piątek, 6 listopada 2015

Rozdział trzydziesty drugi – Dziękuję

„Już każdy o tym wie, że ty też kochasz mnie…” [5]
24 październik 2015 r.
Nie mogła uwierzyć, że za kilka godzin zostanie żoną Andrzeja. Siedziała w swoim pokoju w domu rodziców i ta myśl wcale do niej nie docierała. Wpatrywała się w swoją suknie ślubną i cały czas miała wrażenie, że to tylko sen. Suknia ślubna w kolorze ecru o modeluprincessa, rozszerzała się mocno ku dołowi, Inga zrezygnowała z tego byopierała się na kole i halce przez to strój układał się w delikatne fale. Dzięki francuskim cięciom, które biegły od góry do dołu była ona idealniedopasowana do sylwetki. Góra miała koronkowe zdobienia, a dekolt był pod samąszyję obszyty koronką. W talii miała srebrny pasek, do którego dziewczynadobrała biżuterię w tym samym stylu. Chociaż architekt nie chciała trenu to ostatecznie zgodziła się go nie usuwać, ale to było zadanie Olgi podpiąć go po zakończeniu zdjęć u fotografa. Inga nigdy nie sądziła, że postawi właśnie na coś takiego, ale gdy tylko ją przymierzyła kilka miesięcy temu od razu wyobraziła sobie, że to właśnie w niej zostanie żoną Andrzeja.  Ponownie na samą myśl zaczęła drżeć. Poprawiła satynowy szlafrok, który miała na sobie i modliła by jej siostra w końcu przyszła pomóc jej się naszykować. Podeszła do sukni, która wisiała przy szafie. Delikatnie dotknęła koronkowych aplikacji, które znajdowały się na dole. Zaczęła się obawiać, że jemu się nie spodoba, a przecież chciała by patrzył na nią tego dnia jak na najpiękniejszą kobietę na świecie. Chciała by nie mógł oderwać od niej wzroku. W oczach pojawiły się łzy. Jak na początku suknia wydawała się jej idealna, tak na kilka godzin przed całą uroczystością nie miała już takiej pewności.
- Jestem! – Do sypialni jak proca wpadła Olga, ubrana w oliwkową sukienkę z asymetrycznym dołem i odsłoniętymi plecami. – Matko! Inga! Nie płacz! – Natychmiast wzięła kilka chusteczek z jej biurka i wcisnęła je w ręce siostry. – Rozwalisz cały makijaż!
- Przepraszam – delikatnie przyłożyła chusteczki do kącików oczu.
- Ej, co jest? – Olga potarła ramiona siostry i próbowała uchwycić jej spojrzenie.
- Nic. Pomożesz mi ubrać?
- Po to tu jestem – starsza z dziewczyn zdjęła z wieszaka suknię. Inga zdjęła szlafrok i zaczęła zakładać kreację na dopasowaną białą bieliznę i pończochy. Ułożenie całej sukni zajęło jej sporo czasu. Wszystko musiało leżeć dokładnie. Po dwudziestu minutach Olga zaczęła zapinać guziki z tyłu. Przypadkiem dotknęła pleców panny młodej. – Ty się trzęsiesz!
- Co? Wydaje ci się.
- Co się dzieje? Czumu płaczesz? – Młodsza z brunetek podeszła do biurka i wyjęła kilka chusteczek. Nie mogła mówić, była przerażona i w głowie rodziły się same czarne scenariusze. Zaczęła spazmatycznie łapać powietrze i nie mogła się uspokoić. Nie wiedziała co się dzieje. Brakowało jej tlenu. – Inga, uspokój się. Proszę. Oddychaj. – Olga szybko znalazła się przy siostrze. – Nie panikuj. Wszystko będzie dobrze. – Szybko otworzyła również okno, by chłodne, jesienne powietrze orzeźwiło dziewczynę.
- A co…. jeśli… on… powie nie? – Po każdym słowie lub dwóch Inga łapczywie próbowała doprowadzić powietrze do płuc.
Kiedy rozum każe zwątpić...
Czekaj zadrży świecy płomień
Bo po drugiej rzeki stronie,
Ja dobrze wiem, tam ogród jest. [1]
- Uspokój się. Porozmawiamy. Tylko proszę, uspokój się – Olga przytuliła do siebie siostrę i pogładziła po włosach, które upięte były w koka tuż nad szyją.
