„Najważniejsze w związku jest wzajemne
wsparcie, życie ze sobą, a nie obok siebie.” [4]
15
marzec 2015 r.
Andrzeja obudził hałas dobiegający z
kuchni lub też z salonu. Zerknął na zegarek. Było kilkanaście minut po godzinie
dziesiątej. Nie wstawał. Obrócił głowę w prawo i ujrzał nagie plecy swojej
ukochanej, która naciągnęła na oczy część kołdry i przebywała dalej w krainie
Morfeusza. Uśmiechnął się, ale nie tylko na wspomnienie minionej nocy, ale
przede wszystkim z powodu radości, która rozpierała go całego. Kochał ją i w to
nigdy nie wątpił. Zawsze była przy nim gdy jej potrzebował, gdy chciał się
czymś pochwalić. Zdecydowała się nawet przyjąć ofertę pracy w łódzkiej firmie,
a nie tę, którą załatwiła jej mama w Warszawie. Zdecydowała, że to był
najwyższy czas by przestali myśleć tylko o swoich karierach. Nadała im kurs, a
on się nie sprzeciwiał, tylko zgodził. I chociaż to były ciężkie mijające dwa
lata to wiedział, że po coś musieli się z nimi zmierzyć. Może miały mu
uświadomić, że to właśnie ona jest tą jedną i jedyną. Dopiero wspólne
mieszkanie uświadomiło mu, że ona podoba się znacznie większej ilości mężczyzn
niż początkowo zakładał. Te spojrzenia
za nią na ulicach czy też podrywający ją wiecznie Facundo to nie byli
przypadkowi ludzie, tylko pewni siebie faceci. Obawiał się, że kiedyś powie mu:
to koniec. Nie był w stanie nawet wyobrazić sobie innej kobiety u jego boku.
Jestem
jak połowa
Fragment
siebie mam
Resztę
Ty mi dasz
Pokrętnie
czas biegnie, spóźnia się szczęście
W
płomieniach pragnienia
By
powiedzieć wreszcie kocham cię [1]
Inga zawsze była obok niego.
Poznał ją jak był jeszcze w zasadzie dzieciakiem, a potem trwali obok siebie i
dotarli aż do miejsca, w którym byli. Dziesięć lat związku to szmat czasu, ale
on doskonale pamiętał, że zawsze gdy budził się przy niej czuł to uczucie,
które go uskrzydlało i dawało siłę na kolejny ciężki dzień. Była tajemnicą jego
sukcesu jako sportowca, ale również jako człowieka. To dla niej każdego dnia
starał się być lepszym i lepszym. Dla jej delikatności, uśmiechu i czułości,
którą okazywała mu zawsze, gdy tylko przytulał ją do siebie. Zaskakiwało go
zawsze, że gdy tylko odczuwała bliskość jego ramion stawała się kimś zupełnie
innym, jakby ufała mu, że nigdy nie złamie jej serca. Nigdy nawet mu to przez
myśl nie przeszło. Była jedyną kobietą w jego sercu i życiu. Nie szukał przygód,
gdy dzieliły ich kilometry. Wiedział, że nigdy nie wybaczyła by mu zdrady.
Zaznaczyła to jasno i wyraźnie, a była dla niego cenniejsza niż cokolwiek
innego na świecie.
Potrafiła
być łagodna, czuła i uległa, przekonał się, że ta sama kobieta potrafi być dla
dwu różnych mężczyzn kimś innym. Zakochała się i jak gdyby schowała pazury, a
utraciwszy dawny swój egoizm była teraz wzruszająco bezbronna, jak wszyscy,
którzy kochają bardziej, niż są kochani. [2]
Mężczyzna
poczuł jak jego narzeczona zmienia pozycję, a po chwili jego palce splotły się
z dłonią Ingi, a jej policzek dotknął jej ramienia.
-
Śpisz? – Spytała cicho, bo łapała jeszcze resztki snu, a na dodatek nie chciała
go obudzić.
-
Nie. Ktoś coś potłukł w kuchni lub salonie i się obudziłem.
-
Nic nie słyszałam. Mogłeś mnie ściągnąć z łóżka – wymamrotała pod nosem.
-
Lubię patrzeć jak śpisz – zaśmiał się.
-
Co jest w tym takiego ciekawego, hmm? – jej głos stawał się coraz wyraźniejszy,
a to znaczyło, że opuszczała krainę Morfeusza.
-
Ogólnie lubię na ciebie patrzeć. – Na te słowa Inga nakierowała jego rękę tak
by ją objął, a sama ułożyła głowę na jego torsie. Mężczyzna od razu zaczął
gładzić jej ramię. – Musimy za chwilę zacząć się, zbierać. Podjechać jeszcze po
torbę do moich rodziców, ja muszę zmienić ubranie, przecież nie będę prowadził
w garniturze.
-
Musimy? – Przytuliła się do niego mocniej.
-
Miguel powiedział, że mogę odpuścić poniedziałkowy trening tylko wtedy gdy mnie
odrzucisz – zaśmiał się. – Tak dobrze ci u rodziców?
-
Po prostu lubię gdy nie musimy myśleć o twoich treningach, gdy jesteśmy poza
Bełchatowem i nie żyjemy tym całym rytmem. Rozumiem, że to twoja praca, ale nie
gniewaj się, że wolę spędzać z tobą czas gdy nie ma z nami nic co nawiązuje do
siatkówki.
-
Nie gniewam się – pocałował ją w czubek głowy. – Po sezonie pojedziemy gdzieś i
odpoczniemy od tego wszystkiego. Obiecuję ci.
-
Pamiętaj, że dziewiątego maja jest ślub Olgi i Olafa. Musimy być.
-
Wiem, wiem. Pamiętam. Pójdziemy. Co chcesz na śniadanie?
-
Tosty i kakao.
-
Jak już dotrzesz do kuchni to wszystko będzie gotowe – skradł jej pocałunek,
który ona przedłużyła i zaczął się ubierać by móc pokazać się reszcie
domowników.
Architekt
niechętnie wstała z łóżka i z walizki, która stała przy jej starej szafie
wyjęła szlafrok, który narzuciła na swoje ciało, a następnie wybrała
ciemnoczerwone spodnie oraz zieloną bluzkę z długim rękawem i poszła do
łazienki, gdzie zaczęła doprowadzać się do porządku. Wzięła szybki prysznic
oraz zmyła makijaż z wczorajszego dnia i wykonała nowy, ale zdecydowanie
lżejszy. Cały czas na jej twarzy błądził lekki uśmiech, nie mogła się go
pozbyć. Była najszczęśliwszą kobietą na świecie, bo w momencie gdy pogodziła
się z myślą braku ślubu, białej sukni i tego całego splendoru jej partner
postanowił poprosić ją o rękę. Gdy tylko uklęknął wiedziała, że odpowie
twierdząco, ale z szoku zabrakło jej słów i milczała. Nie chciała wprowadzać
wtedy chwili zwątpienia, ale przestraszyła się. Po tych wszystkich gorszych
chwilach sądziła, że znowu będzie musiało upłynąć sporo czasu nim pomyślą o
jakiś poważniejszych krokach. Czuła się jak w jakimś pięknym śnie, z którego
nie chciała się budzić. Oparła dłonie o umywalkę. Zaczynała czuć wyrzuty
sumienia z tego powodu. Miała wrażenie, że nie zasługuje na tyle. Szczęśliwe
dzieciństwo, dobre wykształcenie, kochająca rodzina i wspaniały partner. To
wszystko dostała, a wiedziała, że inni ludzie nie dostali nawet części tego co
ona. Jednak nie chciała z tego rezygnować i wymagać więcej. Potrzebowała tylko
tych chwil, gdy radość wypełniała ją całą i wywołują uśmiech na twarzy.
Pusto
obok wciąż
Znowu
gorzka noc
Lecz
serce wie więcej
Przeczuwa
szczęście
Jak
w niebie do Ciebie
Powiem
to nareszcie Kocham Cie! [1]
W
końcu wyszła z łazienki. W sypialni spakowała wszystkie swoje rzeczy i poszła
do kuchni, gdzie siedział już Andrzej. Przeczesała włosy prawą ręką i skrzywiła
się z bólu. Pierścionek zaplątał się w nie.
-
Jeden dzień i już ci przeszkadza? – Zażartował Andrzej i pomógł jej wyplątać
dłoń.
-
Muszę się przyzwyczaić – stwierdziła z uśmiechem i przyjęła od niego kubek z
mlecznym napojem. Upiła łyk i zaczęła jeść tosty z dżemem. Ocierali się o
siebie ramionami. Cieszyła ją ta bliskość. Z nadzieją patrzyła w przyszłość.
Już się jej nie bała. Czekała na nią z utęsknieniem.
Po
zjedzonym śniadaniu stwierdzili, że zaczną się kierować do Bełchatowa, bo
jeszcze chwilę zostaną u rodziców siatkarza. Ingę zaniepokoiła jedna rzecz, a
mianowicie zachowanie jej mamy. Dzień wcześniej tryskała radością, a teraz
patrzyła na Andrzeja krytycznym wzorkiem. Pokręciła tylko delikatnie głową, bo
sadziła, że etap nieakceptowania jej partnera mają dawno za sobą, ale okazało
się, że jest zupełnie inaczej. Nie zamierzała jednak się poddawać. Miała
Andrzeja i to on był dla niej najważniejszy. To z nim planowała założyć
rodzinę, mieć dzieci i dalej dzielić wszelkie smutki i radości.
Byli
w połowie drogi, gdy rozdzwonił się telefon dziewczyny. Wyjęła go z torebki i
na wyświetlaczu zobaczyła „Kłos”. Pokazała zdziwiona Wronie, ale on tylko
wzruszył ramionami co miało znaczyć, że zupełnie nie wie czego przyjaciel może
od niej samej chcieć. Przesunęła zieloną słuchawkę w prawo.
-
Co jest Kłosie?
-
Podobno to zrobił!
-
Kłos! – Krzyknęła z udawanym oburzeniem i zaraz zaczęła się śmiać, w głośniku
telefonu usłyszała również wesołe głosy całej Skry Bełchatów, co oznaczało, że
środkowy korzysta z opcji głośnomówiącej, więc sama ją włączyła.
-
Nie o to mi chodziło! Ty nie grzeczna! – Dziewczyna oczami wyobraźni widziała
jak grozi palcem do telefonu i zaczęła się śmiać. – Przyklęknął czy nie?
-
Przyklęknął – tym razem to Andrzej wtrącił się do rozmowy.
-
Od ciebie to słyszałem, ale chcę dostać potwierdzenie od twojej partnerki.
-
Przyklęknął, spytał, a ja się zgodziłam – wyjaśniła Inga ze śmiechem.
-
Inga upewnij się czy to jest z pewnością Andrzej, bo może po prostu ktoś ci go
podmienił! – z oddali usłyszała krzyk Winiarskiego.
-
Widzimy się w Bełchatowie, wariaci – rzuciła i rozłączyła się.
Dalsza
droga minęła im bez większych niespodzianek, chociaż cały czas rozmawiali.
Omawiali jakieś bieżące sprawy, jakieś problemy w jej pracy, w jego klubie. Im
bliżej byli miejsca zamieszkania tym częściej Inga milkła. Zauważył to. Obiecał
sobie, że po zakończeniu sezonu ligowego zabierze ją na jakieś wakacje. Miał
świadomość, że będą krótkie, bo jeśli dostanie powołanie to szybko będzie
musiał się pojawić w Spale. Jednak Inga zasługiwała na to by mieć go tylko dla
siebie, by cieszyć się ich wspólnym czasem tylko we dwoje. Musiał to zrobić, bo
nie chciał by wiecznie była zamyślona i milcząca. Wolał ją w tym weselszym
obliczu, gdy jej uśmiech rozświetlał nawet najgorszy dzień.
Dwa
słowa proste tak
Wszystko,
co chce Ci dać
W
tych dwóch słowach masz
Kocham
Cie, słowa jak dobry czar
Złączą
nas w jeden świat
Nasze
serca dwa [1]
4
kwiecień 2015 r.
Inga siedziała na parapecie okna w swoim
pokoju w Warszawie. Było jej źle. Andrzej święta spędzał na graniu spotkania w
Gdańsku i powrocie do Bełchatowa. Sądziła, że znajdzie chwile czasu by z nim
porozmawiać o propozycji z pracy. Jednak zawsze coś im przeszkadzało, zawsze
coś wypadało, a termin podjęcia decyzji zbliżał się wielkimi krokami. Najpierw
przygotowania do Final Four Ligi Mistrzów, potem gorączka, bo decydujący mecz z
Lotosem. Nie czuła się komfortowo, że ukrywa przed nim cokolwiek, ale to był
temat na poważną rozmowę i nie mogli jej tak po prostu odbyć. Dostała szansę,
która już nigdy więcej się nie powtórzy oraz która może wybić jej nazwisko w
świecie architektów. Gdyby nie Andrzej przyjęłaby propozycję bez wahania.
Wiedziała, że mama byłaby szczęśliwa i dumna, bo zawsze jej powtarzała, że ten
zawód to jej powołanie. Jednak był jeszcze Andrzej, który już nie był tylko jej
chłopakiem ale narzeczonym, a to zdecydowanie komplikowało dla niej sprawę.
Poczynili krok ku wspólnej przyszłości. Myśleli głośno o ślubie i tych
wszystkich związanych z nim rzeczami. Ustalili, że zajmą się wszystkim powoli i
stopniowo, bez nagłego pośpiechu. Jednak, znowu coś stawało im na przeszkodzie.
Owszem mogła zrezygnować z propozycji bez konsultowania jej ze środkowym, ale
czuła, że to jest szansa do rozwoju jej kariery. Przecież nie tylko on w ich
związku pracował i chciał być lepszy z każdym treningiem. Ona też, przed nią
też drzwi awansu nagle się otworzyły. W głowie usłyszała głos mamy: Myśl o sobie, ty jesteś najważniejsza. Tak,
ale teraz nie była już sama. Miała mężczyznę, którego kochała nad życie i nie
wyobrażała sobie sytuacji, gdzie stawia go przed faktem dokonanym i oznajmić,
że wyjeżdża na rok lub dwa i to na drugi koniec świata. Nie była taka. Nie
umiała tak zrobić. Ten mętlik w głowie męczył ją z każdą chwilą coraz bardziej
i bardziej. Nie potrafiła skupić myśli na niczym innym, a na dodatek zaczęła
ponownie odsuwać się od Wrony. Nie chciała tego, ale próbowała znaleźć wyjście
z tej patowej sytuacji, które nie zraniłoby ani jej ani jego. Usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała i
zauważyła w progu rodzicielką z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach.
- Twoja ulubiona - kobieta
podała córce napój i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję.
- Przygotowuje się do meczu?
- spytała matka Ingi i wskazała głową na telefon, który leżał przy udzie
dziewczyny.
- Tak. Dziś wieczorem grają.
Mecz o wszystko - uśmiechnęła się.
- Nie tak powinno wyglądać
twoje życie – odważyła się wtrącić kobieta.
- Mamo! Sądziłam, że po tylu
latach polubiłaś Andrzeja.
- Nie tak, że go nie lubię.
Uważam, że to nie jest odpowiednia partia dla ciebie. Jest sportowcem. Grał już
w Częstochowie, Bydgoszczy a teraz Bełchatów, a co będzie dalej?
- Są i tacy, którzy w jego
wieku mieli za sobą dziesięć klubu, a on tylko pięć. To jest jego praca mamo.
- A gdzie w tym wszystkim
jesteś ty? Gdzie twoje plany i marzenia? Chciałaś podróżować, zwiedzać świat,
pracować w najlepszej firmie. Poświęcasz to wszystko dla niego. Dostałaś
świetną propozycję z pracy i jeszcze się zastanawiasz? Jedź i nie patrz na
niego.
Przez
ten mur,
Dziwnych
spojrzeń których pełno tu,
Przez
czerwone światła gorzkich słów
Biegnę.
Przez
miasta kłamstw
Zmuszeni
biec co dnia, by poznać jedną z prawd,
Ty
i ja! [3]
- Kocham go. Nigdy nie
sądziłam, że to wszystko może tak wyglądać, ale mnie podoba się takie życie.
- Inga, zrozum wreszcie, że
on nie da ci szczęścia.
- Skąd możesz to wiedzieć?!
Jestem z nim szczęśliwa. Nigdy nie czułam się bardziej.
- Nigdy nie spotkałaś się z
nikim innym. To twój pierwszy i jedyny poważny chłopak. Skąd wiesz jakbyś się
czuła gdybyś była z kimś kto miałby stałą pracę w jednym miejscu? Nie dałaś
sobie szansy. Wpatrujesz się w niego w jak obrazek.
- Kocham go. Nie wyobrażam
sobie nikogo innego obok siebie. Jeśli będzie musiał się znowu przeprowadzić to
pojadę z nim. Obiecał mi pomóc, gdy trzeba będzie tam znaleźć pracę. Wydawałaś
się taka szczęśliwa, gdy prosił mnie o rękę dwa tygodnie temu.
- Kochanie, bo byłam, ale
doszło też do mnie to co myślałam gdy zaczynaliście być ze sobą. Ciągłe
przeprowadzki, zmiany miejsc, ludzi. Jak w tym wszystkim chcesz zbudować z nim
rodzinę?
- Przecież my już od dawna
żyjemy jak rodzina, jeśli tego nie zauważyłaś. To mój Andrzej i nie zostawię
go. Za kilka lat zostanę jego żona, a potem matką jego dzieci i musisz się z
tym pogodzić - rzekła brunetka i zeszła z parapetu i skierowała się do wyjścia
z pokoju. - A i jutro wieczorem jadę do jego rodziców i tam spędzę cały poniedziałek
a potem wrócę do Bełchatowa.
- Co? Przecież...
- To są rodzice mojego
narzeczonego - ucięła krótko. - Zaprosili mnie a Andrzej prosił bym tam poszła,
więc się zgodziłam. I przykro mi, ale musisz to zaakceptować, bo tak to będzie
od teraz wyglądało. Nie próbuj nas rozdzielać.
Wyszła z pokoju i trzasnęła
drzwiami. Chciało jej się płakać. Nie dostała wsparcia od osoby, która powinna
ją rozumieć. Inga i jej mama zdecydowanie się różniły. Kobieta nigdy nie była
przykładną opiekunką ogniska domowego. Dbała o swoją karierę i o to by odnosić
w niej sukcesy. Dom i rodzina były dla niej raczej czymś w rodzaju dodatku,
którym może chwalić się przed znajomymi. Olga bardziej przypominała
rodzicielkę, była zdecydowanie bardziej postrzelona w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Indze tego brakowało, wolała zaciszu domu cieszyć się małymi rzeczami. Jej mama
zauważyła, że dziewczyna od początku tego związku przyjęła pozycję, w której
dostosowywała swoje plany do planów siatkarza i za główny cel postawiła sobie
stworzenie ich ogniska domowego. Nie podobało się jej to. Według niej Inga
powinna cieszyć się życiem, chodzić na zabawy, podróżować, szukać mężczyzny
swoich marzeń wśród osób, które mogłyby osiąść w jednym miejscu i nie zmieniać
miasta co rok czy co dwa. Próbowała z nią na ten temat rozmawiać, ale zawsze
kończyło to się w ten sam sposób czyli trzaskaniem drzwiami i milczeniem przez
kilka dni lub tygodni. Owszem przez ten cały czas kobieta przywykła do
Andrzeja, ale liczyła, że jej córka jednak się opamięta, że w końcu zrozumie,
że to nie jest jej życie o jakim marzyła. Inga mimo wszystko dalej go broniła i
miała w domu dwóch sprzymierzeńców: siostrę i ojca. Te dwie osoby wierzyły w
parę narzeczony.
Inga do samego końca meczu
siedziała jak na szpilkach w swoim pokoju. Oglądała go w samotności, bo złość
na mamę jeszcze jej nie przeszła. Nie chciała słuchać jej dziwnych komentarzy,
które mogłyby doprowadzić do zupełnie nie potrzebnej kłótni i to na dzień przed
świętami. Skra przegrała po bardzo emocjonującym spotkaniu. Dziewczyna w
ekranie telewizora szukała tylko jednej twarzy. Andrzej był załamany i widziała
to od razu. Chciała do niego napisać i nawet miała już w rękach telefon, ale
nie wiedziała co. W głowie miała kompletną pustkę. A dodatek dotarło do niej,
że on nie potrzebuje tych wszystkich utartych frazesów, że będzie dobrze.
Bardziej zależało mu na tym by to udowodnić. Dlatego odłożyła telefon na
poduszkę i poszła do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic, a następnie poszła
spać. Sprawdziła wyświetlacz telefonu. Nie zadzwonił, ani nie napisał. Czekały
ją ciężkie dni w domu, a na dodatek jeszcze cięższa rozmowa. Zmęczona
psychicznie zasnęła.
Kilka godzin później, gdy na
dworze jeszcze było ciemno rozdzwonił się jej telefon. Zdezorientowana zapaliła
lampkę, która stała na stoliczku obok łóżka i na ślepo odebrała połączenie.
- Słucham? – Spytała zaspana
i ręką przetarła oczy.
-
Obudziłem cię – męski głos w słuchawce bardziej stwierdził niż zapytał. Poznała
go od razu.
-
Coś się stało? – Zegar wskazywał godzinę 3:25, od razu w jej głowie pojawiły
się jakieś ciemne myśli.
-
Nie. Wszystko w porządku. Chciałem cię tylko usłyszeć… - urwał nagle. Nie
wiedziała co powiedzieć. Miała pustkę w głowie. Opadła na poduszkę. – Nie
miałem zamiaru cię obudzić. To był impuls – mówił przepraszająco i zastanawiał
się czemu nie rozłączy się i nie odczeka do rana i pozwoli jej przespać nocy.
-
Nic się nie stało – jej głos był światełkiem w tunelu. Czuł się paskudnie,
podobnie jak koledzy z zespołu.
-
Jak w domu?
-
Bardziej mnie interesuje jak ty się czujesz – stwierdziła i przejechała ręką po
włosach. Już się rozbudziła.
-
Fatalnie. Mogłabyś dziś wieczorem wrócić do Bełchatowa? Wiem, że miałaś ten
czas spędzić u rodziców, ale potrzebuję cię Inga.
Wzruszenie odebrało jej mowę.
Nigdy jej tak nie otwarcie tego nie powiedział. On sam był zaskoczony tym
wyznaniem. Tym, że jej potrzebował w tak złym momencie dla jego zespołu. Miał
nadzieję, że wróci jutro do niego i spędzi z nim kilka godzin w zupełnej ciszy
lub rozmowie o czymś banalnym.
-
Miałam iść do twoich rodziców, nie chciał…
-
Wyjaśnię im wszystko. To znaczy, że przyjedziesz? – Przerwał jej szybko.
-
Przyjadę. Wieczorem będę. Tylko nie dzwoń teraz do mamy, bo doprowadzisz ją do
zawału.
-
Zrobię to rano. Do później, Inga.
-
Do później, Andrzej – rozłączyła się, a potem zgasiła światło. Wpatrywała się w
ciemny sufit. Wiedziała tylko, że rano mocno pokłóci się z mamą.
Tak
jak sądziła w nocy rano rodzicielka urządziła jej karczemną awanturę. Padło
wiele trudnych i cierpkich słów, z którymi Inga nie do końca się zgadzała.
Chciała uświadomić mamie, że już nie jest jej małą dziewczynką, za którą może podejmować
najważniejsze decyzje w życie. Była dorosła, miała prawie dwadzieścia sześć lat
i wiedziała czego chce od życia. Nie chcąc dłużej zmuszać mamy do oglądania jej
osoby z Warszawy wyjechała zaraz po śniadaniu. Nie wjeżdżała nawet do rodziców
Andrzeja. Nie chciała tłumaczyć się ze swoich zapłakanych policzków. Spokojnie
kierowała się do Bełchatowa, gdzie wieczorem miał wrócić środkowy. Blisko
południa otwierała drzwi ich mieszkania. Już nie płakała. Wiedziała, że z mamą
pogodzi się prędzej czy później. Mocniej martwiła się o swojego ambitnego
siatkarza. Do wieczora rozpakowała swoją walizkę. W końcu usłyszała szczęk
otwieranego zamka. Wyszła Andrzejowi naprzeciw i nim się zorientowała już była
w jego ramionach. A w zasadzie to on w jej, bo pierwszy oraz od czasu kontuzji
to on wtulił się nią, a nie odwrotnie. Gładziła go po głowie i próbowała
przelać na niego całą swoją nadzieję.
Najważniejsze
w związku jest wzajemne wsparcie, życie ze sobą, a nie obok siebie. [4]
_____________________
[1]
Sławek Uniatowski –
„Kocham Cię”
[2]
Pierre La Mure
[3]
Sylwia Grzeszczak –
„Księżniczka”
[4]
Ewa Bagłaj
_____________________
To jest taki przejściowy rozdział. W sumie nie wnosi nic ważnego do akcji, ale lubię go ;). No nic, pakuję się na kolejne zajęcia praktyczne.
Całuję :*
Mnie też rozczulił taki Andrzej w potrzebie. Biedaczysko nasze. Wcale się nie dziwię, że Inga pojechała na jego prośbę. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a ona stawia miłość na pierwszym miejscu. Pocieszy go na pewno. Tylko do poważnych rozmów o jej pracy ta atmosfera się nie nadaje. Matko, znowu będą się kłócić :(
OdpowiedzUsuńSprawiasz, że zaczniemy nie lubić jej mamy. Nie podoba mi się podejście "najważniejsza praca". Mówi o Wronie, jakby to był byle jaki chłopak, pierwszy lepszy z brzegu. Inga planuje z nim ślub i chce założyć rodzinę. Ja się tam cieszę, że nie ma charakteru po mamie!
Pozdrawiam
Oj, rozczulający Andrzejek! Tego na tym blogu jeszcze nie grali! xD
UsuńNo jej mama nie podoba się środkowy. :)
O Boże Andrzejek! Jejku, jak mi z Twojego powodu jest przykro :( Ale dobrze, że ma przy boku Ingę, wie, że nie jest sam i razem jakoś przejdą ten trudny dla niego czas. Najważniejsze, że mają siebie, swoją miłość, że Wronka w końcu przyklękła i nikt go nie podmienił! :D Ale nie podoba mi się postawa matki dziewczyny! Jak ona w ogóle może takie rzeczy jej mówić! To Inga wychodzi za Andrzeja, nie jej matka więc heellllllooooł! Inga nie słuchaj się matki i bądź szczęśliwa z Endrju!
OdpowiedzUsuńBuźka :*
Kolejna, którą rozczulił. Macie wy do niego słabość oj macie ;P
UsuńMamy :D on tak działa na kobiety :P
Usuń