niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział trzydziesty szósty – Niespodzianka

„Kiedy zobaczysz swoje nienarodzone dzieci w jej oczach, wtedy wiedz, że naprawdę kochasz kobietę.” [3]
26 luty 2016 r.
            Andrzej z meczu wyjazdowego Ligi Mistrzów wrócił późnym popołudniem. Nie od razu udał się jednak do domu, bo wiedział, że Inga ma wrócić późno z pracy, a nie chciał sam siedzieć w czterech ścianach. Gdyby jednak wiedział jaki koszmar przeżywa jego żona natychmiast znalazłby się w mieszkaniu. Środkowy poszedł na obiad z kolegami z zespołu, gdzie wspólnie przegadali kilka kwestii wygranego meczu i dopiero późnym wieczorem zawitał do mieszkania. Pierwszym zaskoczeniem było to, że samochód Ingi stał na parkingu, chociaż jeszcze nie była to pora do jej powrotu. Pomyślał jednak, że może po prostu udało jej się wcześniej skończyć pracę i w końcu odpocznie tak jak powinna, bo w ciągu ostatnich dni wyglądała jeszcze gorzej. Poważnie się o nią martwił, a ona mówiła, że to tylko zmęczenie. Kolejnym szokiem było dość spore, brązowe pudło z jakimś rzeczami, które stało na stole w kuchni. Nie zaglądał ośrodka, bo było oklejone przeźroczystą taśmą. Na dodatek w progu potknął się o buty swojej małżonki. Inga, nigdy nie zostawiała tak obuwia. Zawsze chowała je do szafy lub pudełka w sypialni. Coraz mniej mu się to wszystko podobało. Jej płaszcz wisiał na wieszaku, a szalik zwisał niedbale. Znał jej zamiłowanie do porządku, a w zasadzie obsesję na tym punkcie. Wielokrotnie suszyła mu o to głowę.
            - Inga!? – zawołał w mieszkanie, ale odpowiedziała mu głucha cisza.
            Poszedł do łazienki umyć ręce, ale dalej miał uczucie, że coś tu nie gra. Od razu poszedł do salonu. Na kanapie leżała zapłakana Inga. Co chwila ocierała łzy z policzków, które rozmazały jej mocny makijaż. Natychmiast usiadł na wolnym kawałku kanapy. Coś się musiało stać. Dziewczyna nigdy nie płakała bez powodu. W zasadzie to głównie on prowokował jej łzy, ale teraz za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć co złego zrobił by doprowadzić ją do takiego stanu.
            - Skarbie, co się dzieje? Czemu płaczesz? – Ogarnął włosy z jej twarzy. Nie odpowiedziała mu nic tylko zaniosła się jeszcze większym płaczem. Ujął jej dłonie w swoje ręce i ucałował. – Powiedz mi co się stało? Kochanie, ktoś cię skrzywdził?
W większości przypadków, kiedy kobieta płacze, wcale nie chce, żeby ktoś rozwiązał jej problem. Chce tylko usłyszeć, że wszystko będzie w porządku. [1]
            Nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Płakała na niesprawiedliwość całego systemu pracy. Jak można było ją wyrzucić z pracy z tak banalnego powodu? Czuła się kompletnie bezwartościowa i bezużyteczna. Wkładała w to co robi całe swoje serce i zawsze w każdy projekt angażowała sto procent samej siebie. I nagle gdy okazało się, że nie może latać samolotami, bo to może zaszkodzić jej dziecku wręczono jej anulowanie kontraktu za brak dostosowania się do poleceń. Udokumentowała swój stan, bo dzień wcześniej była u lekarza i dostała odpowiednie papiery. Nie chciała narażać maleństwa, które nosiła w sobie. Było owocem miłości jej i Andrzeja. Chcieli go, więc gdy tylko poinformowano ją o tym, że leci w przyszłym tygodniu do Wiednia sprawdzić jeden z projektów albo musi odejść z pracy bez wahania wybrała drugą opcję. Kolejny raz kazano jej zdecydować co jest dla niej ważniejsze praca czy rodzina. Nie miała wątpliwości co do swojej decyzji, bo gdyby coś stało się dziecku to Andrzej nigdy by jej tego nie wybaczył, a przede wszystkim ona nie mogłaby spojrzeć na swoje odbicie w lustrze, bo przecież lekarz ją ostrzegał jakie mogą być tego skutki. Spojrzała na zmartwioną twarz siatkarza i znowu się rozpłakała, ale tym razem ze szczęścia. Tak wiele emocji w niej było, że nie była w stanie skupić się na jednej.
