„Kiedy zobaczysz swoje nienarodzone
dzieci w jej oczach, wtedy wiedz, że naprawdę kochasz kobietę.” [3]
26 luty 2016 r.
Andrzej z meczu wyjazdowego Ligi Mistrzów wrócił późnym
popołudniem. Nie od razu udał się jednak do domu, bo wiedział, że Inga ma
wrócić późno z pracy, a nie chciał sam siedzieć w czterech ścianach. Gdyby
jednak wiedział jaki koszmar przeżywa jego żona natychmiast znalazłby się w
mieszkaniu. Środkowy poszedł na obiad z kolegami z zespołu, gdzie wspólnie
przegadali kilka kwestii wygranego meczu i dopiero późnym wieczorem zawitał do
mieszkania. Pierwszym zaskoczeniem było to, że samochód Ingi stał na parkingu,
chociaż jeszcze nie była to pora do jej powrotu. Pomyślał jednak, że może po
prostu udało jej się wcześniej skończyć pracę i w końcu odpocznie tak jak
powinna, bo w ciągu ostatnich dni wyglądała jeszcze gorzej. Poważnie się o nią
martwił, a ona mówiła, że to tylko zmęczenie. Kolejnym szokiem było dość spore,
brązowe pudło z jakimś rzeczami, które stało na stole w kuchni. Nie zaglądał
ośrodka, bo było oklejone przeźroczystą taśmą. Na dodatek w progu potknął się o
buty swojej małżonki. Inga, nigdy nie zostawiała tak obuwia. Zawsze chowała je
do szafy lub pudełka w sypialni. Coraz mniej mu się to wszystko podobało. Jej
płaszcz wisiał na wieszaku, a szalik zwisał niedbale. Znał jej zamiłowanie do
porządku, a w zasadzie obsesję na tym punkcie. Wielokrotnie suszyła mu o to
głowę.
-
Inga!? – zawołał w mieszkanie, ale odpowiedziała mu głucha cisza.
Poszedł
do łazienki umyć ręce, ale dalej miał uczucie, że coś tu nie gra. Od razu
poszedł do salonu. Na kanapie leżała zapłakana Inga. Co chwila ocierała łzy z
policzków, które rozmazały jej mocny makijaż. Natychmiast usiadł na wolnym
kawałku kanapy. Coś się musiało stać. Dziewczyna nigdy nie płakała bez powodu.
W zasadzie to głównie on prowokował jej łzy, ale teraz za nic w świecie nie
mógł sobie przypomnieć co złego zrobił by doprowadzić ją do takiego stanu.
-
Skarbie, co się dzieje? Czemu płaczesz? – Ogarnął włosy z jej twarzy. Nie
odpowiedziała mu nic tylko zaniosła się jeszcze większym płaczem. Ujął jej
dłonie w swoje ręce i ucałował. – Powiedz mi co się stało? Kochanie, ktoś cię
skrzywdził?
W
większości przypadków, kiedy kobieta płacze, wcale nie chce, żeby ktoś
rozwiązał jej problem. Chce tylko usłyszeć, że wszystko będzie w porządku. [1]
Nie
mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Płakała na niesprawiedliwość całego
systemu pracy. Jak można było ją wyrzucić z pracy z tak banalnego powodu? Czuła
się kompletnie bezwartościowa i bezużyteczna. Wkładała w to co robi całe swoje
serce i zawsze w każdy projekt angażowała sto procent samej siebie. I nagle gdy
okazało się, że nie może latać samolotami, bo to może zaszkodzić jej dziecku
wręczono jej anulowanie kontraktu za brak dostosowania się do poleceń.
Udokumentowała swój stan, bo dzień wcześniej była u lekarza i dostała
odpowiednie papiery. Nie chciała narażać maleństwa, które nosiła w sobie. Było
owocem miłości jej i Andrzeja. Chcieli go, więc gdy tylko poinformowano ją o
tym, że leci w przyszłym tygodniu do Wiednia sprawdzić jeden z projektów albo
musi odejść z pracy bez wahania wybrała drugą opcję. Kolejny raz kazano jej
zdecydować co jest dla niej ważniejsze praca czy rodzina. Nie miała wątpliwości
co do swojej decyzji, bo gdyby coś stało się dziecku to Andrzej nigdy by jej
tego nie wybaczył, a przede wszystkim ona nie mogłaby spojrzeć na swoje odbicie
w lustrze, bo przecież lekarz ją ostrzegał jakie mogą być tego skutki. Spojrzała
na zmartwioną twarz siatkarza i znowu się rozpłakała, ale tym razem ze
szczęścia. Tak wiele emocji w niej było, że nie była w stanie skupić się na
jednej.
-
Kochanie, uspokój się i powiedz mi proszę, co się dzieje. – Nie krzyczał i nie
mówił zdenerwowanym głosem. Przemawiała przez niego troska. Przez głowę
przelatywały mu same najczarniejsze scenariusze.
-
Straciłam pracę… - wychrypiała i zalała się łzami. Spojrzał na nią zaskoczony.
Straciła pracę? Ale jak to było możliwe? Wszyscy byli z niej zadowoleni.
Odnosiła sukcesy. Nic z tego nie rozumiał. Nie wiedział jak to jest możliwe.
-
Dlaczego? Co się stało?
-
Bo ja… - po tych dwóch słowach nastąpiła fala kolejnych, których zupełnie nie
rozumiał. Nie dowiedział się co się stało i dlaczego ją wyrzucono z pracy, ale
musiało nią to porządnie wstrząsnąć.
-
Inga, powiedz jeszcze raz a spokojnie. Nie płacz już, kochanie.
-
No przecież ci powiedziałam, że jestem w ciąży! – Wyłkała.
Dziecko
jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym. [2]
Nie tak wyobrażała sobie, że
poinformuje go o dziecku. Cieszyła się z tego. Była dumna z faktu, że nosi w
sobie jego część. Inaczej wizualizowała sobie ten magiczny okres. Miała być
aktywną mamą, która pracuje tak długo jak będzie jej to pozwalał stan zdrowia.
Do tej pory pracowała na siedząco, więc w zasadzie wymarzona praca dla kobiety
w ciąży, ale w jej biurze tego nie rozumiano. Od momentu gdy odmówiła rok
wcześniej wyjazdu do USA była na cenzurowanym, a zaręczyny i ślub tylko
pogorszyły całą sprawę. Ciąża była idealnym pretekstem do pozbycia się jej.
Owszem na jej konto miała wpłynąć znaczna odprawa za nagłe zerwanie kontraktu,
ale to nie chodziło o pieniądze. Czuła, że przestała się nadawać do
czegokolwiek.
Chciała go poinformować o
tym, że zostanie tatą w sposób bardziej romantyczny, normalny a nie gdy leżała
na kanapie otoczona całą masą chusteczek i rozmazanym makijażem. Nie sądziła,
że jest już tak późno i tak wiele czasu spędziła na użalaniu się nad sobą i tym
sposobem znalazł ją w takim stanie a nie innym.
- W ciąży? Niby kiedy? -
zdumiał się. Nie przypominał sobie by mu o tym mówiła. Nie wiedział już które z
nich ma zaniki pamięci. Postanowił najpierw skupić się na Indze. - Za to cię
wyrzucili?
Pokiwała twierdząco głową i
próbowała się uspokoić by mu wszystko opowiedzieć.
- Dowiedziałam się wczoraj
późnym popołudniem - mówiła drżącym głosem. - A dziś rano zostałam wezwana do
biura prezesa i zakomunikował mi, że w następnym tygodniu mam lecieć do Wiednia
na kilka dni. Wyjaśniłam, że nie mogę, bo zabronił mi lekarz. Powiedział, że to
może zaszkodzić dziecku. Przedstawiłam dokumenty... - nie skończyła tylko rozpłakała
się ponownie.
- Nie płacz kochanie. Nikt
nie ma prawa nakazać ci ryzykowania życiem naszego dziecka - przytulił ją
mocno. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, skarbie. Jestem z ciebie taki dumny.
Kiedy
zobaczysz swoje nienarodzone dzieci w jej oczach
Wtedy
wiedz, że naprawdę kochasz kobietę [3]
- Powiedział mi, że nie może
mieć w załodze kogoś na kim nie może polegać. A ja nie mogłam się zgodzić na
ten wyjazd - mówiła już trochę spokojniej pod wpływem jego dotyku. Jednak dalej
jej ciałem wstrząsało ciche łkanie.
- Czyli ta firma nie była
warta wkładu twoich sił i umiejętności ani chwili dłużej. Wiem, jaka ważna jest
dla ciebie praca i razem znajdziemy coś dla ciebie - cały czas obejmował ją
szczelnie. - Ale teraz potrafię myśleć tylko o tym, że dzięki tobie jestem tatą
- podniósł jej twarz w górę i pocałował żonę. Jej wargi szybko poddały się
naporowi jego. Czuł przepełniającą go radość i szczęście. Miał zostać ojcem.
Tylko to się liczyło, że za kilka miesięcy mieli powitać na świecie swoje pierwsze
dziecko. Odsunął się od twarzy Ingi i starł słone kropelki z jej policzków.
Dodaję
„wsparcie” do rosnącej listy rzeczy, za które go kocham [4]
- Przepraszam. W inny sposób
powinieneś się o tym dowiedzieć. Sądziłam, że wrócisz później i będę miała
jeszcze trochę czasu by się ogarnąć - spojrzała na niego. - Andrzej, nikt teraz
nie zatrudni kobiety w ciąży, więc jeśli nie będziesz miał nic przeciwko to
poszukam czegoś po urodzeniu dziecka. Co o tym sądzisz? Nie będziesz zły, że
twoja żona przez te kilka miesięcy nie będzie pracować? - Jego bliskość, dotyk
i spokojny ton pozwolił jej dojść w miarę do siebie. Nie pozwoliła mu się
odsunąć, gdy chciał. Przylgnęła do niego mocno. Potrzebowała go.
- Kobieto, jak dla mnie to do
końca życia mogę cię nosić na rękach - uśmiechnął się do niej. - Utrzymam całą
naszą rodzinę, a twoja ewentualna praca ma sprawić, żebyś się czuła spełniona.
Myślę, że ta przerwa zrobi dobrze i tobie i dzieciaczkowi - dotknął po raz
pierwszy jej brzucha. - Nie mogę uwierzyć w to szczęście.
- Wyjaśniło się to przybranie
na wadze. Jeszcze płaski, co? - zaśmiała się lekko.
- Jesteś najpiękniejszą
kobietą na Ziemi - powiedział, patrząc jej w oczy. - Mam w nosie twoją wagę.
Kiedy
kochasz kobietę
Mówisz
jej, że jest naprawdę chciana
Kiedy
kochasz kobietę
Mówisz
jej, że jest tą jedyną
Bo
ona potrzebuje kogoś
Kto
powie jej, że już zawsze będziecie razem [3]
- Nawet nie wiesz jak bardzo
się cieszę i jak bardzo mi ulżyło, że ty też jesteś z tego powodu szczęśliwy -
uśmiechnęła się do niego.
- Musiałbym być bez serca,
żeby się nie cieszyć. Inga, będzie mały Wronka - zaśmiał się.
- Albo to będzie dziewczynka.
Nic jeszcze nie wiadomo. To dopiero dziesiąty tydzień - czuła na swoim brzuchu
jego ciepłą dłoń, jak delikatnie palcami gładził jej skórę.
- To nieważne. Ważne, że tam
jest.
- Nie mówmy o tym jeszcze
nikomu. Nacieszmy się tym na razie we dwójkę. Naloty ze strony przyszłych babć
mogą jeszcze poczekać.
- O tak, zgadzam się w
zupełności. Nie chcę tu cyrku na kółkach - przytaknął.
Chciał tylko by Indze i
dziecku nic nie było. Nic więcej się dla niego nie liczyło. Wiedział, że
zarówno jego i jak i jej mama od razu utworzyłyby tu coś na kształt szpitala, a
jego żona zostałaby uwięziona w łóżku do samego porodu. Nie chciałby traktowano
nagle Ingę jako kogoś obłożnie chorego. Była w ciąży i miała o siebie dbać, ale
jednocześnie czerpać ze swojego stanu jak najwięcej szczęścia i radości. On sam
nie mógł się opanować emocji. Czuł się jakby wziął jakiś narkotyk. Miał
wrażenie, że to już jest pełnia szczęścia jaką mógł wymagać od życia.
- Wiem, że byłam ostatnio
okropna. Raz się z tobą śmiałam by za chwilę się wściekać. Przepraszam. Teraz
będę się już pilnować - powiedziała i pocałowała do delikatnie. Przepełniała ją
radość, szczęście i inne uczucia, których nie była w stanie nazwać.
- Kładłem to na karb bycia
kobietą, ale teraz przez hormony może być jeszcze ciekawiej - odparł
rozbawiony. - Przykujesz mnie do łóżka, a potem stwierdzisz, że ci minęła
ochota.
- I pójdę spać na kanapę -
zaśmiała się.
- To byłoby straszne. Ręka by
mi zdrętwiała. Jak coś to za lewą, bo prawą atakuję.
- Głupek - potargała mu
fryzurę. - Dobrze, że już wróciłeś. Myślałam, że już nigdy się ciebie nie
doczekam.
- Gdybyś dała znać, co się
dzieje, przyjechałbym prosto z lotniska - ucałował jej skroń. Miał wrażenie, że
stała się jeszcze bardziej krucha, delikatna, ale jednocześnie pewna siebie i
gotowa bronić dziecka w sobie wszelkimi siłami. - Już dobrze. Inga?
- Tak? - spojrzała w jego
oczu.
- A Karolowi mogę powiedzieć?
- Jak już komuś musisz, to
powiedz Kłosowi - pokręciła tylko głową. Był gorszy niż ona. Nie mogła
uwierzyć, że musi się tym z kimś podzielić.
- Super. Zaraz wracam, tylko
zadzwonię do niego! - Zerwał się z kanapy, na co brunetka tylko się roześmiała.
Widząc go takiego radosnego i pełnego energii nie mogła się nie uśmiechać. To
była jedna z tych chwil dla których warto było przetrwać ten sztorm czy inne
problemy. - Karollo? Szykuj kasę! Wujkiem będziesz!
- Andrzej, co brałeś?
Przecież nic na tym obiedzie nie piliśmy. Co ty bredzisz?
- Inga jest w ciąży! Wiesz,
jak się robi dzieci.
- Co kur... W ciąży?! Nie no
stary, pełne gratulacje. W końcu zacząłeś myśleć poważnie - zaśmiał się Kłos.
- Wyobrażasz to sobie?
Takiego szkraba biegnącego do mnie na boisku po meczu? - rozmarzył się.
- Wyobrażam sobie jak wpadasz
do szatni kompletnie nie wyspany po nocnym wstawaniu - zaśmiał się drugi z
środkowych.
- Spadaj. Zazdrościsz mi i
tyle. Módl się, żebyś chrzestnym nie został, bo ci wtedy czasem przywiozę
dziecko na noc - odgrażał się kumplowi.
- Już się ciebie boję - śmiał
się dalej Kłos.
- Dobra, na razie zamknij
jadaczkę i nie mów nikomu. Dowiedzą się w swoim czasie - poprosił.
- Jasne. Nikomu ani słowa.
Poczekam, aż sam się zdecydujesz pochwalić prezesowi i zespołowi. I gratulacje
Andrzej, serio.
- Dzięki. Wiedziałem, że mogę
na ciebie liczyć - odparł wzruszony. - Pozwolimy ci się przyuczać do własnego.
- Ej! To, że ci gratuluję nie
znaczy, że dam się wrobić w bycie niańką - zastrzegł Kłos.
- Za późno, stary! - zaśmiał
się i rozłączył.
- Jak małe dziecko -
powiedziała Inga z politowaniem i pokręciła tylko głową. - Jesteś gorszym
plotkarzem niż ja.
- Nieprawda - przeskoczył oparcie
i usiadł z powrotem obok niej.
- Prawda, ale wiesz, że miło
było patrzeć na to jak jesteś szczęśliwy - pogładziła go po włosach i
uśmiechnęła się.
- Teraz już tylko takiego
mnie będziesz oglądała.
- Kocham cię, Andrzej -
splotła ich dłonie. - Spełnianie marzeń jest bardzo przyjemne, wiesz? Od dawna
o tym marzyłam. Dziękuję.
To wszystko wydawało się
pięknym snem. Wyobrażała sobie ten moment zupełnie inaczej i od wielu lat miała
go przed oczami. Złote obrączki, zakochani i szczęśliwi z powodu wiadomości o
ciąży. Chciała być mamą. Chciała nosić pod sercem jego maleństwo, jego cząstkę.
Widząc jego radość nie mogła sama nie czuć jej w sobie. Oparta o jego ramię
czuła, że wszystko teraz będzie dobrze. Potrzebowała go. Zwłaszcza w momencie,
gdy ktoś potraktował ją w taki sposób jak jej pracodawca. Okazał się ogromnym
wsparciem, większym niż mogła sądzić. Przede wszystkim najważniejsze dla niej
było to, że on się cieszył, że jego pragnienie dziecka nie było tylko chwilową
fanaberią sprzed kilku miesięcy.
- Mogłaś się odezwać
wcześniej, porozmawiać ze mną - założył jej włosy za ucho.
By
naprawdę kochać kobietę
By
ją rozumieć
Musisz
znać jej wnętrze
Słyszeć
każdą myśl
Widzieć
każdy sen
I
doprawiać jej skrzydła, kiedy chce latać
A
kiedy odkryjesz, że leżysz bezradny w jej ramionach
Wtedy
wiedz, że naprawdę kochasz kobietę [3]
- Nie chciałam żebyś poczuł
się naciskany lub że wywieram na tobie presję.
- Jestem dorosłym facetem,
ale to nie znaczy, że nie przyda mi się czasem kopniak w tyłek.
- Kopniak? Nawet jak chciałam
porozmawiać to potem zaczęło się między nami psuć. Sam wiesz, że dziecko nie
było wtedy dobrym pomysłem.
- Wiem, nie powinno się
pojawić w stresowej atmosferze, ale chciałbym, żebyś się nie bała mi powiedzieć
prawdy prosto w oczy. Jeśli coś będzie zaprzątać ci głowę, dobrego lub złego,
to po prostu przyjdź do mnie, ok?
- Przyjdę. Obiecuję. Wiesz,
co? Ja i nasze dziecko mamy do ciebie sprawę - zaczęła poważnym tonem.
- Słucham? Źle się czujesz?
Zanieść was do łóżka?
- Nie. Czuje się dobrze. Mamy
ochotę na to spaghetti, które tak wyśmienicie wychodzi tacie i najlepiej z dużą
ilością żółtego sera.
- To urocze - cmoknął ją w
usta. Spojrzał na nią z czułością i miłością. Była piękna, ale tego dnia
wydawała mu się jeszcze ładniejsza. Jakby bił od niej wewnętrzny blask. - Zrobię je z przyjemnością dla moich
łakomczuchów.
- Wiedziałam, że możemy na
ciebie liczyć. Od kilku dni mam na nie ochotę - uśmiechnęła się.
Pod wpływem jego wzorku
pełnego tylu ciepłych uczuć coś ścisnęło jej serce. Tak właśnie powinni żyć. W
spokoju i szczęściu, w radości, w oczekiwaniu na swoje pierwsze dziecko.
Wiedziała, że jej nie zostawi, nie skrzywdzi i nie zdradzi. Miała pewność, że
zawsze będą razem, że już nic ich nie rozdzieli. Spłyną na nią jakiś dziwny
spokój i przestały się liczyć jakieś fanki. Czując ciepło jego dłoni była
szczęśliwa. Nie umiała ubrać tego w słowa, więc tylko na niego patrzyła i tym milczeniem
próbowała przekazać mu, że go kocha, że jest dla niej najważniejszy, że nikt
nigdy nie zajmie jego miejsca w jej sercu. Te wszystkie gorsze chwile były
również po coś, po to by przekonali się o tym jak silne było ich uczucie.
Przyszłość miała jego imię, jego i ich wspólnego dziecka, a może i w kolejnych
latach dzieci. Był wszystkim o czym mogła marzyć, o takiego mężczyznę jej
chodziło.
- Ale nie będę gotował zbyt
dużo, bo jutro możesz zmienić zdanie, co?
- Tylko tyle żebym zjadła
kolację. Nie musisz nade mną też tak skakać, chociaż jest to bardzo miłe.
- Dzisiaj mógłbym zrobić
kolację dla całej drużyny ze sztabem włącznie - krzyknął z kuchni.
- Dobrze, że oni tego nie
słyszą - zaśmiała się i zaczęła sprzątać bałagan, który zrobiła w salonie.
- Może wyprawimy małą
proszoną kolację, kiedy będziemy chcieli im powiedzieć? Czy lepiej po jakimś
treningu albo meczu?
- Najpierw zastanów się jak
powiedzieć o tym naszym rodzicom tak by nie zrobili nalotu następnego dnia.
- Skoro ustaliliśmy, że się
wstrzymamy, to chyba mamy czas, dopóki dziecko nie urośnie wraz z brzuchem, co?
- Nie chcę też im mówić zbyt
późno, żeby nie poczuli się urażeni. A co do twoich kolegów to może jednak po
treningu? Kolację trzeba będzie przygotować i to wszystko.
- To może zaprosimy rodziców
na jakiś ćwierćfinał albo półfinał?
- Możemy - Inga weszła do
kuchni. - Przeniesiesz potem to pudło do salonu? - Zaczęła szukać czegoś w
torebce. Po chwili wyjęła zdjęcie USG. Spojrzała na siatkarza. - Wiesz ile
kobiet dałoby się pokroić by tylko sam Andrzej Wrona gotował w ich kuchni? -
spytała ze śmiechem.
- A ja robię to tylko dla
ciebie - skradł jej całusa. - Mam zdjąć koszulkę? Masz jakieś fantazje? Potem
zajmę się pudłem.
- Nie. Możesz gotować w
koszulce. Ale mam coś ci do pokazania jeszcze - zaczęła tajemniczym tonem.
- Co takiego? - odwrócił się
od patelni.
- To - podała mu wydruk i
czekała na jego reakcję.
- Czy to...? - przez chwilę
obracał zdjęcie w każdą stronę, aż w końcu wypatrzył na nim kształt. Wpatrywał
się w kartkę ze szklistym wzrokiem.
- Tak - przygryzła wargę by
znowu się nie rozpłakać.
- Nasze maleństwo - ostrożnie
gładził papier palcami. - Przeklęta cebula - otarł oczy rękawem.
- Nie musisz zganiać
wszystkiego na cebulę - powiedziała z uśmiechem i przytuliła się do jego
ramienia.
Dziecko
może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś
zajętym i domagać się - ze wszystkich sił - tego, czego pragnie. [5]
- Okej, niech będzie. Chyba
przy pierwszym zdjęciu mojego dziecka mogę się rozpłakać, co?
- Ja też płakałam wczoraj,
więc nie krępuj się. Nikomu nie powiem jeśli to cię uspokoi - mrugnęła do
niego.
- Będziesz miała mnie czym
szantażować - zaśmiał się przez łzy.
- Mój wielkolud się rozpłakał
- otarła słone kropelki z jego policzków. - Po
prostu będę cię wydawać za każdym razem jak się będziesz tego wypierał -
zamieszała składniki na patelce.
- Nigdy się nie wyprę, a
teraz oddaj mi kuchnię i idź się położyć.
- I się zaczęło - jęknęła,
ale widząc jego wzrok uniosła ręce w obronnym geście. - Dobra, dobra. Już idę
się położyć do sypialni, tatusiu - zaakcentowała ostatnie słowo.
- Nieźle brzmi - uśmiechnął
się. - Może w salonie? Przynajmniej pokrzyczymy do siebie.
- Dobra będę w salonie jakbyś
coś potrzebował - zniknęła w drugim pokoju.
Środkowy nie mógł zebrać
myśli. Nawet nie spodziewał się takiej wiadomości po powrocie z wyjazdu. Nie
sądził, że uda im się tak szybko zostać rodzicami. Przypuszczał, że to będzie
zdecydowanie dłuższy proces. Jednak udało im się i za kilka miesięcy ich
dziecko miało być już z nimi. Zerknął za wydruk USG i znowu wzruszenie ścisnęło
mu gardło, a w oczach poczuł łzy. W Indze rozwijało się nowe życie, ich
maleństwo, ktoś kogo będą kochać całą swoją miłością. Z salonu dobiegał go
odgłos telewizora i śmiech żony. Miał wrażenie, że w ciągu tych kilku godzin w
Indze zmieniło się wszystko. Od spojrzenia, przez uśmiech, gesty czy śmiech.
Brzmiała radośniej, piękniej i zupełnie inaczej, jakby wstąpiła w nią nowa
siła. Wstawił wodę na makaron. Nie zawsze lubił gotować. Często prosił o to
Ingę czy wręcz zmuszał się do tego, ale w ten wyjątkowy wieczór robił to z
prawdziwą przyjemnością. Mógł góry przenosić tyle było w nim pozytywnej
energii. Miał świadomość, że jego ukochanej każdego dnia będzie ciężej znosić
ten cudowny stan i chciał jej w tym pomóc jak najlepiej mógł. Po kilkunastu
minutach ułożył wszystko na talerzu i nalał do wysokiej szklanki soku
pomarańczowego. Zaniósł danie do salonu. Podał Indze i usiadł obok niej.
Oparła się o niego i zaczęła
jeść. Ta ogromna ochota na to konkretne danie w końcu została zaspokojona.
Poczuła jak dłoń Andrzeja wędruje na jej brzuch. Nie protestowała. Sama łapała
się na tym, że często go dotykała od wczorajszego popołudnia. Uśmiechnęła się
do niego. Ucałował jej włosy i przytulił do nich swój policzek. Był szczęśliwy.
Jego pragnienia, marzenia i wyobrażenia również zaczęły się spełniać. Idealna
kobieta u boku z jego dzieckiem pod sercem. Wielokrotnie wyobrażał sobie tę
chwilę i zawsze wybranką jego serca była Inga. Tylko ona mogła mu dać to czego
pragnął. Wiedział, że przed nimi ciężkie chwile, bo wiele razy przyjdzie im
zmierzyć się z typowymi problemami ciąży, ale wierzył, że to przetrwają. Będzie
ją wspierał, dodawał otuchy i robił wszystko by nie czuła się osamotniona w tym
magicznym okresie. Kochał i ją i ich jeszcze nienarodzone dziecko.
Musisz
dać jej trochę ufności, obejmować ją mocno
Odrobinę
czułości, musisz traktować ją właściwie
Ona
będzie przy tobie, dobrze o ciebie zadba
Musisz
naprawdę kochać swoją kobietę [3]
_________________________
[1] Kiera Cass
[2] Phil Bosmans
[3] Bryan Adams – „Have you ever really
loved a woman”
[4]
Emily Giffin
[5] Paulo Coelho
_________________________
Postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiać w weekend. Znaczy to, że od piątku wieczora do niedzieli wieczora możecie spodziewać się postu.
Zgadliście :). Inga jest w ciąży :).
Całusy! :*
Oooooo <3 Ooooooooo <3 Ooooooooooooooooooo <3 Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww <3
OdpowiedzUsuńBędzie mały Wronka, będzie mały Wronka, albo mała Wronka, ale bardziej mi pasuję mały Wronka! Może Edwinek muhahahahah - ciocia Bąkowa wprasza się na matkę chrzestną wówczas!
Ale ten szef Ingi - szkoda słów na takiego buca! A żeby został impotentem! Naprawdę! Żeby kobietę zwalniać bo jest w ciąży. No naprawdę - Andrzejku Twoją kobietę spotkała przykrość ze strony tego buca, daj mu w ryj! :D
Ja wiedziałam, że te dolegliwości to pewnie jak nic ciąża!
Buźka :*
Fajnie by było gdyby od razu była parka xD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, lecz nienawidzę szefa Ingi.
Okropny facet, ale ja się cieszę, że rodzinka się powiększy :)
Buziaki :*
Weny <3
ps. Zapraszam na moje blogi i czekam na twoje opinie :)