sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział trzydziesty czwarty – Kochanie, nie jest ciebie trochę więcej?

„Będę tym który doprowadzi cie do domu” [1]
19 luty 2016 r.
Inga wpatrywała się w zdjęcia, które przyniósł jej przyjmujący. Nie chciała wierzyć, w to co jej powiedział. Andrzej się zmienił - powtarzała sobie to zdanie jak mantrę. Byli małżeństwem, kochał ją a ona kochała jego. Jednak na tych zdjęciach było też coś co niepokoiło ją. Poczuła ukłucie zazdrości w sercu. Wszystkie te dziewczyny były od niej młodsze. Nie wszystkie miały prowokacyjne pozy, może tylko kilka. Andrzej się uśmiechał. Już nie wiedziała, który raz z rzędu przegląda całą serię od początku. czuła, że powinna je wyrzucić do kosza nim wróci środkowy. Jednak coś ją powstrzymywało. Nie mogła przestać przekładać zdjęcia za zdjęciem. Ręce jej drżały. To wszystko ze strachu. Panicznego strachu, że to mogła być prawda. Chociaż próbowała nie dopuszczać do siebie tych myśli od czasu tej kłótni o fankę to cały czas w niej to siedziało. Sądziła nawet, że się tego pozbyła, a to tylko okazało się uśpione. Przejechała dłonią po włosach. Próbowała zebrać myśli. Nie mogła. Pojawiało się tyle sprzecznych, że nie wiedziała co robić. Czuła się kompletnie rozbita. Powinna mu wierzyć i ufać. Przecież starali się o dziecko. Mieli w przyszłości zostać rodzicami. Nie mogła uwierzyć w myśl, że Andrzej byłby na tyle cyniczny by jednocześnie kochać się z nią i podrywać następnego dnia jakieś fanki. To nie leżało w jego naturze. Znała go. Owszem czasami ją zaskakiwał, ale nigdy nie było możliwe poznanie drugiego człowieka na wylot. Mimo tej przeklętej pewności to jednak jej brak pewności co do samej siebie przeważał i paraliżował ją. Nie zniosłaby tego gdyby ją zostawił. Zbyt mocno go kochała by tak po prostu mógł zniknąć z jej życia. Nie umiała wyobrazić sobie swojej przyszłości bez niego obok. Był wszystkim co powodowało, że chciała wstawać kolejnego dnia do pracy i z niej wracać. To jemu chciała urodzić dziecko i z nim je wspólnie wychowywać. Patrzeć jak się z nim bawi, jak uczy je mówić, chodzi, jak wpaja mu najważniejsze wartości. Chciała tylko tego albo chciała aż tego.
Gdy strach zabiera cie w dół
Gdy wątpliwości biorą górę
Kiedy topisz się jak kamień
I nie możesz oddychać [1]
Oprzytomniała dopiero, gdy usłyszała szczęk otwieranych drzwi. Próbowała zebrać fotografie w kupkę i schować gdzieś, ale środkowy szybko pojawił się w kuchni. Wiedziała, że nie uniknie pytań o to skąd je ma. Próbowała uspokoić swoje emocje, które od kilku dni robiły z nią co tylko chciały. Nie mogła zrozumieć co się dzieje. Rano potrafiła płakać jak szalona, by wieczorem śmiać się do łez z dowcipu męża. Czuła się również permanentnie zmęczona. Mogła przesypiać większość dnia a i tak nie czułaby się wypoczęta w najmniejszym stopniu.
- Szybko wróciłeś - wydusiła i siliła się na spokojny ton. Chciała to rozegrać spokojnie i bez zbędnych emocji. Tego potrzebowała. Rozmowy. Niczego więcej, chociaż słowa Argentyńczyka cały czas żyły w jej głowie.
- Chciałem jak najszybciej być z tobą - podszedł do niej, by ją pocałować na powitanie. W oczy rzuciły mu się liczne fotografie. - Co tam masz?
