piątek, 13 listopada 2015

Rozdział trzydziesty trzeci – Pierwsza małżeńska kłótnia

„Człowiek jest wtedy najszczęśliwszy, kiedy dokoła siebie widzi to, co nosi w sobie samym...” [4]
24 listopad 2015 r.
Andrzej ssał swój palec, posykując z bólu. Nawet takiemu mistrzowi kuchni jak on zdarzały się wypadki z nożem. Przecięty opuszek palca wskazującego przypominał o sobie sączącą się krwią. Chłopak poszedł do łazienki i jedną ręką próbował przeszukać toaletkę na obecność plastrów. Robił to tak niezdarnie, że prawie cała zawartość półek pospadała na podłogę, w tym podręczna kosmetyczka Ingi. Szybko pochylił się, żeby pozbierać przedmioty i pewnie nie zwróciłby na nic uwagi, gdyby nie znajomy listek tabletek. Nie miał wątpliwości, że wypadł z saszetki jego żony. Sprawdził dni tygodnia zaznaczone na odwrocie. Wszystko się zgadzało. Pierwsza pełna przegródka odpowiadała środzie, zgodnie z jutrzejszym dniem. Miał wrażenie, że dostał obuchem w głowę. Był przekonany, że jego żona już od momentu ślubu nie łyka tabletek antykoncepcyjnych. Sądził, że wspólnie chcą mieć dziecko, że chcą zostać rodzicami i że to nie jest tylko jego marzenie. Jednak wpatrując się w listek tabletek zrozumiał, że jego żona wcale tak nie myśli. Poczuł jak wzbiera w nim gniew. Mieli być rodziną, nie mieć przed sobą tajemnic, a ona dalej faszerowała swój organizm tym świństwem, chociaż nie musiała. Był w stanie wziąć odpowiedzialność za nią i za dziecko, za ich wspólne szczęście. Zmienił się. Już nie był tym samym Andrzejem co rok temu, który prychał na każde wspomnienie dotyczące budowania domu czy zakładania rodziny. Perspektywa jej utraty sprawiła, że zweryfikował swoje plany na przyszłość. Zrozumiał czego chcą wspólnie, zrobili krok w stronę wspólnej przyszłości. Zostali małżeństwem, kochali się. Kryzys był tylko przykrym wspomnieniem, do którego nie chcieli wracać. Patrzyli w przyszłość z nadzieją i wiarą, że nic ich nie rozłączy.
Zacisnął palce wokół listka tabletek. Nie chciał wierzyć, że jego Inga tak bardzo mogłaby go okłamywać. Sądził, że właśnie dlatego brała te tabletki, bo nie mieli ślubu, bo nie chciała żeby rodzina jej wytykała, że złapała go na dziecko. Dalej wszystko się w nim gotowało. Znalazł plaster i opatrzył sobie ranę na palcu wskazującym. Nie miał ochoty robić im kolacji. Posprzątał rzeczy z podłogi i oparł dłonie o umywalkę.
Każdy, komu ufamy, na kogo, jak nam się wydaje, możemy liczyć, kiedyś nas rozczaruje. Pozostawieni sami sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską lub osobowością, inni w gęstej porannej mgle nad klifem. [1]
- Znalazłeś ten plaster czy mam ci pomóc?! - Inga krzyknęła z salonu, gdzie siedziała na kanapie i czytała książkę. Wyrwała go z rozmyślań. Postanowił wyjaśnić sprawę raz na zawsze.
- Pomocy to chyba ty potrzebowałaś, hmm? - rzucił opakowanie na stół.
- Słucham? - Wzięła tabletki do ręki. Nie wierzyła, że mógłby nagle po ślubie zacząć ją kontrolować. Spojrzała na niego. Widziała wściekłość w jego oczach. - Przeszukujesz mi kosmetyczkę?
- Wypadła przypadkiem. Inaczej nigdy bym się nie dowiedział, że nadal łykasz to świństwo - warknął.
- Biorę je od kilku lat i dobrze o tym wiesz. – Była w szoku. Zabezpieczała się od momentu gdy podjęli decyzję o współżyciu. Nie chciała zajść w nieplanowaną ciążę. Lubiła gdy w jej życiu miało pewien uporządkowany cykl. Przez te wszystkie lata była przekonana, że on też jest z tego faktu zadowolony.
- Rozumiem, czemu nie chciałaś dziecka dziesięć lat temu, pięć lat temu, ale teraz? Kiedy mamy stabilny związek, jesteśmy małżeństwem?
Jeśli weźmie się dwoje ludzi, dorzuci nieuniknione górki i dołki i wszystko razem pomiesza, to choćby para bardzo się kochała, nie uniknie konfliktów. [2]
- Nie wszystkie małżeństwa dziewięć miesięcy po ślubie muszą mieć dzieci, to pierwsza kwestia. Druga to taka, że nigdy nie mówiłam, że nie chcę dziecka.
- Ale w ten sposób wcale nie będziemy go mieć - wskazał na tabletki. - Myślisz, że to nie ma skutków ubocznych? Nagle przestaniesz brać i hop, od razu zajdziesz w ciążę?
- Dziesięć lat pozwalałeś żebym to brała nim pomyślałeś o tym, żeby wziąć ze mną ślub i nagle robisz mi awanturę o to, że biorę je dalej kilka tygodni po ślubie? Zresztą nie mówiliśmy o dzieciach wcześniej - odłożyła ze złością książkę. Inga, nie mogła uwierzyć, że jej Andrzej nagle stał się taki prorodzinny i chcący mieć dziecko tak szybko jak to będzie możliwe. Tyle lat czekał żeby w końcu spytać się jej czy zostanie jego żoną, a w przypadku potomka okazało się, że był w gorącej wodzie kąpany.
- Ale oboje chcemy je mieć, wiem o tym. Wcześniej to była twoja decyzja, z każdym rokiem coraz więcej nas łączyło, dlatego powinniśmy o tym porozmawiać.
Czasem chciałbym w gorsze dni, uciec stąd nie mówiąc nic
Tam gdzie jeszcze nie był nikt, poszukać, paru lepszych chwil [3]
- Oczywiście, że musimy o tym porozmawiać, bo jeszcze rok temu w życiu nie pomyślałabym, że będziemy w tym a nie innym miejscu. Moja decyzja? O zgoń wszystko na mnie. Pewnie - rzuciła z ironią. Nie mogła uwierzyć, że zgania na nią fakt braku dziecka po tylu latach związku. To nie była tylko jej decyzja, robiła to z myślą o nich, by mogli spokojnie się rozwijać, by ona mogła bez problemy skończyć studia i znaleźć pracę. Wspólnie podjęli decyzję, że tabletki będą najlepszym wyjściem.
- Chcę mieć dziecko i nie wymagam, żeby to było dziewięć miesięcy po ślubie. Można uprawiać seks, nie łykać tabletek i nie zajść w ciążę – zrezygnowany usiadł obok niej na kanapie.
- Więc o co ta cała awantura, bo ja już nic nie rozumiem...
- Odebrałem to, jakbyś wcale nie chciała dzieci. Niezależnie od naszej sytuacji. – Spojrzała na niego zaskoczona. Jak mógł pomyśleć, że nie chce mieć z nim dziecka? Od kilku lat marzyła o tym i powstrzymywała się przed tym by w jej głowie nie wygrały myśli o przerwaniu antykoncepcji. Nie chciała tak zachodzić w ciążę. Chciała żeby to była ich wspólna decyzja.
- To nie tak, ale dziecko to poważna sprawa. Zmienia całe życie. I dla mnie jakieś nasze żarty na ten temat nie były brane na serio. Sądziłam, że najpierw porozmawiamy o tym.
- Więc niech to będzie nasza pierwsza poważna rozmowa - złapał ją za ręce. Zwykły dotyk i uścisk, a ona zrozumiała, że jemu naprawdę zależy na tym by mieli dziecko. Próbowała opanować myśli.
- Zgoda. Przestanę je brać - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Następnym razem musisz mówić co ci chodzi po głowie. Nie umiem czytać w myślach.
Mów mi o czym tylko chcesz, ja słucham, czytam z twoich ust
Powiedz mi czy wszystko gra, co ci jeszcze, mogę dać?
Opowiadaj, mamy czas
Ja słucham, a ty szukaj słów [3]
- Przepraszam, inaczej to powinno wyglądać - przytulił ją szybko. Poczuł się głupio. Nie tak powinna wyglądać ich rozmowa o dziecku. Nie powinien na nią naciskać. Możliwe, że nie czuła się gotowa na bycie matką. Nie chciał by robiła coś wbrew sobie. Powinni wspólnie cieszyć się z tej myśli. - Żadnej presji, zrozumiano? – Spojrzał w jej oczy i założył za ucho kosmyk jej ciemnych włosów.
- Trochę mnie wystraszyłeś gdy wparowałeś jak burza do salonu z tą wściekłą miną.
- Musisz mi wybaczyć. Przyznaj, że trochę lepiej u mnie z panowaniem nad sobą - kciukiem gładził jej skórę za uchem. Widział, że odetchnęła z ulgą. Kolejny raz w ciągu kilku miesięcy udało im się opanować konflikt i nie pokłócić się.
- Lepiej. Nie da się ukryć, że jest lepiej - poprawiła mu włosy, które opadły na czoło. - Ktoś tu powinien odwiedzić fryzjera - stwierdziła krytycznym wzrokiem.
- Aż się dziwię, że sama nie chwyciłaś za maszynkę - zaśmiał się.
- Skończyłbyś bez włosów, a tego kibice mogliby nie przeżyć - również zaczęła się śmiać. Kochała go. Był dla niej wszystkim. Gdyby tylko porozmawiał z nią wcześniej o tym, że chce mieć dziecko to już kilka tygodni temu przestałaby się zabezpieczać. Przecież sama również o tym marzyła, by nosić pod sercem ich wspólne dziecko.
- Ja jestem zawsze przystojny - mrugnął okiem.
- Tak sobie wmawiaj, narcyzie - potargała mu fryzurę. - Teraz już nie jesteś - stwierdziła dumna z siebie.
- Kochasz mnie i tak - splótł ręce na jej talii. To jak na nią patrzył powodowało u niej przyśpieszone bicie serca.
- Kto ci takich bzdur naopowiadał, co?
- Twoje serduszko - uśmiechnął się szczerze.
- Strasznie głośno musi to krzyczeć - zaśmiała się, był uroczy gdy chciał być romantyczny i mu się to udawało.
- Wystarczy się przysłuchać - pochylił się szybko i przycisnął głowę do jej klatki piersiowej. - Kocham Andrzeja, kocham Andrzeja. Słyszysz?
Nie wiem co planuje los, czy mu o nas, mówił ktoś?
Poczekajmy jedną noc, do jutra potem chodźmy... [3]
- Ja to po prostu wiem - przytuliła policzek do jego włosów, a lewą dłonią przejechała po jego obrączce. - Lubię gdy ją nosisz, gdy nie grasz ani nie trenujesz. – Ustalili, że dla jego własnego bezpieczeństwa nie będzie jej nosił gdy będzie mecz czy trening. Cieszyła się, że jednak po każdym wyjściu z szatni zakładał ją. Ona swojej nie zdejmowała. Nosiła z dumą i uśmiechem, podobnie jak przedstawiała się swoim nowym nazwiskiem.
- Mam ją zawsze przy sobie. Nawet jak gram. Ale masz rację, najlepiej jej na palcu - przymknął oczy, ściskając dłoń ukochanej. - Jestem szczęśliwy. – Czuł bicie jest serca, zapach jej ciała, delikatne dłonie gładzące go po włosach. Była jego. Spełniło się jego marzenie, które chował gdzieś głęboko w sobie.
Człowiek jest wtedy najszczęśliwszy, kiedy dokoła siebie widzi to, co nosi w sobie samym... [4]
- Ja też jestem szczęśliwa. W końcu jesteś już oficjalnie mój, mam nawet na to papier.
- Proszę, proszę. A ktoś niedawno mówił, że ślub niczego nie gwarantuje - drażnił się. Był jednak zadowolony z faktu, że zmieniła swoje zdanie o małżeństwie. Dla niego było jedno na całe życie i nie zamierzał weryfikować swoich poglądów. To z nią planował być do końca życia.
- Że też musisz mieć taką dobrą pamięć - zaśmiała się pod nosem. - Ale wiesz ponoć zaobrączkowani faceci przyciągają do siebie jeszcze więcej kobiet.
- Tak? To niepotrzebnie zdejmuję ją na mecze - udawał zawiedzionego. - A ja słyszałem, że zaobrączkowane Wrony są wierne do śmierci.
- Spokojnie i tak wszyscy wiedzą, że masz już żonę. Dziś gdzieś artykuł na jakimś portalu czytałam. No, spróbowałbyś nie być wierny - szturchnęła go w bok. Przypomniała sobie o tym co czytała w trakcie przerwy w pracy. Było ich jakieś wspólne zdjęcie, gdy wracali ze sklepu, a w czerwonych kółeczkach zaznaczone ich obrączki. Nie podobało jej się to, ale cieszyła się z tego, że jest sportowcem i nie ląduje na stronach jakiś brukowców codziennie.
- I tak późno się dowiedzieli. Ach, wszystkie kobiety ci zazdroszczą - westchnął.
- Zdecydowanie. A ile się o sobie dowiedziałam. Mam krzywy nos, zły kolor włosów, źle się maluje i mój niebieski płaszczyk jest zupełnie niemodny.
