piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy - Delegacja

„Oddałabym wszystko, co mam dla Twojej miłości dziś w nocy.” [1]
5 luty 2015 r.
            Środkowy zerkał nerwowo na zegarek. Inga powinna być w domu już godzinę temu. Wysłała mu tylko smsa kilka godzin temu, że może się spóźnić. Nie podobało mu się to. Byli umówieni na kolację u Oli i Karola. Ponownie wykręcił numer telefonu ukochanej, ale odpowiedziała mu poczta głosowa. Czasami zastanawiał się, które z nich ma bardziej aprobującą pracę. Gdy Inga wpadła w cały ciąg projektów nie mógł jej od tego odciągnąć. Wtedy zostawała dłużej w pracy, zabierała papiery do mieszkania i w domu je ogarniała. Z jednej strony cieszył się, że podczas jego wyjazdów ma zajęcie i nie staje się zrzędliwa z powodu nudy, ale wolałby żeby czas wolny, którego on i tak nie miał za wiele, spędzali razem. Potrzebował jej. Dawała mu namiastkę domu rodzinnego, za którym tęsknił. Lubił też patrzeć gdy w skupieniu wyliczała najdrobniejsze szczegóły, a gdy coś się nie zgadzało to marszczyła w charakterystyczny sposób nos. Był dumny, że ukończyła dwa kierunki studiów i w tym całym zamieszaniu znajdywała czas dla niego, a w zasadzie co by się nie działo zawsze był wtedy dla niej najważniejszy. Owszem to był gorszy okres w ich związku, ale czuł, że wychodzą na prostą. Inga, już nie patrzyła na niego smutnym spojrzeniem kiedy wracał z treningu, przestawała czuć, że siatkówka przesłania mu cały świat. Zresztą tak nigdy nie było. Dla niego zawsze liczyła się tylko Inga i jej szczęście było u niego na pierwszym miejscu. Wierzył, że skoro przetrwali tyle to i przetrwają resztę i spędzą ze sobą całe życie. Był tego pewien. Nikt go nie rozumiał jak niska brunetka o zielonych oczach, które schowane były za kurtyną długich, czarnych rzęs.
            Kolejny raz nerwowo spojrzał na zegarek. Minuty mijały, a jej dalej nie było. Kolejny raz spróbował się do niej dodzwonić, ale ponownie odezwała się poczta głosowa. Zaczynał tracić cierpliwość. W końcu usłyszał szczęk otwieranych drzwi i szybki krok dziewczyny w butach na wysokim obcasie. Jak burza wpadła do sypialni i zaczęła się pakować.
            - Andrzej, przepraszam, ale musisz iść sam do Karola i Oli. – Nawet na niego nie spojrzała. Na szybko wrzucała rzeczy do walizki.
            - Co ty wygadujesz? – Patrzył na nią zdezorientowany.
            - Muszę lecieć do Wiednia na weekend.
            - Teraz?
            - Tak. Dowiedziałam się dwie godziny temu, a za kolejne dwie mam samolot. Kolega na mnie na dole czeka. – Z łazienki zgarnęła swoją kosmetyczkę.
            - Żartujesz sobie? – Wściekły zagrodził jej drogę. Nawet na niego nie patrzyła.
            - Chciałabym żartować – wyminęła go i wrzuciła rzecz do walizki.
            - Jesteś poważna? Już jesteśmy spóźnieni na kolację, bo za tobą czekałem.
            - To nie moja wina. Też wolałabym spędzić czas z tobą, wypić lampkę wina w towarzystwie Oli, wrócić do domu, obejrzeć coś niż siedzieć w samolocie, a potem próbować ogarnąć jakiś burdel, który zrobił ktoś kto nie posłuchał moich wskazówek.
Oddałabym wszystko co mam, by spędzić
Jedną noc więcej z Tobą
Zaryzykowałabym swoje życie, by czuć
Twoje ciało obok mojego
Bo nie mogę trwać
Żyjąc wspomnieniem z naszej piosenki
Oddałabym wszystko, co mam dla Twojej miłości dziś w nocy [1]
            - To tak zrób. Nie możesz rzucać nagle wszystkich swoich planów, bo ktoś tak ci każe. – Nie zamierzał ustąpić. Wiedział, że ma rację. Najbardziej go bolało, że mówiła o wszystko tak swobodnym tonem jakby nic wielkiego się nie działo, jakby wcale go nie wystawiła do wiatru. Jego Inga, tak się nigdy nie zachowywała. Zawsze dla niej najważniejsze było życie prywatne i ich związek. Nigdy nie przekładała pracy ponad nich. Teraz jej nie poznawał.  Nie była jego brunetką, to była jakaś obca osoba, której kompletnie nie znał. Przeraził się.
            - Zrobię tak, a potem będziesz mnie utrzymywał, bo jednocześnie stracę pracę – wrzuciła jeszcze kilka bluzek do walizki.
            - Nie chciałbym pracować gdzieś, gdzie nie szanują mojego życia prywatnego – rzucił z wyrzutem. – Pewnie nawet nie wspomniałaś, że jesteś zajęta.
            - Wspominałam i próbowałam się wymigać tak jak to zrobiłam z czterema ostatnimi wyjazdami. Teraz postawiono mi sprawę jasno albo jadę albo wylatuję. – Nie chciała się z nim kłócić. Jej też te wyjazd kompletnie nie pasował. Wolałaby dowiedzieć się o nim dużo wcześniej i poinformować Andrzeja niż stawiać go przed faktem dokonanym. Chociaż on powinien ją rozumieć. Sam co chwila miał mecze na wyjazdach i nigdy nie protestowała. To była jego praca i to rozumiała. Ona w każdym kontrakcie miała zapisaną klauzulę o możliwości wysłania na delegację. Mówił mu o tym gdy podejmowała pracę w agencji, a on zapewniał, że to rozumie.
            - Gdybyśmy mieli jutro ślub, też byś poleciała?
            - Co? Nie. Nie mamy ślubu. Nie jesteś moim narzeczonym czy mężem bym mogła się wiecznie powoływać na ciebie – rzuciła szybko i rozglądała się po sypialni czy czegoś nie zapomniała.
            - Zaczęło się. Bez pierścionka nigdy nie potraktujesz mnie poważnie, co? – odwrócił się do niej plecami, a ona nawet do niego nie podeszła.
            - Czy kiedykolwiek wypomniałam ci brak pierścionka? Nigdy. Jest nam dobrze tak jak jest, więc po co to zmieniać? A ja nie chcę stracić pracy. – Głośno zamknęła walizkę. – Czy to źle, że chcę być samodzielna i nie chce żyć ani na twoim utrzymaniu ani rodziców?
            - Jedyna zła rzecz w tym zachowaniu to, fakt, że poświęcasz czas, który mieliśmy spędzić razem.
            - Nie zachowuj się jakbym odwołała jakieś nasze wspólne wakacje. Przecież będzie jeszcze wiele takich spotkań, a to jest pierwsza taka sytuacja, gdy muszę wyjechać nagle.
            - Pewnie z wakacjami też nie miałabyś wątpliwości – prychnął wściekły i spojrzał na nią ze złością. – Pierwsza nie ostatnia.
            - Aż tak bardzo uważasz, że jesteś u mnie na ostatniej pozycji na liście wśród osób, które kocham? – Spojrzała na niego zdziwiona.
            - Ty mi powiedz gdzie jestem na tej liście. Właśnie odsyłasz mnie samego na kolację do znajomych, żebym patrzył na ich szczęście.
            - Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy. Tylko dla ciebie przeprowadziłam się do Bełchatowa. Tylko dla ciebie spędzam każdą wolną sobotę w hali na meczu. Nie widzisz tego? – Zaczynała czuć się okropnie. Była jednocześnie wściekła i rozżalona, że on nie widział jej poświęcenia, że zgodziła się żyć w tak małym mieście tylko dla niego, by w końcu być blisko niego.
            - Och, zbytek łaski! – Poniosły go emocje, a dziewczyna ze strachu podskoczyła w miejscu. Nigdy tak się do niej nie odzywał. – Myślałem, że robisz to sama z siebie. Do niczego cię nie zmuszam.
            - Robię to, bo cię kocham i chcę być blisko ciebie. Miałam serdecznie dość naszego związku na odległość.
Ale może właśnie do tego wszystko się sprowadza. Do miłości, która nie jest falą namiętności, lecz decyzją, by poświęcić się czemuś, komuś, niezależnie od tego, jakie przeszkody stoją nam na drodze. I może podejmowanie tej decyzji wciąż, dzień po dniu, rok po roku, mówi więcej o miłości, niż gdyby w ogóle nie było trzeba stawać przed takim wyborem. [2]
            - Dlatego wspaniałomyślnie wybywasz na weekend do Wiednia z jakimś fagasem z pracy! – Nie mógł powstrzymać swojego wybuchy. Nie wiedział jak może mu wmawiać, że robi coś dla niego by za chwilę wyjechać do innego państwa i kazać mu iść samemu na kolację do Karola. Czy to źle, że chciał spędzić z nią trochę czasu? On też za nią tęsknił, za jej bliskością, za nią całą.
            - To tylko kilka dni – próbowała go uspokoić, bo poważnie zaniepokoił ją jego wybuch. Nigdy wcześniej tak się zachowywał. To nie był jej Andrzej. Jej Wrona owszem wściekłby się, ale nigdy nie krzyczałby na nią takim tonem. Przecież podobno ją szanował.
            - Pokój też dostaniecie wspólny?
            - Nie zaczynaj z tą swoją zazdrością – warknęła, gdy usłyszała jego pytanie. Sądziła, że akurat ten etap związku mają już za sobą.
            - Gdyby olśnili cię wcześniej, może udałoby mi się pojechać z tobą.
            - W środku sezonu klubowego? Dobrze wiesz, że nie dostałbyś zgody.
            - Jasne! Lepiej od razu powiedz, że mnie tam nie chcesz!
            - Jesteś… nawet nie umiem tego określić. W ciągu ostatnich kilku miesięcy twoja zazdrość urosła do rozmiarów tak wielkich, że nie jestem w stanie sobie jej nawet wyobrazić. Przez dziesięć lat się tak nie zachowywałeś. Co się zmieniło do cholery?
            - Sam nie wiem. Odkąd pracujesz i stroisz się w te kiecki, faceci lgną do ciebie jak muchy do miodu.
            - Zawsze nosiłam sukienki! – To była akurat prawda. Od czasów licealnych zawsze ubierała się w sukienki czy spódnice. W spodniach widywano ją sporadycznie. Należała do grona tych dziewczyn, które wolały pokazywać swoje nogi niż je zakrywać i nigdy mu to nie przeszkadzało. Nie chciało jej się wierzyć w to, że nagle zaczęło mu to przeszkadzać. – Matko za każdym razem podajesz mi coraz bardziej banalny powód! Może za chwilę zamkniesz mnie w jakimś klasztorze czy gdzieś? – Indze zaczynały puszczać nerwy.
            - Jasne, to ja mam wymówki. Niestety w tym wypadku to ty się tłumaczysz i to jakoś mało przekonująco. Nie wiem czy potrafiłabyś nosić takie długie habity. – Nie krył ironii, która towarzyszyła jego wypowiedzi.
            - Nie musiałabym ci się tłumaczyć, gdybyś chociaż trochę mi ufał! – Zdjęła walizkę z łóżka i skierowała się w stronę wyjścia. Zgarnęła zostawione na parapecie rzeczy i wyszła trzaskając drzwiami.
            Była wściekła. Chciała od niego tylko odrobiny wsparcia. Nic więcej, tylko trochę wsparcia i zrozumienia dla tego co ona robi. Zjechała na dół – w końcu naprawioną – windą i wsiadła do samochodu kolegi. Zapięła pasy i mruknęła, że mogą jechać na łódzkie lotnisko. Nie zaszczyciła mężczyzny nawet jednym spojrzeniem. Nigdy w takiej atmosferze nie żegnała się z Andrzejem. Zawsze starali się rozstawać na kilka dni pokojowo i w zgodzie. Tylko dlatego żeby niczym nie zaprzątać sobie głowy podczas prac zawodowych. W myślach posyłała mu różne epitety. Jednocześnie chciała również wrócić do mieszkania i przeprosić go za wszystko. Nie umiała się na niego długo gniewać i wiedziała, że w tym wypadku wina ponownie leży po jej stronie. Powinna być bardziej asertywna w pracy jeśli chodzi o tak niespodziewane wyjazdy. Szef nie mógł nią dyrygować jak chciał. Owszem w kontrakcie był zapis o delegacjach, ale były one z góry wcześniej ustalone. I ostatnio faktycznie z kilku się wymigała, ale to nie był powód żeby stawiać ją pod ścianą. Leciała w sprawie projektu, na który nanosiła tylko drobne poprawki i nie była wcale za niego odpowiedzialna. Jak się okazało była w błędzie i właśnie razem z kolegą pędziła na złamanie karku przez lotnisko by wsiąść do samolotu. Nie próbowała nawet skontaktować się ze środowym. Doszła do wniosku, że należy dać mu trochę czasu na ochłonięcie i przemyślenie swojego zachowania i zrozumienie, że nie może jej tak traktować nawet jeśli wina leży po jej stronie. Już za nim tęskniła. To było zadziwiające jak bardzo była od niego uzależniona i od jego obecności w swoim życiu. Stał się dla niej centralną postacią i kimś w rodzaju słońca. Bez niego lub gdy byli pokłóceni czuła pustkę i chciało jej się płakać. Jednak ze względu na obecność kolegi próbowała powstrzymać słone kropelki przed ozdobieniem jej policzków. Tak bardzo się bała, że nie przetrwają tego kryzysu, że w końcu któreś z nich powie dość i że to najprędzej będzie ona. Już miewała takie myśli i to, ale zawsze ją przy sobie zatrzymywał i przekonywał, że to wszystko ma sens. On w nich to widział, a ona zawsze wątpiła. Czuła się niegodna jego miłości i uwagi, ale nie wyobrażała sobie by jakakolwiek inna kobieta mogła stać u jego boku. Owszem była piekielnie zazdrosna, ale potrafiła to chować w sobie i nie okazywać, na dodatek ufała mu.
            Wpatrując się w ciemną noc przez niewielkie okienko w samolocie cały czas była przy nim. Chciała być teraz obok niego i czuć na swoim ramieniu jego długie palce, które delikatnie by ją gładziły. Widzieć jego uśmiech, gdy na nią spogląda. Wrócić spacerkiem przez śpiący Bełchatów i trzymać go za rękę. Nie wiedziała czemu gdy już odnajdują dobrą drogę nagle coś znowu się psuje. Nie umiała znaleźć na to recepty i czuła się coraz gorzej. To było ponad jej siły. Chciała jak najszybciej naprawić ten bałagan i wrócić by z nim porozmawiać i wyjaśnić. Chciała kolejny raz zapewnić go o swojej miłości i wielkim uczuciu, że nie potrzebuje pierścionka by traktować go poważnie, bo zawsze był u niej na pierwszym miejscu. Gdy grubo po północy zameldowała się w hotelu i odebrała klucze do swojego pokoju próbowała się do niego dodzwonić. Po pierwszym sygnale odrzucił jej połączenie, a następnie wyłączył telefon. Przełknęła gorzkie łzy i wystukała krótką wiadomość, że dotarła na miejsce i że tęskni. Następnego dnia nie odpowiedział jej nikt. Poczuła się samotna, że nawet nocny widok starego miasta nocą nie robił na niej wrażenia.
Kochanie, czy możesz mnie poczuć?
Wyobrazić sobie, że patrzę w Twoje oczy?
Ja widzę Cię wyraźnie,
Żywo przedstawiony w mojej wyobraźni
I jeszcze jesteś tak daleko
Jak odległa gwiazda
Będę marzyć dziś w nocy [1]
_________________
[1] Mariah Carey – „My All”

[2] Emily Giffin 
_________________
Tyśś, masz meliskę? Bo chyba w końcu zacznie się przydawać :P. 
No i w końcu coś się u nich dzieje. 
Wiem, że mam u Was zaległości, ale są u mnie przyjaciółki, więc wszystko nadrobię jak już będę miała wolną chwilę. 
Całusy :*, 
Lady Spark 

12 komentarzy:

  1. No oczywiście nie byłabyś sobą, gdybyś ich nie pokłóciła, prawda? No bo jak sobie żyją razem w szczęściu i miłości to trzeba ich rozdzielić! Zła, zła Lady Spark! :( Nasze serduszka krwawią strasznie i niemiłosiernie :( Andrzejku twoją chorobliwą zazdrość się już leczy! Niedługo zabroni Indze w ogóle wychodzić z domu -,- Boże, co się dzieję z tymi facetami jak im odwala -,-

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No, dzisiaj to melisa chyba mi cała zejdzie.
    *AUTORKA TEGO KOMENTARZA MA GDZIEŚ, CZY URAZI GŁÓWNEGO BOHATERA*
    Andrzej, ty zakichany egoisto! Inga ma nie jechać, tak? A jak się sprzeciwi, to wyleci z roboty i znowu będziesz miał pretensje, uju!
    *pije meliskę*
    Spokojnie... Odcinek jakościowo dobry, znowu podniosłaś mi ciśnienie :<< Niech ją kuźwa zamknie najlepiej na klucz w ciemnej piwnicy, idiota. Skoro jest tak chorobliwie zazdrosny, to coś tutaj nie gra, on wie co to zaufanie, czy w tym ptasim móżdżku takie rzeczy się już nie zmieściły?
    Czekam na kolejny, niech Inga coś zrobi noo :<<
    Całuski w ten ciepły dzień :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się o twój układ nerwowy... Serio. Mniej emocjów :P

      Usuń
    2. kiedy ja nie mogję mniej emocjów :< po prostu mnie drażni xD najwyżej go sieknę w łeb. Mooooooooogęęęęęęęęęę?

      Usuń
    3. Przemoc to zły sposób na wpajanie komuś dobrych zasad. Ale skoro już musisz. To nie będe ci bronić :P

      Usuń
    4. jeeeeeej super! *biegnie po łopatę* będę mu wkładać dobre zasady do głowy.

      Usuń
    5. Jakby coś to ja ci nie pozwalałam!

      Usuń
  3. A miał być pierścionek, weselicho.... a tu co? Willkomen aus Wien! :(
    Dlaczego tak to gmatwasz słonko? Weź tak nie rób :( serce pęka :(
    Zapraszam do mnie :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę. Gmatwanie to moje drugie imię :)
      Z pewnością do ciebie dotrę :*

      Usuń
  4. Dobry wieczór :D
    Andrzeju, zawiodłam się na tobie. Czekałam na uginające się kolanko, a tu taki ponury gest. Zazdrość go zeżre kiedyś i wszystko straci przez te gwałtowne emocje. Z kobietami tak nie można, naprawdę. Trzeba ostrożnie i delikatnie. Łatwo mówić, trudniej zrobić. Gdyby szło, Inga by się wymigała, wierzę w to.
    Jeszcze wróci ta Wrona z podkulonym ogonem. Dziewczyna niepotrzebnie się zamartwia. Każdy ma trochę winy, ale nikt całkowitej. Niech ochłoną!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, och, och...
      No już nie wieszajcie tylu psów na biednym Andrzejku! :P

      Usuń