„ Nie mów nic po prostu
bądź, bądź tu” [1]
20 luty 2016 r.
Inga już dawno nie pamiętała żeby spała
tak dużo, długo i tak mocno. Nie słyszała nic, chociaż zazwyczaj była wrażliwa
na wiele odgłosów w nocy. Nie wiedziała nawet kiedy Andrzej wstał i wyszedł do
klubu na poranny rozruch i lekki trening. Przetarła powieki i usiadła na łóżku.
Zerknęła na tarczę zegara i sama była w szoku. Było grubo po dziesiątej. Spała
ponad piętnaście godzin. Nie czuła się do końca wyspana, ale było zdecydowanie
lepiej niż w ciągu ostatnich kilku dni. Wstała z łóżka i od razu poszła pod
prysznic. Odświeżona wpadła na pomysł zrobienia ulubionego ciasta Andrzeja.
Chciała mu jakoś wynagrodzić wczorajsze podejrzenia. W kuchni sprawdziła czy ma
wszystkie potrzebne składniki i zaczęła robić przysmak męża. W myślach
przygotowywała sobie to co powie Conte. Nie odpuściła sobie tego pomysłu. Była
zdecydowana, żeby powiedzieć mu raz a dobrze, ze jego gierki nie dadzą nic
więcej tylko doprowadzą, że ona go znienawidzi. Nie chciała tracić przyjaciela,
bo tak go właśnie traktowała. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, mogli
swobodnie rozmawiać po hiszpańsku, ale ona nic do niego nie czuła. Nie kochała
go, nigdy mu nic nie obiecywała. Gdy włożyła ciasto do pieca poszła się
szykować. Musiała jakoś wyglądać na meczu. Przebrała się w swoje trochę
luźniejsze spodnie, które okazały się na nią teraz dobre i dopasowane.
Przeraziła się, bo to oznaczało, że faktycznie przybrała na wadze. W związku z
tym ubrała luźniejszą bluzkę. Próbowała dopasować do siebie wszelkie symptomy
jakie miała, ale nie mogła. Nic nie pasowało do żadnej konkretnej choroby.
Nagle coś zaświtało w jej głowie. Próbowała to wszystko sobie ułożyć, ale z
nadmiaru emocji zakręciło się jej w głowie. Złapała się szafy by nie upaść.
Drżącymi dłońmi dokończyła szykowanie i wyjęła gotowe ciasto z piekarnika.
Wyszła z domu i skierowała się w stronę hali. Cały czas próbowała się uspokoić.
Musiała zachować zimną krew i upewnić się czy dobrze podejrzewa, a dopiero
potem niepokoić środkowego.
Mecz z nową ekipą Wojtka
Włodarczyka okazał się bardzo wyrównany, ale ostatecznie Skra wygrała go w
trzech setach. Pomachała Andrzejowi, który podpisywał jakieś zdjęcia.
Postanowiła, że przede wszystkim nie będzie patrzyła na to jak spędza czas z
kibicami. W ten sposób mogła ograniczyć działanie swojej fantazji, a dodatkowo
okazać mu zaufanie. Z hali wyszła w towarzystwie Arka i Oliwiera. Z uśmiechem
przyglądała się jak chłopcy obrzucają się śniegiem. W końcu zawodnicy zaczęli
wychodzić z budynku. Pierwsze kogo próbowała znaleźć Inga to Facundo. Najpierw
musiała z nim wyjaśnić całą sprawę, a dopiero potem wrócić z środkowym do domu.
Na jej widok przyjmujący
uśmiechnął się. Był pewny, że uwierzyła mu i zostawi Wronę. Jednak gdy znalazła
się bliżej zrozumiał swój błąd. Z jej zielonych oczu bił chłód. Odciągnęła go
na bok, a na poszedł za nią grzecznie. Miał jeszcze nadzieję, że źle odczytuje
jej zachowanie. Jednak gdy padły pierwsze słowa z jej ust już wiedział, że nic
nie zyskał, ale stracił.
- Trzymaj się ode mnie i od
Andrzeja z daleka – wycedziła wściekła przez zęby.
- Widzę, że jednak przekonał
cię do swoich racji.
- Nie musiał. Wierzę mu i
jest moim mężem. Nie próbuj nas rozdzielać. Próbowałam załatwić to delikatnie,
ale z tobą sie nie da. Nie zbliżaj się do mnie, nie próbuj rozmawiać. Nie chcę
cię widzieć dopóki nie zrozumiesz, że ty i ja to przegrana sprawa - powiedziała
chłodno Inga. Czuła na sobie spojrzenie środkowego.
- Rozumiem. Wierność jest
kolejną twoją zaletą.
- Do jasnej cholery Facundo,
co jest z tobą nie tak? On też mi jest wierny.
- Nie wnikam w to już, skoro
nic tym nie wskóram.
- Mądra decyzja. Jeśli
zrobisz jeszcze raz cokolwiek by nas rozdzielić to nie będę powstrzymywała
Andrzeja od rozmowy z tobą. Zastanów się czy chcesz w ten sposób rozpieprzyć
zespół - rzuciła Inga i podeszła do środkowego. - Możemy już iść.
Wiem
nie będę czekał już
bo
Ty serce otworzyłaś mi.
Nie
mów nic po prostu bądź, bądź tu.
Tu
gdzie splątał się nasz los, gdy już nie wierzyłem, że to Ty
To
Ty serce otworzyłaś mi. [1]
- Co mu powiedziałaś?
- Że nie chce mieć z nim nic
wspólnego dopóki nie zrozumie, że nic nas nie rozdzieli, a jeśli dalej będzie
się zachowywał tak to już nie będę dłużej ciebie powstrzymywać od zareagowania
- splotła ich palce i uśmiechnęła się do niego.
Spacerkiem wracali do
bełchatowskiego mieszkania. Nie zamienili ze sobą zbyt wielu słów. Inga czuła
się dziwnie. Miała wrażenie, że wczorajsza kłótnia postawiła między nimi pewną
ścianę. Niby wszystko było dobrze, ale gdy chciała coś powiedzieć wycofywała
się. Zrozumiała, że nie może tak być, że podejrzewa go ciągle o zdradę. Musiała
w końcu uwierzyć w siebie. Mogła to osiągnąć albo chodząc na jego mecze i
próbować się niczym nie przejmować, albo przestać pojawiać się w halach, ale
wtedy by go tylko zraniła. Postanowiła więc walczyć ze swoją słabością, musiała
to zrobić dla siebie ale i dla nich. Przecież chcieli być rodziną, starali się
o dziecko, a bez zaufania długo to wszystko nie miało prawa trwać. Zerknęła na
męża. Też o czymś myślał. Chciała coś powiedzieć, ale wycofała się. W pewnym
momencie zauważyła kroczącą chodnikiem kilkuletnią dziewczynkę. Uśmiechnęła się
do dziecka. Sądziła, że Andrzej też ją widzi i zamierza ją wyminąć, bo mała
ewidentnie zainteresowana była bardziej wystawą pełną zabawek, którą mijała.
Dopiero po chwili zrozumiała, że środkowy nawet nie zwracał uwagi na to kogo
mija i w ostatniej chwili odciągnęła go na bok. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Mam nadzieję, że gdy już my
zostaniemy rodzicami to będziesz bardziej uważał na swoje dziecko - powiedziała
i próbowała się nie roześmiać na widok jego miny.
- Ale jakie dziecko? O co ci chodzi?
- zmarszczył brwi.
- Przed chwilą stratowałbyś
małą dziewczynkę, gdybym cię nie odciągnęła na bok. Dlatego pytam czy na nasze
dziecko będziesz bardziej uważał?
- Serio? - obejrzał się za
siebie. - Musiałem się zamyślić. To chyba jasne, że będę ostrożniejszy.
- Ulżyło mi. O czym tak
intensywnie myślisz?
- O nas, o podchodach
Facundo...
- I do czego doszedłeś? -
spięła lekko wszystkie mięśnie. Imię przyjmującego wywołało u niej niepokój.
Nie chciała do tego wracać, ale nie mogła wymagać żeby on nagle zapomniał o tej
wczorajszej scenie. Musiała być cierpliwa.
- Że chciałbym, żeby to w
końcu się skończyło, bo ile razy musiałem cię przekonywać o swojej wierności?
To męczące.
- Wiem, że zawiniłam.
Przepraszam.
- Bałem się, że cię przekona
i zamiast go wyzwać, to z nim odejdziesz - mruknął.
Chociaż
nie czytam z ust, to z daleka już wiem, że te słowa są do mnie.
Już
dociera Twój głos, serce rysuje Cię przede mną.
Chociaż
znam już ten stan, nigdy nie byłem tak wysoko.
Dziś
na nowo Cię mam , spełnił się życia plan to Ty. [1]
- Andrzej! - stanęła w
miejscu, a on odwrócił się w jej stronę. – Nawet jeśli uwierzyłabym Facundo i
rozstalibyśmy się, to nigdy nie byłabym z Conte. Musisz wiedzieć, że nigdy bym
z nim nie była. Nie umiałabym być z kimś kto doprowadził do naszego rozstania -
patrzyła na niego poważnie. Próbowała wyczytać cokolwiek z jego twarzy, ale
potrafiła. Chciała żeby cokolwiek powiedział, a nie tasakową ją wzrokiem.
- Dlatego dzisiaj mi ulżyło.
Wybacz, czasem miewam głupie myśli. Mógłby w końcu sobie kogoś znaleźć.
- Długo będziesz się jeszcze
gniewał na swoją żonę? Czy mam sięgnąć po argumenty kulinarne i powiedzieć, że
w kuchni czeka na ciebie twoja ulubiona szarlotka? - spytała z uśmiechem. Lubił,
kiedy patrzyła na niego z tym pozytywnym wyrazem twarzy. Zbliżył się do niej.
Poczuła jego ciepły oddech na swojej twarzy.
- Nie gniewam się na ciebie.
Po prostu muszę uspokoić nerwy, a ty jak zwykle doskonale wiesz, czym mnie
ugłaskać - pogładził jej policzek. Przymknęła oczy pod wpływem jego dotyku.
- Mogę ci potem też pomóc się
zrelaksować - powiedziała i spojrzała na niego znacząco. Uśmiechnął się i
przysunął się do niej jeszcze bliżej.
- Proszę, wytaczasz coraz
silniejsze argumenty. I jak ja, mężczyzna puch marny, mam im się oprzeć? -
patrzył na nią z czułością.
- Czasami ci się zdarza -
mrugnęła do niego i splotła ich palce. Skierowali się w stronę bloku, gdzie
mieszkali. Czuła jego bliskość. Chciała by ją pocałował, objął.
- Chyba nie myślę wtedy
racjonalnie. Zresztą, przy tobie rzadko mi się to zdarza - wymruczał do ucha
ukochanej. Zapach jej perfum przyjemnie połaskotał jego nozdrza. Założył kosmyk
włosów za ucho Ingi i pogładził skórę kciukiem. Poczuł jak zadrżała. Uśmiechnął
się.
- Wiem - powiedziała i
otworzyła drzwi do ich mieszkania. Odczekała, aż środkowy zdejmie kurtkę i
wpiła się zachłannie w jego usta. Zaskoczony oparł się o drzwi. Nie przerywał
pocałunku.
- Czyżbyś znalazła na deser
coś lepszego niż szarlotka? - spytał przyciągając ją do siebie. Chciał spytać
się jej czy przekonała się do spalania kalorii, ale ugryzł się w język. Nie
zamierzał psuć jej nastroju.
- Zdecydowanie - przygryzła
delikatnie jego wargę.
- Mam nadzieję, że nie
planowałaś jej podawać na ciepło, bo chyba trochę sobie poczeka - szybko ją
podniósł i wziął na ręce.
- Nawet o tym nie pomyślałam
- musnęła kilka razy wargami jego szyję.
- Jedyne na co teraz mam
ochotę to twoje gorące serce.
- Jest całe twoje -
uśmiechnęła się.
- A twoje gorące ciało? -
potarł nosem po łuku jej szyi.
- Też - wymruczała mu do
ucha.
- Kiedy jestem przy tobie, to
czuję, że jestem we właściwym miejscu - odpowiedział, kiedy ułożył ją na łóżku
i natychmiast zaczął ją rozbierać. Mógł godzinami patrzeć na jej ciało. Nie
liczyło się to, że przytyła czy schudła. Była jego i tylko to się liczyło.
Odstawiła na bok jakiegoś Argentyńczyka i wybrała jego.
Zakochałam
się w magii słów, w tym, w jaki sposób mnie dotykał i co mówił, kiedy mnie
dotykał. Pociągnął mnie za sobą jak wiatr pociąga nasiona dmuchawca. Ja - bez
woli... On jak żywioł. [2]
- Chyba nigdy nie
przestaniesz na mnie działać w ten sposób - powiedziała, gdy zdjęła z niego
koszulkę, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Umięśnione ciało męża od kiedy
pamiętała działało na nią podniecająco. Wystarczyło tylko jego spojrzenie by
pragnęła jego dotyku.
- I oby tak zostało. Bo nie
wiem jak tobie, ale mi jest z tobą fantastycznie - tak po prostu zrobił jej
malinkę na dekolcie, a po chwili jej stanik opadł na prześcieradło.
- Zginiesz kiedyś z ręki
własnej żony za te malinki - westchnęła, gdy poczuła jego ręce na swoich
biodrach.
- Nie jesteśmy w liceum.
Żadna nauczycielka cię nie skontroluje - uśmiechnął się szeroko. Syknął, wyczuwając
jej dotyk za paskiem od jego spodni.
- Yhym, a potem muszę ubierać
golfy. Coś nie tak, kochanie? - spytała i posłała mu spojrzenie spod rzęs.
- Odgrywasz się - zmrużył
oczy.
- Może troszeczkę -
przytaknęła. - Gdybyś tylko wiedział co robisz z moimi myślami, gdy mnie
dotykasz - wyszeptała nim pocałowała go zachłannie. Ich języki walczyły o
dominację. Nie było miejsca na delikatność. Pragnęli siebie wzajemnie. Dłońmi
sunęli po swoich nagich ciałach.
- Wiem, to samo robisz z
moimi. Zaraz oszaleję.
Poddali się instynktom, w
myślach mieli tylko imię drugiej połówki. Resztę ich ciał wypełniało pożądanie
pomieszane z miłością i szczęściem. Czuła bliskość Andrzeja, ciepło jego ciała,
męskie dłonie na swoim ciele. Znowu pomyślała tylko o tym, że jeszcze wczoraj
gdyby tylko próbował się do niej zbliżyć to zaczęłaby na niego krzyczeć, a tego
wieczora czuła się spragniona jego dotyku, czułości, ust oraz bliskości. Nigdy
nie żałowała decyzji, że z nim jest. Pierwsza i jedyna wielka miłość okazała
się być najlepszym wyborem jaki mogło podjąć jej serce.
Otwórz
oczy, uwierz mi, to Ja.
Będę
wciąż przy Tobie stał, to Ja.
Zrobię
wszystko żebyś Ty, tak Ty
Serce
otworzyła mi. [1]
___________________
[1]
Volver – „To Ty”
[2]
Janusz Leon Wiśniewski
___________________
Postaram się być bardziej regularna. I może już w piątek kolejna nowość, albo w niedzielę. Zobaczę, jak mnie pochłoną święta.
Wesołych Świąt, moi mili, aby wszystko w życiu Wam się układało. Cieszcie się z małych rzeczy :) :*.
Nareszcie Inga rozprawiła się z Conte, może on wreszcie zrozumie, że jej szczęście jest przy Andrzeju i nic i nikt tego nie zniszczy. Bardzo fajnie, że między Wronami jest sielanka od czasu do czasu zakłócana bardziej emocjonującymi rozmowami.
OdpowiedzUsuńBrawa dla Ingi. Mam nadzieję, że w końcu Conte da im spokój. Ile można? Dziewczyna ułożyła sobie życie, a on nadal miesza między nimi. Bardzo dobrze zrobiła, że w ten sposób z nim porozmawiała. :) Najlepszy sposób na udobruchanie Andrzeja W. Szarlotka ! Chyba się domyślam jakie ma podejrzenia Inga... Czyżby niedługo pojawiła się na świcie mała Wronka! :D Trzymam kciuki! I mam nadzieję, że w ich życiu zapanuje w końcu spokój. :)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM !!!
Paulka
A coś mi się zdaję, że nawet teraz kiedy Inga dobitnie powiedziała Conte co sądzi o jego podchodach to ten mimo wszystko nie odpuści! Zachowuje się jak jakiś maniak, ma obsesje! Naprawdę!
OdpowiedzUsuńAle za to Andrzejek i Inga mają taką sielankę, że tak miło się o nich czyta! Zasłużyli na szczęście i mam nadzieję, że nagle nie uruchomisz jakiegoś zegara od bomby i nie będzie dużego bum, co? :D
Buźka :*
Popieram petycję, Facundo musi sobie kogoś znaleźć. Mogę przygarnąć i wykarmić, jak coś :P
OdpowiedzUsuńTylko dzięki temu, że Inga wyjaśniła tą sprawę, mogli znowu się do siebie zbliżyć. Myślę, że Andrzejowi przez to trochę ulżyło. Ponownie są czuli, uroczy i taaaaaacy szczęśliwi ;) dajcie tęczę, trzeba ja rozwinąć nad łóżkiem :P
Pozdrawiam, jędza MAZW