W sumie starszej z dziewczyn trochę ulżyło. Przez minione dni Inga zachowywała się tak jakby ten ślub i wesele jej nie dotyczyły, jakby to kto inny miał zawrzeć małżeństwo. Napad paniki był idealnym znakiem, że ona to wszystko również przeżywa. Wzięła chusteczkę i przyłożyła do kącików ust młodszej siostrzyczki, by otrzeć napływające łzy. Wiedziała, że panika Ingi w tym momencie jest czymś normalnym. Sama przeżywała to kilka miesięcy temu, rozumiała ją, ale nie zamierzała pozwolić zepsuć jej całego makijażu. Na dodatek czuła, że środkowy też się boi dokładnie tego samego co jego narzeczona. To było normalne przed tak ważną decyzją. Mieli związać się na całe życie, ale Olga wiedziała, że ta dwójka jak nikt inny jest sobie pisana.  
– Już? Lepiej? – Gdy Inga pokiwała twierdząco głową odetchnęła. – Co się dzieje?
- A co jeśli on nie jest tego pewny? Jeśli się rozmyśli? – Dłonie zacisnęły się na jej przedramionach, długie paznokcie ozdobione klasycznym francuskim manicurem delikatnie wbijały się w jej skórę.
- Andrzej? Znasz go tyle lat i jeszcze go nie poznałaś? Dobrze wiesz, że jeśli on czegoś nie chce zrobić to nawet pod groźbą przypalania ogniem go do tego nie zmusisz. Za to jak coś sobie postanowi to nic go od pomysłu nie odwiedzie.
- A jeśli powie „nie”?
- Inga, jakby chciał ci powiedzieć „nie” to nie wyprawiałby tego całego wesela, nie stawałby na głowie by zaklepać salę, która zawsze ci się podobała, nie urządzałby tej ceremonii w kościele.
- Ta suknia… Jemu się nie spodoba…
- Inga!
- Chcę tylko, żeby pomyślał o mnie jak o najpiękniejszej kobiecie jaką widział.
- On już tak myśli. Nie widzisz jak wodzi za tobą wzrokiem? Może rozmawiać z kimkolwiek, ale zawsze gdy tylko spojrzy na ciebie uśmiecha się. On cię kocha. Pamiętasz jak opowiadałaś mi o nim pierwszy raz? Pierwszy lub drugi dzień w nowej szkole, opowiadałaś mi o nim, a twoje oczy błyszczały. A tylko z nim rozmawiałaś o jakiejś pierdole. Inga, nigdy nie widziałam pary idealniej dobranej niż wy.
- Dziewczynki, co tu tak głośno? Andrzej już przyjechał – do pokoju wpadła mama sióstr, a na widok młodszej z córek zaniemówiła. – Wyglądasz… tak samo pięknie jak Olga w maju – natychmiast przytuliła najmłodszą latorośl.
- Jak to przyjechał?! Nie słyszałam nic!
- Trochę głośno u was było. Gotowa?
- Nie! Welon od babci! – Olga z ozdobnego pudełeczka wyjęła pamiątkę rodzinną i sprawnym ruchem wpięła go we włosy Ingi. – Teraz już.
Olga i mama wyszły z sypialni, a panna młoda ostatni raz rozejrzała się po swojej sypialni, w której przeżywała wszystkie smutki, radości i żale. To tu spędzali wiele czasu w liceum, to tu płakała, gdy tęsknota stawała się przytłaczająca, to tu zakuwała do egzaminów i kibicowała mu przed telewizorem. Ściany w tym pokoju przesiąknięte były jej emocjami, wspomnieniami i nigdy już miała do niego nie wrócić jako panna, ale już jako żona i zawsze z mężem u boku. Ścisnęło ją w gardle. Znowu poczuła strach, ale zmusiła swoje stopy w białych butach na wysokim obcasie do wyjścia z pokoju, który znajdował się na końcu korytarza. Lekkie światło, które płynęło z lamp na ścianach oświetlały jej drogę. W dłoni trzymała bukiet pomarańczowych róż. Weszła do salonu. Stał na samym środku. Od razu poczuła na sobie jego wzrok. Niepewnie podniosła swoje oczy na niego i zaparło jej dech w piersiach.
