„Czy ty wiesz, […] co to jest zazdrość?
Czy wiesz, jak ona potrafi rozdzierać człowieka na strzępki, kawałek po
kawałku, z każdym dniem upływającym z dala od ukochanej osoby?” [2]
3
lipca 2015 r.
Sezon reprezentacyjny jeszcze nigdy Indze
nie dawał się we znaki jak ten. Nie wiedziała czemu, bo przecież poprzedni
lepiej znosiła. Owszem częściej jeździła na mecze Andrzeja w Lidze Światowej,
ale chyba w końcu wspólne mieszkanie zaczęło przynosić pewne efekty. Dwa sezony
w Skrze to znaczyło tylko tyle, że żyli pod jednym dachem dwa lata. A na
dodatek ponownie zaczęło się między nimi układać. Minione dwa miesiące
architekt ciągnęły się niemiłosiernie. Miała wrażenie, że czas specjalnie leci
wolniej i jeszcze bardziej wystawia jej cierpliwość na próbę. Na dodatek
zamieszanie w pracy i też zbliżający się ślub doprowadziły do tego, że nie
mogła przyjechać ani na mecze z Rosją
czy z Iranem. Dopiero na początku lipca udało jej się wyrwać z Bełchatowa. Była
na siebie zła, bo wiedziała, że Andrzejowi zależało na tym by była na jego
spotkaniach. Dlatego gdy tylko udało się jej zorganizować w pracy kilka dni
wolnego zamiast do Warszawy nadzorować przygotowania do ślubu skierowała swój
samochód w stronę Krakowa. Tęskniła za nim.
Szukam
więc smaku Twoich ust,
przecież
jeszcze są gdzieś tu.
Straszne
lecz, tak chcę dotknąć Cię,
a
nie mogę złapać tchu.
Modle
się, żeby to był sen,
chcę
się w Tobie zbudzić znów. [1]
Przyzwyczaiła się już, że
przez większość czasu był jednak na miejscu, że po dwóch czy trzech dniach
wracał z wyjazdowego meczu i znowu miała go blisko siebie. Nigdy nie sądziła,
że może aż tak bardzo odczuwać jego brak. Gdy grał w Częstochowie lub Bydgoszczy
jakoś łatwiej było jej sobie poradzić z tym okropnym uczuciem. Studiowanie
dwóch kierunków, spotkania ze znajomymi, potem praca, wszystko jakoś pomagało
oderwać jej myśli od tego, że jego nie ma obok. Za to w Bełchatowie
przytłaczało ją puste mieszkanie. Czuła się dziwnie, gdy wyczekiwała na szczęk
zamka i zapach jego perfum, gdy siedziała w salonie. Dlatego bez wahania
wybrała Kraków zamiast Warszawy. Środkowy miał dla niej bilety i pomógł
zarezerwować pokój w tym samym hotelu. Gdy w czwartek wieczorem poczuła w końcu
na swoim ciele jego silne dłonie od razu się rozluźniła. Znowu wszystko nabrało
sensu. Nie interesowało ją, że stali przy recepcji i obserwowało ich ¾
reprezentacji, która jeszcze nie zdążyła schować się do swoich pokoi. Liczyło
się tylko to, że czuje jego bliskość, ciepło ciała, oddech na swoich policzku,
a jego prawa ręka gładzi ją po włosach. W końcu była blisko niego. Jego
narzeczona, kobieta, którą kochał i bez której nie wyobrażał sobie życia.
Starał się na nią nie złościć, że wcześniej nie przyjeżdżała, bo wiedział, że
gdyby mogła to byłaby na każdym spotkaniu. Szeptem obiecał jej, że poświęci jej
więcej czasu, w niedzielę, gdy wszyscy kadrowicze dostaną dzień lub dwa
wolnego.
Pierwszy
mecz ze Stanami Zjednoczonymi był bardzo wyrównany. Inga co prawda nie należała
do kobiet, które za siatkówkę są w stanie oddać wszystko co mają, a na mecze
chodziła głównie dla Andrzeja by okazać mu swoje wsparcie i akceptacje dla tego
co robi. Znał jej podejście i rozumiał, że po prostu jego ukochana nie przepada
za oglądaniem sportu. Na meczach jednak okazywała swoje emocje wbrew pozorom
zależało jej na sukcesach całej drużyny, bo na tym to wszystko polegało.
Spotkanie rozstrzygnięto w dopiero w piątym secie i to chwilę po dwudziestej
trzeciej, a na konto Polaków wpadły cenne dwa punkty. Brunetka skierowała swoje
kroki do barierek przy korytarzu dla zawodników, gdzie po okazaniu odpowiedniej
przepustki została wpuszczona dalej. Chciała tylko na chwilę złapać
narzeczonego i powiedzieć mu, że świetnie grał. Po rozciąganiu część zawodników
szła do razu do szatni a kilku z nich zostało by porozdawać autografy kibicom w
tym i Andrzej. Inga co jakiś czas witała się z zawodnikami i zamieniała z nimi
po kilka słów. Nerwowo zerkała na zegarek, bo pobyt środkowego przedłużał się.
Nie chciała wracać po ciemku przez Kraków. Nie znała miasta. Cały czas
obserwowała środkowego. Jakaś dziewczyna przez barierkę zarzuciła mu ręce na
ramiona i coś rozentuzjazmowana mówiła. Inga, poprawiła tylko swoją różową
marynarkę i delikatnie zacisnęła palce na przedramionach. Nie lubiła takich
zachowań ze strony dziewczyn, które przychodziły na mecze. A najgorsze było to,
że Wrona nic sobie z tego nie robił. Uśmiechał się i dalej podpisywał podsuwane
mu pod nos kartki, zdjęcia czy też inne rzeczy. Architekt nawet nie zauważyła
kiedy, ale usta tej samej dziewczyny nachyliły się w stronę środkowego.
Jedna
myśl strach przynosi znów,
że
Cię może nie być tu.
Czuję
ból myśląc
"przecież
już, mogę nie czuć Twoich ust..."
Modlę
się, żeby taki dzień
nigdy
nie wydarzył się. [1]
Na resztę nie patrzyła po
prostu biegiem skierowała się w stronę wyjścia i co jakiś czas kogoś potrącała.
Pamiętała też, że Konarski krzyczał by zaczekała, bo Andrzej za chwilę skończy.
Nie chciała go widzieć. Rozpłakała się. Przed halą złapała jakąś taksówkę i
szlochając podała adres hotelu. Czuła się jak kretynka. Mogła w spokoju
obejrzeć mecz w Bełchatowie lub w Warszawie. Nie mogła uwierzyć, że pozwalał na
takie zażyłości wszystkim kibicom. Owszem wśród tej grupy zdarzały się normalne
dziewczyny, bo wiele razy ktoś zaczepił ich podczas spaceru i słyszała wiele
dobrych słów na swój temat, ale czasami to było ponad jej siły. Zapłaciła
banknotem o wysokim nominale kierowcy i wyszła bez czekania na resztę.
Inga zniknęła w hotelu
szybciej niż mógł ją ktokolwiek zauważyć. Natychmiast poszła do swojego pokoju.
Wszystko się w niej gotowało. Nie mogła uwierzyć, że on sobie nic nie robił z
umizgów fanek i jeszcze to wszystko sprawiało mu przyjemność. Przecież prawie się pocałowali.
Próbowała się uspokoić, ale nie mogła. Chodziła nerwowo po pokoju. Gorzkie łzy
rozczarowania spływały po jej policzkach i rozmazywały misterny makijaż. Nie
chciała płakać. Nie był tego wart.
Czy
ty wiesz, […] co to jest zazdrość? Czy wiesz, jak ona potrafi rozdzierać
człowieka na strzępki, kawałek po kawałku, z każdym dniem upływającym z dala od
ukochanej osoby? [2]
- Inga, czemu uciekłaś? - Wszedł
do jej pokoju gdy ona stała przy oknie. Nawet nie zapukał, a ona była cała
roztrzęsiona. Nigdy nie czuła się tak upokorzona przez nikogo.
- Mogłeś mi powiedzieć, że
chcesz żebym pojechała do Stanów, a nie pieprzyć, że nasz związek tego nie
przetrwa?
- Co? Inga, o co ci chodzi?
- Jesteś największym
hipokrytą jakiego widziałam. Masz czelność robić mi awantury o Facundo kiedy
prawie na oczach całej Polski pocałowałeś jakąś obcą ci dziewczynę?
- Przystopuj trochę. O czym
ty w ogóle mówisz? - Spoglądał zdezorientowany.
- Nie rób z siebie idioty.
Widziałam jak pozwoliłeś tej całej fance - nie kryła pogardy w słowach - się
przytulać, a potem prawie się pocałowaliście. Nawet byłeś z tego zadowolony.
- Przytuliła się do mnie i
tyle. Byłem zaskoczony, że komuś to może dać tyle szczęścia.
- Prawie cię pocałowała!
Andrzej, a ty nic nie zrobiłeś! Nic, zupełnie nic.
- Przecież nie mogłem jej tak
nagle odepchnąć. Obsmarowałaby mnie wszędzie. Uznałem, że można to załatwić ze
spokojem i wybrnąłem.
- Słyszysz sam siebie? A
pomyślałeś wtedy o mnie? O tym co ja mogę poczuć? W październiku mamy wziąć
ślub. Może chcesz mi powiedzieć o czymś? Jakieś dziecko o którym nie wiem, co?
- Nie wierzę, że to słyszę -
bruneta zatkało. Nie poznawał jej. To nie mogła być jego Inga. Ona nigdy by go
o coś takiego nie posądziła. - Przesadziłaś.
- Jak zawsze to ja
przesadzam.
- Nigdy przenigdy bym cię nie
zdradził. Dzisiaj też nie! - krzyknął.
- Widziałam. Pokazałeś mi to
nadzwyczaj dobitnie... - urwała w pół zdania. - Nie wiem po co przyjechałam za
tobą na drugi koniec Polski. Mogłam mecz spokojnie obejrzeć w domu.
- Nie zrobiłem nic, żebyś się
poczuła zdradzona. Ok, dziewczyna się migdaliła, nie umiałem powstrzymać, ale
do niczego nie doszło, musisz mi uwierzyć.
- Uwierzyć... Ty nie widzisz
tego jak to wygląda z boku – zaczęła zdejmować pierścionek z palca.
- W ogóle mi nie ufasz? Co ty
wyprawiasz?! - złapał ją za nadgarstek, a ona skrzywiła się z bólu. Wystraszyła
się. Zawsze umiał wyczuć swoją siłę w stosunku do niej. Odsunęła palce lewej
dłoni, a pierścionek swobodnie wrócił na swoje miejsce.
- Ała! Andrzej, to boli.
- Nie możesz go zdjąć -
spojrzał na brunetkę zrozpaczonym wzrokiem i lekko rozluźnił uścisk. Nie mógł
uwierzyć, że chciała go zostawić. Przecież nic nie zrobił. Nie pozwolił się tej
dziewczynie pocałować.
- Wiesz, że mogę go zdjąć.
- Naprawdę chcesz odejść?
Zrezygnować? - Nie rozpoznała jego głosu, był taki zdławiony, jakby coś
ugrzęzło mu w gardle.
- Nie, ale może nie jest nam
pisane takie szczęśliwe zakończenie. Od roku próbujemy coś zmienić i zawsze kończy
się to tak samo.
- Nie mam zamiaru się
poddawać. Przecież już było dobrze. Każda para ma problemy, one nie znikają.
- Nie myślisz o mnie, prawda?
Wtedy tam na parkiecie nawet nie pomyślałeś, że mogę gdzieś to widzieć.
- Inga, cały mecz myślałem o
tobie. Starałem się grać dobrze dla ciebie. Nie sądziłem, że chcesz oglądać,
jak rozdaję autografy.
- Czekałam na ciebie. Nie
widzieliśmy się tak długo. Chciałam tylko żebyś mnie przytulił i nic więcej.
- I dokładnie to mogłaś
zrobić. Podejść i się przytulić. Pomogłabyś mi się z tego oswobodzić.
- Czyli to moja wina? -
wyrwała rękę z jego uścisku.
- Nie twoja, w życiu -
podążył za nią. - Nie chcę cię stracić przez jakąś dziewczynę, która nic dla
mnie znaczy.
- Mam taki sen. Wychodzisz
normalnie na trening, ale wracasz właśnie z taką dziewczyną, która nic nie
znaczy dla ciebie. Zabierasz rzeczy i zostawiasz mnie a ja naiwnie czekam, że
wrócisz, ale ty nie wracasz, nigdy wtedy nie wracasz - wyznała cicho.
Było jej wstyd, że jej
paranoja wynika z jakiegoś snu. Znowu nie była dla niego wsparciem. Czuła się z
każdą chwilą gorzej. Nie wiedziała skąd te obawy u niej. Nie miała pojęcia, ale
wiedziała, że ta obawa z każdym rokiem wzrasta i zaczyna nad nią panować.
Dlatego właśnie pojawiły się te sny, z których budziła się zduszona płaczem.
[…]
bo moim najważniejszym zadaniem było ukrywać to, jak bardzo jest ze mną źle [3]
- Boże, Inga - głos mu się
załamał. Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Czuł, że jej nie zna. Gdzieś
sprytnie ukryła swoje obawy i nie pozwoliła mu ich rozwiać. Zaczynał rozumieć,
że ona nawet nie wierzy w siebie, że cały czas porównuje siebie z tymi
wszystkimi dziewczynami. Nienawidził jej za to, a jednocześnie czuł kompletną bezsilność.
Zraniły go jej podejrzenia. Jak głęboko musiało w niej to siedzieć, że przez
tyle lat związku nic się nie zmieniło? Co musiał zrobić kiedyś źle żeby tak o
nim myślała? Nie wiedział. Nie miał pojęcia i najgorsze było to, że nie
wiedział również jak jej pomóc. - Jest ze mną aż tak źle? Aż tak mi nie ufasz?
– Usiadła obok, podciągnęła kolana pod brodę i objęła rękami.
- Ufam, a przynajmniej robie
co w mojej mocy żeby nie pokazywać jak bardzo się boję. Ale one zawsze będą
młodsze, z roku na rok. Młodsze i gotowe na wszystko. A ja zawsze będę się
zmieniać. Moje ciało, już nigdy nie będę miała nastu lat, a one? One zawsze będą gotowe na
wszystko. - Po dłuższej chwili milczenia dotknęła niepewnie jego ręki. - Przepraszam.
Nie chciałam cię zranić.
- Naprawdę, sądzisz, że
interesuje mnie tylko twoje ciało i przy pierwszej lepszej okazji wymienię cię
na lepszy model?
- Nie. Jestem... To siedzi
gdzieś głęboko we mnie... - otarła kilka łez.
- Jesteś zazdrosna -
pogładził jej policzek z delikatnym uśmiechem i starł kilka kropel łez. - Bo
mnie kochasz. A ja kocham ciebie i denerwuje mnie zachowanie Facundo. Jesteśmy
normalni. Nie kończmy tego
Teraz
gdy patrzysz w oczy mi,
tylko
dla mnie jesteś i...
Czuję
to, jestem pewna,
że
nie tak łatwo odejść lecz...
Boje
się, że los skrzywdzi mnie,
że
zabierze Ciebie mi...
Modle
się, żeby myśli złe
raz
na zawsze skryły sny! [1]
- Nie skończymy. Nienawidzę
być zazdrosna.
- Naprawdę? - ujął jej twarz
w obie dłonie i uważnie się wpatrywał.
- Naprawdę.
- Nie obejmę już żadnej fanki
i nie pozwolę się im zbliżyć. Chcę, żebyś czuła się jedyną kobietą w moim
sercu. - Przytuliła się do niego z całych sił. To jak bardzo go potrzebowała
przerażało nawet ją samą. Był jej narkotykiem, czymś od czego czuła się
uzależniona. Nie umiała sobie wyobrazić przyszłości bez niego.
- Przepraszam. Jestem mocno
beznadziejna w sprawach naszego związku - uśmiechnęła się lekko.
- Chyba świetnie się
dobraliśmy - zaśmiał się cicho.
- Chyba trener będzie zły, że
jeszcze nie jesteś w pokoju - zerknęła na zegarek. - Nie chce żebyś miał
problemy przeze mnie.
- Dobrze. Pójdę, ale dzisiaj
śnij o nas - ucałował jej czoło.
- Postaram się. Jutro wygraj
też dla mnie - uśmiechnęła się. Pogładził jej dłoń i ucałował nos.
- Zawsze wygrywam dla ciebie.
- Kocham cię - wyszeptała.
- Ja też cię kocham - mrugnął
do niej i zniknął za drzwiami.
Opadła bez sił na białą,
hotelową pościel. Czuła się okropnie, ale jednocześnie było jej lżej, że on
znał jej obawy i wiedział co siedzi w jej głowie. Zebrała się w sobie i poszła
pod prysznic, gdzie zmyła trudy ostatnich kilku godzin, a następnie szybko
zasnęła zagrzebana w pościel, gdzie ani przez moment nie pojawił się jej
najgorszy koszmar.
Andrzej punktualnie
zameldował się w swoim hotelowym pokoju, który dzielił z Konarskim. Chciał
zasnąć jak najszybciej, ale nie mógł. W myślach cały czas była Inga. Nie
okłamał jej. Nigdy jej nie zdradził i nigdy nawet nie miał takiego zamiaru. Był
w szczęśliwym związku, więc po co miał szukać przygód? Owszem mieli za sobą
gorszy okres, ale wierzył w to, że mogą to przetrwać. Nie podejrzewał ją o
takie myśli. Zawsze o niej myślał gdy był na wyjazdach. Każdego dnia poświęcał
jej wiele czasu, chciał dać jej szczęście, na które zasługiwała. Nie podobało
mu się, że nie wierzy w siebie i ich uczucie. Nie mógłby nawet pokochać innej.
To ona była jego całym światem, to z nią chciał spędzić resztę swoich dni i nie
interesowały go żadne fanki czy inne kobiety. Swoją drugą połówkę znalazł w
liceum i nie zamierzał tego zmieniać. Wśród swoich różnych kolegów uchodził za
trochę dziwnego z tego powodu, ale to go nie interesowało. Skoro był z nią
szczęśliwy to co miał jeszcze zmieniać? Po co miał szukać przygód? W końcu
postanowił zadzwonić na recepcję i sprawić Indze małą niespodziankę z samego
rana jako dowód jego uczucia. Dopiero po tym zasnął, chociaż planował wysłać
jej jeszcze smsa, ale zmógł go sen.
Brunetkę obudziło głośne
pukanie do drzwi. Zdjęła poduszkę z głowy i rozejrzała się niepewnie po pokoju.
Po chwili przypomniała sobie gdzie jest. Pukanie odezwało się kolejny raz.
Spojrzała na wyświetlacz telefonu i dochodziła godzina ósma trzydzieści. Lekko
zdezorientowana narzuciła na siebie bluzę siatkarza, którą wieczorem wyjęła z
walizki i podeszła do drzwi. Domyślała się, że musi wyglądać jak księżniczka
Anna z Krainy Lodu, gdy ta budzi się w dniu koronacji jej siostry. Próbowała
przygładzić swoje włosy, ale odgłos pukania rozległ się trzeci raz. Otworzyła
niepewnie drzwi i ujrzała przed sobą boya hotelowego z wózkiem, na którym była
srebrna taca ze śniadaniem, a sam mężczyzna trzymał w dłoniach bukiet białych
róż.
- Eeeeee – Inga była tylko
tyle wyrzucić z siebie w momencie oszołomienia.
- Śniadanie oraz bukiet
kwiatów – podał jej wiązankę.
- Niczego nie zamawiałam –
wymamrotała speszona.
- Niestety nie wiemy kto to
nadał – powiedział mężczyzna i wniósł do pokoju tacę, którą ustawił przy stole.
– Smacznego – dodał, gdy zniknął za drzwiami.
Brunetka zanurzyła twarz w
różach i nagle poczuła ukłucie czegoś twardego. Zaskoczona sięgnęła ręką i
natrafiła na niewielką kopertkę. Usiadła na łóżku i wyjęła niewielki liścik. Jesteś jedyną kobietą w moim sercu. Musiała
przeczytać to jedno zdanie kilka razy nim jego sens dotarł do niej. Rozpłakała
się, ale to były dobre łzy, bo spowodowane szczęściem, które nagle się w niej
znalazły. Chociaż go zraniła to on mimo wszystko postanowił ją zapewnić o swoim
szczęściu, a najgorsze było dla niej to, że dostawanie kwiatów stawało się
coraz bardziej przyjemne. Jeszcze raz zanurzyła twarz w białych płatkach, które
delikatnie przylgnęły do jej skóry. Kolejne słone kropelki popłynęły po jej
policzkach. Wiedziała, że jest szczęściarą.
_____________________
[1]
Logo – „Za twój czuły
szept”
[2]
Margit Sandemo
[3]
Małgorzata Halber
_____________________
No dobra, tydzień temu mi się zapomniało. Wybaczcie, ale trochę miałam spraw na głowie. Jak widzicie Inga, też potrafi być okropna :P.
Całusy :*
Tak! Wiesz ile czasu czekałam na taki odcinek! Naprawdę! W końcu będę mogła bez żadnych przeszkód... obsmarować Ingę! Bo na to naprawdę zasłużyła! Chciałabym powiedzieć, że zachowała się jak hipokrytka... fanka chciała go pocałować, do tego nie doszło a on spełniał na dobrą sprawę swoją pracę (bo mecze meczami, ale to też jest wpisane w ich "zawód") a ta gotowa byłą zrywać zaręczyny, a kiedy Andrzej widział jak Facudno się do niej ślini, jak ją odwiedza w mieszkaniu to był ble, fe i w ogóle no bo jakim cudem mógł jej nie ufać! No ja bardzo przepraszam, ale w tym przypadku ja bardziej kierowałabym się w stronę Andrzejka, że jednak on miał więcej powodów, żeby uważać, że coś może być z Conte na boku!
OdpowiedzUsuńA Andrzejek jest jak zawsze słodki! Tylko mógłby zgolić swoja brodę, bo jeszcze trochę i albo dostanie angaż do roli Gandalfa albo Dumbledore'a, ewentualnie jakiegoś krasnoluda z Hobbit:D
Buźka :*
Widzisz, musiałaś dwa tygodnie czekać, żeby Tea była po stronie Andrzeja :P
OdpowiedzUsuńJa miałam mieszane uczucia podczas tej całej akcji z fanką w tle. Jeśli ktoś tu sobie na zbyt wiele pozwolił, to właśnie ta dziewczyna. Wrona wybrnął, jak umiał, trochę późno, ale patrzyło na niego tyle par oczu, że zwyciężyła dyplomacja nad prawdziwymi chęciami.
Nie potępiam Ingi za to, że jej się to nie spodobało, ale chciała potem podjąć zbyt stanowcze kroki. Była zraniona, czuła się jakby o niej zapomniał i wszyscy w koło widzieli jej zawód i jego zachowanie. Nie wątpię, że poniosła ją trochę wyobraźnia, ale kurde... wcale się jej nie dziwię, bo pewnie bym postąpiła podobnie. Emocje.
A co tam u Facundo? :D
Pozdrawiam