sobota, 7 maja 2016

Rozdział czterdziesty – Zapominalski Andrzej

„Teraz gdy los siebie nam dał Wenus i Mars się łączą w jedno.” [2]
30 czerwiec 2016 r.
Inga siedziała wściekła na fotelu w hotelowej poczekalni. Była przekona, że Andrzej zrobił to o co go prosiła czyli zarezerwować pokój w hotelu, gdzie przebywała reprezentacja, ale dosłownie chwilę temu dowiedziała się, że nie ma zamówionego pokoju na nazwisko Wrona. Próbowała skontaktować się ze środkowym, ale miał wyłączony telefon, więc nie pozostało jej nic innego jak czekanie na powrót całej kadry z treningu. Olga przyniosła jej herbatę i próbowała uspokoić. Inga, była jednak wściekła. Sądziła, że ona i ich dziecko, które nosiła pod sercem coś dla Andrzeja znaczą.
Gniew pomaga tylko do pewnego momentu. Potem przeradza się we wściekłość, a wściekłość czyni człowieka nieostrożnym. [1]
Środkowy kierował się właśnie do hotelu, gdy przez szybę zobaczył Ingę i Olgę i nagle go oświeciło, że zapomniał zarezerwować pokoju dla żony i szwagierki. Zabluźnił w myślach.
- Karol, musisz mi pomóc.
- Co się stało? – spytał Kłos zdziwiony.
- Inga przyjechała a ja zapomniałem zarezerwować pokoju dla niej i jej siostry. Muszę to jakoś odkręcić – rzucił i ukradkiem przedarł się do recepcji gdzie zaczął załatwiać formalności. W końcu udało mu się dostać do pokoju, który był zdecydowanie droższy od normalnego, ale mając perspektywę kłótni z Ingą w jej stanie a zapłatę wyższej ceny za nocleg bez wahania wyjął swoją kartę kredytową.  – Cześć, kochanie – musnął jej policzek i wziął do ręki jej walizkę.
- Cześć – rzuciła oschle i poszła za nim do pokoju. Olga widząc minę siostry natychmiast się ulotniła pod pretekstem zwiedzania Krakowa. Inga stanęła przy oknie, a Wrona podszedł do niej z tyłu i położył dłonie na jej brzuchu, strąciła je. – Sądziłam, że ja i dziecko znaczymy dla ciebie więcej.
- O co chodzi? Więcej niż co?
- Mało brakowało a spałabym pod mostem, albo wracała z Olgą do Warszawy po całodniowej podróży. Uważasz, że pieniądze załatwią wszystko?
- Nie wszystko, ale przecież i tak bym musiał zapłacić za hotel i tak.
- Czyli co? To był ten problem? Bo musiałeś zapłacić?
- Nie, co ty. Źle to zrozumiałaś. Chodzi mi o to, że hotel nie rozdaje pokojów za darmo i tak wszystko sprowadza się do pieniędzy, więc nie da się bez nich funkcjonować. Nie rób ze mnie materialisty.
-Tak to wygląda, bo żebym mogła tu przyjechać to musiałam spełnić masę twoich warunków. Zgodziłam się, bo mówię sobie: martwi się, nie chce żebym sama prowadziła i była na hali pełnej ludzi, żeby nic mi się nie stało. Przyjeżdżam do hotelu, gdzie miała być rezerwacja i dowiaduje się, że przykro nam, ale pokój na to nazwisko nie został zamówiony.
- Zapomniałem, ja  naprawdę nie zrobiłem tego specjalnie i to nie znaczy, że was nie kocham.
- Sama nie wiem. Zbyt mocno się upierałeś żebym nie przyjeżdżała na jakikolwiek mecz – podeszła do walizki i kucnęła. Zaczęła szukać czegoś na przebranie.
- O matko, przecież wiesz, że uwielbiam, kiedy mi kibicujesz. Po prostu chcę, żebyś na siebie uważała.
-  Nic innego nie robię. W Warszawie skacze nade mną moja mama, twoja i Olga. Czuje się jakbym była chora a nie spodziewała się dziecka.
- Dobrze, porozmawiamy z nimi, żeby trochę odpuściły, ale naprawdę nie powinnaś zostawać sama.
- No to przecież przyjechałam z Olgą. Nie zamierzałam brać połowy rodziny – powiedziała i wstała z grymasem bólu, który nie umknął uwadze środkowego.