Gdy tylko zobaczył jak wchodzi do pokoju dziennego jej rodziców miał wrażenie, że pojawiło się światło. Wszystkie myśli uciekły mu z głowy. Żadne Igrzyska Olimpijskie, kwalifikacje do nich, mecze czy też jej wredne ciotki nie zaprzątały jego głowy. Liczyła się tylko ona. Piękna i idealna. W sukni jak ze snu. Miał wrażenie, że jest jeszcze smuklejsza niż ją pamiętał. Nie spuszczał z niej wzroku. Utrwalał ten obrazek w pamięci. Piękna, idealna i tylko jego. Stanęła kilka kroków przed nim, więc szybko znalazł się przy niej i ucałował jej dłoń. Zadrżała. Olga podała jej niewielki bukiecik, który wpięła w jego butonierkę. Trzęsły jej się dłonie, ale po chwili pojedyncza pomarańczowa róża ozdabiała jego ślubny garnitur. Uklęknął i od swojego brata wziął ślubna podwiązkę, którą kupił jej na początku tego roku. Zanurkował pod warstwy jej sukni i delikatnie ją jej założył. Otrzymali błogosławieństwo od rodziców i ujęła go pod ramię. Wyszli z domu i wsiedli do czarnej limuzyny, która zawiozła ich do kościoła. Mocno trzymała jego dłoń. Nachylił się w jej stronę.
- Wyglądasz tak pięknie, że brakuje mi słów – wyszeptał jej do ucha.
Magia to miłość, moja droga. Gdy kogoś kochasz, obdarzona uczuciem osoba staje się coraz piękniejsza i pewniejsza siebie, dosłownie rozkwita na twoich oczach. Kobieta o zupełnie przeciętnej urodzie staje się piękna w cieple miłości, z ogrodem jest tak samo. Miłość pozwala mu wzrastać, rozwijać się i rozmnażać. Miłość i magia są proste i nieskomplikowane, ich potęgę ogranicza tylko nasz brak odwagi i wiary w siebie. [2]
Nie powiedziała nic. Była przerażona. Ścisnęła mocniej jego rękę, a on posłał jej pokrzepiający uśmiech. W końcu znaleźli się na miejscu. Pomógł jej wysiąść i ponownie złapała go pod ramię. Olga ułożyła tren na czerwonym dywanie i powoli ruszyli główną nawą w kościele. Czuła na  sobie spojrzenia wszystkich ich gości. Próbowała o tym nie myśleć. Nie wiele pamiętała z całej ceremonii. Jedynie w głowie utknęła jej przysięga małżeńska.
- Ja…
- Andrzej… Inga…
- biorę ciebie…
- za żonę… za męża…
- … i ślubuję ci miłość…
- …. wierność i uczciwość małżeńską oraz… 
- … że cię nie opuszczę aż do śmierci…
- Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący…
 - …w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Czekasz na tę jedną chwilę
serce jak szalone bije...
Zrozumiałem po co żyję
wiem, że czujesz to co ja. [1]
Posłał jej uśmiech i w końcu odpowiedziała mu tym samym. Wyczuwał w jej głosie wzruszenie i to jak łzy ściska jej gardło. Wymienili się obrączkami. Kolejny raz jej ręce drżały. Gdy wsunął jej na palce obrączkę, zatrzymał swoją dłoń trochę dłużej jakby chciał ogrzać to miejsce, w którym miała spocząć do końca jej życia. Ujął jej twarz w dłonie i złożył na ustach subtelny pocałunek, a na jej policzkach pojawiły się pierwsze słone łzy. To marzenie małej dziewczynki, a potem nastolatki i młodej kobiety w końcu się spełniło. Czując jego ciepłe wargi na swoich mocniej do niego przylgnęła. Paraliż ciała zaczął ją opuszczać, rozluźniała się. Mogła swobodnie się do niego uśmiechnąć. Starł słone kropelki z jej policzków. Przepełniało ją szczęście, czuła je i mogła przekazać każdemu.
- Moja piękna żona – wyszeptał te trzy słowa tak wyraźnie, że miała wrażenie, że krzyczy to na cały głos.
- Mój wspaniały mąż – powiedziała półgłosem i ujęła go pod ramię.
Przyrzekli sobie cierpliwość w chwilach, gdy łatwo o utratę cierpliwości, szczerość, gdy łatwo o kłamstwo, i wyrazili świadomość faktu, że tylko upływ czasu może dowieść prawdziwego oddania. [3]
Po przyjęciu życzeń, kwiatów i godzinie spędzonej u fotografa wysiedli pod salą, w niewielkiej willi. Wszystko przebiegało zgodnie z tradycją. Andrzej przeniósł Ingę przez próg, a następnie zatańczyli swój pierwszy taniec. Nie mógł oderwać wzorku od swojej partnerki. Delikatny makijaż podkreślał jej oczy, w który pojawiło się znowu światełko, które kochał. W końcu była jego i nikogo innego. Poczuł, że ogromny kamień spadł mu z serca. Bał się, że ona jednak się rozmyśli, że uzna to za nieporozumienie. Jednak przyrzekła mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską to końca życia.  Oparła głowę o jego ramię. Przytknął nos do jej włosów. Poczuł zapach jej ulubionych perfum. Czując blisko jej ciała był najszczęśliwszym facetem na świecie i na dodatek była już oficjalnie jego i tylko jego. Nikt nie mógł mu jej zabrać. Nie żałował tego kroku, może tylko tego, że tak późno się na to zdecydował. Zasługiwała na to zdecydowanie wcześniej. Ponownie ją pocałował. Poczuł jej dłoń na swoim policzku. Patrzyła na niego z miłością.
- Kocham cię – powiedział z uśmiechem.
- Kocham cię – powtórzyła i pogładziła jego twarz.
Wielka miłość, nie wybiera,
Czy jej chcemy, nie pyta, nas wcale.
Wielka miłość, wielka siła.
Zostajemy jej wierni, na zawsze... [1]
Dalsza część uroczystości minęła spokojnie na tańcach i wspólnej zabawie. Wszyscy czuli się wyśmienicie. Z ciała Ingi zeszło całe napięcie. W końcu wszystko się ułożyło tak jak chciała i marzyła. Była biała suknia, niewielki kościół, on w idealnie skrojonym garniturze i uczuciem w oczach, wspaniałe przyjęcie oraz goście którzy byli ich najbliższymi znajomymi. Nie przeszkadzał jej nawet obrzucający ich ponurym wzorkiem Facundo. To było najmniej ważne. Miała najpiękniejszy dzień w swoim życiu u boku mężczyzny, którego kochała i który kochał ją. Tylko to się liczyło. Chciała być cały czas przy nim w tym dniu, ale musieli zajmować się gośćmi. Ona co chwilę była w ramionach jakiegoś kolegi z drużyny lub reprezentacji. W pewnym momencie kompletnie straciła z oczu Wronę. Nie widziała go ani na parkiecie ani przy stole. Zaniepokoiła się. Przeprosiła swojego szwagra i zaczęła go szukać. W żadnym z pomieszczeń, gdzie mógł przebywać go nie było. Trochę się denerwowała. Nawet nie wiedziała czemu.
- Mamo nie widziałaś Andrzeja? – spytała swoją rodzicielką, która wracała z łazienki.
- Nie, a na sali go nie ma?
- Nie ma – i wróciła do poszukiwań.
Postanowiła wyjść na zewnątrz. Stał na balkonie z rękami w kieszeni i wpatrywał się w ciemną noc. Poczuła chłodny wiatr na nagich ramionach, ale nie cofnęła się. Ujęła materiały sukni w ręce i podeszła do niego. Miał poważny wyraz twarzy. Sądziła, że jest o coś zły. Nie miała pojęcia o co.
- Już masz dość swojej żony po kilku godzinach? – Próbowała żartować, ale gdy spojrzał na nią tak jak jeszcze nigdy wystraszyła się. Nie odpowiedział jej, a to zaniepokoiło ją jeszcze bardziej.  – Coś się stało? Andrzej, co się dzieje? Coś poszło nie tak? Jesteś na mnie o coś zły? Przepraszam, próbowałam do ciebie podejść, ale co chwilę ktoś do mnie podchodził. Nie gniewaj się na mnie. Nie dziś, proszę – delikatnie dotknęła jego ramienia.
- Nie gniewam się. Nie mógłbym - chwycił ją za dłoń. Złota obrączka na jego palcu delikatnie zamigotała w świetle księżyca. Sądził, że długo będzie musiał się do niej przyzwyczajać, ale już po kilkudziesięciu minutach zupełnie o niej zapomniał, nie czuł jej, jakby to miejsce od dawna było zarezerwowane dla tego przedmiotu.
- To o co chodzi? Coś się stało? – Odetchnęła z ulgą, ale dalej zastanawiało ją jego zachowanie. Wyszedł z sali prawie pół godziny temu, nie wracał, a ona nie miała pojęcia o co może mu chodzić.