- Sama nie wiem co to jest. Może mi wyjaśnisz?
- Ja? - zdumiony spojrzał najpierw na ukochaną, a potem na zdjęcia. Rozpoznał na każdym swoją postać w towarzystwie fanów. - O co tu chodzi? Mam to podpisać, czy jak?
- Facundo to przyniósł. Twierdzi, że nic się nie zmieniłeś.
- Och, Facundo? - poniósł głos. Nie mógł uwierzyć, że ten człowiek jeszcze sobie nie odpuścił. Sądził, że Conte zrozumiał kogo Inga wybrała i kim chce spędzić resztę życia. Nie mógł jej zabronić rozmowy z nim, ale sądził, że Inga ufa mu bardziej. - Myślałem, że skończyliśmy z nim i jego historyjkami.
- Tak. Był tu Conte. Nie wiem skąd ma te wszystkie zdjęcia.
- Wierzysz w te argentyńskie mrzonki?! Wierzysz mu?!
- A powinnam? I nie krzycz na mnie - spojrzała mu prosto w oczy. Wiedziała, że mówi prawdę. Mogła to wyczytać z jego spojrzenia, które było otwartą księga. Jednocześnie zauważyła, że środkowy jest wściekły, a to nie ułatwi załagodzenia kłótni, która się wywiązała.
- Nie. Ale gdybyś nie wierzyła, to byś mnie o to nawet nie spytała.
- Dziwisz mi się? Już raz to przerabialiśmy.
- Dlatego ci się dziwię. Wyjaśniliśmy to. Błagam cię, nie rozpętuj od nowa awantury o fanki - jęknął zrezygnowany.
Nie chciał wierzyć, że ona znowu mogłaby zacząć go o coś podejrzewać. Kochał ją. Nigdy nie pomyślał o zdradzie. Dla wielu kolegów, którzy mieli zupełnie różne podejście do związków niż on to było coś niezrozumiałego. Jak można przez tyle lat kochać jedną i tą samą kobietę? Jak można dalej chcieć uprawiać z nią seks i nie odczuwać chęci sprawdzenia jakby było z kimś innym? On nie rozumiał ich, a oni jego. Andrzej Wrona już znalazł odpowiednią kobietę i nie zamierzał zmieniać nagle swojego zdania. Kochał Ingę.
- Jeszcze niczego nie rozpętałam. Mam te zdjęcia może od półgodziny i bardzo przekonującą przemowę Conte, która nakreśla co robisz po treningach... Próbowałam to wszystko sobie jakoś ułożyć.
- Powiedziałby ci wszystko, byleby z tobą być. Jestem rozpoznawalny, nie odpowiadam za zachowanie wszystkich fanów.
- Sama już nie wiem co o tym myśleć...
- Nie zdradziłem cię. Nie flirtowałem. Po prostu nie umiem ich odepchnąć, odprawić z kwitkiem.
- Ze mną nie masz takich problemów po przegranym meczu - uśmiechnęła się gorzko.
Zawsze po meczu przegranym meczu odpychał ją. Nie mogła zrozumieć dlaczego. Chciała mu towarzyszyć nawet kiedy przegrywa, ale on wtedy odgradzał się od niej. Jakby była z nim tylko z powodu zwycięstw, a nie dlatego, że go kocha. Bolało, bo dla kibiców zawsze miał wtedy czas. Czuła się wtedy jak ktoś gorszy i mniej warty jego uwagi.
- Inga - złapał ją za rękę. - Nie chcę wtedy wyładowywać na tobie złości, tylko dlatego.
- Jasne. To w końcu się zdecyduj czy mam brać jakikolwiek udział w twoim życiu zawodowym czy kompletnie to sobie odpuścić. Jak w poprzednim sezonie mnie potrzebowałeś byłam na każde skinienie palca. I tak samo grzecznie odchodziłam gdy mnie spławiałeś. Zdecyduj się, bo na razie widzę że fani są święci w każdej postaci...
