piątek, 11 września 2015

Rozdział dwudziesty piąty – Powrót do rzeczywistości

„Najważniejsze w związku jest wzajemne wsparcie, życie ze sobą, a nie obok siebie.” [4]
15 marzec 2015 r.
            Andrzeja obudził hałas dobiegający z kuchni lub też z salonu. Zerknął na zegarek. Było kilkanaście minut po godzinie dziesiątej. Nie wstawał. Obrócił głowę w prawo i ujrzał nagie plecy swojej ukochanej, która naciągnęła na oczy część kołdry i przebywała dalej w krainie Morfeusza. Uśmiechnął się, ale nie tylko na wspomnienie minionej nocy, ale przede wszystkim z powodu radości, która rozpierała go całego. Kochał ją i w to nigdy nie wątpił. Zawsze była przy nim gdy jej potrzebował, gdy chciał się czymś pochwalić. Zdecydowała się nawet przyjąć ofertę pracy w łódzkiej firmie, a nie tę, którą załatwiła jej mama w Warszawie. Zdecydowała, że to był najwyższy czas by przestali myśleć tylko o swoich karierach. Nadała im kurs, a on się nie sprzeciwiał, tylko zgodził. I chociaż to były ciężkie mijające dwa lata to wiedział, że po coś musieli się z nimi zmierzyć. Może miały mu uświadomić, że to właśnie ona jest tą jedną i jedyną. Dopiero wspólne mieszkanie uświadomiło mu, że ona podoba się znacznie większej ilości mężczyzn niż początkowo zakładał. Te  spojrzenia za nią na ulicach czy też podrywający ją wiecznie Facundo to nie byli przypadkowi ludzie, tylko pewni siebie faceci. Obawiał się, że kiedyś powie mu: to koniec. Nie był w stanie nawet wyobrazić sobie innej kobiety u jego boku.
Jestem jak połowa
Fragment siebie mam
Resztę Ty mi dasz
Pokrętnie czas biegnie, spóźnia się szczęście
W płomieniach pragnienia
By powiedzieć wreszcie kocham cię [1]
Inga zawsze była obok niego. Poznał ją jak był jeszcze w zasadzie dzieciakiem, a potem trwali obok siebie i dotarli aż do miejsca, w którym byli. Dziesięć lat związku to szmat czasu, ale on doskonale pamiętał, że zawsze gdy budził się przy niej czuł to uczucie, które go uskrzydlało i dawało siłę na kolejny ciężki dzień. Była tajemnicą jego sukcesu jako sportowca, ale również jako człowieka. To dla niej każdego dnia starał się być lepszym i lepszym. Dla jej delikatności, uśmiechu i czułości, którą okazywała mu zawsze, gdy tylko przytulał ją do siebie. Zaskakiwało go zawsze, że gdy tylko odczuwała bliskość jego ramion stawała się kimś zupełnie innym, jakby ufała mu, że nigdy nie złamie jej serca. Nigdy nawet mu to przez myśl nie przeszło. Była jedyną kobietą w jego sercu i życiu. Nie szukał przygód, gdy dzieliły ich kilometry. Wiedział, że nigdy nie wybaczyła by mu zdrady. Zaznaczyła to jasno i wyraźnie, a była dla niego cenniejsza niż cokolwiek innego na świecie.
Potrafiła być łagodna, czuła i uległa, przekonał się, że ta sama kobieta potrafi być dla dwu różnych mężczyzn kimś innym. Zakochała się i jak gdyby schowała pazury, a utraciwszy dawny swój egoizm była teraz wzruszająco bezbronna, jak wszyscy, którzy kochają bardziej, niż są kochani. [2]
            Mężczyzna poczuł jak jego narzeczona zmienia pozycję, a po chwili jego palce splotły się z dłonią Ingi, a jej policzek dotknął jej ramienia.
            - Śpisz? – Spytała cicho, bo łapała jeszcze resztki snu, a na dodatek nie chciała go obudzić.
            - Nie. Ktoś coś potłukł w kuchni lub salonie i się obudziłem.
            - Nic nie słyszałam. Mogłeś mnie ściągnąć z łóżka – wymamrotała pod nosem.
            - Lubię patrzeć jak śpisz – zaśmiał się.
            - Co jest w tym takiego ciekawego, hmm? – jej głos stawał się coraz wyraźniejszy, a to znaczyło, że opuszczała krainę Morfeusza.
            - Ogólnie lubię na ciebie patrzeć. – Na te słowa Inga nakierowała jego rękę tak by ją objął, a sama ułożyła głowę na jego torsie. Mężczyzna od razu zaczął gładzić jej ramię. – Musimy za chwilę zacząć się, zbierać. Podjechać jeszcze po torbę do moich rodziców, ja muszę zmienić ubranie, przecież nie będę prowadził w garniturze.
            - Musimy? – Przytuliła się do niego mocniej.
            - Miguel powiedział, że mogę odpuścić poniedziałkowy trening tylko wtedy gdy mnie odrzucisz – zaśmiał się. – Tak dobrze ci u rodziców?
            - Po prostu lubię gdy nie musimy myśleć o twoich treningach, gdy jesteśmy poza Bełchatowem i nie żyjemy tym całym rytmem. Rozumiem, że to twoja praca, ale nie gniewaj się, że wolę spędzać z tobą czas gdy nie ma z nami nic co nawiązuje do siatkówki.
            - Nie gniewam się – pocałował ją w czubek głowy. – Po sezonie pojedziemy gdzieś i odpoczniemy od tego wszystkiego. Obiecuję ci.
            - Pamiętaj, że dziewiątego maja jest ślub Olgi i Olafa. Musimy być.
            - Wiem, wiem. Pamiętam. Pójdziemy. Co chcesz na śniadanie?
            - Tosty i kakao.
            - Jak już dotrzesz do kuchni to wszystko będzie gotowe – skradł jej pocałunek, który ona przedłużyła i zaczął się ubierać by móc pokazać się reszcie domowników.
            Architekt niechętnie wstała z łóżka i z walizki, która stała przy jej starej szafie wyjęła szlafrok, który narzuciła na swoje ciało, a następnie wybrała ciemnoczerwone spodnie oraz zieloną bluzkę z długim rękawem i poszła do łazienki, gdzie zaczęła doprowadzać się do porządku. Wzięła szybki prysznic oraz zmyła makijaż z wczorajszego dnia i wykonała nowy, ale zdecydowanie lżejszy. Cały czas na jej twarzy błądził lekki uśmiech, nie mogła się go pozbyć. Była najszczęśliwszą kobietą na świecie, bo w momencie gdy pogodziła się z myślą braku ślubu, białej sukni i tego całego splendoru jej partner postanowił poprosić ją o rękę. Gdy tylko uklęknął wiedziała, że odpowie twierdząco, ale z szoku zabrakło jej słów i milczała. Nie chciała wprowadzać wtedy chwili zwątpienia, ale przestraszyła się. Po tych wszystkich gorszych chwilach sądziła, że znowu będzie musiało upłynąć sporo czasu nim pomyślą o jakiś poważniejszych krokach. Czuła się jak w jakimś pięknym śnie, z którego nie chciała się budzić. Oparła dłonie o umywalkę. Zaczynała czuć wyrzuty sumienia z tego powodu. Miała wrażenie, że nie zasługuje na tyle. Szczęśliwe dzieciństwo, dobre wykształcenie, kochająca rodzina i wspaniały partner. To wszystko dostała, a wiedziała, że inni ludzie nie dostali nawet części tego co ona. Jednak nie chciała z tego rezygnować i wymagać więcej. Potrzebowała tylko tych chwil, gdy radość wypełniała ją całą i wywołują uśmiech na twarzy.
Pusto obok wciąż
Znowu gorzka noc
Lecz serce wie więcej
Przeczuwa szczęście
Jak w niebie do Ciebie
Powiem to nareszcie Kocham Cie! [1]
            W końcu wyszła z łazienki. W sypialni spakowała wszystkie swoje rzeczy i poszła do kuchni, gdzie siedział już Andrzej. Przeczesała włosy prawą ręką i skrzywiła się z bólu. Pierścionek zaplątał się w nie.
            - Jeden dzień i już ci przeszkadza? – Zażartował Andrzej i pomógł jej wyplątać dłoń.
            - Muszę się przyzwyczaić – stwierdziła z uśmiechem i przyjęła od niego kubek z mlecznym napojem. Upiła łyk i zaczęła jeść tosty z dżemem. Ocierali się o siebie ramionami. Cieszyła ją ta bliskość. Z nadzieją patrzyła w przyszłość. Już się jej nie bała. Czekała na nią z utęsknieniem.
            Po zjedzonym śniadaniu stwierdzili, że zaczną się kierować do Bełchatowa, bo jeszcze chwilę zostaną u rodziców siatkarza. Ingę zaniepokoiła jedna rzecz, a mianowicie zachowanie jej mamy. Dzień wcześniej tryskała radością, a teraz patrzyła na Andrzeja krytycznym wzorkiem. Pokręciła tylko delikatnie głową, bo sadziła, że etap nieakceptowania jej partnera mają dawno za sobą, ale okazało się, że jest zupełnie inaczej. Nie zamierzała jednak się poddawać. Miała Andrzeja i to on był dla niej najważniejszy. To z nim planowała założyć rodzinę, mieć dzieci i dalej dzielić wszelkie smutki i radości.
            Byli w połowie drogi, gdy rozdzwonił się telefon dziewczyny. Wyjęła go z torebki i na wyświetlaczu zobaczyła „Kłos”. Pokazała zdziwiona Wronie, ale on tylko wzruszył ramionami co miało znaczyć, że zupełnie nie wie czego przyjaciel może od niej samej chcieć. Przesunęła zieloną słuchawkę w prawo.
            - Co jest Kłosie?
            - Podobno to zrobił!
            - Kłos! – Krzyknęła z udawanym oburzeniem i zaraz zaczęła się śmiać, w głośniku telefonu usłyszała również wesołe głosy całej Skry Bełchatów, co oznaczało, że środkowy korzysta z opcji głośnomówiącej, więc sama ją włączyła.
            - Nie o to mi chodziło! Ty nie grzeczna! – Dziewczyna oczami wyobraźni widziała jak grozi palcem do telefonu i zaczęła się śmiać. – Przyklęknął czy nie?
            - Przyklęknął – tym razem to Andrzej wtrącił się do rozmowy.
            - Od ciebie to słyszałem, ale chcę dostać potwierdzenie od twojej partnerki.
            - Przyklęknął, spytał, a ja się zgodziłam – wyjaśniła Inga ze śmiechem.
            - Inga upewnij się czy to jest z pewnością Andrzej, bo może po prostu ktoś ci go podmienił! – z oddali usłyszała krzyk Winiarskiego.
            - Widzimy się w Bełchatowie, wariaci – rzuciła i rozłączyła się.
            Dalsza droga minęła im bez większych niespodzianek, chociaż cały czas rozmawiali. Omawiali jakieś bieżące sprawy, jakieś problemy w jej pracy, w jego klubie. Im bliżej byli miejsca zamieszkania tym częściej Inga milkła. Zauważył to. Obiecał sobie, że po zakończeniu sezonu ligowego zabierze ją na jakieś wakacje. Miał świadomość, że będą krótkie, bo jeśli dostanie powołanie to szybko będzie musiał się pojawić w Spale. Jednak Inga zasługiwała na to by mieć go tylko dla siebie, by cieszyć się ich wspólnym czasem tylko we dwoje. Musiał to zrobić, bo nie chciał by wiecznie była zamyślona i milcząca. Wolał ją w tym weselszym obliczu, gdy jej uśmiech rozświetlał nawet najgorszy dzień.
Dwa słowa proste tak
Wszystko, co chce Ci dać
W tych dwóch słowach masz
Kocham Cie, słowa jak dobry czar
Złączą nas w jeden świat
Nasze serca dwa [1]
4 kwiecień 2015 r.
Inga siedziała na parapecie okna w swoim pokoju w Warszawie. Było jej źle. Andrzej święta spędzał na graniu spotkania w Gdańsku i powrocie do Bełchatowa. Sądziła, że znajdzie chwile czasu by z nim porozmawiać o propozycji z pracy. Jednak zawsze coś im przeszkadzało, zawsze coś wypadało, a termin podjęcia decyzji zbliżał się wielkimi krokami. Najpierw przygotowania do Final Four Ligi Mistrzów, potem gorączka, bo decydujący mecz z Lotosem. Nie czuła się komfortowo, że ukrywa przed nim cokolwiek, ale to był temat na poważną rozmowę i nie mogli jej tak po prostu odbyć. Dostała szansę, która już nigdy więcej się nie powtórzy oraz która może wybić jej nazwisko w świecie architektów. Gdyby nie Andrzej przyjęłaby propozycję bez wahania. Wiedziała, że mama byłaby szczęśliwa i dumna, bo zawsze jej powtarzała, że ten zawód to jej powołanie. Jednak był jeszcze Andrzej, który już nie był tylko jej chłopakiem ale narzeczonym, a to zdecydowanie komplikowało dla niej sprawę. Poczynili krok ku wspólnej przyszłości. Myśleli głośno o ślubie i tych wszystkich związanych z nim rzeczami. Ustalili, że zajmą się wszystkim powoli i stopniowo, bez nagłego pośpiechu. Jednak, znowu coś stawało im na przeszkodzie. Owszem mogła zrezygnować z propozycji bez konsultowania jej ze środkowym, ale czuła, że to jest szansa do rozwoju jej kariery. Przecież nie tylko on w ich związku pracował i chciał być lepszy z każdym treningiem. Ona też, przed nią też drzwi awansu nagle się otworzyły. W głowie usłyszała głos mamy: Myśl o sobie, ty jesteś najważniejsza. Tak, ale teraz nie była już sama. Miała mężczyznę, którego kochała nad życie i nie wyobrażała sobie sytuacji, gdzie stawia go przed faktem dokonanym i oznajmić, że wyjeżdża na rok lub dwa i to na drugi koniec świata. Nie była taka. Nie umiała tak zrobić. Ten mętlik w głowie męczył ją z każdą chwilą coraz bardziej i bardziej. Nie potrafiła skupić myśli na niczym innym, a na dodatek zaczęła ponownie odsuwać się od Wrony. Nie chciała tego, ale próbowała znaleźć wyjście z tej patowej sytuacji, które nie zraniłoby ani jej ani jego.  Usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała i zauważyła w progu rodzicielką z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach.
- Twoja ulubiona - kobieta podała córce napój i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję.
- Przygotowuje się do meczu? - spytała matka Ingi i wskazała głową na telefon, który leżał przy udzie dziewczyny.
- Tak. Dziś wieczorem grają. Mecz o wszystko - uśmiechnęła się.
- Nie tak powinno wyglądać twoje życie – odważyła się wtrącić kobieta.
- Mamo! Sądziłam, że po tylu latach polubiłaś Andrzeja.
- Nie tak, że go nie lubię. Uważam, że to nie jest odpowiednia partia dla ciebie. Jest sportowcem. Grał już w Częstochowie, Bydgoszczy a teraz Bełchatów, a co będzie dalej?
- Są i tacy, którzy w jego wieku mieli za sobą dziesięć klubu, a on tylko pięć. To jest jego praca mamo.
- A gdzie w tym wszystkim jesteś ty? Gdzie twoje plany i marzenia? Chciałaś podróżować, zwiedzać świat, pracować w najlepszej firmie. Poświęcasz to wszystko dla niego. Dostałaś świetną propozycję z pracy i jeszcze się zastanawiasz? Jedź i nie patrz na niego.
Przez ten mur,
Dziwnych spojrzeń których pełno tu,
Przez czerwone światła gorzkich słów
Biegnę.
Przez miasta kłamstw
Zmuszeni biec co dnia, by poznać jedną z prawd,
Ty i ja! [3]
- Kocham go. Nigdy nie sądziłam, że to wszystko może tak wyglądać, ale mnie podoba się takie życie.
- Inga, zrozum wreszcie, że on nie da ci szczęścia.
- Skąd możesz to wiedzieć?! Jestem z nim szczęśliwa. Nigdy nie czułam się bardziej.
- Nigdy nie spotkałaś się z nikim innym. To twój pierwszy i jedyny poważny chłopak. Skąd wiesz jakbyś się czuła gdybyś była z kimś kto miałby stałą pracę w jednym miejscu? Nie dałaś sobie szansy. Wpatrujesz się w niego w jak obrazek.
- Kocham go. Nie wyobrażam sobie nikogo innego obok siebie. Jeśli będzie musiał się znowu przeprowadzić to pojadę z nim. Obiecał mi pomóc, gdy trzeba będzie tam znaleźć pracę. Wydawałaś się taka szczęśliwa, gdy prosił mnie o rękę dwa tygodnie temu.
- Kochanie, bo byłam, ale doszło też do mnie to co myślałam gdy zaczynaliście być ze sobą. Ciągłe przeprowadzki, zmiany miejsc, ludzi. Jak w tym wszystkim chcesz zbudować z nim rodzinę?
- Przecież my już od dawna żyjemy jak rodzina, jeśli tego nie zauważyłaś. To mój Andrzej i nie zostawię go. Za kilka lat zostanę jego żona, a potem matką jego dzieci i musisz się z tym pogodzić - rzekła brunetka i zeszła z parapetu i skierowała się do wyjścia z pokoju. - A i jutro wieczorem jadę do jego rodziców i tam spędzę cały poniedziałek a potem wrócę do Bełchatowa.
- Co? Przecież...
- To są rodzice mojego narzeczonego - ucięła krótko. - Zaprosili mnie a Andrzej prosił bym tam poszła, więc się zgodziłam. I przykro mi, ale musisz to zaakceptować, bo tak to będzie od teraz wyglądało. Nie próbuj nas rozdzielać.
Wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami. Chciało jej się płakać. Nie dostała wsparcia od osoby, która powinna ją rozumieć. Inga i jej mama zdecydowanie się różniły. Kobieta nigdy nie była przykładną opiekunką ogniska domowego. Dbała o swoją karierę i o to by odnosić w niej sukcesy. Dom i rodzina były dla niej raczej czymś w rodzaju dodatku, którym może chwalić się przed znajomymi. Olga bardziej przypominała rodzicielkę, była zdecydowanie bardziej postrzelona w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Indze tego brakowało, wolała zaciszu domu cieszyć się małymi rzeczami. Jej mama zauważyła, że dziewczyna od początku tego związku przyjęła pozycję, w której dostosowywała swoje plany do planów siatkarza i za główny cel postawiła sobie stworzenie ich ogniska domowego. Nie podobało się jej to. Według niej Inga powinna cieszyć się życiem, chodzić na zabawy, podróżować, szukać mężczyzny swoich marzeń wśród osób, które mogłyby osiąść w jednym miejscu i nie zmieniać miasta co rok czy co dwa. Próbowała z nią na ten temat rozmawiać, ale zawsze kończyło to się w ten sam sposób czyli trzaskaniem drzwiami i milczeniem przez kilka dni lub tygodni. Owszem przez ten cały czas kobieta przywykła do Andrzeja, ale liczyła, że jej córka jednak się opamięta, że w końcu zrozumie, że to nie jest jej życie o jakim marzyła. Inga mimo wszystko dalej go broniła i miała w domu dwóch sprzymierzeńców: siostrę i ojca. Te dwie osoby wierzyły w parę narzeczony.
Inga do samego końca meczu siedziała jak na szpilkach w swoim pokoju. Oglądała go w samotności, bo złość na mamę jeszcze jej nie przeszła. Nie chciała słuchać jej dziwnych komentarzy, które mogłyby doprowadzić do zupełnie nie potrzebnej kłótni i to na dzień przed świętami. Skra przegrała po bardzo emocjonującym spotkaniu. Dziewczyna w ekranie telewizora szukała tylko jednej twarzy. Andrzej był załamany i widziała to od razu. Chciała do niego napisać i nawet miała już w rękach telefon, ale nie wiedziała co. W głowie miała kompletną pustkę. A dodatek dotarło do niej, że on nie potrzebuje tych wszystkich utartych frazesów, że będzie dobrze. Bardziej zależało mu na tym by to udowodnić. Dlatego odłożyła telefon na poduszkę i poszła do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic, a następnie poszła spać. Sprawdziła wyświetlacz telefonu. Nie zadzwonił, ani nie napisał. Czekały ją ciężkie dni w domu, a na dodatek jeszcze cięższa rozmowa. Zmęczona psychicznie zasnęła.
Kilka godzin później, gdy na dworze jeszcze było ciemno rozdzwonił się jej telefon. Zdezorientowana zapaliła lampkę, która stała na stoliczku obok łóżka i na ślepo odebrała połączenie.
- Słucham? – Spytała zaspana i ręką przetarła oczy.
            - Obudziłem cię – męski głos w słuchawce bardziej stwierdził niż zapytał. Poznała go od razu.
            - Coś się stało? – Zegar wskazywał godzinę 3:25, od razu w jej głowie pojawiły się jakieś ciemne myśli.
            - Nie. Wszystko w porządku. Chciałem cię tylko usłyszeć… - urwał nagle. Nie wiedziała co powiedzieć. Miała pustkę w głowie. Opadła na poduszkę. – Nie miałem zamiaru cię obudzić. To był impuls – mówił przepraszająco i zastanawiał się czemu nie rozłączy się i nie odczeka do rana i pozwoli jej przespać nocy.
            - Nic się nie stało – jej głos był światełkiem w tunelu. Czuł się paskudnie, podobnie jak koledzy z zespołu.
            - Jak w  domu?
            - Bardziej mnie interesuje jak ty się czujesz – stwierdziła i przejechała ręką po włosach. Już się rozbudziła.
            - Fatalnie. Mogłabyś dziś wieczorem wrócić do Bełchatowa? Wiem, że miałaś ten czas spędzić u rodziców, ale potrzebuję cię Inga.
Wzruszenie odebrało jej mowę. Nigdy jej tak nie otwarcie tego nie powiedział. On sam był zaskoczony tym wyznaniem. Tym, że jej potrzebował w tak złym momencie dla jego zespołu. Miał nadzieję, że wróci jutro do niego i spędzi z nim kilka godzin w zupełnej ciszy lub rozmowie o czymś banalnym.
            - Miałam iść do twoich rodziców, nie chciał…
            - Wyjaśnię im wszystko. To znaczy, że przyjedziesz? – Przerwał jej szybko.
            - Przyjadę. Wieczorem będę. Tylko nie dzwoń teraz do mamy, bo doprowadzisz ją do zawału.  
            - Zrobię to rano. Do później, Inga.
            - Do później, Andrzej – rozłączyła się, a potem zgasiła światło. Wpatrywała się w ciemny sufit. Wiedziała tylko, że rano mocno pokłóci się z mamą.
            Tak jak sądziła w nocy rano rodzicielka urządziła jej karczemną awanturę. Padło wiele trudnych i cierpkich słów, z którymi Inga nie do końca się zgadzała. Chciała uświadomić mamie, że już nie jest jej małą dziewczynką, za którą może podejmować najważniejsze decyzje w życie. Była dorosła, miała prawie dwadzieścia sześć lat i wiedziała czego chce od życia. Nie chcąc dłużej zmuszać mamy do oglądania jej osoby z Warszawy wyjechała zaraz po śniadaniu. Nie wjeżdżała nawet do rodziców Andrzeja. Nie chciała tłumaczyć się ze swoich zapłakanych policzków. Spokojnie kierowała się do Bełchatowa, gdzie wieczorem miał wrócić środkowy. Blisko południa otwierała drzwi ich mieszkania. Już nie płakała. Wiedziała, że z mamą pogodzi się prędzej czy później. Mocniej martwiła się o swojego ambitnego siatkarza. Do wieczora rozpakowała swoją walizkę. W końcu usłyszała szczęk otwieranego zamka. Wyszła Andrzejowi naprzeciw i nim się zorientowała już była w jego ramionach. A w zasadzie to on w jej, bo pierwszy oraz od czasu kontuzji to on wtulił się nią, a nie odwrotnie. Gładziła go po głowie i próbowała przelać na niego całą swoją nadzieję.
Najważniejsze w związku jest wzajemne wsparcie, życie ze sobą, a nie obok siebie. [4]
_____________________
[1] Sławek Uniatowski – „Kocham Cię”
[2] Pierre La Mure
[3] Sylwia Grzeszczak – „Księżniczka”

[4] Ewa Bagłaj
_____________________
To jest taki przejściowy rozdział. W sumie nie wnosi nic ważnego do akcji, ale lubię go ;). No nic, pakuję się na kolejne zajęcia praktyczne. 
Całuję :*

5 komentarzy:

  1. Mnie też rozczulił taki Andrzej w potrzebie. Biedaczysko nasze. Wcale się nie dziwię, że Inga pojechała na jego prośbę. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a ona stawia miłość na pierwszym miejscu. Pocieszy go na pewno. Tylko do poważnych rozmów o jej pracy ta atmosfera się nie nadaje. Matko, znowu będą się kłócić :(
    Sprawiasz, że zaczniemy nie lubić jej mamy. Nie podoba mi się podejście "najważniejsza praca". Mówi o Wronie, jakby to był byle jaki chłopak, pierwszy lepszy z brzegu. Inga planuje z nim ślub i chce założyć rodzinę. Ja się tam cieszę, że nie ma charakteru po mamie!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, rozczulający Andrzejek! Tego na tym blogu jeszcze nie grali! xD
      No jej mama nie podoba się środkowy. :)

      Usuń
  2. O Boże Andrzejek! Jejku, jak mi z Twojego powodu jest przykro :( Ale dobrze, że ma przy boku Ingę, wie, że nie jest sam i razem jakoś przejdą ten trudny dla niego czas. Najważniejsze, że mają siebie, swoją miłość, że Wronka w końcu przyklękła i nikt go nie podmienił! :D Ale nie podoba mi się postawa matki dziewczyny! Jak ona w ogóle może takie rzeczy jej mówić! To Inga wychodzi za Andrzeja, nie jej matka więc heellllllooooł! Inga nie słuchaj się matki i bądź szczęśliwa z Endrju!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna, którą rozczulił. Macie wy do niego słabość oj macie ;P

      Usuń
    2. Mamy :D on tak działa na kobiety :P

      Usuń