- Dziękuję - odparł tak szczerze i tak poważnie, że aż ścisnęło jej serce.
- Rozumiem z każdą minutą coraz mniej...
- Nie zostawiłaś mnie, wyszłaś za mnie, ciągle jesteś.
Dziękuję, że dokładnie wiesz jak sobie ze mną radzić, ponieważ czasami nawet ja nie jestem pewny, jak radzić sobie ze samym sobą. [4]
- Czemu miałabym cię zostawić? Andrzej, ja naprawdę rozumiem z każdą chwilą coraz mniej, przestań mówić jakimś szyfrem.
- Przecież mówię jasno i prosto. Dotarło do mnie, jak wiele dla mnie robisz i ile dla mnie znaczysz - zalśniły mu oczy.
- A obiecałeś, że nie upijesz się na własnym weselu... Oj, Andrzej, Andrzej - powiedziała z pobłażliwym uśmiechem. Nie miała do niego o to pretensji. Był sportowcem i tak nie pił dużo, więc gdy raz na jakiś czas pozwalał sobie na więcej to nie miała sumienia na niego wrzeszczeć.
- Nie jestem pijany - pokręcił głową. - Po prostu szczęśliwy.
- Ja też jestem szczęśliwa - przytuliła policzek do jego ramienia. - Wystraszyłeś mnie.
- Wiem, wiem. Faceci rzadko mówią o uczuciach - uśmiechnął się pod nosem. - Ale naprawdę nie potrafię ogarnąć ogromu szczęścia, które mi dałaś.
- Ty też mi je dałeś. Nie zapominaj o tym. Bałam się dzisiejszego dnia, a na godzinę przed wszystkim wpadłam w panikę. Bałam się, że się rozmyślisz - przymknęła powieki.
Przetańczyć z tobą chcę całą noc
I nie opuszczę cię już na krok
Czekałam jak we śnie, abyś ty objął mnie
Więc teraz już wszystko wiesz [5]
- Naprawdę? Pomyślałaś, że cię zostawię przed ołtarzem?
- Przez chwilę tak, ale Olga czuwała. Opanowała całą sytuację. Miałam różne myśli, nawet takie, że nie będę ci się podobać.
- Skarbie - objął ją mocno. - Za każdym razem, gdy cię widzę, sądzę, że lepiej już nie możesz wyglądać, a jednak ty to robisz.
- Dziękuję, że spośród tych wszystkich dziewczyn wybrałeś zwykłą mnie.
- Wybrałem najniezwyklejszą dziewczynę - głaskał jej policzek. Była jego największym szczęściem. Kochał ją i dla niego nie była tą dziewczyną, która wtapia się w tłum. Nie była zwykła. Była wyjątkowa i idealna. Widział to światełko w oczach, które pokochał od razu. Uśmiechała się do niego, a on czuł się szczęściarzem.
- Jestem zwyczajna, a patrząc na ciebie to już kompletnie nudna - zaśmiała się.
- Nieprawda. Nie jestem nikim specjalnym. Tylko przy tobie się tak czuję - oparł swoje czoło o jej. Szczelniej objął ją ramionami by  ochronić przed chłodnym wiatrem.
- Były Mistrz Polski, Mistrz Świata, jeden z lepszych środkowych w Polsce... Masz rację nikt specjalny, kompletna nudna i na dodatek za żonę wziąłeś jakąś tam architekt.
- Która wkrótce zostanie najlepszym architektem w Polsce i będę mógł jej buty czyścić.
- Nie przesadzaj. Musimy coś zmienić. Nie chcę znowu przeżywać takich sztormów w naszym życiu. Nie możemy gonić tylko za pracą, Andrzej.
- Wiem i nie będziemy.
- A teraz zmienię się w zrzędliwą żonę i powiem: wracasz ze mną do środka, bo ja sama nie będę tam się bawiła - spojrzała na niego i musnęła jego wargi.
Przetańczyć z tobą chcę całą noc
Wirować jak twój cień cały rok
Niech inni idą spać, a my tak razem w takt
Wraz z nocą odchodźmy w świat [5]
- Sama na pewno nie. Miałaś spore powodzenie - szturchnął ją lekko biodrem.
- Bo ciebie nie było to się doczepili twoi koledzy – prychnęła oburzona jego wypowiedzią. Zostawił ją, wyszedł i zaczął jakieś swoje egzystencjonalne rozmyślania, a ona musiała sama rozmawiać ze wszystkimi gośćmi. I jeszcze śmiał ją za to krytykować.
- Już, już, mój nerwusku. Możesz sobie z nimi tańczyć do woli, w końcu ze mną będziesz tańczyć całe życie - mruknął do jej ucha, gdy powędrowała za jego wyciągniętą dłonią na parkiet. Wrócili do środka, gdzie pokazała mamie, że wszystko jest w porządku.
- Kiedy ja wolę zdecydowanie z tobą. Najlepiej mi jest w twoich ramionach.
- Miło to słyszeć - uśmiechnął się do niej czule.
Przetańczyć z tobą chcę całą noc
Niech na nas gapią się, no i co?
Już każdy o tym wie, że ty też kochasz mnie
Więc wszystkim na złość przetańczmy tę noc
Bo życie tak krótkie jest [5]
- Gorzko, gorzko - krzyknął do nich Kłos, tańczący obok ze swoją dziewczyną.
- Możesz mi przypomnieć dlaczego zaprosiliśmy twoich kolegów? - spytała ze śmiechem.
- Bo wszyscy cię uwielbiają? - uniósł rozbawiony brew do góry.
- To zawsze jest jakiś argument - zgodziła się z nim i pogroziła Kłosowi palcem.
- Odbijany - Kłos przepchnął przyjaciela i zadowolony z siebie objął Ingę. Dziewczyna lekko się zaśmiała. Od razu poczuła różnicę. Ramiona Andrzeja były idealne dopasowane do jej ciała. Przy nim zawsze czuła się krucha i delikatna, ale jednocześnie bezpieczna. Nigdy by jej nie skrzywdził. Nie zrobiłby nic co mogłoby ją zranić i dobrze o tym wiedziała.
- No weź – jęknęła i wróciła myślami do wesela. - Ja go przed chwilą sprowadziłam do środka.
- Jeszcze będziesz miała go dość - wyszczerzył się. - Na pewno zatańczycie nie raz.
- Nie szczerz się jak głupi do sera - powiedziała ze śmiechem. Obrzuciła Andrzeja wzrokiem. Tańczył z wybranką Karola i o czymś wesoło rozmawiali.
- O matko, kto by pomyślał, że Andrzejek się pierwszy z nas hajtnie - westchnął.
- Możesz być pewny, że ja na pewno o tym nie pomyślałam.
- Nie? Dość się naczekałaś na pierścionek.
- Nie. Właśnie dlatego, że tyle czekałam już przestałam nawet o tym myśleć. I skąd ten pełen wyrzutu ton głosu panie Kłosie, hmmm?
- Bo miałem wrażenie, że robi wszystko, żebyście się rozstali, a nie zrobili krok na przód.
- To nie była tylko jego wina.
- Wiem. Na szczęście się opamiętaliście, dzieciaki.
- Stary się odezwał - zaśmiała się. - Wiesz teraz czekamy na ciebie i twoją ukochaną. Bierzcie z nas przykład.
- Na wszystko przyjdzie czas. Pierścionek już gotowy - mrugnął do niej konspiracyjnie.
- No masz rację. W końcu jesteś już w takim wieku, że czas na poważne decyzje - przyjrzała mu się uważnie. - Wiesz, chyba nie wszystkim podoba się to wesele - powiedziała nagle, bo zauważyła Conte siedzącego przy stole. Miał ponurą minę i co chwila obrzucał ją zbolałym spojrzeniem. Nie mogła tego znieść. Chciała nim potrząsnąć.
- Ja zawsze będę piękny, młody i wspaniały - wypiął pierś. - Nie przejmuj się, po prostu musi się z tym pogodzić.
- Tylko jak nie chciał to nie musiał przychodzić. Nikt go nie zmuszał. Ja mu naprawdę nic nie obiecywałam i teraz czuje się po prostu źle.
- To nie ty powinnaś czuć się źle. Wykazaliście się dobrymi intencjami, zapraszając go. Może coś do niego dotrze, jak popatrzy trochę na wasze szczęście.
- Nie wiem czy coś dotrze. Powinno mi to schlebiać, że mu się podobam, a mnie to bardziej męczy niż powoduje radość.
- Masz za dobre serce - pokręcił głową. - W życiu nie można mieć wszystkiego.
- Andrzej też mi to samo mówi o tym sercu. Nie wiem zupełnie o co wam chodzi - przewróciła oczami.
- Facu bez skrupułów by cię chciał odbić, a ty masz wyrzuty sumienia względem niego.
- Bo może faktycznie, gdzieś zachowałam się tak by mógł to źle odczytać i coś sobie ubzdurać, a ja tego nie pamiętam.
- Pomylił przyjaźń z miłością, to teraz cierpi. Nie myśl dzisiaj już o tym - uścisnął mocniej jej rękę. Chłopak wiedział, że Andrzejowi również obecność przyjmującego nie jest przyjemna, ale nie zaproszenie go byłoby jawnym okazaniem negatywnych uczuć. I tak był w szoku, że przyjaciel potrafił normalnie żartować z Conte podczas treningów czy spotkań. Jednak gdy tylko Inga była w pobliżu tracił wszelkie skrupuły do utrzymywania przyjemnego tonu.
- Karol, przepraszam, ale chciałabym wrócić do Andrzeja - uśmiechnęła się delikatnie. - Oczywiście jesteś cudownym partnerem i świetnie tańczysz, ale nie ta postura - wzruszyła bezradnie ramionami.
- Ech, każda mi to mówi. Wszystkie wolą Andrzeja - przewrócił oczami ze śmiechem.
- Ta jedna jedyna woli ciebie i tego się trzymaj - pogroziła mu palcem.
- Oczywiście - rzucił, gdy powrócili do swoich połówek.
Ja za tę noc chętnie oddam pięć najpiękniejszych lat
Nie liczy dni kto szczęście swe śnił
Stąd taki gest dzisiaj mam [5]
- W końcu znowu ty - uśmiechnęła się, jej ciało owinął zapach jego perfum. W jego ramionach czuła się najbezpieczniej. Był jak bezpieczny port, do którego zawsze mogła zawinąć i ze spokojem zwierzyć się ze swoich problemów. Ta miłość ją przerażała. To jak z każdym dniem była od niego mocniej uzależniona, jak bardzo potrzebowała jego spojrzenia, dotyku, czułego słowa. Chociaż teraz na papierze był tylko jej i zawsze już miał być.
- Już się ode mnie nie uwolnisz.
- Nie zamierzam. Źle zrobiliśmy zapraszając Conte.
- Przecież sami stwierdziliśmy, że to będzie wyglądało dziwnie, gdy nie dostanie zaproszenia.
- Wiem, ale już wolałabym żeby wyglądało to dziwnie niż pilnować się przy każdym geście do ciebie.
- Pilnujesz się? Na własnym weselu? Przez niego? - zmierzył ją zdumionym spojrzeniem. Ton jego głosu był ostry, aż dziewczyna rzuciła mu przerażony wzrok. Natychmiast złagodził. Przytulił ją mocniej do siebie. - Inga, przestań natychmiast. Możesz robić cokolwiek, na co masz ochotę. - Na potwierdzenie swoich słów pocałował ją delikatnie. Poczuł jak jej ciało powoli się rozluźnia pod wpływem pieszczoty, jak jej dłonie wędrują na jego ramiona.
- Nie przestawaj, proszę - wyszeptała kilka centymetrów od jego ust. Tak bardzo pragnęła jego ust. Chciała je smakować każdego dnia do końca życia. Wiedziała, że ma rację. Nie powinna się przejmować przyjmującym, ale źle się czuła wiedząc, że go zraniła. Nie mogła na to nic poradzić. Nie chciała przestać, kochać Andrzeja. Chciała z nim spędzić resztę życia. Właśnie spełniał jej marzenia. Został jej mężem, na ich palcach widniały złote obrączki, a w oczach ukochanego widziała wyznanie miłości. Chciała by ją całował cały czas. Tej magicznej nocy jak nigdy pragnęła jego dotyku jeszcze mocniej.
- Kocham ciebie i to twoje wielkie, dobre serce - odpowiedział i wrócił do pocałunku. Na szczęście na sali panował lekki półmrok. Była czasami nieznośna i zbyt mocno troszczyła się o innych ludzi, ale za to ją kochał. Za dobroć, którą okazywała wszystkim dookoła. Jej delikatne wargi poddawały się jego. Czuł, że goście weselni rzucają im ukradkowe spojrzenia, ale tej jednej nocy nikt nie miał zamiaru zwracać im uwagi, tej jednej nocy każdy pocałunek był usprawiedliwiony.
Przetańczyć z tobą chcę całą noc
I nie opuszczę cię już na krok
Czekałam jak we śnie, abyś ty objął mnie
Więc tak jak chce los, przetańczmy tę noc
Bo życie tak krótkie jest [5]
Facundo Conte czuł, że Inga mu się wymknęła. Nie chciał patrzeć na jej szczęścia, ale jednocześnie wiedział, że jego nieobecność będzie wzięta za duży nietakt, dlatego zjawił się. Owszem bawił się dość dobrze, ale szczęście kobiety raniło go boleśnie, jakby cała masa igiełek wbijała się w jego serce. Zaczynał rozumieć, że ona już dawno wybrała kto zostanie jej mężem, ojcem jej dzieci, już dawno zdecydowała dla kogo każdego dnia będzie biło jej serce. Nie mógł tego znieść, więc podniósł kieliszek i wypił do dna. W duchu ironicznie pomyślał, że to za zdrowie młodej pary. Nie mógł zrobić inaczej. Po prostu złamała mu serce.
Conte nie był jedyną osobą, która obserwowała młodą parę. Ojciec dziewczyny również im się przyglądał. Uśmiech wypłynął na jego twarz. Jego mała Inga w końcu została żoną człowieka, którego kochała nad życie. Wiedział, że dobrze zrobił pozwalając jej spotykać się z Wroną w liceum, ale jednocześnie zaznaczając jasne warunki, których nie może przekroczyć. To jak wielkim uczuciem go darzyła było widać na każdym jej kroku, w jej geście, słowie o nim czy gdy patrzyła na niego. Gdy tylko obejmował ją ramionami stawała się bezbronna i całkowicie zdana na jego łaskę. Bał się, że ta miłość może ją zranić, że siatkarz któregoś dnia się nią znudzi, ale Andrzej stał obok jej boku i zawsze z tym samym uśmiechem, gdy była. Matka, dziewczyny, nie lubiła środkowego, rozumiał to, ale musiał powstrzymywać ją przed otwartym niszczeniem szczęścia córki. Nie miała do tego prawa. Oni sami pobrali się z miłości, więc nie mogła zabronić tego własnemu dziecku. I chociaż miłość rodziców Ingi, w pewnym momencie ich związku gdzieś się zagubiła i nie odnaleźli jej już tak samo silnej jak wtedy to szanowali się i byli sobie wdzięczni za dwie cudowne córki, którymi obdarował ich los. Wierzył, że zarówno Olga jak i Inga podjęły słuszne decyzje dotyczące swoich miłości i obie będą szczęśliwe w tych związkach do końca życia. Uśmiechnął się, gdy Andrzej uniósł delikatnie jego córkę i zaczął się z nią kręcić, a jej wesoły śmiech rozbrzmiał po sali pełnej gości.
______________________
[1] Seweryn Krajewski – „Wielka Miłość”
[2] Santa Montefiore
[3] Nicholas Sparks
[4] Colleen Hoover
[5] Anna Jantar – „Mam Jedyne Marzenie”
______________________
Badum! W końcu nadeszła ta wielka chwila. Doprowadziłam do tego. Jaka ja jestem z siebie dumna. Ale spokojnie. To jeszcze nie koniec ;). Mają przed sobą jeszcze sporo do przejscia. 
Całusy :*

2 komentarze:

  1. Małpa! Przez ciebie bym teraz potańczyła! Ale mi migiem do haremu i ślub brać!
    Ja wiem, wszyscy już zwątpili w chęci Andrzeja do ustatkowania, łącznie z Karollo. Jednak coś drgnęło w tej wroniej duszy i zapragnął czegoś więcej niż posiadania dziewczyny.
    Byli uroczy, tacy spanikowani :D jeszcze oboje by uciekli :P
    Ach co to był za ślub ;) wszystko według planu, wszystko się udało. Teraz tylko Andrzej musi zebrać siły na noc poślubną, bo go Facundo wyręczy :P
    Wiem, że nie koniec :D hue hue hue

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wierzę! Naprawdę nie wierzę, że to zrobiłaś! :D Cały czas miałam obawy, że znając Ciebie jeszcze Facundo porwie Ingę sprzed ołtarza i tyle będzie z andrzejowego szczęścia! Ale na szczęście moje obawy się nie sprawdziły i mamy wesele! Mamy ślub! (znaczy się to chyba powinno być odwrotnie, ale co tam! :D ). Ależ milutko się to czytało i aż m zachciało się znowu jakiegoś wesela! Chcę potańczyć, chcę potańczyć z Andrzejkiem, ot co! :D Super! :D
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń