poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział trzydziesty piąty – Zdecydowane nie

Nie mów nic po prostu bądź, bądź tu” [1]
20 luty 2016 r.
Inga już dawno nie pamiętała żeby spała tak dużo, długo i tak mocno. Nie słyszała nic, chociaż zazwyczaj była wrażliwa na wiele odgłosów w nocy. Nie wiedziała nawet kiedy Andrzej wstał i wyszedł do klubu na poranny rozruch i lekki trening. Przetarła powieki i usiadła na łóżku. Zerknęła na tarczę zegara i sama była w szoku. Było grubo po dziesiątej. Spała ponad piętnaście godzin. Nie czuła się do końca wyspana, ale było zdecydowanie lepiej niż w ciągu ostatnich kilku dni. Wstała z łóżka i od razu poszła pod prysznic. Odświeżona wpadła na pomysł zrobienia ulubionego ciasta Andrzeja. Chciała mu jakoś wynagrodzić wczorajsze podejrzenia. W kuchni sprawdziła czy ma wszystkie potrzebne składniki i zaczęła robić przysmak męża. W myślach przygotowywała sobie to co powie Conte. Nie odpuściła sobie tego pomysłu. Była zdecydowana, żeby powiedzieć mu raz a dobrze, ze jego gierki nie dadzą nic więcej tylko doprowadzą, że ona go znienawidzi. Nie chciała tracić przyjaciela, bo tak go właśnie traktowała. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, mogli swobodnie rozmawiać po hiszpańsku, ale ona nic do niego nie czuła. Nie kochała go, nigdy mu nic nie obiecywała. Gdy włożyła ciasto do pieca poszła się szykować. Musiała jakoś wyglądać na meczu. Przebrała się w swoje trochę luźniejsze spodnie, które okazały się na nią teraz dobre i dopasowane. Przeraziła się, bo to oznaczało, że faktycznie przybrała na wadze. W związku z tym ubrała luźniejszą bluzkę. Próbowała dopasować do siebie wszelkie symptomy jakie miała, ale nie mogła. Nic nie pasowało do żadnej konkretnej choroby. Nagle coś zaświtało w jej głowie. Próbowała to wszystko sobie ułożyć, ale z nadmiaru emocji zakręciło się jej w głowie. Złapała się szafy by nie upaść. Drżącymi dłońmi dokończyła szykowanie i wyjęła gotowe ciasto z piekarnika. Wyszła z domu i skierowała się w stronę hali. Cały czas próbowała się uspokoić. Musiała zachować zimną krew i upewnić się czy dobrze podejrzewa, a dopiero potem niepokoić środkowego.
Mecz z nową ekipą Wojtka Włodarczyka okazał się bardzo wyrównany, ale ostatecznie Skra wygrała go w trzech setach. Pomachała Andrzejowi, który podpisywał jakieś zdjęcia. Postanowiła, że przede wszystkim nie będzie patrzyła na to jak spędza czas z kibicami. W ten sposób mogła ograniczyć działanie swojej fantazji, a dodatkowo okazać mu zaufanie. Z hali wyszła w towarzystwie Arka i Oliwiera. Z uśmiechem przyglądała się jak chłopcy obrzucają się śniegiem. W końcu zawodnicy zaczęli wychodzić z budynku. Pierwsze kogo próbowała znaleźć Inga to Facundo. Najpierw musiała z nim wyjaśnić całą sprawę, a dopiero potem wrócić z środkowym do domu.
Na jej widok przyjmujący uśmiechnął się. Był pewny, że uwierzyła mu i zostawi Wronę. Jednak gdy znalazła się bliżej zrozumiał swój błąd. Z jej zielonych oczu bił chłód. Odciągnęła go na bok, a na poszedł za nią grzecznie. Miał jeszcze nadzieję, że źle odczytuje jej zachowanie. Jednak gdy padły pierwsze słowa z jej ust już wiedział, że nic nie zyskał, ale stracił.
- Trzymaj się ode mnie i od Andrzeja z daleka – wycedziła wściekła przez zęby.
- Widzę, że jednak przekonał cię do swoich racji.
- Nie musiał. Wierzę mu i jest moim mężem. Nie próbuj nas rozdzielać. Próbowałam załatwić to delikatnie, ale z tobą sie nie da. Nie zbliżaj się do mnie, nie próbuj rozmawiać. Nie chcę cię widzieć dopóki nie zrozumiesz, że ty i ja to przegrana sprawa - powiedziała chłodno Inga. Czuła na sobie spojrzenie środkowego.  
- Rozumiem. Wierność jest kolejną twoją zaletą.
- Do jasnej cholery Facundo, co jest z tobą nie tak? On też mi jest wierny.
- Nie wnikam w to już, skoro nic tym nie wskóram.
- Mądra decyzja. Jeśli zrobisz jeszcze raz cokolwiek by nas rozdzielić to nie będę powstrzymywała Andrzeja od rozmowy z tobą. Zastanów się czy chcesz w ten sposób rozpieprzyć zespół - rzuciła Inga i podeszła do środkowego. - Możemy już iść.
Wiem nie będę czekał już
bo Ty serce otworzyłaś mi.
Nie mów nic po prostu bądź, bądź tu.
Tu gdzie splątał się nasz los, gdy już nie wierzyłem, że to Ty
To Ty serce otworzyłaś mi. [1]
- Co mu powiedziałaś?
- Że nie chce mieć z nim nic wspólnego dopóki nie zrozumie, że nic nas nie rozdzieli, a jeśli dalej będzie się zachowywał tak to już nie będę dłużej ciebie powstrzymywać od zareagowania - splotła ich palce i uśmiechnęła się do niego. 
Spacerkiem wracali do bełchatowskiego mieszkania. Nie zamienili ze sobą zbyt wielu słów. Inga czuła się dziwnie. Miała wrażenie, że wczorajsza kłótnia postawiła między nimi pewną ścianę. Niby wszystko było dobrze, ale gdy chciała coś powiedzieć wycofywała się. Zrozumiała, że nie może tak być, że podejrzewa go ciągle o zdradę. Musiała w końcu uwierzyć w siebie. Mogła to osiągnąć albo chodząc na jego mecze i próbować się niczym nie przejmować, albo przestać pojawiać się w halach, ale wtedy by go tylko zraniła. Postanowiła więc walczyć ze swoją słabością, musiała to zrobić dla siebie ale i dla nich. Przecież chcieli być rodziną, starali się o dziecko, a bez zaufania długo to wszystko nie miało prawa trwać. Zerknęła na męża. Też o czymś myślał. Chciała coś powiedzieć, ale wycofała się. W pewnym momencie zauważyła kroczącą chodnikiem kilkuletnią dziewczynkę. Uśmiechnęła się do dziecka. Sądziła, że Andrzej też ją widzi i zamierza ją wyminąć, bo mała ewidentnie zainteresowana była bardziej wystawą pełną zabawek, którą mijała. Dopiero po chwili zrozumiała, że środkowy nawet nie zwracał uwagi na to kogo mija i w ostatniej chwili odciągnęła go na bok. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Mam nadzieję, że gdy już my zostaniemy rodzicami to będziesz bardziej uważał na swoje dziecko - powiedziała i próbowała się nie roześmiać na widok jego miny.
- Ale jakie dziecko? O co ci chodzi? - zmarszczył brwi.
- Przed chwilą stratowałbyś małą dziewczynkę, gdybym cię nie odciągnęła na bok. Dlatego pytam czy na nasze dziecko będziesz bardziej uważał?
- Serio? - obejrzał się za siebie. - Musiałem się zamyślić. To chyba jasne, że będę ostrożniejszy.
- Ulżyło mi. O czym tak intensywnie myślisz?
- O nas, o podchodach Facundo...
- I do czego doszedłeś? - spięła lekko wszystkie mięśnie. Imię przyjmującego wywołało u niej niepokój. Nie chciała do tego wracać, ale nie mogła wymagać żeby on nagle zapomniał o tej wczorajszej scenie. Musiała być cierpliwa.
- Że chciałbym, żeby to w końcu się skończyło, bo ile razy musiałem cię przekonywać o swojej wierności? To męczące.
- Wiem, że zawiniłam. Przepraszam.
- Bałem się, że cię przekona i zamiast go wyzwać, to z nim odejdziesz - mruknął.
Chociaż nie czytam z ust, to z daleka już wiem, że te słowa są do mnie.
Już dociera Twój głos, serce rysuje Cię przede mną.
Chociaż znam już ten stan, nigdy nie byłem tak wysoko.
Dziś na nowo Cię mam , spełnił się życia plan to Ty. [1]
- Andrzej! - stanęła w miejscu, a on odwrócił się w jej stronę. – Nawet jeśli uwierzyłabym Facundo i rozstalibyśmy się, to nigdy nie byłabym z Conte. Musisz wiedzieć, że nigdy bym z nim nie była. Nie umiałabym być z kimś kto doprowadził do naszego rozstania - patrzyła na niego poważnie. Próbowała wyczytać cokolwiek z jego twarzy, ale potrafiła. Chciała żeby cokolwiek powiedział, a nie tasakową ją wzrokiem.
- Dlatego dzisiaj mi ulżyło. Wybacz, czasem miewam głupie myśli. Mógłby w końcu sobie kogoś znaleźć.
- Długo będziesz się jeszcze gniewał na swoją żonę? Czy mam sięgnąć po argumenty kulinarne i powiedzieć, że w kuchni czeka na ciebie twoja ulubiona szarlotka? - spytała z uśmiechem. Lubił, kiedy patrzyła na niego z tym pozytywnym wyrazem twarzy. Zbliżył się do niej. Poczuła jego ciepły oddech na swojej twarzy. 
- Nie gniewam się na ciebie. Po prostu muszę uspokoić nerwy, a ty jak zwykle doskonale wiesz, czym mnie ugłaskać - pogładził jej policzek. Przymknęła oczy pod wpływem jego dotyku.
- Mogę ci potem też pomóc się zrelaksować - powiedziała i spojrzała na niego znacząco. Uśmiechnął się i przysunął się do niej jeszcze bliżej.  
- Proszę, wytaczasz coraz silniejsze argumenty. I jak ja, mężczyzna puch marny, mam im się oprzeć? - patrzył na nią z czułością.
- Czasami ci się zdarza - mrugnęła do niego i splotła ich palce. Skierowali się w stronę bloku, gdzie mieszkali. Czuła jego bliskość. Chciała by ją pocałował, objął.
- Chyba nie myślę wtedy racjonalnie. Zresztą, przy tobie rzadko mi się to zdarza - wymruczał do ucha ukochanej. Zapach jej perfum przyjemnie połaskotał jego nozdrza. Założył kosmyk włosów za ucho Ingi i pogładził skórę kciukiem. Poczuł jak zadrżała. Uśmiechnął się.
- Wiem - powiedziała i otworzyła drzwi do ich mieszkania. Odczekała, aż środkowy zdejmie kurtkę i wpiła się zachłannie w jego usta. Zaskoczony oparł się o drzwi. Nie przerywał pocałunku.
- Czyżbyś znalazła na deser coś lepszego niż szarlotka? - spytał przyciągając ją do siebie. Chciał spytać się jej czy przekonała się do spalania kalorii, ale ugryzł się w język. Nie zamierzał psuć jej nastroju.
- Zdecydowanie - przygryzła delikatnie jego wargę.
- Mam nadzieję, że nie planowałaś jej podawać na ciepło, bo chyba trochę sobie poczeka - szybko ją podniósł i wziął na ręce.
- Nawet o tym nie pomyślałam - musnęła kilka razy wargami jego szyję.
- Jedyne na co teraz mam ochotę to twoje gorące serce.
- Jest całe twoje - uśmiechnęła się.
- A twoje gorące ciało? - potarł nosem po łuku jej szyi.
- Też - wymruczała mu do ucha.
- Kiedy jestem przy tobie, to czuję, że jestem we właściwym miejscu - odpowiedział, kiedy ułożył ją na łóżku i natychmiast zaczął ją rozbierać. Mógł godzinami patrzeć na jej ciało. Nie liczyło się to, że przytyła czy schudła. Była jego i tylko to się liczyło. Odstawiła na bok jakiegoś Argentyńczyka i wybrała jego.
Zakochałam się w magii słów, w tym, w jaki sposób mnie dotykał i co mówił, kiedy mnie dotykał. Pociągnął mnie za sobą jak wiatr pociąga nasiona dmuchawca. Ja - bez woli... On jak żywioł. [2]
- Chyba nigdy nie przestaniesz na mnie działać w ten sposób - powiedziała, gdy zdjęła z niego koszulkę, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Umięśnione ciało męża od kiedy pamiętała działało na nią podniecająco. Wystarczyło tylko jego spojrzenie by pragnęła jego dotyku.
- I oby tak zostało. Bo nie wiem jak tobie, ale mi jest z tobą fantastycznie - tak po prostu zrobił jej malinkę na dekolcie, a po chwili jej stanik opadł na prześcieradło.
- Zginiesz kiedyś z ręki własnej żony za te malinki - westchnęła, gdy poczuła jego ręce na swoich biodrach.
- Nie jesteśmy w liceum. Żadna nauczycielka cię nie skontroluje - uśmiechnął się szeroko. Syknął, wyczuwając jej dotyk za paskiem od jego spodni.
- Yhym, a potem muszę ubierać golfy. Coś nie tak, kochanie? - spytała i posłała mu spojrzenie spod rzęs.
- Odgrywasz się - zmrużył oczy.
- Może troszeczkę - przytaknęła. - Gdybyś tylko wiedział co robisz z moimi myślami, gdy mnie dotykasz - wyszeptała nim pocałowała go zachłannie. Ich języki walczyły o dominację. Nie było miejsca na delikatność. Pragnęli siebie wzajemnie. Dłońmi sunęli po swoich nagich ciałach.
- Wiem, to samo robisz z moimi. Zaraz oszaleję.
Poddali się instynktom, w myślach mieli tylko imię drugiej połówki. Resztę ich ciał wypełniało pożądanie pomieszane z miłością i szczęściem. Czuła bliskość Andrzeja, ciepło jego ciała, męskie dłonie na swoim ciele. Znowu pomyślała tylko o tym, że jeszcze wczoraj gdyby tylko próbował się do niej zbliżyć to zaczęłaby na niego krzyczeć, a tego wieczora czuła się spragniona jego dotyku, czułości, ust oraz bliskości. Nigdy nie żałowała decyzji, że z nim jest. Pierwsza i jedyna wielka miłość okazała się być najlepszym wyborem jaki mogło podjąć jej serce.
Otwórz oczy, uwierz mi, to Ja.
Będę wciąż przy Tobie stał, to Ja.
Zrobię wszystko żebyś Ty, tak Ty
Serce otworzyła mi. [1]
___________________
[1] Volver – „To Ty”

[2] Janusz Leon Wiśniewski
___________________
Postaram się być bardziej regularna. I może już w piątek kolejna nowość, albo w niedzielę. Zobaczę, jak mnie pochłoną święta. 
Wesołych Świąt, moi mili, aby wszystko w życiu Wam się układało. Cieszcie się z małych rzeczy :) :*. 

4 komentarze:

  1. Nareszcie Inga rozprawiła się z Conte, może on wreszcie zrozumie, że jej szczęście jest przy Andrzeju i nic i nikt tego nie zniszczy. Bardzo fajnie, że między Wronami jest sielanka od czasu do czasu zakłócana bardziej emocjonującymi rozmowami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawa dla Ingi. Mam nadzieję, że w końcu Conte da im spokój. Ile można? Dziewczyna ułożyła sobie życie, a on nadal miesza między nimi. Bardzo dobrze zrobiła, że w ten sposób z nim porozmawiała. :) Najlepszy sposób na udobruchanie Andrzeja W. Szarlotka ! Chyba się domyślam jakie ma podejrzenia Inga... Czyżby niedługo pojawiła się na świcie mała Wronka! :D Trzymam kciuki! I mam nadzieję, że w ich życiu zapanuje w końcu spokój. :)
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  3. A coś mi się zdaję, że nawet teraz kiedy Inga dobitnie powiedziała Conte co sądzi o jego podchodach to ten mimo wszystko nie odpuści! Zachowuje się jak jakiś maniak, ma obsesje! Naprawdę!

    Ale za to Andrzejek i Inga mają taką sielankę, że tak miło się o nich czyta! Zasłużyli na szczęście i mam nadzieję, że nagle nie uruchomisz jakiegoś zegara od bomby i nie będzie dużego bum, co? :D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram petycję, Facundo musi sobie kogoś znaleźć. Mogę przygarnąć i wykarmić, jak coś :P
    Tylko dzięki temu, że Inga wyjaśniła tą sprawę, mogli znowu się do siebie zbliżyć. Myślę, że Andrzejowi przez to trochę ulżyło. Ponownie są czuli, uroczy i taaaaaacy szczęśliwi ;) dajcie tęczę, trzeba ja rozwinąć nad łóżkiem :P
    Pozdrawiam, jędza MAZW

    OdpowiedzUsuń