            - Kochanie, uspokój się i powiedz mi proszę, co się dzieje. – Nie krzyczał i nie mówił zdenerwowanym głosem. Przemawiała przez niego troska. Przez głowę przelatywały mu same najczarniejsze scenariusze.
            - Straciłam pracę… - wychrypiała i zalała się łzami. Spojrzał na nią zaskoczony. Straciła pracę? Ale jak to było możliwe? Wszyscy byli z niej zadowoleni. Odnosiła sukcesy. Nic z tego nie rozumiał. Nie wiedział jak to jest możliwe.
            - Dlaczego? Co się stało?
            - Bo ja… - po tych dwóch słowach nastąpiła fala kolejnych, których zupełnie nie rozumiał. Nie dowiedział się co się stało i dlaczego ją wyrzucono z pracy, ale musiało nią to porządnie wstrząsnąć.
            - Inga, powiedz jeszcze raz a spokojnie. Nie płacz już, kochanie.
            - No przecież ci powiedziałam, że jestem w ciąży! – Wyłkała.
Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym. [2]
Nie tak wyobrażała sobie, że poinformuje go o dziecku. Cieszyła się z tego. Była dumna z faktu, że nosi w sobie jego część. Inaczej wizualizowała sobie ten magiczny okres. Miała być aktywną mamą, która pracuje tak długo jak będzie jej to pozwalał stan zdrowia. Do tej pory pracowała na siedząco, więc w zasadzie wymarzona praca dla kobiety w ciąży, ale w jej biurze tego nie rozumiano. Od momentu gdy odmówiła rok wcześniej wyjazdu do USA była na cenzurowanym, a zaręczyny i ślub tylko pogorszyły całą sprawę. Ciąża była idealnym pretekstem do pozbycia się jej. Owszem na jej konto miała wpłynąć znaczna odprawa za nagłe zerwanie kontraktu, ale to nie chodziło o pieniądze. Czuła, że przestała się nadawać do czegokolwiek.
Chciała go poinformować o tym, że zostanie tatą w sposób bardziej romantyczny, normalny a nie gdy leżała na kanapie otoczona całą masą chusteczek i rozmazanym makijażem. Nie sądziła, że jest już tak późno i tak wiele czasu spędziła na użalaniu się nad sobą i tym sposobem znalazł ją w takim stanie a nie innym.
- W ciąży? Niby kiedy? - zdumiał się. Nie przypominał sobie by mu o tym mówiła. Nie wiedział już które z nich ma zaniki pamięci. Postanowił najpierw skupić się na Indze. - Za to cię wyrzucili?
Pokiwała twierdząco głową i próbowała się uspokoić by mu wszystko opowiedzieć.
- Dowiedziałam się wczoraj późnym popołudniem - mówiła drżącym głosem. - A dziś rano zostałam wezwana do biura prezesa i zakomunikował mi, że w następnym tygodniu mam lecieć do Wiednia na kilka dni. Wyjaśniłam, że nie mogę, bo zabronił mi lekarz. Powiedział, że to może zaszkodzić dziecku. Przedstawiłam dokumenty... - nie skończyła tylko rozpłakała się ponownie.
- Nie płacz kochanie. Nikt nie ma prawa nakazać ci ryzykowania życiem naszego dziecka - przytulił ją mocno. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, skarbie. Jestem z ciebie taki dumny.
Kiedy zobaczysz swoje nienarodzone dzieci w jej oczach
Wtedy wiedz, że naprawdę kochasz kobietę [3]
- Powiedział mi, że nie może mieć w załodze kogoś na kim nie może polegać. A ja nie mogłam się zgodzić na ten wyjazd - mówiła już trochę spokojniej pod wpływem jego dotyku. Jednak dalej jej ciałem wstrząsało ciche łkanie.
- Czyli ta firma nie była warta wkładu twoich sił i umiejętności ani chwili dłużej. Wiem, jaka ważna jest dla ciebie praca i razem znajdziemy coś dla ciebie - cały czas obejmował ją szczelnie. - Ale teraz potrafię myśleć tylko o tym, że dzięki tobie jestem tatą - podniósł jej twarz w górę i pocałował żonę. Jej wargi szybko poddały się naporowi jego. Czuł przepełniającą go radość i szczęście. Miał zostać ojcem. Tylko to się liczyło, że za kilka miesięcy mieli powitać na świecie swoje pierwsze dziecko. Odsunął się od twarzy Ingi i starł słone kropelki z jej policzków.
Dodaję „wsparcie” do rosnącej listy rzeczy, za które go kocham [4]
- Przepraszam. W inny sposób powinieneś się o tym dowiedzieć. Sądziłam, że wrócisz później i będę miała jeszcze trochę czasu by się ogarnąć - spojrzała na niego. - Andrzej, nikt teraz nie zatrudni kobiety w ciąży, więc jeśli nie będziesz miał nic przeciwko to poszukam czegoś po urodzeniu dziecka. Co o tym sądzisz? Nie będziesz zły, że twoja żona przez te kilka miesięcy nie będzie pracować? - Jego bliskość, dotyk i spokojny ton pozwolił jej dojść w miarę do siebie. Nie pozwoliła mu się odsunąć, gdy chciał. Przylgnęła do niego mocno. Potrzebowała go.
- Kobieto, jak dla mnie to do końca życia mogę cię nosić na rękach - uśmiechnął się do niej. - Utrzymam całą naszą rodzinę, a twoja ewentualna praca ma sprawić, żebyś się czuła spełniona. Myślę, że ta przerwa zrobi dobrze i tobie i dzieciaczkowi - dotknął po raz pierwszy jej brzucha. - Nie mogę uwierzyć w to szczęście.
- Wyjaśniło się to przybranie na wadze. Jeszcze płaski, co? - zaśmiała się lekko.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na Ziemi - powiedział, patrząc jej w oczy. - Mam w nosie twoją wagę.
Kiedy kochasz kobietę
Mówisz jej, że jest naprawdę chciana
Kiedy kochasz kobietę
Mówisz jej, że jest tą jedyną
Bo ona potrzebuje kogoś
Kto powie jej, że już zawsze będziecie razem [3]
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę i jak bardzo mi ulżyło, że ty też jesteś z tego powodu szczęśliwy - uśmiechnęła się do niego.
- Musiałbym być bez serca, żeby się nie cieszyć. Inga, będzie mały Wronka - zaśmiał się.
- Albo to będzie dziewczynka. Nic jeszcze nie wiadomo. To dopiero dziesiąty tydzień - czuła na swoim brzuchu jego ciepłą dłoń, jak delikatnie palcami gładził jej skórę.
- To nieważne. Ważne, że tam jest.
- Nie mówmy o tym jeszcze nikomu. Nacieszmy się tym na razie we dwójkę. Naloty ze strony przyszłych babć mogą jeszcze poczekać.
- O tak, zgadzam się w zupełności. Nie chcę tu cyrku na kółkach - przytaknął.
Chciał tylko by Indze i dziecku nic nie było. Nic więcej się dla niego nie liczyło. Wiedział, że zarówno jego i jak i jej mama od razu utworzyłyby tu coś na kształt szpitala, a jego żona zostałaby uwięziona w łóżku do samego porodu. Nie chciałby traktowano nagle Ingę jako kogoś obłożnie chorego. Była w ciąży i miała o siebie dbać, ale jednocześnie czerpać ze swojego stanu jak najwięcej szczęścia i radości. On sam nie mógł się opanować emocji. Czuł się jakby wziął jakiś narkotyk. Miał wrażenie, że to już jest pełnia szczęścia jaką mógł wymagać od życia.
- Wiem, że byłam ostatnio okropna. Raz się z tobą śmiałam by za chwilę się wściekać. Przepraszam. Teraz będę się już pilnować - powiedziała i pocałowała do delikatnie. Przepełniała ją radość, szczęście i inne uczucia, których nie była w stanie nazwać.
- Kładłem to na karb bycia kobietą, ale teraz przez hormony może być jeszcze ciekawiej - odparł rozbawiony. - Przykujesz mnie do łóżka, a potem stwierdzisz, że ci minęła ochota.
- I pójdę spać na kanapę - zaśmiała się.
- To byłoby straszne. Ręka by mi zdrętwiała. Jak coś to za lewą, bo prawą atakuję.
- Głupek - potargała mu fryzurę. - Dobrze, że już wróciłeś. Myślałam, że już nigdy się ciebie nie doczekam.
- Gdybyś dała znać, co się dzieje, przyjechałbym prosto z lotniska - ucałował jej skroń. Miał wrażenie, że stała się jeszcze bardziej krucha, delikatna, ale jednocześnie pewna siebie i gotowa bronić dziecka w sobie wszelkimi siłami. - Już dobrze. Inga?
- Tak? - spojrzała w jego oczu.
- A Karolowi mogę powiedzieć?
- Jak już komuś musisz, to powiedz Kłosowi - pokręciła tylko głową. Był gorszy niż ona. Nie mogła uwierzyć, że musi się tym z kimś podzielić.
- Super. Zaraz wracam, tylko zadzwonię do niego! - Zerwał się z kanapy, na co brunetka tylko się roześmiała. Widząc go takiego radosnego i pełnego energii nie mogła się nie uśmiechać. To była jedna z tych chwil dla których warto było przetrwać ten sztorm czy inne problemy. - Karollo? Szykuj kasę! Wujkiem będziesz!
- Andrzej, co brałeś? Przecież nic na tym obiedzie nie piliśmy. Co ty bredzisz?
- Inga jest w ciąży! Wiesz, jak się robi dzieci.
- Co kur... W ciąży?! Nie no stary, pełne gratulacje. W końcu zacząłeś myśleć poważnie - zaśmiał się Kłos.
- Wyobrażasz to sobie? Takiego szkraba biegnącego do mnie na boisku po meczu? - rozmarzył się.
- Wyobrażam sobie jak wpadasz do szatni kompletnie nie wyspany po nocnym wstawaniu - zaśmiał się drugi z środkowych.
- Spadaj. Zazdrościsz mi i tyle. Módl się, żebyś chrzestnym nie został, bo ci wtedy czasem przywiozę dziecko na noc - odgrażał się kumplowi.
- Już się ciebie boję - śmiał się dalej Kłos.
- Dobra, na razie zamknij jadaczkę i nie mów nikomu. Dowiedzą się w swoim czasie - poprosił.
- Jasne. Nikomu ani słowa. Poczekam, aż sam się zdecydujesz pochwalić prezesowi i zespołowi. I gratulacje Andrzej, serio.
- Dzięki. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - odparł wzruszony. - Pozwolimy ci się przyuczać do własnego.
- Ej! To, że ci gratuluję nie znaczy, że dam się wrobić w bycie niańką - zastrzegł Kłos.
- Za późno, stary! - zaśmiał się i rozłączył.
- Jak małe dziecko - powiedziała Inga z politowaniem i pokręciła tylko głową. - Jesteś gorszym plotkarzem niż ja.
- Nieprawda - przeskoczył oparcie i usiadł z powrotem obok niej.
- Prawda, ale wiesz, że miło było patrzeć na to jak jesteś szczęśliwy - pogładziła go po włosach i uśmiechnęła się.
- Teraz już tylko takiego mnie będziesz oglądała.
- Kocham cię, Andrzej - splotła ich dłonie. - Spełnianie marzeń jest bardzo przyjemne, wiesz? Od dawna o tym marzyłam. Dziękuję.
To wszystko wydawało się pięknym snem. Wyobrażała sobie ten moment zupełnie inaczej i od wielu lat miała go przed oczami. Złote obrączki, zakochani i szczęśliwi z powodu wiadomości o ciąży. Chciała być mamą. Chciała nosić pod sercem jego maleństwo, jego cząstkę. Widząc jego radość nie mogła sama nie czuć jej w sobie. Oparta o jego ramię czuła, że wszystko teraz będzie dobrze. Potrzebowała go. Zwłaszcza w momencie, gdy ktoś potraktował ją w taki sposób jak jej pracodawca. Okazał się ogromnym wsparciem, większym niż mogła sądzić. Przede wszystkim najważniejsze dla niej było to, że on się cieszył, że jego pragnienie dziecka nie było tylko chwilową fanaberią sprzed kilku miesięcy.
- Mogłaś się odezwać wcześniej, porozmawiać ze mną - założył jej włosy za ucho.
By naprawdę kochać kobietę
By ją rozumieć
Musisz znać jej wnętrze
Słyszeć każdą myśl
Widzieć każdy sen
I doprawiać jej skrzydła, kiedy chce latać
A kiedy odkryjesz, że leżysz bezradny w jej ramionach
Wtedy wiedz, że naprawdę kochasz kobietę [3]
- Nie chciałam żebyś poczuł się naciskany lub że wywieram na tobie presję.
- Jestem dorosłym facetem, ale to nie znaczy, że nie przyda mi się czasem kopniak w tyłek.
- Kopniak? Nawet jak chciałam porozmawiać to potem zaczęło się między nami psuć. Sam wiesz, że dziecko nie było wtedy dobrym pomysłem.
- Wiem, nie powinno się pojawić w stresowej atmosferze, ale chciałbym, żebyś się nie bała mi powiedzieć prawdy prosto w oczy. Jeśli coś będzie zaprzątać ci głowę, dobrego lub złego, to po prostu przyjdź do mnie, ok?
- Przyjdę. Obiecuję. Wiesz, co? Ja i nasze dziecko mamy do ciebie sprawę - zaczęła poważnym tonem.
- Słucham? Źle się czujesz? Zanieść was do łóżka?
- Nie. Czuje się dobrze. Mamy ochotę na to spaghetti, które tak wyśmienicie wychodzi tacie i najlepiej z dużą ilością żółtego sera.
- To urocze - cmoknął ją w usta. Spojrzał na nią z czułością i miłością. Była piękna, ale tego dnia wydawała mu się jeszcze ładniejsza. Jakby bił od niej wewnętrzny blask.  - Zrobię je z przyjemnością dla moich łakomczuchów.
- Wiedziałam, że możemy na ciebie liczyć. Od kilku dni mam na nie ochotę - uśmiechnęła się.
Pod wpływem jego wzorku pełnego tylu ciepłych uczuć coś ścisnęło jej serce. Tak właśnie powinni żyć. W spokoju i szczęściu, w radości, w oczekiwaniu na swoje pierwsze dziecko. Wiedziała, że jej nie zostawi, nie skrzywdzi i nie zdradzi. Miała pewność, że zawsze będą razem, że już nic ich nie rozdzieli. Spłyną na nią jakiś dziwny spokój i przestały się liczyć jakieś fanki. Czując ciepło jego dłoni była szczęśliwa. Nie umiała ubrać tego w słowa, więc tylko na niego patrzyła i tym milczeniem próbowała przekazać mu, że go kocha, że jest dla niej najważniejszy, że nikt nigdy nie zajmie jego miejsca w jej sercu. Te wszystkie gorsze chwile były również po coś, po to by przekonali się o tym jak silne było ich uczucie. Przyszłość miała jego imię, jego i ich wspólnego dziecka, a może i w kolejnych latach dzieci. Był wszystkim o czym mogła marzyć, o takiego mężczyznę jej chodziło.
- Ale nie będę gotował zbyt dużo, bo jutro możesz zmienić zdanie, co?
- Tylko tyle żebym zjadła kolację. Nie musisz nade mną też tak skakać, chociaż jest to bardzo miłe.
- Dzisiaj mógłbym zrobić kolację dla całej drużyny ze sztabem włącznie - krzyknął z kuchni.
- Dobrze, że oni tego nie słyszą - zaśmiała się i zaczęła sprzątać bałagan, który zrobiła w salonie.
- Może wyprawimy małą proszoną kolację, kiedy będziemy chcieli im powiedzieć? Czy lepiej po jakimś treningu albo meczu?
- Najpierw zastanów się jak powiedzieć o tym naszym rodzicom tak by nie zrobili nalotu następnego dnia.
- Skoro ustaliliśmy, że się wstrzymamy, to chyba mamy czas, dopóki dziecko nie urośnie wraz z brzuchem, co?
- Nie chcę też im mówić zbyt późno, żeby nie poczuli się urażeni. A co do twoich kolegów to może jednak po treningu? Kolację trzeba będzie przygotować i to wszystko.
- To może zaprosimy rodziców na jakiś ćwierćfinał albo półfinał?
- Możemy - Inga weszła do kuchni. - Przeniesiesz potem to pudło do salonu? - Zaczęła szukać czegoś w torebce. Po chwili wyjęła zdjęcie USG. Spojrzała na siatkarza. - Wiesz ile kobiet dałoby się pokroić by tylko sam Andrzej Wrona gotował w ich kuchni? - spytała ze śmiechem.
- A ja robię to tylko dla ciebie - skradł jej całusa. - Mam zdjąć koszulkę? Masz jakieś fantazje? Potem zajmę się pudłem.
- Nie. Możesz gotować w koszulce. Ale mam coś ci do pokazania jeszcze - zaczęła tajemniczym tonem.
- Co takiego? - odwrócił się od patelni.
- To - podała mu wydruk i czekała na jego reakcję.
- Czy to...? - przez chwilę obracał zdjęcie w każdą stronę, aż w końcu wypatrzył na nim kształt. Wpatrywał się w kartkę ze szklistym wzrokiem.
- Tak - przygryzła wargę by znowu się nie rozpłakać.
- Nasze maleństwo - ostrożnie gładził papier palcami. - Przeklęta cebula - otarł oczy rękawem.
- Nie musisz zganiać wszystkiego na cebulę - powiedziała z uśmiechem i przytuliła się do jego ramienia.
Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się - ze wszystkich sił - tego, czego pragnie. [5]
- Okej, niech będzie. Chyba przy pierwszym zdjęciu mojego dziecka mogę się rozpłakać, co?
- Ja też płakałam wczoraj, więc nie krępuj się. Nikomu nie powiem jeśli to cię uspokoi - mrugnęła do niego.
- Będziesz miała mnie czym szantażować - zaśmiał się przez łzy.
- Mój wielkolud się rozpłakał - otarła słone kropelki z jego policzków. - Po  prostu będę cię wydawać za każdym razem jak się będziesz tego wypierał - zamieszała składniki na patelce.
- Nigdy się nie wyprę, a teraz oddaj mi kuchnię i idź się położyć.
- I się zaczęło - jęknęła, ale widząc jego wzrok uniosła ręce w obronnym geście. - Dobra, dobra. Już idę się położyć do sypialni, tatusiu - zaakcentowała ostatnie słowo. 
- Nieźle brzmi - uśmiechnął się. - Może w salonie? Przynajmniej pokrzyczymy do siebie.
- Dobra będę w salonie jakbyś coś potrzebował - zniknęła w drugim pokoju.
Środkowy nie mógł zebrać myśli. Nawet nie spodziewał się takiej wiadomości po powrocie z wyjazdu. Nie sądził, że uda im się tak szybko zostać rodzicami. Przypuszczał, że to będzie zdecydowanie dłuższy proces. Jednak udało im się i za kilka miesięcy ich dziecko miało być już z nimi. Zerknął za wydruk USG i znowu wzruszenie ścisnęło mu gardło, a w oczach poczuł łzy. W Indze rozwijało się nowe życie, ich maleństwo, ktoś kogo będą kochać całą swoją miłością. Z salonu dobiegał go odgłos telewizora i śmiech żony. Miał wrażenie, że w ciągu tych kilku godzin w Indze zmieniło się wszystko. Od spojrzenia, przez uśmiech, gesty czy śmiech. Brzmiała radośniej, piękniej i zupełnie inaczej, jakby wstąpiła w nią nowa siła. Wstawił wodę na makaron. Nie zawsze lubił gotować. Często prosił o to Ingę czy wręcz zmuszał się do tego, ale w ten wyjątkowy wieczór robił to z prawdziwą przyjemnością. Mógł góry przenosić tyle było w nim pozytywnej energii. Miał świadomość, że jego ukochanej każdego dnia będzie ciężej znosić ten cudowny stan i chciał jej w tym pomóc jak najlepiej mógł. Po kilkunastu minutach ułożył wszystko na talerzu i nalał do wysokiej szklanki soku pomarańczowego. Zaniósł danie do salonu. Podał Indze i usiadł obok niej.
Oparła się o niego i zaczęła jeść. Ta ogromna ochota na to konkretne danie w końcu została zaspokojona. Poczuła jak dłoń Andrzeja wędruje na jej brzuch. Nie protestowała. Sama łapała się na tym, że często go dotykała od wczorajszego popołudnia. Uśmiechnęła się do niego. Ucałował jej włosy i przytulił do nich swój policzek. Był szczęśliwy. Jego pragnienia, marzenia i wyobrażenia również zaczęły się spełniać. Idealna kobieta u boku z jego dzieckiem pod sercem. Wielokrotnie wyobrażał sobie tę chwilę i zawsze wybranką jego serca była Inga. Tylko ona mogła mu dać to czego pragnął. Wiedział, że przed nimi ciężkie chwile, bo wiele razy przyjdzie im zmierzyć się z typowymi problemami ciąży, ale wierzył, że to przetrwają. Będzie ją wspierał, dodawał otuchy i robił wszystko by nie czuła się osamotniona w tym magicznym okresie. Kochał i ją i ich jeszcze nienarodzone dziecko.
Musisz dać jej trochę ufności, obejmować ją mocno
Odrobinę czułości, musisz traktować ją właściwie
Ona będzie przy tobie, dobrze o ciebie zadba
Musisz naprawdę kochać swoją kobietę [3]
_________________________
[1] Kiera Cass
[2] Phil Bosmans
[3] Bryan Adams – „Have you ever really loved a woman”
[4] Emily Giffin

[5] Paulo Coelho
_________________________
Postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiać w weekend. Znaczy to, że od piątku wieczora do niedzieli wieczora możecie spodziewać się postu. 
Zgadliście :). Inga jest w ciąży :). 
Całusy! :*

2 komentarze:

  1. Oooooo <3 Ooooooooo <3 Ooooooooooooooooooo <3 Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww <3

    Będzie mały Wronka, będzie mały Wronka, albo mała Wronka, ale bardziej mi pasuję mały Wronka! Może Edwinek muhahahahah - ciocia Bąkowa wprasza się na matkę chrzestną wówczas!

    Ale ten szef Ingi - szkoda słów na takiego buca! A żeby został impotentem! Naprawdę! Żeby kobietę zwalniać bo jest w ciąży. No naprawdę - Andrzejku Twoją kobietę spotkała przykrość ze strony tego buca, daj mu w ryj! :D

    Ja wiedziałam, że te dolegliwości to pewnie jak nic ciąża!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie by było gdyby od razu była parka xD
    Świetny rozdział, lecz nienawidzę szefa Ingi.
    Okropny facet, ale ja się cieszę, że rodzinka się powiększy :)
    Buziaki :*
    Weny <3
    ps. Zapraszam na moje blogi i czekam na twoje opinie :)

    OdpowiedzUsuń