- Nie są święci. To ty się zdecyduj, czy mi wierzysz, czy wolisz, żeby Conte mącił ci w głowie. Chcesz być ze mną czy nie? - spytał i nie czekając na odpowiedź ruszył do sypialni, zamykając za sobą drzwi.
Inga, schowała twarz w dłoniach. Była zła na siebie i tylko na siebie. Powinna od razu wyrzucić Conte z domu razem ze zdjęciami. Zebrała fotografie i powoli każdą z nich przedzierała na pół ze szwajcarską precyzją. Nie mogła uwierzyć, że jak na kilku miesięczne małżeństwo mają za sobą już dwie kłótnie. Sądziła, że wszystko się już uspokoiło. Wstała z krzesła i wyrzuciła podarte zdjęcia do kosza. Tam było ich miejsce od samego początku. Chciało jej się płakać. Tak łatwo ostatnimi czasy ulegała własnym emocjom, że nie poznawała sama siebie. Jeszcze chwilę temu była gotowa wydrapać mu oczy, a teraz chciała tylko płakać. Czuła się paskudnie. Nie powinna go podejrzewać o zdradę. Nigdy nie dał jej jasnego powodu by mu mogła nie ufać. Zawsze wiedziała co robi i z kim jest. Sam jej to mówił, chociaż ona nigdy tego od niego nie wymagała. Niepewnym krokiem skierowała się do sypialni. Delikatnie zapukała, ale odpowiedziała jej głucha cisza. Z drżącym sercem nacisnęła klamkę i weszła do środka.
Kiedy łzy przejmują kontrole
Gdy demony wychodzą
Nie będziesz wtedy sama
Masz mnie [1]
Andrzej stał przy oknie i opierał dłonie na parapecie. Wpatrywał się w jakiś punkt za oknem. Był na nią wściekły. Nie wiedział ile razy miał ją już zapewniać o swojej wierności. To było ponad jego siły. Nie rozumiał czemu ona mu nie ufa. Nie dał jej podstaw do tego. Nigdy w życiu nie obejrzał się z żadną fanką czy inną kobietą. Liczyła się tylko ona. Autografy musiał rozdawać po meczach, to była część jego pracy. Dla wielu ludzi to było spełnienie marzeń, poczucie się przez chwilę kimś ważnym. Każde jej słowo, które mówiło o jego niewierności raniło go. Było jak mała szpilka, która wbijała się w jego serce. Mimo to każdego dnia budził się tylko po ty by zobaczyć jej uśmiech, by przekonać się czy może kochać ją jeszcze mocniej niż minionego wieczora. I kochał ją. Każdego dnia mocniej i mocniej, bardziej i bardziej. Nie miał czasami słów, które pomogłyby mu to wszystko opisać, wyrazić. Usłyszał jak otwiera drzwi. Nie chciał z nią rozmawiać, więc udawał, że jej nie słyszy. Nie chciał powiedzieć jej jakiegoś przykrego słowa. Potrzebował się uspokoić. Podeszła do niego i przytuliła się do jego pleców. Nie odepchnął jej, ale również nie dotknął jej dłoni. Nie mógł. Czuł się zbyt mocno zraniony by tak po prostu przejść do porządku dziennego.
- Przepraszam. Nie powinnam go słuchać - dotknęła wargami jego ciała osłoniętego koszulką.
- Nie powinnaś - drgnął lekko. Jej dotyk zawsze tak na niego działa. Drżał i oczekiwał więcej.
- Tylko czasami zbyt mocno się boję, że mnie zostawisz i próbuję to jakoś uciszyć i sądziłam nawet, że już mi się udało.
- Dlatego mam deja vu. To przykre, że nie jesteś pewna naszego związku.
(...) żeby uczucie trwało, trzeba zgodzić się na niepewność, wypłynąć na niebezpieczne wody, tam gdzie posuwa się do przodu tylko ten, kto ufa, odpoczywać unosząc się na zmiennych falach zwątpienia, znużenia, spokoju, ale nigdy nie zbaczać z kursu. [2]
- Spróbuj postawić się w mojej sytuacji.
- Wystarczy mi, że ciągle słyszę, że cię zostawię dla innej. Dość krzywdzące - napiął mięśnie.
- Nie chcę cię krzywdzić. Przepraszam, naprawdę przepraszam. - Odruchowo przytuliła się do niego mocniej. Nie chciała by ją odepchnął od siebie. Nie zniosłaby tego. Poczuła, że znowu wracają do punktu sprzed roku, gdy najłatwiej było się pokłócić niż porozmawiać, a to wszystko z jej winy. - Nie chcę cię stracić.
- Wtedy też się pokłóciliśmy i pogodziliśmy. Jaką mam pewność, że to ostatni raz? - obejrzał się na nią. Stała z zamkniętymi oczami. Policzek miała przytulony do jego pleców. Wystraszył się, ale tego jak źle wygląda. Blada cera, cienie pod oczami. Owszem ostatnio przybrała trochę na wadzę, bo zauważył, że jej piersi trochę się powiększyły, ale nie wiedział co się z nią dzieje. Była gorzej niż nieznośna.
- Wiesz, że nie mogę ci dać tej gwarancji, ale mogę ci obiecać, że będę starała się by nic takiego już nie miało miejsca. - Wystraszyła się jego słów. Brzmiały tak jakby rozważał rozstanie. Jej najgorszy koszmar właśnie się spełniał. Zastanawiał się nad odejściem. Nie mogła tego znieść. Nie mogła mu na to pozwolić. Poczuła jak traci grunt pod nogami, jak zaczyna się rozpadać. Ostatkiem silnej woli trzymała się myśli by go zatrzymać, bo tylko z nim to wszystko ma sens.
- Naprawdę już nie wiem, jak ci pomóc się pozbyć tego lęku. Nie powinnaś z nim żyć cały czas.
- To jest we mnie i nic z tym nie zrobisz. Naprawdę przepraszam.
- Tak się nie da funkcjonować. Nie możesz drżeć za każdym razem, gdy któraś mnie przytuli, poprosi o zdjęcie albo zacznie rozmowę.
- Już było nawet dobrze i dawałam sobie radę z tym wszystkim, ale... przyszedł Conte i wszystko się posypało. Nie zostawiaj mnie, proszę.
- Nie zostawię cię, jeśli w końcu chociaż trochę we mnie uwierzysz. Odsuwałem cię, owszem, ale dzięki temu nie krzyczałem na ciebie ani nie raniłem w inny sposób.
- Wiem, Andrzej, że robiłeś tak tylko dlatego żeby nie wywiązała się awantura. Wiem. Jest mi głupio i wstyd, za to co przed chwilą miało miejsce.
- Nienawidzę takich sytuacji. Nienawidzę naszych kłótni - mruknął.
Połóż głowę na moim sercu
I swój ból na moich ramionach
Skieruj swoją drogę do moich ramion
Bo masz mnie [1]
- Też nie lubię tych momentów, ale cały czas cię kocham.
- Ja ciebie też, ale jeśli jeszcze raz usłyszę o mądrościach Facundo, to pójdę i obiję mu twarz!
Będę tym który doprowadzi cie do domu
Będę jedynym źródłem ciepła
Zabiorę cię do wyjścia z burzy
Gdy nie możesz stać, stanę dla ciebie [1]
- Nie będę ci powstrzymywać, ale ten raz pozwól mnie jutro z nim po meczu porozmawiać. Jeśli to do niego nie dotrze to droga wolna. Przytulisz mnie?
- Jasne, skarbie - odwrócił się i rozwarł ramiona. - Byłyby świetne zdjęcia i artykuły w gazecie.