- Ej, to ja ci kupiłem ten płaszczyk - oburzył się. Pamiętał jak bardzo mu się w nim podobała. Zaskoczenie na jej twarzy następnego dnia było największym podziękowaniem jakie mógł od niej dostać. 
- Wiem. A ja go bardzo lubię i czuje się w nim dobrze - zaśmiała się. - Tak podczas przerwy w pracy mi koleżanka podesłała. Miałam darmową porcję śmiechu.
- Cieszę się, że się tym tak nie przejmujesz. One z zazdrości są w stanie napisać wszystko. Mam nadzieję, że cię to nie wpędza w kompleksy.
- Nie jest miło czytać takie rzeczy na swój temat, ale staram się tego też nie robić i nie brać do siebie - uśmiechnęła się lekko, ale mało przekonywująco. Nie zawsze była przekonana co do swojej atrakcyjności, a czytając o sobie takie mało przychylne słowa wątpiła i zaczynała się zastanawiać czy jest dla niego dobra.
- Nie rób tego, zdecydowanie. To mówią osoby, które kompletnie cię nie znają. Ja mam cię codziennie i nie zgadzam się z tymi głupotami - złapał jej twarz w dłonie. Uśmiechnęła się. Jego słowa były jej potrzebne. Mógł je powtarzać jej każdego dnia.
Niech życie nam zawróci, zawróci, zawróci w głowie
Chyba jeszcze nikt, nie miał tak jak my
Ukradniemy co się da, z ludzi się będziemy śmiać [3]
- Wiem, dla mnie najważniejsze jest twoje zdanie o mnie i to co czujesz. W końcu jakimś cudem jesteś ze mną już tyle czasu.
- A ty ze mną - ucałował jej dłoń. - Damy radę. Razem.
Razem. Już zawsze mieli być razem. Inga uśmiechnęła się do niego. Czując jego bliskość wiedziała, że nic jej nie grozi, że nigdy jej nie skrzywdzi. Zbliżyła swoją twarz do niego i pocałowała go. Natychmiast odwzajemnił czułość. Przylgnęła do niego mocno. Zamknął ją w swoich ramionach. W jej głowie była tylko jedna myśl: Andrzej. Trzymała jego twarz w dłoniach i nie pozwalała mu się odsunąć. Nieśpiesznie smakowała jego ust, cieszyła się bliskością, której pragnęła od zawsze. Nie przerywał, nie przyśpieszał. To była ta magiczna chwila, gdzie bez większych słów dawali sobie wzajemnie do zrozumienia, że są dla siebie najważniejsi. Podjęli wspólną decyzję o posiadaniu dziecka. Odsunęła się od niego i spojrzała w jego oczy – tak kochane i tak bardzo przez nią uwielbiane. Przytuliła się do niego mocno, a on pogładził jej włosy i ucałował w czoło. Z nadzieją, że najgorsze za nimi wdychał zapach jej perfum.
_________________
[1] Lauren Oliver
[2] Nicolas Sparks
[3] Video & Ania Wyszkoni – „Soft”
[4] Bolesław Prus
_________________
No dobrze, powiedzmy sobie szczerze, że coraz bliżej końca, coraz bliżej końca :). 
Jednak to opowiadanie jest dla mnie mega ważne i cieszę się, że wszystko w nim idzie tak jak powinno. 
Całusy  ;) 

4 komentarze:

  1. Komuś się obudził instynkt ojcowski. Oczywiście, że nie musiał wyskakiwać tak agresywnie. W końcu to faceci cierpią, kiedy im się powie: domyśl się. A tu proszę, to Inga miała się domyślać. Wystarczyło wprost pogadać.
    Oni by nie byli sobą, jakby się nie posprzeczali :P
    Będę jędzą: czekam na Facundo :D
    Pozdrawiam, twój MAZW :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O proszę Andrzejku, Andrzejki czyżbyś chciał dzidziusia? Jeśli tak to wystarczyło tylko porozmawiać, a nie od razu wszczynać kłótnie! Ale muszę go również zmartwić - w swoim nowym "imadżu" wcale nie jest już taki przystojny - bliżej mu to ruskiego alfonsa haha :D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ten rozdział :)
    Nie mogę się doczekać, kiedy okaże się, że Inga jest w ciąży :3.
    Tylko zastanawiam się dlaczego od dwóch tygodni nie ma nowego wpisu ?
    POZDRO ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://ja-ty-i-cos-jeszce.blogspot.com/…/2pierwsze-koty-za-…
    Kolejny tydzień za nami jak poradził sobie niebieskooki z pierwszym tańcem?
    Endrju w roli ojca broń cie panie boże :D

    OdpowiedzUsuń