„Już każdy o tym wie, że ty też kochasz
mnie…” [5]
24
październik 2015 r.
Nie mogła uwierzyć, że za kilka godzin
zostanie żoną Andrzeja. Siedziała w swoim pokoju w domu rodziców i ta myśl
wcale do niej nie docierała. Wpatrywała się w swoją suknie ślubną i cały czas
miała wrażenie, że to tylko sen. Suknia ślubna w kolorze ecru o modeluprincessa, rozszerzała się mocno ku dołowi, Inga zrezygnowała z tego byopierała się na kole i halce przez to strój układał się w delikatne fale. Dzięki francuskim cięciom, które biegły od góry do dołu była ona idealniedopasowana do sylwetki. Góra miała koronkowe zdobienia, a dekolt był pod samąszyję obszyty koronką. W talii miała srebrny pasek, do którego dziewczynadobrała biżuterię w tym samym stylu. Chociaż architekt nie chciała trenu to
ostatecznie zgodziła się go nie usuwać, ale to było zadanie Olgi podpiąć go po
zakończeniu zdjęć u fotografa. Inga nigdy nie sądziła, że postawi właśnie na
coś takiego, ale gdy tylko ją przymierzyła kilka miesięcy temu od razu
wyobraziła sobie, że to właśnie w niej zostanie żoną Andrzeja. Ponownie na samą myśl zaczęła drżeć. Poprawiła
satynowy szlafrok, który miała na sobie i modliła by jej siostra w końcu przyszła
pomóc jej się naszykować. Podeszła do sukni, która wisiała przy szafie.
Delikatnie dotknęła koronkowych aplikacji, które znajdowały się na dole.
Zaczęła się obawiać, że jemu się nie spodoba, a przecież chciała by patrzył na
nią tego dnia jak na najpiękniejszą kobietę na świecie. Chciała by nie mógł
oderwać od niej wzroku. W oczach pojawiły się łzy. Jak na początku suknia
wydawała się jej idealna, tak na kilka godzin przed całą uroczystością nie
miała już takiej pewności.
- Jestem! – Do sypialni jak
proca wpadła Olga, ubrana w oliwkową sukienkę z asymetrycznym dołem i
odsłoniętymi plecami. – Matko! Inga! Nie płacz! – Natychmiast wzięła kilka
chusteczek z jej biurka i wcisnęła je w ręce siostry. – Rozwalisz cały makijaż!
- Przepraszam – delikatnie
przyłożyła chusteczki do kącików oczu.
- Ej, co jest? – Olga potarła
ramiona siostry i próbowała uchwycić jej spojrzenie.
- Nic. Pomożesz mi ubrać?
- Po to tu jestem – starsza z
dziewczyn zdjęła z wieszaka suknię. Inga zdjęła szlafrok i zaczęła zakładać
kreację na dopasowaną białą bieliznę i pończochy. Ułożenie całej sukni zajęło
jej sporo czasu. Wszystko musiało leżeć dokładnie. Po dwudziestu minutach Olga
zaczęła zapinać guziki z tyłu. Przypadkiem dotknęła pleców panny młodej. – Ty
się trzęsiesz!
- Co? Wydaje ci się.
- Co się dzieje? Czumu
płaczesz? – Młodsza z brunetek podeszła do biurka i wyjęła kilka chusteczek.
Nie mogła mówić, była przerażona i w głowie rodziły się same czarne
scenariusze. Zaczęła spazmatycznie łapać powietrze i nie mogła się uspokoić.
Nie wiedziała co się dzieje. Brakowało jej tlenu. – Inga, uspokój się. Proszę.
Oddychaj. – Olga szybko znalazła się przy siostrze. – Nie panikuj. Wszystko
będzie dobrze. – Szybko otworzyła również okno, by chłodne, jesienne powietrze
orzeźwiło dziewczynę.
- A co…. jeśli… on… powie
nie? – Po każdym słowie lub dwóch Inga łapczywie próbowała doprowadzić
powietrze do płuc.
Kiedy
rozum każe zwątpić...
Czekaj
zadrży świecy płomień
Bo
po drugiej rzeki stronie,
Ja
dobrze wiem, tam ogród jest. [1]
- Uspokój się. Porozmawiamy. Tylko
proszę, uspokój się – Olga przytuliła do siebie siostrę i pogładziła po
włosach, które upięte były w koka tuż nad szyją.
W sumie starszej z dziewczyn
trochę ulżyło. Przez minione dni Inga zachowywała się tak jakby ten ślub i
wesele jej nie dotyczyły, jakby to kto inny miał zawrzeć małżeństwo. Napad
paniki był idealnym znakiem, że ona to wszystko również przeżywa. Wzięła
chusteczkę i przyłożyła do kącików ust młodszej siostrzyczki, by otrzeć
napływające łzy. Wiedziała, że panika Ingi w tym momencie jest czymś normalnym.
Sama przeżywała to kilka miesięcy temu, rozumiała ją, ale nie zamierzała
pozwolić zepsuć jej całego makijażu. Na dodatek czuła, że środkowy też się boi
dokładnie tego samego co jego narzeczona. To było normalne przed tak ważną
decyzją. Mieli związać się na całe życie, ale Olga wiedziała, że ta dwójka jak
nikt inny jest sobie pisana.
– Już? Lepiej? – Gdy Inga
pokiwała twierdząco głową odetchnęła. – Co się dzieje?
- A co jeśli on nie jest tego
pewny? Jeśli się rozmyśli? – Dłonie zacisnęły się na jej przedramionach, długie
paznokcie ozdobione klasycznym francuskim manicurem delikatnie wbijały się w
jej skórę.
- Andrzej? Znasz go tyle lat
i jeszcze go nie poznałaś? Dobrze wiesz, że jeśli on czegoś nie chce zrobić to
nawet pod groźbą przypalania ogniem go do tego nie zmusisz. Za to jak coś sobie
postanowi to nic go od pomysłu nie odwiedzie.
- A jeśli powie „nie”?
- Inga, jakby chciał ci
powiedzieć „nie” to nie wyprawiałby tego całego wesela, nie stawałby na głowie
by zaklepać salę, która zawsze ci się podobała, nie urządzałby tej ceremonii w
kościele.
- Ta suknia… Jemu się nie
spodoba…
- Inga!
- Chcę tylko, żeby pomyślał o
mnie jak o najpiękniejszej kobiecie jaką widział.
- On już tak myśli. Nie
widzisz jak wodzi za tobą wzrokiem? Może rozmawiać z kimkolwiek, ale zawsze gdy
tylko spojrzy na ciebie uśmiecha się. On cię kocha. Pamiętasz jak opowiadałaś
mi o nim pierwszy raz? Pierwszy lub drugi dzień w nowej szkole, opowiadałaś mi
o nim, a twoje oczy błyszczały. A tylko z nim rozmawiałaś o jakiejś pierdole.
Inga, nigdy nie widziałam pary idealniej dobranej niż wy.
- Dziewczynki, co tu tak
głośno? Andrzej już przyjechał – do pokoju wpadła mama sióstr, a na widok
młodszej z córek zaniemówiła. – Wyglądasz… tak samo pięknie jak Olga w maju –
natychmiast przytuliła najmłodszą latorośl.
- Jak to przyjechał?! Nie
słyszałam nic!
- Trochę głośno u was było.
Gotowa?
- Nie! Welon od babci! – Olga
z ozdobnego pudełeczka wyjęła pamiątkę rodzinną i sprawnym ruchem wpięła go we
włosy Ingi. – Teraz już.
Olga i mama wyszły z
sypialni, a panna młoda ostatni raz rozejrzała się po swojej sypialni, w której
przeżywała wszystkie smutki, radości i żale. To tu spędzali wiele czasu w
liceum, to tu płakała, gdy tęsknota stawała się przytłaczająca, to tu zakuwała
do egzaminów i kibicowała mu przed telewizorem. Ściany w tym pokoju przesiąknięte
były jej emocjami, wspomnieniami i nigdy już miała do niego nie wrócić jako
panna, ale już jako żona i zawsze z mężem u boku. Ścisnęło ją w gardle. Znowu
poczuła strach, ale zmusiła swoje stopy w białych butach na wysokim obcasie do
wyjścia z pokoju, który znajdował się na końcu korytarza. Lekkie światło, które
płynęło z lamp na ścianach oświetlały jej drogę. W dłoni trzymała bukiet
pomarańczowych róż. Weszła do salonu. Stał na samym środku. Od razu poczuła na
sobie jego wzrok. Niepewnie podniosła swoje oczy na niego i zaparło jej dech w
piersiach.
Gdy tylko zobaczył jak
wchodzi do pokoju dziennego jej rodziców miał wrażenie, że pojawiło się
światło. Wszystkie myśli uciekły mu z głowy. Żadne Igrzyska Olimpijskie,
kwalifikacje do nich, mecze czy też jej wredne ciotki nie zaprzątały jego
głowy. Liczyła się tylko ona. Piękna i idealna. W sukni jak ze snu. Miał
wrażenie, że jest jeszcze smuklejsza niż ją pamiętał. Nie spuszczał z niej
wzroku. Utrwalał ten obrazek w pamięci. Piękna, idealna i tylko jego. Stanęła
kilka kroków przed nim, więc szybko znalazł się przy niej i ucałował jej dłoń.
Zadrżała. Olga podała jej niewielki bukiecik, który wpięła w jego butonierkę.
Trzęsły jej się dłonie, ale po chwili pojedyncza pomarańczowa róża ozdabiała
jego ślubny garnitur. Uklęknął i od swojego brata wziął ślubna podwiązkę, którą
kupił jej na początku tego roku. Zanurkował pod warstwy jej sukni i delikatnie
ją jej założył. Otrzymali błogosławieństwo od rodziców i ujęła go pod ramię.
Wyszli z domu i wsiedli do czarnej limuzyny, która zawiozła ich do kościoła.
Mocno trzymała jego dłoń. Nachylił się w jej stronę.
- Wyglądasz tak pięknie, że
brakuje mi słów – wyszeptał jej do ucha.
Magia
to miłość, moja droga. Gdy kogoś kochasz, obdarzona uczuciem osoba staje się
coraz piękniejsza i pewniejsza siebie, dosłownie rozkwita na twoich oczach.
Kobieta o zupełnie przeciętnej urodzie staje się piękna w cieple miłości, z
ogrodem jest tak samo. Miłość pozwala mu wzrastać, rozwijać się i rozmnażać.
Miłość i magia są proste i nieskomplikowane, ich potęgę ogranicza tylko nasz
brak odwagi i wiary w siebie. [2]
Nie powiedziała nic. Była
przerażona. Ścisnęła mocniej jego rękę, a on posłał jej pokrzepiający uśmiech.
W końcu znaleźli się na miejscu. Pomógł jej wysiąść i ponownie złapała go pod ramię.
Olga ułożyła tren na czerwonym dywanie i powoli ruszyli główną nawą w kościele.
Czuła na sobie spojrzenia wszystkich ich
gości. Próbowała o tym nie myśleć. Nie wiele pamiętała z całej ceremonii.
Jedynie w głowie utknęła jej przysięga małżeńska.
- Ja…
- Andrzej… Inga…
- biorę ciebie…
- za żonę… za męża…
- … i ślubuję ci miłość…
- …. wierność i uczciwość
małżeńską oraz…
- … że cię nie opuszczę aż do
śmierci…
- Tak mi dopomóż Panie Boże
Wszechmogący…
- …w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Czekasz
na tę jedną chwilę
serce
jak szalone bije...
Zrozumiałem
po co żyję
wiem,
że czujesz to co ja. [1]
Posłał jej uśmiech i w końcu
odpowiedziała mu tym samym. Wyczuwał w jej głosie wzruszenie i to jak łzy
ściska jej gardło. Wymienili się obrączkami. Kolejny raz jej ręce drżały. Gdy
wsunął jej na palce obrączkę, zatrzymał swoją dłoń trochę dłużej jakby chciał
ogrzać to miejsce, w którym miała spocząć do końca jej życia. Ujął jej twarz w
dłonie i złożył na ustach subtelny pocałunek, a na jej policzkach pojawiły się
pierwsze słone łzy. To marzenie małej dziewczynki, a potem nastolatki i młodej
kobiety w końcu się spełniło. Czując jego ciepłe wargi na swoich mocniej do
niego przylgnęła. Paraliż ciała zaczął ją opuszczać, rozluźniała się. Mogła
swobodnie się do niego uśmiechnąć. Starł słone kropelki z jej policzków.
Przepełniało ją szczęście, czuła je i mogła przekazać każdemu.
- Moja piękna żona –
wyszeptał te trzy słowa tak wyraźnie, że miała wrażenie, że krzyczy to na cały
głos.
- Mój wspaniały mąż –
powiedziała półgłosem i ujęła go pod ramię.
Przyrzekli
sobie cierpliwość w chwilach, gdy łatwo o utratę cierpliwości, szczerość, gdy
łatwo o kłamstwo, i wyrazili świadomość faktu, że tylko upływ czasu może
dowieść prawdziwego oddania. [3]
Po przyjęciu życzeń, kwiatów
i godzinie spędzonej u fotografa wysiedli pod salą, w niewielkiej willi.
Wszystko przebiegało zgodnie z tradycją. Andrzej przeniósł Ingę przez próg, a
następnie zatańczyli swój pierwszy taniec. Nie mógł oderwać wzorku od swojej
partnerki. Delikatny makijaż podkreślał jej oczy, w który pojawiło się znowu
światełko, które kochał. W końcu była jego i nikogo innego. Poczuł, że ogromny
kamień spadł mu z serca. Bał się, że ona jednak się rozmyśli, że uzna to za
nieporozumienie. Jednak przyrzekła mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską to
końca życia. Oparła głowę o jego ramię.
Przytknął nos do jej włosów. Poczuł zapach jej ulubionych perfum. Czując blisko
jej ciała był najszczęśliwszym facetem na świecie i na dodatek była już oficjalnie
jego i tylko jego. Nikt nie mógł mu jej zabrać. Nie żałował tego kroku, może
tylko tego, że tak późno się na to zdecydował. Zasługiwała na to zdecydowanie
wcześniej. Ponownie ją pocałował. Poczuł jej dłoń na swoim policzku. Patrzyła
na niego z miłością.
- Kocham cię – powiedział z
uśmiechem.
- Kocham cię – powtórzyła i
pogładziła jego twarz.
Wielka
miłość, nie wybiera,
Czy
jej chcemy, nie pyta, nas wcale.
Wielka
miłość, wielka siła.
Zostajemy
jej wierni, na zawsze... [1]
Dalsza część uroczystości minęła
spokojnie na tańcach i wspólnej zabawie. Wszyscy czuli się wyśmienicie. Z ciała
Ingi zeszło całe napięcie. W końcu wszystko się ułożyło tak jak chciała i
marzyła. Była biała suknia, niewielki kościół, on w idealnie skrojonym
garniturze i uczuciem w oczach, wspaniałe przyjęcie oraz goście którzy byli ich
najbliższymi znajomymi. Nie przeszkadzał jej nawet obrzucający ich ponurym
wzorkiem Facundo. To było najmniej ważne. Miała najpiękniejszy dzień w swoim
życiu u boku mężczyzny, którego kochała i który kochał ją. Tylko to się
liczyło. Chciała być cały czas przy nim w tym dniu, ale musieli zajmować się
gośćmi. Ona co chwilę była w ramionach jakiegoś kolegi z drużyny lub
reprezentacji. W pewnym momencie kompletnie straciła z oczu Wronę. Nie widziała
go ani na parkiecie ani przy stole. Zaniepokoiła się. Przeprosiła swojego
szwagra i zaczęła go szukać. W żadnym z pomieszczeń, gdzie mógł przebywać go
nie było. Trochę się denerwowała. Nawet nie wiedziała czemu.
- Mamo nie widziałaś
Andrzeja? – spytała swoją rodzicielką, która wracała z łazienki.
- Nie, a na sali go nie ma?
- Nie ma – i wróciła do
poszukiwań.
Postanowiła wyjść na zewnątrz. Stał na
balkonie z rękami w kieszeni i wpatrywał się w ciemną noc. Poczuła chłodny
wiatr na nagich ramionach, ale nie cofnęła się. Ujęła materiały sukni w ręce i
podeszła do niego. Miał poważny wyraz twarzy. Sądziła, że jest o coś zły. Nie
miała pojęcia o co.
- Już masz dość swojej żony
po kilku godzinach? – Próbowała żartować, ale gdy spojrzał na nią tak jak
jeszcze nigdy wystraszyła się. Nie odpowiedział jej, a to zaniepokoiło ją
jeszcze bardziej. – Coś się stało? Andrzej,
co się dzieje? Coś poszło nie tak? Jesteś na mnie o coś zły? Przepraszam,
próbowałam do ciebie podejść, ale co chwilę ktoś do mnie podchodził. Nie
gniewaj się na mnie. Nie dziś, proszę – delikatnie dotknęła jego ramienia.
- Nie gniewam się. Nie
mógłbym - chwycił ją za dłoń. Złota obrączka na jego palcu delikatnie
zamigotała w świetle księżyca. Sądził, że długo będzie musiał się do niej
przyzwyczajać, ale już po kilkudziesięciu minutach zupełnie o niej zapomniał,
nie czuł jej, jakby to miejsce od dawna było zarezerwowane dla tego przedmiotu.
- To o co chodzi? Coś się
stało? – Odetchnęła z ulgą, ale dalej zastanawiało ją jego zachowanie. Wyszedł
z sali prawie pół godziny temu, nie wracał, a ona nie miała pojęcia o co może
mu chodzić.
- Dziękuję - odparł tak
szczerze i tak poważnie, że aż ścisnęło jej serce.
- Rozumiem z każdą minutą
coraz mniej...
- Nie zostawiłaś mnie,
wyszłaś za mnie, ciągle jesteś.
Dziękuję,
że dokładnie wiesz jak sobie ze mną radzić, ponieważ czasami nawet ja nie
jestem pewny, jak radzić sobie ze samym sobą. [4]
- Czemu miałabym cię
zostawić? Andrzej, ja naprawdę rozumiem z każdą chwilą coraz mniej, przestań
mówić jakimś szyfrem.
- Przecież mówię jasno i
prosto. Dotarło do mnie, jak wiele dla mnie robisz i ile dla mnie znaczysz -
zalśniły mu oczy.
- A obiecałeś, że nie upijesz
się na własnym weselu... Oj, Andrzej, Andrzej - powiedziała z pobłażliwym
uśmiechem. Nie miała do niego o to pretensji. Był sportowcem i tak nie pił
dużo, więc gdy raz na jakiś czas pozwalał sobie na więcej to nie miała sumienia
na niego wrzeszczeć.
- Nie jestem pijany -
pokręcił głową. - Po prostu szczęśliwy.
- Ja też jestem szczęśliwa -
przytuliła policzek do jego ramienia. - Wystraszyłeś mnie.
- Wiem, wiem. Faceci rzadko
mówią o uczuciach - uśmiechnął się pod nosem. - Ale naprawdę nie potrafię
ogarnąć ogromu szczęścia, które mi dałaś.
- Ty też mi je dałeś. Nie
zapominaj o tym. Bałam się dzisiejszego dnia, a na godzinę przed wszystkim
wpadłam w panikę. Bałam się, że się rozmyślisz - przymknęła powieki.
Przetańczyć
z tobą chcę całą noc
I
nie opuszczę cię już na krok
Czekałam
jak we śnie, abyś ty objął mnie
Więc
teraz już wszystko wiesz [5]
- Naprawdę? Pomyślałaś, że
cię zostawię przed ołtarzem?
- Przez chwilę tak, ale Olga
czuwała. Opanowała całą sytuację. Miałam różne myśli, nawet takie, że nie będę
ci się podobać.
- Skarbie - objął ją mocno. -
Za każdym razem, gdy cię widzę, sądzę, że lepiej już nie możesz wyglądać, a
jednak ty to robisz.
- Dziękuję, że spośród tych
wszystkich dziewczyn wybrałeś zwykłą mnie.
- Wybrałem najniezwyklejszą
dziewczynę - głaskał jej policzek. Była jego największym szczęściem. Kochał ją
i dla niego nie była tą dziewczyną, która wtapia się w tłum. Nie była zwykła.
Była wyjątkowa i idealna. Widział to światełko w oczach, które pokochał od razu.
Uśmiechała się do niego, a on czuł się szczęściarzem.
- Jestem zwyczajna, a patrząc
na ciebie to już kompletnie nudna - zaśmiała się.
- Nieprawda. Nie jestem nikim
specjalnym. Tylko przy tobie się tak czuję - oparł swoje czoło o jej.
Szczelniej objął ją ramionami by
ochronić przed chłodnym wiatrem.
- Były Mistrz Polski, Mistrz
Świata, jeden z lepszych środkowych w Polsce... Masz rację nikt specjalny,
kompletna nudna i na dodatek za żonę wziąłeś jakąś tam architekt.
- Która wkrótce zostanie
najlepszym architektem w Polsce i będę mógł jej buty czyścić.
- Nie przesadzaj. Musimy coś
zmienić. Nie chcę znowu przeżywać takich sztormów w naszym życiu. Nie możemy
gonić tylko za pracą, Andrzej.
- Wiem i nie będziemy.
- A teraz zmienię się w zrzędliwą
żonę i powiem: wracasz ze mną do środka, bo ja sama nie będę tam się bawiła -
spojrzała na niego i musnęła jego wargi.
Przetańczyć
z tobą chcę całą noc
Wirować
jak twój cień cały rok
Niech
inni idą spać, a my tak razem w takt
Wraz
z nocą odchodźmy w świat [5]
- Sama na pewno nie. Miałaś
spore powodzenie - szturchnął ją lekko biodrem.
- Bo ciebie nie było to się
doczepili twoi koledzy – prychnęła oburzona jego wypowiedzią. Zostawił ją,
wyszedł i zaczął jakieś swoje egzystencjonalne rozmyślania, a ona musiała sama
rozmawiać ze wszystkimi gośćmi. I jeszcze śmiał ją za to krytykować.
- Już, już, mój nerwusku.
Możesz sobie z nimi tańczyć do woli, w końcu ze mną będziesz tańczyć całe życie
- mruknął do jej ucha, gdy powędrowała za jego wyciągniętą dłonią na parkiet.
Wrócili do środka, gdzie pokazała mamie, że wszystko jest w porządku.
- Kiedy ja wolę zdecydowanie
z tobą. Najlepiej mi jest w twoich ramionach.
- Miło to słyszeć -
uśmiechnął się do niej czule.
Przetańczyć
z tobą chcę całą noc
Niech
na nas gapią się, no i co?
Już
każdy o tym wie, że ty też kochasz mnie
Więc
wszystkim na złość przetańczmy tę noc
Bo
życie tak krótkie jest [5]
- Gorzko, gorzko - krzyknął
do nich Kłos, tańczący obok ze swoją dziewczyną.
- Możesz mi przypomnieć
dlaczego zaprosiliśmy twoich kolegów? - spytała ze śmiechem.
- Bo wszyscy cię uwielbiają?
- uniósł rozbawiony brew do góry.
- To zawsze jest jakiś
argument - zgodziła się z nim i pogroziła Kłosowi palcem.
- Odbijany - Kłos przepchnął przyjaciela
i zadowolony z siebie objął Ingę. Dziewczyna lekko się zaśmiała. Od razu
poczuła różnicę. Ramiona Andrzeja były idealne dopasowane do jej ciała. Przy
nim zawsze czuła się krucha i delikatna, ale jednocześnie bezpieczna. Nigdy by
jej nie skrzywdził. Nie zrobiłby nic co mogłoby ją zranić i dobrze o tym
wiedziała.
- No weź – jęknęła i wróciła
myślami do wesela. - Ja go przed chwilą sprowadziłam do środka.
- Jeszcze będziesz miała go
dość - wyszczerzył się. - Na pewno zatańczycie nie raz.
- Nie szczerz się jak głupi
do sera - powiedziała ze śmiechem. Obrzuciła Andrzeja wzrokiem. Tańczył z
wybranką Karola i o czymś wesoło rozmawiali.
- O matko, kto by pomyślał,
że Andrzejek się pierwszy z nas hajtnie - westchnął.
- Możesz być pewny, że ja na
pewno o tym nie pomyślałam.
- Nie? Dość się naczekałaś na
pierścionek.
- Nie. Właśnie dlatego, że
tyle czekałam już przestałam nawet o tym myśleć. I skąd ten pełen wyrzutu ton
głosu panie Kłosie, hmmm?
- Bo miałem wrażenie, że robi
wszystko, żebyście się rozstali, a nie zrobili krok na przód.
- To nie była tylko jego
wina.
- Wiem. Na szczęście się
opamiętaliście, dzieciaki.
- Stary się odezwał -
zaśmiała się. - Wiesz teraz czekamy na ciebie i twoją ukochaną. Bierzcie z nas
przykład.
- Na wszystko przyjdzie czas.
Pierścionek już gotowy - mrugnął do niej konspiracyjnie.
- No masz rację. W końcu
jesteś już w takim wieku, że czas na poważne decyzje - przyjrzała mu się
uważnie. - Wiesz, chyba nie wszystkim podoba się to wesele - powiedziała nagle,
bo zauważyła Conte siedzącego przy stole. Miał ponurą minę i co chwila obrzucał
ją zbolałym spojrzeniem. Nie mogła tego znieść. Chciała nim potrząsnąć.
- Ja zawsze będę piękny,
młody i wspaniały - wypiął pierś. - Nie przejmuj się, po prostu musi się z tym
pogodzić.
- Tylko jak nie chciał to nie
musiał przychodzić. Nikt go nie zmuszał. Ja mu naprawdę nic nie obiecywałam i
teraz czuje się po prostu źle.
- To nie ty powinnaś czuć się
źle. Wykazaliście się dobrymi intencjami, zapraszając go. Może coś do niego
dotrze, jak popatrzy trochę na wasze szczęście.
- Nie wiem czy coś dotrze.
Powinno mi to schlebiać, że mu się podobam, a mnie to bardziej męczy niż
powoduje radość.
- Masz za dobre serce -
pokręcił głową. - W życiu nie można mieć wszystkiego.
- Andrzej też mi to samo mówi
o tym sercu. Nie wiem zupełnie o co wam chodzi - przewróciła oczami.
- Facu bez skrupułów by cię
chciał odbić, a ty masz wyrzuty sumienia względem niego.
- Bo może faktycznie, gdzieś
zachowałam się tak by mógł to źle odczytać i coś sobie ubzdurać, a ja tego nie
pamiętam.
- Pomylił przyjaźń z
miłością, to teraz cierpi. Nie myśl dzisiaj już o tym - uścisnął mocniej jej
rękę. Chłopak wiedział, że Andrzejowi również obecność przyjmującego nie jest
przyjemna, ale nie zaproszenie go byłoby jawnym okazaniem negatywnych uczuć. I
tak był w szoku, że przyjaciel potrafił normalnie żartować z Conte podczas
treningów czy spotkań. Jednak gdy tylko Inga była w pobliżu tracił wszelkie
skrupuły do utrzymywania przyjemnego tonu.
- Karol, przepraszam, ale
chciałabym wrócić do Andrzeja - uśmiechnęła się delikatnie. - Oczywiście jesteś
cudownym partnerem i świetnie tańczysz, ale nie ta postura - wzruszyła
bezradnie ramionami.
- Ech, każda mi to mówi.
Wszystkie wolą Andrzeja - przewrócił oczami ze śmiechem.
- Ta jedna jedyna woli ciebie
i tego się trzymaj - pogroziła mu palcem.
- Oczywiście - rzucił, gdy
powrócili do swoich połówek.
Ja
za tę noc chętnie oddam pięć najpiękniejszych lat
Nie
liczy dni kto szczęście swe śnił
Stąd
taki gest dzisiaj mam [5]
- W końcu znowu ty -
uśmiechnęła się, jej ciało owinął zapach jego perfum. W jego ramionach czuła
się najbezpieczniej. Był jak bezpieczny port, do którego zawsze mogła zawinąć i
ze spokojem zwierzyć się ze swoich problemów. Ta miłość ją przerażała. To jak z
każdym dniem była od niego mocniej uzależniona, jak bardzo potrzebowała jego
spojrzenia, dotyku, czułego słowa. Chociaż teraz na papierze był tylko jej i
zawsze już miał być.
- Już się ode mnie nie
uwolnisz.
- Nie zamierzam. Źle
zrobiliśmy zapraszając Conte.
- Przecież sami
stwierdziliśmy, że to będzie wyglądało dziwnie, gdy nie dostanie zaproszenia.
- Wiem, ale już wolałabym
żeby wyglądało to dziwnie niż pilnować się przy każdym geście do ciebie.
- Pilnujesz się? Na własnym
weselu? Przez niego? - zmierzył ją zdumionym spojrzeniem. Ton jego głosu był
ostry, aż dziewczyna rzuciła mu przerażony wzrok. Natychmiast złagodził.
Przytulił ją mocniej do siebie. - Inga, przestań natychmiast. Możesz robić
cokolwiek, na co masz ochotę. - Na potwierdzenie swoich słów pocałował ją
delikatnie. Poczuł jak jej ciało powoli się rozluźnia pod wpływem pieszczoty,
jak jej dłonie wędrują na jego ramiona.
- Nie przestawaj, proszę -
wyszeptała kilka centymetrów od jego ust. Tak bardzo pragnęła jego ust. Chciała
je smakować każdego dnia do końca życia. Wiedziała, że ma rację. Nie powinna
się przejmować przyjmującym, ale źle się czuła wiedząc, że go zraniła. Nie
mogła na to nic poradzić. Nie chciała przestać, kochać Andrzeja. Chciała z nim
spędzić resztę życia. Właśnie spełniał jej marzenia. Został jej mężem, na ich
palcach widniały złote obrączki, a w oczach ukochanego widziała wyznanie
miłości. Chciała by ją całował cały czas. Tej magicznej nocy jak nigdy pragnęła
jego dotyku jeszcze mocniej.
- Kocham ciebie i to twoje
wielkie, dobre serce - odpowiedział i wrócił do pocałunku. Na szczęście na sali
panował lekki półmrok. Była czasami nieznośna i zbyt mocno troszczyła się o
innych ludzi, ale za to ją kochał. Za dobroć, którą okazywała wszystkim
dookoła. Jej delikatne wargi poddawały się jego. Czuł, że goście weselni
rzucają im ukradkowe spojrzenia, ale tej jednej nocy nikt nie miał zamiaru
zwracać im uwagi, tej jednej nocy każdy pocałunek był usprawiedliwiony.
Przetańczyć
z tobą chcę całą noc
I
nie opuszczę cię już na krok
Czekałam
jak we śnie, abyś ty objął mnie
Więc
tak jak chce los, przetańczmy tę noc
Bo
życie tak krótkie jest [5]
Facundo Conte czuł, że Inga
mu się wymknęła. Nie chciał patrzeć na jej szczęścia, ale jednocześnie
wiedział, że jego nieobecność będzie wzięta za duży nietakt, dlatego zjawił
się. Owszem bawił się dość dobrze, ale szczęście kobiety raniło go boleśnie,
jakby cała masa igiełek wbijała się w jego serce. Zaczynał rozumieć, że ona już
dawno wybrała kto zostanie jej mężem, ojcem jej dzieci, już dawno zdecydowała dla
kogo każdego dnia będzie biło jej serce. Nie mógł tego znieść, więc podniósł
kieliszek i wypił do dna. W duchu ironicznie pomyślał, że to za zdrowie młodej
pary. Nie mógł zrobić inaczej. Po prostu złamała mu serce.
Conte nie był jedyną osobą,
która obserwowała młodą parę. Ojciec dziewczyny również im się przyglądał.
Uśmiech wypłynął na jego twarz. Jego mała Inga w końcu została żoną człowieka,
którego kochała nad życie. Wiedział, że dobrze zrobił pozwalając jej spotykać
się z Wroną w liceum, ale jednocześnie zaznaczając jasne warunki, których nie
może przekroczyć. To jak wielkim uczuciem go darzyła było widać na każdym jej
kroku, w jej geście, słowie o nim czy gdy patrzyła na niego. Gdy tylko
obejmował ją ramionami stawała się bezbronna i całkowicie zdana na jego łaskę.
Bał się, że ta miłość może ją zranić, że siatkarz któregoś dnia się nią znudzi,
ale Andrzej stał obok jej boku i zawsze z tym samym uśmiechem, gdy była. Matka,
dziewczyny, nie lubiła środkowego, rozumiał to, ale musiał powstrzymywać ją przed
otwartym niszczeniem szczęścia córki. Nie miała do tego prawa. Oni sami pobrali
się z miłości, więc nie mogła zabronić tego własnemu dziecku. I chociaż miłość
rodziców Ingi, w pewnym momencie ich związku gdzieś się zagubiła i nie
odnaleźli jej już tak samo silnej jak wtedy to szanowali się i byli sobie
wdzięczni za dwie cudowne córki, którymi obdarował ich los. Wierzył, że zarówno
Olga jak i Inga podjęły słuszne decyzje dotyczące swoich miłości i obie będą
szczęśliwe w tych związkach do końca życia. Uśmiechnął się, gdy Andrzej uniósł
delikatnie jego córkę i zaczął się z nią kręcić, a jej wesoły śmiech rozbrzmiał
po sali pełnej gości.
______________________
[1]
Seweryn Krajewski –
„Wielka Miłość”
[2]
Santa Montefiore
[3]
Nicholas Sparks
[4] Colleen Hoover
[5] Anna
Jantar – „Mam Jedyne Marzenie”______________________
Badum! W końcu nadeszła ta wielka chwila. Doprowadziłam do tego. Jaka ja jestem z siebie dumna. Ale spokojnie. To jeszcze nie koniec ;). Mają przed sobą jeszcze sporo do przejscia.
Całusy :*
Małpa! Przez ciebie bym teraz potańczyła! Ale mi migiem do haremu i ślub brać!
OdpowiedzUsuńJa wiem, wszyscy już zwątpili w chęci Andrzeja do ustatkowania, łącznie z Karollo. Jednak coś drgnęło w tej wroniej duszy i zapragnął czegoś więcej niż posiadania dziewczyny.
Byli uroczy, tacy spanikowani :D jeszcze oboje by uciekli :P
Ach co to był za ślub ;) wszystko według planu, wszystko się udało. Teraz tylko Andrzej musi zebrać siły na noc poślubną, bo go Facundo wyręczy :P
Wiem, że nie koniec :D hue hue hue
No nie wierzę! Naprawdę nie wierzę, że to zrobiłaś! :D Cały czas miałam obawy, że znając Ciebie jeszcze Facundo porwie Ingę sprzed ołtarza i tyle będzie z andrzejowego szczęścia! Ale na szczęście moje obawy się nie sprawdziły i mamy wesele! Mamy ślub! (znaczy się to chyba powinno być odwrotnie, ale co tam! :D ). Ależ milutko się to czytało i aż m zachciało się znowu jakiegoś wesela! Chcę potańczyć, chcę potańczyć z Andrzejkiem, ot co! :D Super! :D
OdpowiedzUsuńBuźka :*