Niedługo zabroni Indze w ogóle wychodzić z domu -,- Boże, co się dzieję z tymi facetami jak im odwala -,-
OdpowiedzUsuńBuźka :*
Cukier w nadmiarze szkodzi :P
UsuńNo, dzisiaj to melisa chyba mi cała zejdzie.
OdpowiedzUsuń*AUTORKA TEGO KOMENTARZA MA GDZIEŚ, CZY URAZI GŁÓWNEGO BOHATERA*
Andrzej, ty zakichany egoisto! Inga ma nie jechać, tak? A jak się sprzeciwi, to wyleci z roboty i znowu będziesz miał pretensje, uju!
*pije meliskę*
Spokojnie... Odcinek jakościowo dobry, znowu podniosłaś mi ciśnienie :<< Niech ją kuźwa zamknie najlepiej na klucz w ciemnej piwnicy, idiota. Skoro jest tak chorobliwie zazdrosny, to coś tutaj nie gra, on wie co to zaufanie, czy w tym ptasim móżdżku takie rzeczy się już nie zmieściły?
Czekam na kolejny, niech Inga coś zrobi noo :<<
Całuski w ten ciepły dzień :*
Boję się o twój układ nerwowy... Serio. Mniej emocjów :P
Usuńkiedy ja nie mogję mniej emocjów :< po prostu mnie drażni xD najwyżej go sieknę w łeb. Mooooooooogęęęęęęęęęę?
UsuńPrzemoc to zły sposób na wpajanie komuś dobrych zasad. Ale skoro już musisz. To nie będe ci bronić :P
Usuńjeeeeeej super! *biegnie po łopatę* będę mu wkładać dobre zasady do głowy.
UsuńJakby coś to ja ci nie pozwalałam!
UsuńA miał być pierścionek, weselicho.... a tu co? Willkomen aus Wien! :(
OdpowiedzUsuńDlaczego tak to gmatwasz słonko? Weź tak nie rób :( serce pęka :(
Zapraszam do mnie :**
Muszę. Gmatwanie to moje drugie imię :)
UsuńZ pewnością do ciebie dotrę :*
Dobry wieczór :D
OdpowiedzUsuńAndrzeju, zawiodłam się na tobie. Czekałam na uginające się kolanko, a tu taki ponury gest. Zazdrość go zeżre kiedyś i wszystko straci przez te gwałtowne emocje. Z kobietami tak nie można, naprawdę. Trzeba ostrożnie i delikatnie. Łatwo mówić, trudniej zrobić. Gdyby szło, Inga by się wymigała, wierzę w to.
Jeszcze wróci ta Wrona z podkulonym ogonem. Dziewczyna niepotrzebnie się zamartwia. Każdy ma trochę winy, ale nikt całkowitej. Niech ochłoną!
Pozdrawiam
Och, och, och...
UsuńNo już nie wieszajcie tylu psów na biednym Andrzejku! :P