- Żadnych zdjęć i artykułów. I jak mi Conte przyjdzie do mieszkania to zrzucę go ze schodów, słowo! - wtuliła się w niego. Odetchnęła z ulgą, gdy zamknął ją w swoich bezpiecznych ramionach. Nic więcej się nie liczył. Jej serce krzyczało z radości, że jej nie zostawił.
- Co ma biedny poradzić, że zakochał się w najpiękniejszej Polce - uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze, że mam już męża i to najwspanialszego na świecie - również się uśmiechnęła.
- Oczywiście – pocałował ją w usta.
Nie protestowała. Odetchnęła z ulgą. Przez chwilę bała się, że ją zostawi. Nie zniosłaby tego, a nawet gdyby się rozeszli nigdy nie byłaby z Conte. Nie po tym jak przez niego prawie straciła środkowego. W myślach obiecała sobie, że po jutrzejszym meczu poważnie porozmawia z Facundo. Nie mogła pozwolić by kolejny raz próbował ich rozdzielić. To się musiało skończyć. Andrzej był najważniejszą osobą w jej życiu i ten paniczny strach podczas tej rozmowy, że on wyjdzie z tego powodu, że mu nie ufa sprawił, że szybko zweryfikowała swoje myślenie. Musiała odsunąć ten lęk, schować go głęboko w sobie i nie pozwolić by kiedykolwiek się obudził, a nawet jeśli kiedyś miał zamiar znowu wyjść to porozmawiać z nim o tym spokojnie i bez nerwów. Poprosić by zapewnił ją, że nic takiego nie miało miejsca. Miała nadzieję, że wtedy ją zrozumie i uspokoi, że nie poczuje się zraniony. Jego bliskość była najwspanialszym prezentem jaki mogła dostać od losu. On i jego miłość. Wiedziała, że podoba się wielu kobietom, ale musiała w końcu uwierzyć, że on wybrał ją i żadna inna go nie interesuje. I gdy tak sali w swoich ramionach, delektowali się smakiem swoich ust czuli się najszczęśliwszymi osobami na świecie, bo byli trzymani przez największy skarb jaki mogli dostać od życia, przez ludzi, których wybrały ich serca.
Czasami mnogość dni
I Różnorodność chwil
Nam nie pozwala być
Lecz to jest to miejsce
A gdy zwątpienie masz
Znów popatrz w moją twarz
Ona odpowie ci [3]
- Co do tych przegranych spotkań… - zaczęła niepewnie. – Wiesz dobrze, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie jestem z tobą tylko gdy wygrywasz czy zdobywasz medale. Nie chcę żebyś tak o mnie myślał.
- Dobrze, będę płakał w twoje ramię - uśmiechnął się, ale pod przykrywką tego żartu dostrzegła u niego wdzięczność. Wiedział to, ale miał świadomość, że ona nie zawsze rozumie jego sportową złość. Postanowił jednak coś zmienić i uwodnić jej, że nawet wtedy są razem. - Nie żebym się znał na takich rzeczach, ale... Kochanie, nie jest ciebie trochę więcej?
- Andrzej! - Krzyknęła oburzona i odsunęła się od niego. - Nagle zaczęło ci przeszkadzać, że przybrałam kilogram czy dwa? - Fuknęła i mroziła go spojrzeniem. Nie mogła uwierzyć, że zwrócił na coś takiego uwagę skoro przez tyle lat podkreślał, że go to wcale nie interesuje. Owszem sama zauważyła również, że nie mogła zapiąć się w swoje ulubione spodnie, ale zganiała to na karb mało regularnego jedzenia i jego późnych pór.
- Skąd. Mam cię więcej do kochania - chciał ją objąć ponownie. Zauważył, że nadepnął na kruchy lód i wszystko zwiastowało, że teraz ona będzie na niego wściekła. W duchu jęknął zrezygnowany. Już się gubił w jej nastrojach.
- Zostaw mnie. Nigdy mi czegoś takiego nie wypominałeś. Nie wiedziałam, że po ślubie mam się trzymać określonej wagi.
- Tylko spytałem. Inga! Zawsze się trzymałaś jednej, więc teraz mnie to zdziwiło - próbował złagodzić jej gniew.
- Yhym.. Teraz... - Nie skomentowała tego dalej tylko poszła do kuchni, gdzie zaczęła sobie robić kolację. Zastanawiała się co się z nią dzieje. Jeszcze kilka minut temu była w cudownym nastrój, a teraz najchętniej wyrzuciłaby go z domu za jego uwagę. Z zawziętą miną kroiła warzywa na sałatkę, na którą miała ochotę cały dzień.
- Nie gniewaj się na mnie - stanął za nią. Miał wrażenie, że sytuacja obróciła się o sto osiemdziesiąt  stopni. Położył swoje dłonie na jej biodrach. - Nie podchodzę do tego, tak jak ty. Możesz przytyć sto kilogramów, a dalej będę cię kochał. Tylko wiesz, wtedy zaprowadzę cię do lekarza, żebyś mi nie umarła na zawał - mówił cicho do jej ucha, raz po raz drażniąc jej skórę brodą.
- Jeśli próbujesz się załapać na gotową kolację to niestety, ale ja dziś jem sałatkę, której ty nienawidzisz - powiedziała chłodnym tonem i mieszała warzywa w misce, a następnie doprawiała.  
- Naprawdę myślisz, że jestem powierzchowny - westchnął. - Możesz zjeść coś bardziej kalorycznego, bo potem to spalimy - mrugnął.
- Nic nie będziemy spalać. Ty grasz jutro mecz, a ja jestem padnięta po pracy. Zjem i idę spać. Może jak pośpię dłużej to w końcu się wyśpię.
- Kochanie, źle sypiasz? - zmartwił się. Faktycznie coś się musiało z nią dziać skoro nie wysypiała się. Niepokoiło go to. Była blada jak ściana, z cieniami pod oczami. Nie mógł objawów dopasować do żadnej choroby, ale jednocześnie z jej postawy biła radość i jakiś dziwny blask.
- Po prosu chodzę cały czas zmęczona. To pewnie z powodu pracy. Mamy nawał projektów - usiadła przy stole i zaczęła jeść. Gdy wzięła pierwszy kęs sałatki poczuła się zdecydowanie lepiej. Wszystkie nerwy odpuściły, a na nią spłynął spokój. Poczuła się głupio, że tak zareagowała na jego uwagę.
- Nie masz nikogo do pomocy?
- Dobrze wiesz, że płacone mam od zrealizowanego projektu, więc wszystko robię sama.
- A mogłem iść na studia, to bym ci pomógł - próbował ją rozweselić.
Najważniejsze w związku jest wzajemne wsparcie, życie ze sobą, a nie obok siebie. [4]
- Yhym... Nie wysiedziałbyś na studiach nawet semestru. Od kiedy cię znam to tylko siatkówka i siatkówka.
- Co ja zrobię, jak się zestarzeję?
- Nie wiem. Coś wymyślisz. - Przeciągnęła się lekko i poklepała go po ramieniu. - Jak się skończy ten szał w pracy to wezmę kilka dni wolnego żeby odpocząć.
- I wtedy pospalamy kalorie? - poruszył brwiami.
- Matko! Andrzej! Co z tobą? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Kocham cię? - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Może powinnam cię dać na jakiś odwyk czy coś? Skoro nawet moje wolne kojarzy ci się tylko z jednym - pokręciła zrezygnowana głową.
- Odwyk? Twoje wolne kojarzy mi się w mnóstwem wspólnych chwil.
- Wspólne chwile? Ale to jak będziesz grał na wyjeździe? Przecież ty będziesz w tym czasie grał mecze, skarbie - popatrzyła na niego jak na małe dziecko, któremu tłumaczy się dlaczego nie dostanie wymarzonej zabawki.
-Dlaczego od razu pozbawiasz człowieka radości? - mruknął. - Możesz jechać ze mną. Poza meczem i tak będziemy mieć dużo czasu dla siebie.
- Mecze, treningi, odprawy... Może nie znam się na tych wszystkich waszych założeniach, ale wiem, że przed meczem macie mało czasu. Wolę na ciebie czekać w domu. Jeśli nie zauważyłeś to od kilku lat mieszkamy ze sobą - powiedziała z uśmiechem.
- Kochanie – przysunął krzesło na którym siedział bliżej ukochanej i przytulił ją. - Wiem, że to marne pocieszenie, ale z wiekiem będę miał coraz mniej zajęć i spokojnie zestarzejemy się razem, co?
- Razem. Zgoda. A teraz pozwól swojej żonie pójść spać i jutro jak będziesz się wybierał rano do klubu to postaraj się zachowywać ciszej niż słoń w składzie porcelany, dobrze?
- Dla ciebie zawsze. Czyli nie życzysz sobie śniadanka do łóżka?
- Nie. Jutro jest sobota, więc wstanę jak się wyśpię albo jak już będę musiała naszykować się do wyjścia na twój mecz.
- Dobrze. Żebyś tylko się nie rozchorowała.
- To tylko zmęczenie - musnęła wargami jego policzek. - Zrób sobie jakąś kolację, obejrzyj jakiś film czy coś. Ja idę spać. Matko, a dopiero dziewiętnasta. Dobranoc.
Dziś to właśnie ty patrzysz na moją twarz
I dobrze wiesz to , kim jestem
Blask minionych dni
Światło minionych lat
Rozświetla dziś nasz przestrzeń [4]
Zniknęła za drzwiami sypialni. Uśmiechnął się lekko. Kochał tę zazdrosną Ingę, ale brak wiary w niego trochę go ranił. Musiała w końcu to opanować, bo inaczej doszli by do punktu, w którym nie udałoby im się uratować swojego związku. W kuchni posprzątał po kolacji Ingi, bo ona zapomniała. Zdarzyło się to jej kolejny raz. Coraz bardziej go to niepokoiło. Postanowił poważnie z nią porozmawiać żeby poszła do lekarza i zrobiła konieczne badania. Przygotował sobie coś do zjedzenia i usiadł w salonie, gdzie włączył telewizor. Podobało mu się życie, które prowadzili od ślubu. Było praktycznie takie samo jak przed, ale dla niego coś się zmieniło. Przede wszystkim nikt nie patrzył na nich krytycznie, że mieszkają wspólnie i nie są małżeństwem. Na dodatek przestali też mieć jakieś tajemnice w rozmowach. Inga stała się bardziej otwarta, częściej planowali wspólną przyszłość. Nie żałował ani jednej decyzji jaką podjął w związku z Ingą, bo to one doprowadziły ich do tego miejsca w którym są.
Problemem pozostawał jednak Conte, który nie pozwalał im cieszyć się w pełnym szczęściem. Cały czas szukał kontaktu z Ingą i próbował ją przekonywać, że Andrzej nie jest jej wart. Nie mógł zrozumieć, że ona już podjęła decyzję, z kim spędzi resztę życia. Czuł się zazdrosny. Miał wewnętrzny lęk, że ona w końcu ucieknie gdzieś z Facundo i go zostawi. Nie umiałby sobie z tym poradzić. Jego życie bez tej niskiej brunetki nie miało większego sensu. Kochał ją i tylko z nią chciał spędzić resztę życia. Rozumiała jego pracę, nie robiła wyrzutów, gdy wracał zmęczony. Wystarczyło jej wtedy, że mogła się do niego przytulić. Posprzątał po sobie i wszedł do sypialni, w której panowała ciemność. Podszedł do lampki, która stała po jego stronie łóżka i zapalił ją. Inga spała, odwrócona w stronę okna. Uśmiechnął się. Wziął potrzebne rzeczy i udał się do łazienki, z której wrócił po dwudziestu minutach. Był zaskoczony, że nie obudziło jej palące się światło. Zazwyczaj miała bardzo lekki sen i budził ją najdrobniejszy ruch, który nie był czymś normalnym, czyli otwieranie szafy, gotowanie czy też telewizor z salonu. Położył się obok niej i musnął wargami jej policzek, ale nawet na to nie zareagowała co go zaniepokoiło kolejny raz, bo zawsze była wrażliwa, gdy dotykał jej przez sen. Zgasił światło i objął ją ramieniem. Martwił się o nią i nie wiedział co zrobić by poczuła się lepiej pod każdym względem.
______________________________
[1]  Gavin DeGraw – “You Got Me”
[2] Éric-Emmanuel Schmitt
[3] Łzy – “Jesteś powietrzem”
[4] Ewa Bagłaj 
______________________________
Piątki są tak okropnymi dniami, że jak nie zaplanuję postu wcześniej to najzwyczajniej w świecie zapomnę go dodać po powrocie do domu. No, ale taka sytuacja nie będzie trwała wiecznie. Przepraszam, że mnie nie było prawie miesiąc. Postaram się, aby kolejny post był bardziej regularny. 
Całusy :*

6 komentarzy:

  1. A moze i jest :) aczkolwiek mój mózg podrzuca już swoja teorię na temat tego "bycia trochę więcej" :D
    Conte leź do dupy a nie do Ingi! Czy ten pajac nie rozumie słowa "nie"? Zrzucenie ze schodów? Jak najbardziej :D
    Zapraszam do mnie po długaśnej przerwie :)
    Buźki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze, że Inga z Andrzejkiem sobie wszystko wyjaśnili! A Conte bardzo mi się nie podoba! Jego brudne zagrywki w końcu same się na nim zemszą! Jak Andrzejek na jakimś treningu mu zaatakuje piłkę to żeby w szpitalu nie wylądował! Chociaż znając temperament Wronki to wszystko możliwe! :D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, dzięki tobie mam nową piosenkę na playliście ;) Tak, Facundo :D jak go nie było, tak teraz wpadł z rewelacją :P żal mi go, bo został odrobinę Don Kichotem. Andrzej i Inga się tak łatwo nie rozstaną. Niech nasz argentyński kolega poszuka sobie jakiejś innej uroczej Polki i będzie szczęśliwy. Mogę zaoferować kandydaturę xD
    Ok, kłótnia o fanki to nie mój ulubiony fragment. Popieram Andrzejka, Inga musi się pozbyć panicznego strachu, że go straci. Wystarczy zaufać i trochę jej ulży :) Na szczęście Wronka długo się nie umartwiał. Za to zapodał jednym z zakazanych tekstów hahaha oj lubi ryzyko, lubi :P dostało mu się nie źle, ale jakoś wierzę w jego dobre intencje. Jej objawy i zachowanie kojarzą mi się z małym Wronką w drodze :D
    Twój MAZW

    OdpowiedzUsuń
  4. Piątki piątakami jak tu wnioskuję iż mały wronka lub mała wroncia sie szykuje.... Oj Andrzej będzie szczęśliwy, już go widzę jak będzie latał dookoła Ingi byleby ona czegoś znowu sobie nie ubzdurała, bo ra jej zazdrość to już chyba moment krytyczny osiągnęła. A co do regularności postów nie powiem, że to wchodzenie co piątek, sprawdzanie czy coś jest czy nie, jest jakieś mega męczące, ale jednak jaloea rozczarowanie się pojawia, wiec może warto zmienić termin publikacji na inny dzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie z telefonu niest dobrą opcją za literówki przepraszam

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń