środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział trzydziesty dziewiąty - Szczęście

„Odwróć się i spójrz, a w twarzy jej, w jej oczach zobaczysz odbicie Twoich snów.” [1]
23 maja 2016 r.
            Inga siedziała z głową opartą o ramię Andrzeja w poczekalni. Za chwilę mieli wejść do gabinetu lekarza. Siatkarzowi udało się dostać dwa dni wolnego od trenera żeby być tego dnia przy żonie. Pierwsze badania spędził albo w samolocie albo na jakimś meczu wyjazdowym. Przy tym chciał być i zobaczyć w końcu obraz dziecka na żywo. Na dodatek mieli dowiedzieć się czy to chłopiec czy dziewczynka. Pocałował ją w czoło i uśmiechnął się do niej. Mocniej ścisnęła jego dłoń. Cieszyła się, że jest obok i w końcu wspólnie zobaczą swoje dziecko. Pobyt w rodzinnym domu był relaksujący, ale mimo wszystko wolałaby spędzić ten czas w ich bełchatowskim mieszkaniu. Każdego dnia walczyła z mamą by ta nie zaczynała swojej tyrady na temat Andrzeja. Nie mogła zrozumieć własnej rodzicielki. Przecież sama założyła rodzinę z człowiekiem, którego kochała a tego samego zabraniała swojej córce. Czasami dziewczyna czuła się zagubiona. Siatkarz pojechał na zgrupowanie do Spały. Wiedziała, że to część jego zawodu i nie miała tego za złe. Tylko tęskniła za nim.
            - Pani Inga Wrona – z gabinetu wyszła kobieta w bardziej zaawansowanej ciąży niż Inga. Odczekali moment, aż zwolni się przejście i weszli do środka. Z badaniami kobiety powstało pewne zamieszanie, bo część wykonywana była w Łodzi kiedy mieszkała w Bełchatowie, a teraz musiała wszystkie papiery przenieść do Warszawy i poszło to zdecydowanie sprawniej tylko ze względu na to, że ojciec  dziewczyny był lekarzem i wykorzystał swoje dojścia. – Proszę niech państwo usiądą – powiedział doktor i wskazał na dwa krzesła przed swoim biurkiem. Wziął teczkę Ingi do ręki i zaczął przeglądać. Ciąża przebiegała prawidłowo. Przeprowadził krótki wywiad a następnie zaprosił parę do pokoju obok, gdzie miał przeprowadzić badanie USG.
            Andrzej pomógł ułożyć się dziewczynie na łóżku,  a sam usiadł na krześle obok. Inga natychmiast odnalazła jego dłoń. Lekarz rozprowadził po jej brzuchu specjalny żel i rozpoczął badanie.
I tam nad łukiem tęczy znajdziesz klucz
Do tajemnicy niekończącej się opowieści [1]
            - Panie doktorze… - zaczęła Inga.
            - Tak? – spojrzał na nią z uśmiechem.
            - Czy możemy usłyszeć bicie serca? Mąż jeszcze nie słyszał.
            - Bał się pan? – spytał ze śmiechem, ale spełnił prośbę pacjentki.
            Równomierne bicie małego serduszka rozległo się po pomieszczeniu. W niebieskich oczach Andrzeja pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po jego policzkach. Ucałował dłoń żony. Docierało do niego jak bardzo był głupi, że zwlekał z tak ważną decyzją, doceniał jak wielką cierpliwością wykazała się Inga czekając na niego tyle czasu. Poczuła na swojej ręce coś mokrego. Odwróciła wzrok do obrazu USG i zobaczyła męża, który płakał. Pogładziła wnętrze jego dłoni kciukiem.
            - Dobrze to teraz sprawdzimy z kim mamy do czynienia. No maleństwo. Pokażesz nam czy jesteś synusiem mamusi czy córeczką tatusia? – To był właśnie sposób prowadzenia badań tego lekarza. Z żartem i swobodą. Po dłuższej chwili z uśmiechem zakomunikował informację na którą czekali Inga i Andrzej. – Gratulację! Będą mieli państwo syna.
Wrona schował twarz w dłoniach. Jego ciałem wstrząsał delikatny płacz. To było jak piękny sen, z którego nie chciał się obudzić. Dopiero teraz w pełni poczuł się ojcem, gdy widział obraz dziecka na żywo, gdy usłyszał bicie jego maleńkiego serduszka, gdy trzymał Ingę i wspólnie przeżywali tę wspaniałą chwilę. Nadmiar emocji z przeciągu ostatnich minut znalazł ujście w łzach szczęścia.
Szczęście to coś do zrobienia, ktoś do kochania i nadzieja na coś [2]
- Może się już pani ubrać – zakomunikował lekarz i podał jej kilka kawałków ręcznika papierowego. – Z dzieckiem wszystko w porządku. Ciąża przebiega książkowo. Jednak zalecam dużo odpoczynku – mówił, gdy Inga wycierała brzuch i poprawiała swoją bluzkę.
Usiadła na łóżku. Otarła łzy z policzków męża i uśmiechnęła się do niego. Sama również się popłakała. Przytulił się mocno do niej. Pocałowała go w policzek i uśmiechnęła się. Po chwili rozmowy z lekarzem wyszli z gabinetu. Andrzej pozwolił Indze schować rzeczy do torebki, a potem mocno ją do siebie przytulił.
- Dziękuję. Dziękuję. Dziękuję – szeptał do jej ucha łamiącym się głosem.
Odwróć się i spójrz, a w twarzy jej
W jej oczach zobaczysz odbicie Twoich snów [1]
Miała wrażenie, że żyją w bajce. Od dłuższego czasu żadnej sprzeczki tylko radość z tego, że mają zostać rodzicami. Uśmiechnęła się do niego i skierowali się w stronę samochodu. Po godzinie przedzierania się przez korki zaparkowali przed domem rodziców Ingi. Czas w samochodzie pozwolił Andrzejowi dojść do siebie. Spokojny głos Ingi i to jak bardzo była szczęśliwa pozwoliły mu się uspokoić. Ledwo przekroczyli próg pustego domu wziął ją na ręce.
- Puść mnie, wariacie! – powiedziała ze śmiechem i złapała się jego szyi.
- Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Mogę cię nosić na rękach cały czas.
- Nie musisz. Postaw mnie na podłodze. Jestem ciężka.
- Jesteście najsłodszym ciężarem na ziemi. Posiedzimy w salonie?
- Tak. Tylko daj mi wziąć coś do picia – postawił ją na zimnych kafelkach i pocałował. Poczuła rozprzestrzeniającą się po jej ciele radość.
- Czekam w salonie – powiedział do niej.
Z kuchni wzięła sok i dwie szklanki. Po chwili już siedziała oparta o tors Andrzeja z jego rękami na brzuchu. Skakali po kanałach szukając czegoś co mogliby wspólnie obejrzeć.
- Nasz syn chyba chce nam coś powiedzieć – zaśmiał się środkowy, gdy poczuł kopnięcia.
- Pewnie to, że jest szczęśliwy i nas kocha.
- My też cię kochamy i jesteś naszym szczęściem. Czekamy na koniec września, aż do nas przyjdziesz – powiedział do brzucha Andrzej i pocałował go.
- Boję się – powiedziała cicho Inga, gdy środkowy wrócił do poprzedniej pozycji.
- Czego się boisz, skarbie? Hmmm? Co ci zaprząta głowę? – przytulił swój policzek do partnerki.
- Porodu, tego czy damy sobie radę z małym dzieckiem.
Nigdy nie okazuj lęku bo inaczej zgaśnie i wypali się
W twoich dłoniach iskierka narodzin nowego dnia [1]
- Inguś – ucałował ją w głowę. – Wszystko będzie dobrze.  Ani tobie ani dziecku nic się nie stanie. Zobaczysz. Posłuchaliśmy twojego taty i będziesz rodzić w tym prywatnym szpitalu. Nie musisz się bać – uspokajał ją. – No, kochanie. Nie martw się. Będziesz wspaniałą mamą. Już jesteś.
Nie powiedziała nic. Chciała żeby było tak jak zapewniał ją partner. Przede wszystkim bała się o dziecko czy nic mu nie będzie. Tyle ostatnio słyszała o pomyłkach lekarzy przy porodach, że oblewały ją zimne poty na samą myśl o końcówce września. Jednocześnie nie mogła doczekać się kiedy w końcu weźmie na ręce swojego synka pierwszy raz. Chciała żeby już z nimi był, żeby mogli wspólnie się nim opiekować. Andrzej widział jak w małżonce walczą sprzeczne myśli. Nie mógł jej pomóc inaczej jak dobrym słowem. Zastanawiał się nawet czy nie zrezygnować z tego sezonu kadrowego i nie spędzić go z nią, ale gdy tylko o tym napomknął, powiedziała, że nie ma nawet mowy by rezygnował z walki o miejsce w składzie na Igrzyska Olimpijskie w Rio. Nie chciała z nim nawet na ten temat dyskutować. Nie było podstaw by rezygnował z walki o swoje marzenia. Ostatecznie zgodził się z jej pomysłem, że wróci do rodziców na ten okres czasu.
- Trzeba pomyśleć o remoncie w naszym drugim pokoju – próbował odciągnąć jej myśli od gorszych myśli.
- Wiem. Tylko nikt go teraz nie przypilnuje.
- Jak wrócę z Rio to się tym zajmę. I tak po sezonie kadrowym dostanę tylko kilka dni wolnego w klubie, więc spędzimy je razem. A potem skupię się na zorganizowaniu ekipy remontowej. Pokażesz mi swoje projekty pokoju dla synka i coś wybierzemy.
- Jakie projekty? – udawała, że nie wie o czym on mówi.
Inga, gdy Andrzej trenował w klubie podczas jego nieobecności planowała pokój dla ich maleństwa. Sądziła, że środkowy nie ma o niczym pojęcia. Nie chciała, żeby poczuł się w jakikolwiek sposób urażony, że podejmuje decyzje bez niego. To były tylko jej różne pomysły, które powstawały w głowie. Dzięki temu chociaż przez chwilę poczuła się tak jakby robiła coś do pracy, której jej bardzo brakowało.
- Nie udawaj. Wiem, że coś projektowałaś. Widziałem jak coś pośpiesznie chowałaś. Domyśliłem się od razu.
- Nie chciałam, żebyś poczuł się urażony. Nie zamierzałam ich nawet ci pokazywać. Tak tylko rysowałam.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Mogłaś mi wszystko pokazać. Wiesz, że bardzo podobają mi się twoje prace. I chętnie zobaczę jak widzisz pokój dla naszego szkraba.
- Nie chcę żebyś czuł się tak jakbym pomijała cię w tej decyzji.
- Wiesz przecież, że na twojej pracy się nie znam i ufam ci pod tym względem bezgranicznie. Gdyby coś mi się nie podobało z pewnością ci o tym powiem. Masz wspaniały gust – skierował jej twarz tak by patrzyła na niego. – Ufam ci pod każdym względem. Może pomyślimy nad imieniem dla naszego szczęścia, co?
Inga jęknęła. Wiedziała, że to jest temat, w którym będą się spierać. Odwlekała ten moment tak długo jak tylko mogła. Podobały im się zupełnie inne imiona. Nie chciała się przez to się z nim spierać, a już zwłaszcza gdy był tylko na dwa dni obok niej. Mieli jeszcze trochę czasu do tego momentu, więc sądziła, że po Igrzyskach się tym zajmą. Jednak jej mąż był w gorącej wodzie kąpany.
- Jakie masz propozycje? – spytała widząc jego roześmiany wzrok.
- Nikodem Wrona, co o tym sądzisz?
- Po moim trupie. Co to za imię Nikodem?
- Nie podoba ci się? – spytał urażony jej reakcją.
- Oczywiście, że mi się nie podoba.
- Więc słucham jakie propozycje ma mamusia, co?
- Marek?
- Takie pospolite. Szymon?
- Szymon Wrona… - zastanowiła się Inga. – Nie. Norbert?
- Piotr?
- Damian?
- Antoś?
- Antoni ma teraz co drugi chłopiec. Zdecydowanie odpada. Może Mikołaj?
- Franek? Bardzo ładne imię, nie sądzisz?
- Franek też jest oklepane. Wszyscy rzucają się na te starsze imiona. A może po prostu Adam, co?
- Adam Wrona – powiedział pod nosem środkowy. – Brzmi ładnie – zgodził się i położył dłonie na brzuchu żony.
- Adam Andrzej Wrona – uzupełniła Inga swoją wypowiedź i przyłożyła swoje ręce na męża.
- Chcesz żeby drugie miał po mnie? – spytał zaskoczony.
- A dlaczego nie? Lubię twoje imię. Zresztą dzięki temu unikniemy jakiś sporów z dziadkami, że dlaczego po tym dziadku a nie po tamtym. Będzie neutralnie, po tatusiu.
- Adam Andrzej Wrona – powiedział pod nosem ze śmiechem, a w środku walczył z łamiącym się głosem. Kolejny raz w ciągu jednego dnia jego żona doprowadziła go do wzruszenia.
O szczęściu może mówić tylko ten, kto znajdzie w życiu kogoś takiego, kogoś, do kogo może się przytulić i zamknąć oczy. Nawet jeśli trwałoby to tylko chwilę lub jeden dzień. [3]
_______________________
[1] Limahl - “Never Ending Story”
[2] Joanna Sałyga

[3] Patrick Rothfuss
_______________________
Gdyby nie praca to byłabym wcześniej, ale biorę się za przygotowywanie jednego rozdziału dziennie i planowanie go od razu. Wtedy nic niespodziewanego mnie nie zaskoczy. 

4 komentarze:

  1. Uwielbiam to! *.* Cieszę się, że w końcu pojawiłaś się tutaj z rozdziałem. :)
    Wcale mnie mnie nie dziwi, że Andrzej się wzruszył na USG. To musi być coś niesamowitego widzieć swoje maleństwo. I mogę się założyć, że jest bardzo dumny z tego, że to będzie syn. ;)
    Teraz pozostaje czekać, aż się pojawi mały Adaś. Swoją drogą bardzo mi sie to jak Wronka sie zmienił jak się o nich troszczy. :)
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  2. No siema Adaś, będziesz musiał wiele przeżyć z tym tatusiem, wiesz? Wesprzesz mamę, to jakoś dacie radę. Rodzinnie się zrobiło ;) Ale nie ma co panikować. Inga musi być tą dzielniejszą stroną związku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz :)
    Już nie mogę doczekać się zakończenia.

    OdpowiedzUsuń