„Uniosę Twój zapach snu, rysunek ust,
barwę słów. Niedokończony, jasny portret Twój. […] Obdarowany Tobą miła.” [1]
14
marzec 2015 r.
Denerwował się. Zamierzał poprosić Ingę o
rękę. Ostatnie wydarzenia uświadomiły mu, że już dawno powinien to zrobić.
Jednak do teraz nie czuł się na to gotowy. Paraliżowała go sama myśl o
jakichkolwiek zobowiązaniach. Perspektywa utraty dziewczyny dawała mu do
myślenia. Musiał coś zrobić i od momentu, gdy obiecał jej, że stworzą rodzinę
zastanawiał się nad zaręczynami. Kilka miesięcy temu uknuł plan, w który
wplątał swoją rodzinę, ale również bliskich Ingi. Miał nadzieję, że kobieta
niczego się nie spodziewa i nie domyśla. Zależało mu na elemencie zaskoczenia,
by zobaczyć jej prawdziwą reakcję na ten pomysł. Jej oczy były dla niego
otwartą księgą. To w nich kryła wszystkie swoje tajemnice, to tam znajdywał za
każdym razem potwierdzenie jej miłości. W tych zielonych tęczówkach, które
skradły całe jego serce. Poprawił nerwowo krawat. Jak nigdy wcześniej tego
wieczora bardzo mu przeszkadzał, utrudniał oddychanie. Chciał mieć to już za
sobą. Chciał znać jej odpowiedź. Może i ostatnio ich życie przypominało sztorm,
ale zawsze ją kochał i to nigdy miało nie ulec zmianie. Tylko ona była w jego
myślach i tylko jej potrzebował do pełni szczęścia. Tej upartej i niepewnej
siebie architekt, która włożyła w ich związek całą siebie i jeszcze więcej,
która uparcie trwała przy jego boku, gdy było dobrze lub źle, która projektując
zapominała nawet o nim, ale gdy tylko wracała myślami do świata rzeczywistego i
napotykała jego twarz uśmiechała się w ten jeden jedyny sposób. Nigdy żadnego
innego mężczyzny nie traktowała. Nawet Conte nie dostał czegoś na kształt tego
uśmiechu. Był zarezerwowany tylko dla niego. To go pokrzepiało, dawało mu siły.
Przypominał sobie, że przed każdym meczem to jej postać miał przed oczami, to
na niej koncentrował ostatnie chwile przed pierwszym gwizdkiem sędziego, a
także po ostatnim. Zawsze była u niego na pierwszym miejscu. Ona, drobna,
delikatna i szczera. Czasami miał wrażenie, że jej nie zna, że przebywa gdzieś
w swoim świecie i tylko jakaś niewidzialna nić trzyma ją przy nim. Za to też ją
kochał. Potrafiła być z nim i jednocześnie gdzieś obok w swojej wyobraźni.
Budowała im dom, mozolnie, cegiełka po cegiełce, a on czasami to rozbijał, a
ona dalej to robiła.
Naprawdę,
jaka jesteś nie wie nikt
Bo
tego nie wiesz nawet sama Ty
W
tańczących wokół szarych lustrach dni
Rozbłyska
Twój złoty śmiech
Przerwany
w pół czuły gest
W
pamięci składam wciąż
Pasjans
z samych serc [1]
Sprawdził
czy pierścionek ma w kieszeni i wyszedł ze swojego pokoju do salonu. Od razu
podeszła do niego mama i poprawiła mu krawat.
-
Inga, też to zawsze robi jak tylko mnie zobaczy – uśmiechnął się nerwowo.
Chciał wyglądać dobrze, by uwierzyła, że myśli o nich poważniej niż
kiedykolwiek, że chce zmienić jej nazwisko, miejsce zamieszkania już na stałe.
Trzy
rzeczy, które facet powinien chcieć zmienić w swojej dziewczynie to jej
nazwisko, adres i pogląd na temat mężczyzn. [2]
-
Denerwujesz się. – Mama siatkarza bardziej stwierdziła niż zapytała. Sama też
drżała. Tyle lat związku, a on dopiero o tym pomyślał. Przypatrywała mu się
uważnie, ale widziała tylko determinację i pewność siebie, taką jak wtedy, gdy
walczył o powrót na boisko.
-
A jeśli się nie zgodzi? Nie mamy za sobą dobrego okresu. – Przed oczami stanęły
mu te wszystkie kłótnie, nieporozumienia, wątpliwości. Nie chciał o tym myśleć,
ale to wychodziło samo.
-
Zgodzi się. Ona tylko na to czeka. Zobaczysz. Tylko, jeśli nie jesteś pewny czy
chcesz to zrobić to nie rób. Jeśli za kilka miesięcy czy tygodni się wycofasz
to złamiesz jej serce.
-
Jestem pewny, mamo – ucałował kobietę w czoło.
-
Kwiaty?
-
Będą w pokoju Olgi.
Jego
rodzice, brat oraz on wsiedli do samochodu Ingi, którym para przyjechała do
Warszawy. Jego auto dalej było w naprawie po wypadku dziewczyny. Mocno zaciskał
dłonie na kierownicy, gdy przemierzał kolejne ulice Warszawy. Im bliżej był
rodzinnego domu dziewczyny tym mocniej serce biło w jego piersi. Sądził, że to
będzie tak prosto spytać ją czy zostanie jego żoną, ale okazało się to
zdecydowanie trudniejsze. Obawiał się odrzucenia, negatywnej odpowiedzi.
Zaparkował samochód ukochanej na podjeździe i wysiadł z niego. Całą rodziną
skierowali się do drzwi wejściowych, które bez pukania otworzyła Olga i
zaprosiła gestem ręki do środka. Przywitał się ze swoimi prawdopodobnie
przyszłymi teściami i szwagierką oraz jej partnerem i poszedł szukać Ingi. Była
w salonie i ustawiała na stole wazon z kwiatami. Na twarzy miała mocniejszy
makijaż niż zazwyczaj, ale to, dlatego, że siniak z prawego policzka nie zszedł
do końca. Co prawda maść, którą dostał od sztabu medycznego Skry przyśpieszyła
jego gojenie, ale nie w takim tempie by na ten wieczór była od niego wolna. Podszedł do niej i położył dłonie na jej
ramionach. Na nogach miała buty na delikatnym obcasie w kolorze nude.
Podskoczyła lekko, ale uśmiechnęła się.
-
Pięknie wyglądasz – musnął delikatnie jej wargi.
-
Dziękuję. Mówiłam ci kiedyś, że uwielbiam cię w garniturze?
Przytulił
ją do siebie i zajęli miejsca, które im wskazała Olga. Od początku kolacja przebiegała
w spokojnej atmosferze. Ojciec dziewczyn opowiadał o swoim awansie, a także
Andrzej trochę o mijającym sezonie klubowym. Inga, pokręciła tylko głową.
Siatkówka stała się nieodłącznym elementem jej życia i co najdziwniejsze
przestała jej przeszkadzać. Zaakceptowała ją i przyjęła jak serdeczną
przyjaciółkę. Była ważna dla Andrzeja, więc nie mogła udawać, że ona nie
istnieje. Tylko tak mogła sprawić żeby ich związek był zdrowy i trwały. Po
zjedzonej kolacji wszyscy poprosili Olgę by zagrała na fortepianie. Młodsza z
sióstr przytuliła się do Andrzeja i wsłuchiwała się w pierwsze nuty jej
ulubionej piosenki, którą była „Jej portret”. Mogła jej słuchać godzinami i
nigdy nie miałaby dość. Siatkarz szepnął ukochanej dwa słowa i wyszedł z
pokoju, ale zamiast do łazienki udał się do pokoju Olgi, w którym czekał bukiet
białych róż z płatkami o czerwonych zakończeniach. Ulubionych kwiatów Ingi.
Powoli wrócił do salonu, a po całym domu rozchodziła się delikatna melodia.
Olga
zobaczyła Andrzeja i gestem ręki szybko kazała się wszystkim odwrócić. Inga
zrobiła to zbyt gwałtownie i musiała wstać by wyratować się przed upadkiem.
Olga, szybko wróciła do gry i dalej wykonywała piosenkę Ingi. Młodsza z sióstr
nie wiedziała, o co chodzi. Siatkarz z lekkim uśmiechem podszedł do dziewczyny
i przyklęknął. Z kieszeni wyjął granatowe pudełeczko, które otworzył sprawnym
ruchem.
-
Ingo, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz zostać moją żoną?
Pytanie zadzwoniło w jej
uszach jak najgłośniejszy dzwon w Polsce. Nie tego się spodziewała.
Wszystkiego, ale nie tego. Już straciła nadzieję, a on nagle wyskoczył z
pierścionkiem. Myśli galopowały jak szalone i nie mogła zebrać w sobie żadnego
zdania. Palce Olgi dalej sunęły po biało-czarnych klawiszach, ale ona sama
patrzyła na młodszą siostrę, która zaczęła się trząść. Spojrzała na Andrzeja.
Nie wycofał się pomimo jej milczenia. Czekał. Tak jak ona czekała dziesięć lat.
Teraz rozumiał powiedzenie, patrzeć jak
ciele w malowane wrota. Dokładnie takim samym wzrokiem spoglądał na milczącą
Ingę. Mijające sekundy zdążyły złożyć się na kilka minut. Ciągle nie znał jej
odpowiedzi, co nie napawało go entuzjazmem. Widział przerażenie na jej twarzy,
zaskoczenie i niedowierzanie. Przez jej oczy przechodziło milion myśli, ale
odpowiedzi nie usłyszał.
– Jeśli mówiłem niewyraźnie,
to pytałem czy za mnie wyjdziesz – mruknął, zestresowany.
Milczała uparcie dalej.
Kompletnie nie docierała do niej powaga sytuacji ani to, że siatkarz klęka
przed nią z pierścionkiem zaręczynowym. Cały czas czekała, aż ktoś z
najbliższych krzyknie, że to tylko żart, ale z wyjątkiem Andrzeja w Ingę
wpatrywali się rodzice, rodzeństwo, partner Olgi. Chciała coś powiedzieć, ale
głos odmówił jej posłuszeństwa. Przyłożyła dłonie do ust i kiwnęła tylko kilka
razy twierdząco głową, a na jej policzkach pojawiły się pierwsze łzy szczęścia.
- Czy to oznacza zgodę? - Podniósł
się i objął jej twarz dłońmi. - Dopóki nie powiesz tego na głos, to nie
uwierzę. – Starł kciukami słone kropelki, które spokojnie spływały w dół.
-
Tak. Zostanę twoją żoną - wyszeptała i dotknęła ręką jego policzka. Wyjął
pierścionek i włożył go na jej palec. Poczuła chłód, a po chwili rzuciła się
Andrzejowi na szyję. Z wyjątkiem tego jednego zdania nie była w stanie wydusić
z siebie, chociaż słowa. Ciepłe dłonie środkowego sunęły po jej plecach. To
była magiczna chwila. Odsunął ją od siebie, a następnie pocałował. Delikatnie,
subtelnie, ale jednocześnie namiętnie i z pożądaniem. Poddała mu się.
Przepełniała ją radość spełnionych marzeń. Prawą dłonią pogładziła jego
zarośnięty policzek, a w tym samym czasie Olaf zrobił im pierwsze zdjęcie, jako
parze narzeczonych. Uśmiechnął się. Inga i Andrzej byli tak wdzięcznymi
obiektami do fotografowania, że nie musiał ich nawet prosić o ponowienie
pocałunku. Wyszło od razu.
Dopiero
wystrzał korka od szampana odsunął od siebie parę. Uśmiechali się. Jak nigdy i
jak zawsze. W tych uśmiechach kryło się coś więcej, obietnica wspólnego
szczęścia, które trwało przy nich od dziesięciu lat i miało dalej. Wzięli po
kieliszku z szampanem i upili łyk wpatrując się sobie w oczy. Rozpierała ją
fala szczęścia. Wzrok spoczął na pierścionku zaręczynowym, który idealnie
wpasował się w jej palec. Wykonany z białego złota z niewielkim brylantem. Skromny i klasyczny, taki, jakie
lubiła. Andrzej znał ją i wiedział, że nie chciałaby czegoś krzykliwego. Nie cierpiała,
gdy wyróżniała się z tłumu. Uśmiechnęła się do niego, a on splótł ich palce.
Uniosę
go ocalę wszędzie
Czy
będziesz przy mnie, czy nie będziesz
Talizman
mój, zamyśleń nagłych Twych i rzęs
Obdarowany
Tobą miła
Gdy
powiesz do mnie kiedyś: wybacz
Przez
życie pójdę oglądając się wstecz [1]
Gdy odstawili kieliszki
rodzina zaczęła im gratulować, a na policzkach Ingi znowu pojawiły się słone
kropelki łez. Uczynił ją najszczęśliwszą kobietą na świecie i nawet nie zdawał
sobie z tego sprawy. Po przepysznym deserze rodzice oraz brat siatkarza wrócili
taksówką do domu, a Wrona postanowił spędzić tę noc z Ingą. Szybko zniknęli w
jej pokoju, gdzie natychmiast przytulił ją do siebie i zanurzył nos w jej
ciemnych włosach. Uwielbiał ją, kochał. Czasami brakowało mu słów by opisać to,
co do niej czuje.
-
Już myślałem, że nigdy nie odpowiesz - uśmiechnął się nikle.
- Zaskoczyłeś mnie. Nawet
słowem nie wspomniałeś, że chcesz.
- Widocznie w tej rzeczy nie
porozumieliśmy się bez słów - zażartował. Odetchnął z ulgą. Obawiał się, że ona
cokolwiek podejrzewa. Jednak zupełnie bez podstawnie. Uśpił jej czujność.
- Ale nie żartujesz, prawda?
Nie wycofasz się za kilka chwil? - Spojrzała na niego ze strachem. Znała go i
wiedziała, że czasami robił rzeczy pod wpływem impulsu. Nie zniosłaby tego, nie
zniosłaby złamanego serca i tych wszystkich litościwych spojrzeń rodziny,
przyjaciół czy znajomych.
- Za kogo ty mnie masz? Nie
żartuję z takich rzeczy. Nie z najważniejszej decyzji w życiu.
- Znam cię. Czasami działasz
pod wpływem impulsu.
- Wiem, że jestem głupi, ale
nie aż tak.
- Nie jesteś głupi - rzuciła
mu się na szyję. - Jesteś mój.
- Cały twój - złapał ją w
pasie i uniósł nad ziemią. Była taka urocza, gdy w chwilach radości zachowywała
się jak dziecko, gdy zarzucała mu dłonie na szyję i ogrzewała go swoim ciepłym
oddechem. Gdy próbowała dosięgnąć jego ust i musiał ją delikatnie podnosić.
- Kocham cię, kocham cię,
kocham cię - szeptała mu do ucha. Chciała mu powiedzieć więcej, ale brakowało
jej słów. Nie umiała znaleźć zdań, które opisałoby jej szczęście.
- Bo wpadnę w samo zachwyt.
Ja też cię kocham, moja przyszła żono.
- Wiesz, że nie musiałeś tego
robić. Wiesz, że byłabym z tobą bez tego pierścionka, białej sukni i ślubu? - Spojrzała
mu w oczy, a po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy usłyszała ostatnie słowo.
- Wiem, ale ja tego chciałem.
Żebyś stanęła przy mnie w tej sukni i żebym miał gwarancję, że nic nas nie
rozdzieli.
- Ślub nie daje takiej
gwarancji, wiesz o tym.
- Nie tak łatwo od siebie
odejść.
- To nigdy nie jest łatwe,
ale ślub nie da ci tej gwarancji i mnie też nikt takiej nie da.
- Teraz mówisz, jakbyś nie
chciała ani tego ślubu ani związku ze mną.
- Gdybym nie chciała,
zostawiłabym cię zaraz po maturze lub przy pierwszej okazji. A mimo to jestem z
tobą, bo cię kocham. A o ślubie marzę od kilku dobrych lat. – Wyznała szczerze,
bo to była prawda. Śniła o tej chwili i nie wierzyła, że to dzieje się
naprawdę.
- To już nie dyskutujmy o
tym, po co i dlaczego - musnął jej wargi.
- Dobrze. Nie dyskutujemy.
Ale musisz wiedzieć, że zrobiłeś ze mnie najszczęśliwszą kobietę na świecie.
- W końcu nazywam się Wrona -
mrugnął do niej.
- Ty i ta twoja pewność
siebie. A jakbym powiedziała nie, to, co? Nie byłoby panu tak do śmiechu panie
Wrona - pogroziła mu palcem.
- To grzech odrzucać taką
partię!
- No nie wiem... Mówisz, że
jesteś tak dobry? Widziałam lepszych - zmierzyła go spojrzeniem.
- O tak, na pewno Facundo i
innych moich wspaniałych kolegów - prychnął. - Przykro mi, że dostałem ci się
tylko ja - przytrzymał ją przy sobie, kciukiem zsuwając jej sukienkę z
ramienia.
- Akurat mówiłam o moim
koledze ze studiów, Łukaszu. Też całkiem dobra partia.
- Och i co ma takiego, czego
nie mam ja? - Zapytał. - Aaa, już wiem. To on nie ma takiej cudownej narzeczonej.
- Podoba mi się taka
odpowiedź - uśmiechnęła się i pocałowała go.
- A z tym Łukaszem, to coś
się działo? - Zmierzył ją spojrzeniem.
- Nawet, jeśli on chciał to
ja nie szukałam przygód, gdy grałeś w Częstochowie lub Bydgoszczy.
- Proszę, proszę, czego ja
się dowiaduję. Moja wierna kobieta - pocałował ją w szyję.
- Wątpiłeś? - Odgarnęła włosy,
by mógł dokładniej wodzić ustami po jej szyi.
- Skąd. Nie wiedziałem, że
mam aż tyle konkurencji - wymruczał. - Domyślam się, że mam kontynuować -
zszedł z pieszczotami na obojczyk.
- Nie brałam nikogo innego
pod uwagę, więc jaka konkurencja? - Spytała z uśmiechem i zdjęła jego krawat.
- Czuję się dowartościowany i
rozbierany - uśmiechnął się szeroko.
- Nie widzę oznak protestów
ze strony mojego narzeczonego.
- Jakbym śmiał - pozwolił jej
dłoniom odpinać guziki jego koszuli i dotykać palcami nagiego torsu.
Wzorkiem chłonęła każdy
milimetr jego idealnie wyrzeźbionego ciała. Nie wierzyła, że ktoś taki jak on
mógł ją po tylu latach kochać, że mógł w nią wierzyć. Przy nim zawsze czuła się
mniej atrakcyjna, a on zawsze patrzył na nią jak na kogoś najważniejszego.
Czuła na sobie jego spojrzenie, ale nie podniosła wzroku. Opuszkami palców
wodziła po jego torsie. Czuła jak jego dłonie mocniej zaciskają się na jej
smukłej talii. Ciepłym oddechem ogrzewał jej policzek.
- Za każdym razem czuję się,
jakbyśmy mieli to zrobić pierwszy raz - ujął ją za podbródek i podniósł go do
góry. - Tak uroczo się zawstydzasz.
Naprawdę,
jaka jesteś nie wie nikt
To
prawda nie potrzebna wcale mi
Gdy
nie po drodze będzie razem iść
Uniosę
Twój zapach snu
Rysunek
ust, barwę słów
Niedokończony,
jasny portret Twój [1]
- Ciało młodego boga przy
mnie walczącej z kompleksami... - Wymamrotała, że ledwo ją zrozumiał.
- Nie jestem bogiem. Jestem
człowiekiem i jestem tu po to, żeby cię z tych kompleksów wyleczyć - patrzył
uważnie w jej oczy. Gdy obnażała przed nim swoje myśli dokładnie i szczerze
robiła się bezbronna, zarumienione policzki, uciekające spojrzenie i to drżenie
ciała. Automatycznie chciał ją chronić, zapewniać o swojej miłości.
- Niby jak?
- Cóż, myślałem, że wystarczy
ci moja dozgonna miłość - uśmiechnął się kącikiem ust.
- Czasami zastanawiam się,
czemu nie dostałam trochę twojej pewności siebie? - Spytała z lekkim uśmiechem.
To było komiczne, bo on zawsze wiedział, co powiedzieć, jak się zachować, co
zrobić i nawet kontakty z ludźmi nawiązywał z przeciągu pstryknięcia palcami,
podczas gdy ona chowała się w jego ramionach i szukała słów do zbudowania
sensownej wypowiedzi.
- Nauczę cię tego, skarbie.
- Nie śmiej się. Nie widzę w
tej sytuacji nic zabawnego - odsunęła się od niego. Widząc, że na jego twarzy
błąka się coraz większy uśmiech oburzyła się.
- Nie gniewaj się na mnie -
przytulił ją. - Wcale nie musisz się zmieniać.
- Nie umiem się na ciebie
długo gniewać. Chcę być tylko dla ciebie doskonała.
- Przecież jesteś. Zawsze
byłaś - oparł brodę na jej głowie.
- Naprawdę? - Wzięła głęboki
wdech by lepiej poczuć zapach jego perfum.
- Wiesz, gdziekolwiek jestem,
kiedy widzę jakąś dziewczynę, w myślach porównuję ją do ciebie. Żadna nie była
lepsza.
- Teraz to już przesadzasz.
Nie musisz mówić mi takich zdań. Wiem, że nie jestem idealna, ale to nie powód,
żebyś mi tu tak słodził - uśmiechnęła się.
- A co jeśli powiem, że to
prawda? - Wychrypiał przy jej uchu.
- Wtedy myślę, że mogłabym
wrócić do przerwanej wcześniej czynności.
- Mam do ciebie słabość -
mruknął, ponownie czując jej palce na swoim ciele.
- Wiem - ustami dotykała jego
nagiego torsu, a palce sunęły po jego plecach.
- Inga... To jest tak
przyjemne, że powinno być zakazane.
- To też wiem - nie
przerywała pieszczot.
- Jesteś pewna, że nikt nam
nie przeszkodzi? - Spytał, próbując znaleźć zamek jej sukienki. Byli w domu jej
rodziców, którzy mogli w każdej chwili czegoś od niej chcieć.
- Jestem - nakierowała jego
ręce na zamek sukienki.
- Fantastycznie - wpił się w
jej wargi w momencie, kiedy materiał spadał na podłogę. Czując jego zachłanne
pocałunki, jej smukłe palce powędrowały na pasek jego spodni, który odpięła bez
większych problemów. Ciche westchnienia z niezadowolenia wydobywały się z jej
warg, gdy tylko odsuwał się na kilka chwil. - Niecierpliwa - przejechał
kciukiem po jej wargach. Przemieścili się w pobliże łóżka. Andrzej złapał
dziewczynę za ręce i razem runęli na materac.
- Zawsze - zamruczała i
zatopiła się w jego pocałunkach, które z każdą chwilą schodziły coraz niżej.
- Będę musiał cię poskromić -
rzucił jej przebiegłe spojrzenie. Drażnił się z nią, pieszcząc językiem
podbrzusze.
- Nie... Proszę... Andrzej...
- Nie mogła złożyć zdania z powodu jego pieszczot. Tak było zawsze, gdy dawała
się porwać jego grze. Traciła wszelkie zdolności do myślenia.
- Ciii - przyłożył palec do
jej ust, kiedy ściągał jej bieliznę i pończochy. Próbowała odwzajemnić każdy
jego najmniejszy gest. Tylko ciche westchnienia pomieszane z szeptem jego
imienia wypełniały cały pokój.
Seks
to wspaniałe przeżycie, o ile jesteś gotów zrobić dla kobiety wszystko nie
tylko podczas zdejmowania jej majtek, ale także wtedy, gdy rano się przy niej
budzisz. [3]
______________
[1]
Bogusław Mec – „Jej
portret”
[2]
Kid Cudi
[3] Piotr Adamczyk_______________
Nie pytajcie skąd wybór tej piosenki, jak ją tylko usłyszałam to wiedziałam, że musi być. I proszę! Przyklęknął i nie zmarł od tego! Mam nadzieję, że podobało się Wam ;), bo ten rozdział pisałam z ogromną przyjemnością :).
Całusy :*
Nie... Andrzej w końcu się oświadczył?! Po 10 latach?! A to nie za krótko trochę?
OdpowiedzUsuńDobra, dziś wyjątkowo nie mam się o co go uczepić i propsuję, że w końcu się za siebie wziął, spiął dupsko, podążył do jubilera i dał Indze pierścionek.
Czekam na kolejny :*
Nikt nie umarł, Andrzej żyje! Prędzej to obawiałam się o Ingę, bo tak dziewczynę zatkało. Jednakowoż, Andrzejek zadziwił wszystkich tymi oświadczynami, z jego własną matką włącznie! Stroił się, stresował, mamusia poprawiała krawat... No wypisz wymaluj przygotowania do ślubu! o :D i na pierścionek się szarpnął, nie pogadasz :D jak już mówiłam, zbierał 10 lat, to co to dla niego :P
OdpowiedzUsuńJeden Wrona, tyle emocji ^^ nie musi stroszyć piórek jak kogucik, wykosił wszystką konkurencję! Inga nawet nie myśli o innym księciu :D teraz tylko poszukać rumaka co go uwlecze xD
Twoja zawsze szczera i kochająca,
Martitta
Andrzej! Chyba przestanę mówić do niego jak do dziecka Andrzejku, bo wreszcie nam się facet pokazał! Po 10 latach wreszcie się oświadczył! Nieprawdopodobne, a jednak! No brawo Wrona! To teraz tylko czekać na małą Wronkę! A jak się nam nasz nowonarodzony mężczyzna Andrzej stresował! Gdyby Inga trzymała go więcej w niepewności to jeszcze biedak zszedłby na zawał przed nią! Ale wszystko poszło po jego myśli no i już teraz Inga nie jest jego dziewczyną, jest jego NARZECZONĄ! Jak to od razu dostojniej brzmi! Już sobie wyobrażam jak Wrona będzie pokazywał Conte dłoń Ingi z pierścionkiem, swoją drogą to się sztachnął Wronka, sztachnął! Boooosko!
OdpowiedzUsuńBuźka :*
Zapomniałam, a tak bardzo chciałam to napisać, więc:
UsuńANDRZEJ, BRAWO TY! :D