- Wszystko w porządku? – podszedł do niej. - Bardzo dobrze, że jesteście tu razem.
Teraz gdy los siebie nam dał
Zmienia się światło w moim sercu
Teraz,gdy los siebie nam dał
Będę żyć [2]
- Boli mnie kręgosłup. Maleństwo trochę zaczyna już ważyć.
- Chodź, położysz się na chwilę – poprowadził ją w kierunku łóżka.
- Dzięki – położyła się. W kwestii dobra dziecka i jej samej nie zamierzała się z nim kłócić, ale dalej była na niego zła.
- Bardzo się cieszę, że przyjechałaś i pamiętałem o tym, że masz się zjawić, tylko ten hotel wyleciał mi z głowy. Poważnie, odliczałem nawet dni.
- Jasne. Prawie ci uwierzyłam – ułożyła się wygodniej. – Twoje dziecko nie daje mi spać po nocach.
- Nasze dziecko – uśmiechnął się pod nosem. – Już niedługo oboje nie będziemy sypiać.
- Jasne, bo ty będziesz wstawał w nocy. Już to widzę.
- Oczywiście. I nosił małego Wronkę na rękach.
- Yhym. Zwłaszcza po treningu – powątpiewanie czuć było w jej głosie na kilometr.
- Myślę, że na jego widok wykrzeszę z siebie resztki sił.
- Przyjdzie czas to ci to wypomnę. Idę spać do kolacji. Jak będziesz wychodził to nie trzaskaj drzwiami – powiedziała i odwróciła się do niego tyłem.
- Dalej się gniewasz - bardziej stwierdził, niż zapytał.
Daj mi swoją dłoń
Daj uwierzyć w to, co mam
Co już mam
Przed burzą daj się skryć
Ocean szczęścia pić
Do dna
Tyle jeszcze na nas czeka [2]
3 lipiec 2016 r.
- Dobra, Andrzej. Odpuścimy jej z tą opieką, a przynajmniej ja, ale nie ręczę za babcie – powiedziała Olga.
- Może ty mi powiesz, co mam zrobić, żeby zaczęła się do mnie normalnie odzywać. Od przyjazdu traktuje mnie tylko jak dawce plemników.
- Wiesz ma trochę racji.
- Dotarło to do mnie. Przeprosiłem, załatwiłem wam pokój. Nie cofnę przecież czasu.
- Posłuchaj, ona ma teraz takie nastroje, że Olaf jak ją widzi to nie wie czy uciekać czy zostać. Zrozum, że ona się bała o to, że nie będzie miała gdzie spać.
- Przecież nie zostawiłbym was w takiej sytuacji.
- Ja to wiem. Andrzej, nie wiesz co zrobić? To przeproś jeszcze raz. Spadam na miasto. Do kolacji chyba się pogodzicie co? Macie ponad sześć  godzin – zostawiła środkowego samego na korytarzu.
Z nową porcją nadziei pognał na piętro, odszukując pokój żony. Zapukał kilka razy, o dziwo doczekując się „proszę”. Zajrzał ostrożnie do środku. Inga leżała na łóżku twarzą do okna.
- Przeszkodziłem w drzemce? – spytał.
- Nie. Leżałam tylko.
- Jak się czują moje skarby?
- Dobrze. Mały chyba śpi – uśmiechnęła się lekko.
- Mogę się przyłączyć?
- Nie masz swojego łóżka? – spytała.
- Ale chciałbym poleżeć z moją rodzinką – zrobił smutną minę.
- Chodź – zrobiła mu miejsce obok siebie. Natychmiast ulokował się na łóżku i ostrożnie objął ją ramieniem.
- Inga, przepraszam. Mogłabyś mi wybaczyć?
- Może i bym mogła – wzruszyła ramionami.
- Więc? Co jeszcze powinienem zrobić? – wpatrywał się w nią uparcie.
- Przecież już nie jestem zła. Jakbym była to bym ci nie pozwoliła się położyć obok. Po tylu latach związku powinieneś już to wiedzieć.
- Kobiety są nieobliczalne, a co dopiero takie w ciąży – uśmiechnął się.
Chyba obecność dzieci sprawia, że poczuła się jak w prawdziwej rodzinie. Niezachwianie wierzyła w to, że macierzyństwo musi być cudem. [...] Dzieci ożywiają każdą rodzinę [3]
- Coś ci nie pasuje? Zrobiłeś dziecko? Zrobiłeś, to już nie dramatyzuj.
- Inga! Ja jestem tylko od zapładniania, czy jak?
- I od dbania o nas – ułożyła się wygodnie i zamknęła powieki.
- Właśnie. To mam zamiar robić – przysunął się do brunetki, po czym ucałował jej policzek.
- Wiem. Znowu nie spałam w nocy. Mały kopał – westchnęła.
- Moja biedna – gładził jej brzuch. – Niedługo będę spał razem z wami.
- Dobrze będzie cię mieć obok na kilkanaście dni nim znowu zamkną cię w Spale – uśmiechnęła się, czując jego dotyk.
- Zawsze myślami jestem przy was, nie ważne, gdzie jestem – wtulił głowę w jej szyję. – Damy radę.
- Tobie łatwo powiedzieć, nie jesteś workiem sprzecznych nastrojów – mruknęła.
- Za to zawsze jestem workiem emocji, kiedy mnie ciągniesz do sypialni – przytulił ją mocno.
- A co ma do tego tematu sypialnia? – otworzyła oczy i spojrzała na niego zdziwiona.
- Hormony, emocje, te sprawy – wyszczerzył się głupkowato. – No nie patrz się tak.
- Właśnie oficjalnie cię informuję, że przez najbliższe kilka miesięcy jeśli nie lat ty śpisz w innym pokoju. Chyba, że sam będziesz nosił nasze dziecko przez dziewięć miesięcy to wtedy ewentualnie mogę zmienić zdanie.
- Nie bądź taka okrutna – musnął jej wargi. – Jesteś śliczną mamą.
- Na nic twoje komplementy, zdania nie zmienię.
- Kochanie, przecież musimy zapewnić synkowi towarzystwo do zabaw.
- Od kiedy ty taki prorodzinny jesteś? Zawsze możemy mu kupić pieska.
- Daj spokój, taki dobry materiał genetyczny nie może się marnować – zawodził.
- Yhym… Dobry materiał genetyczny i co jeszcze?
- I nasza wielka miłość – zamknął jej usta pocałunkiem.
- Sądziłam, że wystarczy nam jedno dziecko – powiedziała, gdy się od niej odsunął.
- Zobaczymy, co nam wyjdzie.
- Przerażasz mnie. W ciągu roku z faceta antyrodzinnego stałeś się fanatykiem tego stylu życia. Mogłeś mnie uprzedzić, że tak będzie.
Teraz gdy los siebie nam dał
Wenus i Mars się łączą w jedno
Teraz już nie będę się bał
Do przodu iść [2]
- Ślub zmienia człowieka – westchnął teatralnie. – No i dziecko. Matko, będę super tatą.
- No mam co do tego pewne wątpliwości – stwierdziła.
- Czemu nie słyszę przekonania w twoim głosie – delikatnie ją łaskotał.
- Uspokój się! – zaczęła się śmiać.
- To mówisz, że ci przeszło?
- Ale co? Andrzej proszę cię, no!
- No ten hotelowy foch – wrócił dłońmi na jej brzuch.
- Przeszedł, przeszedł. Chciałam cię nawet poszukać, ale nie mogłam zmusić się do wstania, więc sobie leżałam.
- Jesteś niemożliwa – połaskotał ją zarostem po policzku. – Ale dobrze, że się nie forsowałaś. Wiesz, jeszcze jest coś jak telefon.
- Leży na stole. Też był zdecydowanie za daleko – zaśmiała się. – Rozleniwiłam się przez ten magiczny czas. Nie pracuję tylko siedzę w domu i tak to się skończyło.
- To jak wrócę do domu, to będę twoim służącym.
- Najpierw musisz z tej roli wygryźć babcie naszego syna.
- Dobrze, to zostanę chłopcem do towarzystwa. Chyba ona z tobą nie sypia, co?
- Sypiam sama jak palec – powiedziała zasmucona.
- Niedługo ci ugrzeję łóżko – ucałował jej czoło.
- Nie mogę się doczekać – wtuliła się w niego.
- Ja też. Naszego szczęścia starczy na obdarowanie całego województwa.
- Nie zamierzam się dzielić. Pod tym względem jestem egoistką.
- Lubię jak jesteś taka zaborcza i zazdrosna – patrzył z uśmiechem w jej oczy.
- Ja siebie nie lubię w tej wersji, ale trudno. Taka prawda. Właśnie spełnia się moje marzenie, więc czemu mam się tym z kimś dzielić?
- Dobrze. Jestem tylko twoim mężem i tylko z tobą będę spędzał noce i całe dnie.
- Przecież nie o to mi chodziło – jęknęła.
- Spokojnie. Czuję to samo co ty. Nie musimy się nikim innym przejmować oprócz nas.
- Jeśli będziesz chciał wyjść z kolegami to nie będę ci robiła awantur. Nigdy ci nie robiłam przecież.
- Wiem przecież. Będziemy prowadzić normalne życie. Tylko w trójkę.
- I tylko tego potrzebuję. I wiesz co?
- Słucham, żono?
- Będziesz najlepszy tatą pod słońcem – pocałowała go delikatnie. – Lepszego nie mogłabym znaleźć – uśmiechnęła się.
- Postaram się. Nie zapominaj też o najlepszym mężu pod słońcem. Za to ty będziesz najlepszą mamusią. Widziałem cię z naszym dzieckiem na rękach już w liceum.
- Nie przesadzaj – mruknęła zawstydzona.
- Gdy zamykałem oczy podczas naszego ostatniego tańca na studniówce, miałem nadzieję, że skończy się to właśnie tak jak teraz. – Nie kłamał. Już wtedy czuł, że to co czuje do tej niskiej brunetki to coś więcej niż szczenięca miłość. Wtedy tylko o tym marzył żeby trzymać dłonie na jej brzuchu i czuć ruchy ich dziecka, owocu ich wspólnej i wielkiej miłości. Z czasem to marzenie przybrało na sile i powoli materializowało się. Jeszcze tylko kilka tygodni i miał trzymać na rękach swojego syna.
Macierzyństwo budzi w większości kobiet to, co najlepsze. [4]
- Warto było czekać na taką chwilę tyle lat. – Otarła łzy wzruszenia z policzków.
- Zdecydowanie. Każda chwila z tobą była tego warta – tulił się do jej twarzy. – I tak zostanie do końca świata.
Przytuliła się do torsu siatkarza. Wdychała zapach jego perfum. Czuła się całkowicie bezbronna w jego ramionach, ale jednocześnie miała świadomość, że on jej nigdy nie skrzywdzi. Zawsze będzie robił wszystko by jej i dziecku niczego nie brakowało. Zawsze będzie ich chronił, jak coś świętego i najważniejszego na świecie. Nie zauważył nawet kiedy zasnęła. Wtulona w niego spała z ufnością wypisaną na twarzy. Okrył ją kocem, który leżał obok niej. Chociaż próbował skupić się na filmie, który znalazł na jednym z kanałów to jego myśli krążyły wokół ostatnich miesięcy. Owszem sprzeczali się, ale zdecydowanie nie były to huragany, które im towarzyszyły rok czy dwa wcześniej. Jakby wszystkie ich problemy odeszły w gdzieś w dal. Jakby w nich samych wstąpiła nowa siła, która pomagała im walczyć o siebie wzajemnie. Gdy czuł jej spokojny oddech na swoim ciele miał wrażenie, że trzyma w ramionach cały świat, który za kilka miesięcy miał się powiększyć o kolejną osobę do kochania. Bał się nowej roli. Nie wiedział czy sobie poradzi. Pogładził ją po włosach. Nie poruszyła się. Musiała być mocno zmęczona, bo zazwyczaj gdy tylko jej dotykał przebudzała się. Kochał ją i nie wyobrażał sobie by jakakolwiek inna kobieta była w stanie ją zastąpić i nosić jego dziecko pod sercem. I chociaż podczas ciąży była chodzącym workiem sprzecznych emocji to kochał to. Kochał gdy wracał do mieszkania i widział jej uśmiech.
Teraz gdy los siebie nam dał
Wenus i Mars się łączą w jedno
Teraz już nie będę się bał
Do przodu iść [2]
____________________________________
[1] Lauren Oliver
[2] Szymon Wydra & Carpe Diem - “Teraz”
[3] Anna Ficner - Ogonowska

[4] Jennifer Worth
____________________________________
Terminowo nie jest tak jak chciałam, ale zawsze może być gorzej... Cóż szukajmy w tym wszystkim pozytywów. Chociaż Wy, bo ja aktualnie nie widzę ani jednego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz